Tom Bradby - „Biały Rosjanin” – recenzja i ocena
To jedna z sześciu powieści Toma Bradby`ego i czwarta, która ukazała się w polskim przekładzie nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego. Wszystkie one należą do gatunku powieści kryminalnej, z inklinacjami do wnikliwego przedstawiania społeczno-obyczajowego tła. Fabuła „Białego Rosjanina” osadzona została w przededniu rewolucji lutowej, której następstwa dla rosyjskiego imperium były olbrzymie. Wyczekujące napięcie, które w owym czasie ogarnęło całe społeczeństwo – od warstw robotniczych po dwór carski – autor oddał z niezwykłym wyczuciem, choć dostrzec można pewną asymetrię w przedstawieniu masowych ruchów dążących do rewolucji i przedstawicieli aparatu państwowego. O ile te pierwsze jawią się niczym żądny krwi upiór, symbolizujący nadchodzące mroczne czasy, o tyle jedynie wśród tych drugich odnajdujemy bohaterów pozytywnych. Gwoli sprawiedliwości zauważyć trzeba jednak, że zbyt wielu ich nie ma.
Z obrazem końca pewnej epoki ściśle powiązana jest historia kryminalna, w którą zamieszane są różnej proweniencji grupy – cesarzowa, jej dworzanie, tajne służby, ugrupowania terrorystyczne. Nie zdradzając szczegółów, można tylko napomknąć, że w grę wchodzi także jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci tamtych czasów – Rasputin. O ile ta część powieści związana – jak to w kryminałach – z tajemniczymi zbrodniami prowadzona jest przez autora równo i w odpowiednim tempie, o tyle razi nierównomierność – niezwykle dla powieści istotnego – wątku obyczajowego. Do połowy książki mamy do czynienia z dość płaskim i powierzchownym melodramatem, który – o dziwo – przedzierzga się w wyrafinowany – jak na prozę popularną – obraz ludzkiej psychiki oraz relacji między ludźmi. Stosunki te są tym bardziej interesujące, że naznaczone szeregiem niedomówień i wynikających stąd cierpień.
Rzecz to zresztą dla współczesnej powieści kryminalnej charakterystyczna, że nie sprowadza się do przedstawienia trzymającej w napięciu historii, lecz ma często zamierzenia ambitniejsze. Stąd też zapewne niepokojące sygnały rodzącego się (czy raczej organizującego się) w przedrewolucyjnej Rosji antysemityzmu. Co i rusz na kartach powieści pojawiają się bojówkarze Czarnej Sotni, pozostającej w różnego rodzaju relacjach z Ochraną.
Na koniec uwaga do wydawcy: następnym razem należy zdecydowanie bardziej przyłożyć się do korekty wydawanych książek, bo w przypadku „Białego Rosjanina” została nieco przekroczona dopuszczalna liczba błędów.
Korekta: Wioleta Mierzejewska