To nie pamflet – polemika wokół filmu „Luter i rewolucja protestancka” Grzegorza Brauna

opublikowano: 2018-03-23, 17:17
wszelkie prawa zastrzeżone
„Nie było rewolucji, która by głębiej wstrząsnęła społeczeństwem, która by straszliwiej burzyła i niemiłosierniej wyrokowała. Od razu wszystko się rozpadło i zostało zakwestionowane, najpierw w umysłach ludzi, potem z niesłychaną szybkością w stosunkach społecznych, we wszelkiej karności i wszelakim porządku” – Jan Gustaw Droysen o rewolucji protestanckiej.
reklama

Poniższy tekst jest polemiką do felietonu Marcina Tomczaka pt. „Filmowy pamflet na Marcina Lutra, czyli >>Luter i rewolucja protestancka<< Grzegorza Brauna”.

Od dłuższego czasu miałem zamiar nakreślić kilka słów na temat niezwykle przekonującego w swym przekazie i zgrabnego w formie dziełka, jakim jest film „Luter i rewolucja protestancka”, wyreżyserowany przez znakomitego dokumentalistę, Grzegorza Brauna. Słowa te musiałyby być zwyczajną pochwałą, gdyby nie recenzja napisana przez Marcina Tomczaka, a opublikowana na portalu Histmag.org.

Rzetelność szczegółów biograficznych zawartych w filmie Brauna

Szanowny autor wykazał się twórczą weną i napisał recenzję, co więcej, napisał tę recenzję po obejrzeniu stuminutowego filmu, który stał w całkowitej sprzeczności z jego sposobem widzenia świata, co tym bardziej godne jest podziwu. Odłóżmy jednak kwestie światopoglądowe. Skupmy się na faktach, bo jak słusznie zauważył Józef Mackiewicz: Tylko prawda jest ciekawa. W poniższym artykule dokonam krótkiego przeglądu błędów autora recenzji.

Marcin Luter, fragment obrazu Lucasa Cranacha Starszego (domena publiczna)

W pierwszej kolejności pozwolę sobie ustosunkować się do wątpliwości autora wobec niektórych faktów z biografii Lutra, które są opisywane w filmie Grzegorza Brauna, w szczególności dotyczy to okoliczności jednego z duchowych przeżyć Lutra, wydarzeń z późnych lat jego życia oraz okoliczności jego śmierci.

Jest rzeczą oczywistą, że reformator jednego ze swych duchowych olśnień doznał najprawdopodobniej w latrynie. Faktu tego nie wstydzą się nawet najbardziej zagorzali obrońcy herezjarchy, o czym świadczy choćby jeden z artykułów zamieszczonych na oficjalnej stronie obchodów pięćsetlecia reformacji, według którego Luter miał spędzać dużą ilość czasu w tym ustronnym miejscu. Tak więc przypadek „reformatora” Chrześcijaństwa wskazuje na to, że długie siedzenie w toalecie jest niezdrowe nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym, jednak to już temat, który powinni przedyskutować między sobą lekarze, a nie ja i szanowny autor.

reklama

Natomiast późne lata życia Lutra są przez jego biografów traktowane bardzo pobieżnie, o czym w swej książce poświęconej Lutrowi wspomina między innymi Michael A. Mullett – zajmujący się reformacją profesor historii na Lancaster University, który powołując się na Gerharda Rittera (innego zasłużonego badacza reformacji) opisuje to, jak bardzo zawiedzeni Lutrem w latach 40. XVI wieku byli niektórzy spośród tych, którzy jeszcze krótko wcześniej żarliwie go popierali.

Również sposób omówienia teorii dotyczących śmierci Lutra jest niezwykle rzetelny. Braun wskazuje na to, że istnieją najróżniejsze hipotezy i nie w sposób mówić o „jedynej słusznej wersji”. Luter mógł umrzeć na zawał, mógł popełnić samobójstwo i mógł zostać zamordowany przez któregoś z zawiedzionych zwolenników. Szczególnie interesująca w kontekście poglądów herezjarchy jest wersja zgodnie z którą popełnił on samobójstwo.

Ojciec Lutra

Szanowny autor podaje również w wątpliwość kwestię wpływu okrucieństwa ojca na osobowość przyszłego herezjarchy. Niestety, w rzeczywistości ojciec Lutra był osobą niezwykle wybuchową. Trudno jest jednoznacznie stwierdzić, jakie było podejście wobec dzieci, ale niezaprzeczalnym historycznym faktem jest to, że w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach uciekł on z wioski Möhra, gdzie pozostawił cały swój majątek i przeniósł się najpierw do Eisleben, a następnie do Mansfeld. Według części biografów przyczyną pierwszej z tych przeprowadzek było zabójstwo chłopa, który wypasał swojego konia na łące należącej do ojca Lutra.

reklama

Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy teza ta jest prawdą, czy nie, ale biografowie herezjarchy są zgodni co do tego, że Hans Luder nie należał do spokojnych ludzi, a swoje dzieci bił do krwi, co nie tylko dziś, ale także w XVI wieku było uznawane za postępowanie okrutne. Zastanawiające jest przy tym to, że przyszły herezjarcha był bity do krwi także… przez matkę.

Marcin Luter pali bullę papieską (domena publiczna).

Natomiast współczesna psychologia jednoznacznie wskazuje na znaczny wpływ sposobu wychowania na osobowość młodego człowieka, zatem niezaprzeczalnie można stwierdzić, że zrozumienie relacji pomiędzy przyszłym „reformatorem”, a jego rodzicami ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia motywów działania „ojca protestantyzmu”. Z tego powodu już od lat podejmowane są próby analizy biografii herezjarchy w kontekście wydarzeń z wczesnego okresu jego życia. Ich przykładem mogą być tu poświęcone Lutrowi fragmenty pracy pt.: „Life and Faith: Psychological Perspectives on Religious Experience” autorstwa Williama W. Meissnera, zgodnie z którymi Luter miał zalecać bardzo stanowcze działania przeciwko uczestnikom chłopskiego powstania z lat 1524-1526, gdyż w swej psychice sam identyfikował się z surowym ojcem i w życiu społecznym przyjmował taką rolę w stosunku do innych i co więcej uważał, że również Bóg jest surowy i bezlitosny.

Tak więc nawet najprostsza analiza poglądów Lutra wskazuje na to, że herezjarcha był przede wszystkim biednym, zagubionym dzieckiem, z którego wyrósł równie zagubiony dorosły o niezwykle skomplikowanej i mrocznej osobowości. Oczywiście jest to tylko jeden z aspektów osobowości antybohatera filmu Brauna, ale nie w sposób go pominąć.

reklama
POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

Sprzeczne zasady nauk Lutra

Nie da się ukryć, że człowiek o tak skomplikowanej i wieloznacznej, a przy tym niejasnej biografii, jak Luter, musi budzić sprzeczne emocje, a jego działalność może być interpretowana na wiele sposobów. Szanowny autor nie dostrzega jednak rzeczywistych błędów w swoim oglądzie sprawy. Twierdzi na przykład:

Nie ulega wątpliwości, że napisanie 95 tez przeciwko odpustom oraz generalne uznanie pierwszeństwa Biblii nad tradycją Kościoła nie wiązało się wcale z dużym radykalizmem działania Marcina Lutra. Wręcz przeciwnie – dążył on do intelektualnej dyskusji, która została całkowicie przez Kościół odrzucona. […] Według niego liczyła się przede wszystkim Biblia (sola scriptura – tylko pismo), a nie tradycje i święci ustanowieni przez Kościół, z kolei Bóg suwerennie (m.in. bez wstawiennictwa świętych) może zbawić ludzi.
Portret Marcina Lutra autorstwa Lucasa Cranacha Starszego (domena publiczna).

Rzeczywistość jest zupełnie inna niż według Lutra i szanownego autora, gdyż to nie Biblia przyczyniła się do powstania Kościoła, ale Kościół stworzył Biblię, gdyż początkowo nie było czegoś takiego jak kanon biblijny i dopiero między II a IV wiekiem naszej ery Ojcowie Kościoła dokonali analizy poszczególnych pism i wyboru tych, które zostały uznane za stworzone pod wpływem natchnienia Ducha Świętego, a cały kanon został przetłumaczony na przełomie wieku IV i V przez świętego Hieronima, zatem jeżeli Luter odrzucił autorytet Kościoła i Tradycję, to powinien odrzucić także kanon biblijny i na nowo dokonać analizy pism apokryficznych. To, że tego nie uczynił, jest wielką niekonsekwencją ze strony herezjarchy.

W kontekście zacytowanego przeze mnie fragmentu recenzji warto zadać też pytanie: dlaczego Kościół miałby podejmować dyskusję z Lutrem? Herezjarcha został przecież wysłuchany przez kardynała Tommaso de Vio, nazywanego Tomaszem Kajetanem. Miał też okazję do odwołania swych tez, zgodnie z koncepcją, że nie błąd, a upór czyni heretyka. Doprawdy, dziwnie wyglądałby Kościół, gdyby jego przedstawiciele dyskutowali z każdym natchnionym mnichem dążącym do jego „odnowy”. Na czym bowiem polegają nauki takich „reformatorów”? Zazwyczaj opierają się na twierdzeniu, że każdy człowiek ma całe swe życie poświęcić pokucie (por. pierwsza teza Lutra), gdyż ze swej natury jest zły (np. kataryzm, jansenizm). Reformatorzy zazwyczaj przy tym nieświadomie stawiają samych siebie w roli najwyższego sądu, papieża, a nawet Chrystusa, co zauważył Jacques Maritain w swej pracy „Trzej reformatorzy: Luter, Kartezjusz, Rousseau”.

reklama

Reformacja jako ruch polityczny

Kolejną (choć już w mniejszym stopniu związaną z życiem duchowym Lutra) ważną kwestią, w której szanowny autor recenzji powtarza twierdzenia, mogące się obronić w co najwyżej bardzo popularnych hagiografiach Lutra, jest wyrażony przez niego sprzeciw wobec powtarzanej przez Brauna tezy o tym, że „reformacja” była politycznym ruchem książąt ukierunkowanym na zwiększenie ich wpływów i zdobycie kościelnych majątków. Ten sposób postrzegania tego ruchu społecznego jest to dość nowa perspektywa badawcza (pojawiająca się w pracach naukowych od drugiej połowy XX wieku), która pojawia się jednak w coraz większej liczbie publikacji dotyczących smutnych skutków wystąpienia Lutra, a także działalności poszczególnych polityków żyjących w jego epoce.

Bez wdawania się w szczegóły dotyczące polityki, w kontekście samej działalności Lutra nie da się ukryć, że to właśnie wpływowi politycy i książęta przyczynili się w największym stopniu do sukcesu stworzonej przez niego herezji, a przy tym finansowali działalność wydawniczą zwolenników herezjarchy. Autor pozwala sobie jednak na „zgryźliwą uwagę” wobec potwierdzonych naukowo twierdzeń Brauna:

Co ciekawe, propaganda myśli Lutra została przedstawiona w filmie jako działania agentów, którzy odwiedzali kolejne niemieckie miasta i rozrzucali ulotki wśród zgromadzonych tłumów. Chyba tylko Grzegorz Braun propagowałby swoje idee rozrzucając ulotki na początku XVI wieku, gdy większość społeczeństwa była analfabetami.
reklama
Według tradycji Marcin Luter ogłosił swoje 95 tez przybijając je do drzwi kościoła zamkowego w Wittenberdze. Obraz Ferdinanda Pauwelsa (1872, domena publiczna).

W rzeczywistości jednak Braun nie twierdzi, że agenci Lutra rozrzucali ulotki w tłum, ale iż w jednej z relacji z czasów, w których Luter działał, pojawia się twierdzenie o tym, że kolejne miasta, do których przybywał „były wprost zarzucone ulotkami” (film od 36:50), jednak jest to oczywiście metafora, gdyż w rzeczywistości takie ulotki mogły być rozdawane lub przybijane do drzwi kościołów, co w XVI-wiecznej Europie było praktyką dość częstą, o czym świadczy legenda o przybiciu przez Lutra swych tez do drzwi kościoła w Wittenberdze (skądinąd szanowny autor nie uznaje celowości tego rzekomego czynu za wątpliwe, mimo iż w kontekście jego twierdzenia czynność ta byłaby równie bezsensowna, co rozpowszechnianie ulotek promujących „reformację”).

Jedynie końcówka zacytowanego fragmentu recenzji ma związek z jakąkolwiek prawdą historyczną – rzeczywiście, większość XVI-wiecznego społeczeństwa to analfabeci, ale nie możemy zapominać o tym, że owe ulotki promujące reformację były ilustrowane przez niezwykle utalentowanych artystów takich jak Lucas Cranach starszy i Albrecht Dürer. Ilustrację jest w stanie odczytać przecież nawet analfabeta, co już w średniowieczu było dość często wykorzystywane, a czego dowodem jest choćby Biblia pauperum.

Histmag jest darmowy. Prowadzenie go wiąże się jednak z kosztami. Pomóż nam je pokryć, ofiarowując drobne wsparcie! Każda złotówka ma dla nas znaczenie.

Również w kwestii nakładów owych ulotek Grzegorz Braun nie mija się z prawdą. Szczegółowe dane dotyczące tej kwestii możemy odnaleźć choćby w napisanej przez profesora Marka U. Edwardsa Juniora pracy „Printing, Propaganda, and Martin Luther”, w której możemy przeczytać, że tylko w latach 1520-1526 wydano około sześć tysięcy pism ulotnych w… około 6.600.000 egzemplarzy, czyli kilkadziesiąt razy więcej niż w latach 1501-1518. Co więcej sam Marcin Luter był autorem około 20% spośród wszystkich pism ulotnych i pamfletów opublikowanych w tym okresie. Tak więc niezaprzeczalnie promowanie reformacji, jak słusznie zauważa Grzegorz Braun, było pierwszą w Europie Zachodniej „kampanią medialną” na wielką skalę, a takich działań nie jest w stanie sfinansować skromny mnich z garstką oddanych sobie współpracowników.

reklama

Kto zatem je finansował? Znakomicie uargumentowaną odpowiedź na to pytanie można odnaleźć w filmie „Luter i rewolucja protestancka”.

Dysputa lipska – dyskusja akademicka przeprowadzona w 1519 roku między legatem papieskim Jane Mayerem von Eckiem a m.in. Marcinem Lutrem (domena publiczna).

Próba podsumowania

Na zakończenie spróbuję rozwiać największą wątpliwość szanownego autora, a mianowicie to, czy reformacja pod względem ideowym poprzedziła i położyła grunt pod takie wydarzenia jak rewolucja francuska, czy bolszewicka?

Tutaj sprawa jest mniej jednoznaczna, ponieważ patrząc obiektywnie nie można temu zaprzeczyć. W każdym z tych przypadków mamy przecież do czynienia z wydarzeniem burzącymi pewien usankcjonowany na przestrzeni wieków ład oparty na prawie i religii. Każde z tych wydarzeń stało się przyczyną kolejnych okrucieństw i wojen, z których każda kolejna była okrutniejsza od poprzedniej, co w sposób dogłębny opisał generał major John Frederick Charles Fuller w swej pracy pod tytułem „The conduct of wars. 1789-1961”. Zdaniem tego brytyjskiego historyka wojskowości wojny są najokrutniejsze, gdy istnieje silna dychotomia między stronami konfliktu, czyli na przykład gdy dany konflikt jest wojną religijną.

W tym kontekście nie można zapomnieć też o tym, że perspektywę łączącą rewolucję protestancką i antyfrancuską jako pierwszy zastosował już znakomity XX-wieczny brazylijski historyk, Plinio Corrêa de Oliveira, opisujący wystąpienie Lutra jako przejaw tej samej opartej na złych namiętnościach postawy, która w późniejszym czasie przyświecała uczestnikom rewolucji antyfrancuskiej oraz bolszewickiej:

Podobnie jak kataklizmy, złe namiętności mają olbrzymią siłę, skierowaną wyłącznie na niszczenie. Od pierwszej chwili swoich wielkich erupcji siła ta posiada już potencjalnie całą zajadłość, którą ujawni później w swoich najgorszych ekscesach. Na przykład w pierwszych kontestacjach protestantyzmu były już zawarte implicite anarchiczne pragnienia komunizmu. Luter nie był, mówiąc wprost, nikim więcej jak tylko Lutrem, lecz wszystkie tendencje, stany duszy i imonderabilia luterańskiego wybuchu nosiły już w sobie autentycznie i w pełni, choć tylko implicite, ducha Woltera i Robespierre’a oraz Marksa i Lenina.
reklama

Rozważania Plinia Corrêa de Oliveiry mają rzecz jasna charakter raczej historiozoficzny niż historyczny, ale pozwalają zrozumieć charakter i rolę rewolucji w lepszy sposób niż typowo historyczne rozprawy o wpływie rewolucji na koncepcję praw człowieka i inne podobne kwestie. W tym miejscu nasuwa się przy tym analogia między tezą hiszpańskiego pisarza, a teorią stworzoną przez Pierre’a Klossowskiego, a opisaną w wydanej w latach 60. XX wieku książce „Sade mój bliźni”, w której ten francuski filozof polskiego pochodzenia jako pierwszy przypisał XVIII-wiecznemu twórcy literatury pornograficznej jakąś głębszą myśl filozoficzną, a przy tym dogłębną analizę i krytykę zarówno ustroju monarchicznego, jak i republikanizmu. Dziś ta teoria jest powszechnie przyjmowana i kolejni badacze w oparciu o nią zaczęli opisywać nurty filozoficzne – nihilizmu i egzystencjalizmu, jako rozwinięcie koncepcji zawartych w tekstach markiza (np. Bohdan Banasiak w pracy „Integralna potworność: Markiz de Sade – filozofia libertynizmu czyli konsekwencje >>śmierci Boga<<”).

Niestety, o ile w przypadku de Sade’a takie spojrzenie jest uznawane za zgodne z neutralnym punktem widzenia, to w przypadku Lutra, gdy tylko ktokolwiek tego próbuje, od razu odzywa się chór oburzonych.

Marcin Luter na sejmie w Wormacji (domena publiczna)

Kolejne teorie, zgodnie z którymi rewolucja protestancka była przedsmakiem, a po części też przyczyną późniejszych rewolt politycznych można wymieniać bardzo długo. W praktyce dopiero jeżeli na „reformację” i rewolucje spojrzymy przez pryzmat niezwykle popularnej do dziś oświeceniowej teorii postępu, która wszelką zmianę gloryfikuje, wszystko staje się bardziej skomplikowane.

Braun jednak w swej narracji opisuje wydarzenia nie w odniesieniu do modernistycznych koncepcji, ale w sposób obiektywny z zastosowaniem szerokiej perspektywy uwzględniającej między innymi założenia wspomnianego już Plinia Corrêa de Oliveiry, a przy tym nieco zbliżony do tego, jak widzieli je katolicy na przestrzeni stuleci, aż do czasów soboru watykańskiego II, co ma w sobie wielką wartość poznawczą i doskonale kontrastuje z rocznicowymi narracjami.

Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej polemiki szanowny autor sięgnie po choćby część spośród wymienionych przeze mnie publikacji. Być może po takiej lekturze dostrzeże, że wspomniany przez niego jako bardzo neutralny, a w rzeczywistości po prostu politycznie poprawny i stworzony za pieniądze amerykańskiej organizacji pozarządowej, służącej pomocą inicjatywom promującym protestantyzm film „Luter” w reżyserii Erica Tillego, ma tyle samo wspólnego z prawdą i jakimkolwiek wyważeniem czy neutralnością, co kroniki filmowe z czasów stalinizmu.

Tekst został pierwotnie opublikowany na portalu Myśl Konserwatywna 28 lutego 2018 r.

POLECAMY

Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!

reklama
Komentarze
o autorze

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone