„To tango jest dla ciebie”, czyli o przedwojennych szlagierach

opublikowano: 2013-01-19, 09:00
wolna licencja
To _Signum temporis_ międzywojnia: tango w knajpie na dansingu, tango z okna na ulicy, tango w filmie. Czy to porywające do tańca, czy to melancholijne, czy rozweselające, zawsze zapadające w pamięć. Czy aby na pewno znamy coś więcej niż „Ostatnią niedzielę” i „Tango milonga”?
reklama

Coraz więcej Polaków interesuje się dwudziestoleciem międzywojennym. Dotyczy to zarówno jego dziejów politycznych, jak osiągnięć prawnych, gospodarczych czy dorobku naukowego. Ale szczególnie pociągający wydaje mi się rozkwit kultury tego okresu. Barwne postaci, niepowtarzalna atmosfera, niezrównane wytwory sztuki. A wszystko to nieźle udokumentowane – pomimo ogromnych zniszczeń wojennych. Dlatego też dziś, gdy dysponujemy zasobami internetowymi, gromadzonymi przez instytucje publiczne i niestrudzonych prywatnych archiwizatorów, możemy sobie pozwolić na to, aby pełnymi garściami korzystać z dziedzictwa II Rzeczpospolitej. I tak, możemy bez oglądania się na repertuar niszowych kin czy rozgłośni obcować zarówno z kinem, jak również z muzyką tego czasu. Albo ze wspaniałą kombinacją jednego i drugiego, jak w poniższym wypadku:

Tango, rzecz jasna, trafiło na ziemie polskie jako produkt importowany, a argentyńska tkanka rytmiczna trwale pozostała we wszystkich kompozycjach. Przez drugą i trzecią dekadę ubiegłego stulecia, kiedy to tango przyszło na nasze ziemie jako nowinka, grano i śpiewano głownie utwory zagraniczne, które często po prostu spolszczano. Dopiero pod koniec lat dwudziestych polscy twórcy zakasali rękawy i zaczęli tworzyć nieprzeliczone szlagiery, z których niejeden podbił serca słuchaczy tak na Wschodzie i Zachodzie. Pomimo niemałych osiągnięć własnych, dalej asymilowano dzieła zagraniczne, jak np. słynne niemieckie, wykonywane oryginalnie przez Polę Negri, „Tango notturno”.

Niezwykłość polskiego dorobku w tym zakresie zawdzięczamy całemu zastępowi twórców na wszystkich koniecznych polach: wykonawcom, tekściarzom i, oczywiście, kompozytorom. Śmietanka artystyczna, rewiowa, kabaretowa, aktorska, literacka znała się świetnie, potrafiła się zgrać i doskonale współpracować. Wiele utworów powstawało całkiem spontanicznie na potrzeby konkretnych widowisk, sporadycznie tylko rejestrowanych.

Trudno nawet wyliczyć wybitnych wykonawców. Zofia Terné, Stanisława Nowicka, Hanka Ordonówna, Vera Bobrowska – to tylko niektóre słynne głosy kobiece. Tadeusz Faliszewski, Adam Aston, Stanisław Witas, Albert Harris – to tylko niektórzy spośród czarujących swym głosem solistów męskich. Chór Dana, Chór Juranda, Chór Eryana – to tylko najbardziej znane ze śpiewaczych zespołów. Do dziś świeżość tych głosów zdumiewa. Podobnie jak pewna egzotyczność, bo gdzie dziś można znaleźć takie śpiewanie? Wykonawcy, których słyszymy w każdym popularnym radiu, czy pretendenci rodem z telewizyjnych talent shows nie potrafią wydusić z przepony naturalnego, silnego głosu. W wersjach studyjnych króluje cyfrowy retusz, a na koncertach playback. Kiedyś nagrania wypadały sporadycznie lub w ogóle, żywiołem piosenkarza była estrada. No, ale zamiast wydziwiać, lepiej posłuchać, może ktoś poczuje się zainspirowany...?

reklama

Polecamy e-book Pawła Rzewuskiego „Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”:

Paweł Rzewuski
„Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
109
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-6-0

Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!

O fenomenie polskiego tanga i jego evergreenów decydują jednak nade wszystko talenty autorów melodii i tekstów. Jerzy Petersburski, Henryk Wars, Zygmunt Karasiński po stronie melodycznej, Andrzej Włast, Marian Hemar, Julian Tuwim po stronie lirycznej – to tylko fragment długiej listy pełnej nazwisk niezwykłych twórców. Oferta współczesnej kultury popularnej nie jest zbyt bogata w piosenki o choćby drobince tamtej potoczystości, melodyjności, subtelności. Podobno dużo talentów marnuje się, bo brakuje dobrych tekściarzy i nie ma kompozytorów. Czyżby konto naszej tubylczej melodyki wyczerpane zostało przez przedwojenny kredyt, reprezentowany w ostatecznym rozrachunku przez Starszych Panów – Wasowskiego i Przyborę? Wymienione nazwiska to nie tylko fabrykanci szlagierów, ale również prekursorzy polskiego jazzu, energiczni dyrektorzy orkiestr rozrywkowych czy literaci, których nie trzeba przedstawiać. Nie chcę stawiać przesadnych diagnoz, ale może to kulturowa globalizacja, święcąca triumfy dzięki mocy Internetu, wyjaławia estrady krajowe? Może to właśnie ona je onieśmiela, zatapia w morzu chłamu i wygasza? Bądź co bądź, zbywa nam dziś na takich perełkach:

Czy forma tanga wyczerpała się wraz z wojną i jego pozycja nie może już nigdy być taka sama? Cóż, zadecydowało tu wiele czynników. Po trosze zostało ono wyparte przez inne formy artystyczne, po trosze zadziałała przemiana pokoleń. W Polsce duże znaczenie miały też odgórne normy polityki kulturalnej. Wielu twórców zginęło, większość rozpierzchła się po całym globie. Można rzec, że domenę tanga w powojennej Polsce otrzymał we władanie Mieczysław Fogg. Bez żadnej pretensji w stosunku do tego zasłużonego artysty, lecz z odrobiną smutku, można skonstatować, że domena ta przypadła mu raczej w postaci sentymentalnego skansenu niż dumnego dziedzictwa. I jako taka została przez niego skonsumowana, i pozostała w świadomości odbiorców. Warto jednak pamiętać, że monopol Fogga nie był bezwzględny i wielu powojennych artystów (zwłaszcza artystek) reinterpretowało niektóre przedwojenne szlagiery.

Współcześni wokaliści rzadko sięgają po dawne utwory, a jeśli już to czynią to raczej w niedobrym stylu. Pozwolę sobie ten tekst zakończyć jeszcze jedną gorzką nutą. Po wielu poszukiwaniach nie udało mi się odnaleźć żadnej poważnej monografii czy nawet artykułu o historii tanga polskiego. Biografii nie doczekali się także wspomniani przeze mnie twórcy, choć domagają się ich jak kania dżdżu. Fakt, że pewne informacje można znaleźć, chociażby w książce: Powróćmy jak za dawnych lat. Historia polskiej muzyki rozrywkowej, lata 1900−1939. Jest to jednak o wiele za mało. Co więcej, trudno nawet powiedzieć, czy jakaś instytucja kulturalna czy organizacja zbiorowego zarządzania kiedykolwiek skatalogowała ten dorobek.

Cóż nam wobec tego pozostaje? Słuchajmy naszych tang, kochajmy się w nich i dajmy ich słuchać innym. Może dzięki temu kiedyś doczekamy się i opracowań.

Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”

Paweł Rzewuski
„Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.1”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
58
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-0-8

Redakcja: Michał Przeperski

Korekta: Justyna Piątek

reklama
Komentarze
o autorze
Tomasz Kwiatkowski
Studiuje filozofię na MISH UW oraz prawo na WPiA UW (III rok). Interesuje się kulturą antyczną (literatura, tłumaczenia, historia, interpretacje) oraz literaturą i kulturą przedrozbiorową, a ponadto stosunkami kultura - władza w PRL, historią Kościoła w XX wieku i historią prawa w XX wieku.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone