Tłusty czwartek zwiastuje koniec karnawału. Rozmowa o staropolskich tradycjach
Magdalena Mikrut-Majeranek: W Polsce tłusty czwartek pojawił się już w XVII wieku, ale celebrowano go raczej w miastach i na dworach niż na wsi. Jaka jest zatem geneza tłustego czwartku, który zapowiada nadejście ostatniego tygodnia karnawału?
Sebastian Adamkiewicz: Geneza tłustego czwartku jest jeszcze wcześniejsza i zawiera w sobie zarówno dawne, zwyczaje pogańskie, jak i wpisuje się w chrześcijański kalendarz celebracji przed Wielkim Postem. Współczesny tłusty czwartek jest w zasadzie jednym z ostatnich reliktów dawnych mięsopustów, czyli ostatnich dni przed Środą Popielcową. Te zaś kończyły karnawał, były jego ostatnim akordem. Wiązało się to zarówno z pożegnaniem zimy, a tym samym niecierpliwym oczekiwaniem na wiosnę, jak i powolnym przygotowywaniem się do czasu postu. Ostatnie dni miały być pełne zabaw i obżarstwa. Cechą charakterystyczną tego typu libacji miało być odwracanie ról społecznych lub luzowanie norm obyczajowych. Można wręcz powiedzieć, że w kulturze ludowej, w dniach poprzedzających post starano się szaleć tak, jakby jutra miało już nie być. Ponoć poseł turecki pisać miał do Sulejmana Wspaniałego, że dopiero proch Środy Popielcowej koiły szalejące głowy i dusze chrześcijan.
Jego istotą było obżarstwo. Co ciekawe, o ile dziś tłusty czwartek to przede wszystkim słodkości i liczenie pożartych cukrów prostych, o tyle u początków tego zwyczaju chodziło o pochłanianie dużych dawek cholesterolu. Zgodnie z nazwą święto to miało być tłuste, a nie przesłodzone. Obyczaj smażenia w tych dniach kulek z ciasta chlebowego wypełnionych słoniną sięga średniowiecza. Smażono także bałabuchy - bułeczki wypełnione farszem z ziemniaków i oblane tłuszczem ze skwarkami.
M.M.M: Kiedy w takim razie tłuste potrawy zamieniono słodkimi przekąskami?
S.A.: Moda na słodkie obchodzenie mięsopustów to zwyczaj sięgający XVII wieku, kiedy pod wpływem popularyzacji kuchni francuskiej zaczęły się pojawiać wymyślnie ciasta i łakocie. Pączki stały się słodsze, a słoninę zastąpiła konfitura. Dotyczyło to jednakże głównie domów szlacheckich, magnackich i bogatszych domów mieszczańskich. Na wsiach tłusty czwartek jeszcze długo pozostawał tłusty, nie tylko z nazwy. Warto przy tym dodać, że jak wspominał Jędrzej Kitowicz, staroświeckie pączki miały być tak twarde, że można było nimi wybić oko. Pulchne i miękkie to już efekt XVIII-wiecznych eksperymentów kulinarnych, a przede wszystkim zastosowania drożdży.
M.M.M: Czy poza jedzeniem pączków łączą się z tym dniem jeszcze jakieś tradycje tłustoczwartkowe?
S.A: Nie można mówić o tłustym czwartku w oderwaniu od mięsopustów. Dziś jest to o tyle trudne, że zwyczaj kilkudniowej celebracji zanikł. Pozostał nam zaledwie jeden dzień jako relikt dawnych ostatków. Tłusty czwartek opierał się jednakże na folgowaniu sobie w jedzeniu. Dziś prześcigamy się w jedzeniu pączków, a w okresie staropolskim stoły suto zastawiano taki jadłem, na jakie było stać celebrujących to święto. Na wiejskich stołach nierzadko pojawiała się kiełbasa, której codziennie nie jedzono. W mięsopustach nie chodziło wyłącznie o to, aby się najeść, ale aby się wręcz przejeść.
M.M.M: Czy istnieją przesądy związane z tłustym czwartkiem?
S.A.: Chyba najbardziej powszechnym jest ten, że liczba zjedzonych pączków zwiastować ma ilość szczęścia. To dość typowy i często pojawiający się motyw we wszelkich zwyczajach związanych z jedzeniem. Na dworach szlacheckich znany był jeszcze zwyczaj. Do pączków wkładano specjalne farsze - kawałki orzechów, czy migdałów. Kto taki pączek zjadł, mógł liczyć na uśmiech fortuny. Czasami mogło to wróżyć rychłe zamążpójście lub ożenek.
M.M.M: Okres karnawału miał charakter typowo ludyczny, zabawowy. Jak celebrowano go w kulturze ludowej?
S.A.: Wspomniałem już o hucznym charakterze ostatnich dni karnawału. Oczywiście cały okres wypełniony był różnymi zwyczajami, które najczęściej opierały się na barwnych korowodach przebierańców. Ich uczestnicy chodzili od domu do domu w poszukiwaniu prezentów, czy datków. W takich korowodach chodziły osoby przebrane głównie za mniej lub bardziej mityczne zwierzęta, diabły, czy osoby, które na co dzień trudno było spotkać w najbliższej okolicy np. o czarnym zabarwieniu skóry. Do tego nurtu zwyczajów wpisało się np. wodzenie niedźwiedzia, czyli parada, której główną postacią była ciągnięta od wioski do wioski osoba w przebraniu groźnego misia.
M.M.M: Był to czas kontraktów i pokazywania rzeczywistości w krzywym zwierciadle
S.A.: Cechą karnawału, a zwłaszcza mięsopustów, było też odwracanie ról społecznych. Podczas karnawału miało być inaczej, a szaleństwo symbolizować miało wyrywanie się ze schematów. Bywało to obrazoburcze. W czasie zabaw ostatkowych odprawiano np. sparodiowane msze święte, w czasie których osoba przebrana za kapłana wygłaszała pseudohomilie pełne nie zawsze grzecznych żartów. Wręcz przeciwnie. Bywały one dość rubaszne, które nawet dziś mogłyby wywoływać niejeden skandal. Do tego nawiązywał też zwyczaj pogrzebu basa, czyli sparodiowany rytuał pogrzebu w czasie którego grzebano na okres postu instrumenty muzyczne.
Kup e-booka „Kobiety króla Kazimierza III Wielkiego” :
M.M.M: Po północy instrumenty milkły, a w sali, w której odbywała się zabawa, pojawiali się żałobnicy – przebierańcy, a także ksiądz i wdowa. Podczas symbolicznego pogrzebu kontrabas żegnany był przez płaczki, nakrywano go też czarnym materiałem, a następnie kondukt żałobny wyprowadzał go na zewnątrz. Przebierańcy wracali do sali z półmiskiem pełnym śledzi, symbolizującym nadchodzący czas postu. Ważnym elementem karnawału był babski comber. Czym był?
S.A.: Babskie combry stanowią także przykład wspominanego wcześniej odwrócenia ról. Były to huczne zabawy urządzane przez kobiety. To one na kilka dni przed postem przejmowały inicjatywę, budząc wśród mężczyzn prawdziwy popłoch. W Krakowie np. wybiegały na ulice goniąc mężczyzn i żądając całusa lub czochrając czupryny. Towarzyszyło temu pijaństwo, często do nieprzytomności. Znane są też opowieści o zwyczajach związanych z przebieraniem się mężczyzn za kobiety czy kobiet za mężczyzn. W czasie karnawału świat miał stawać na głowie.
M.M.M: Był to także czas spotkań towarzyskich i kojarzenia małżeństw. Co się z tym wiązało?
S.A.: Spora część zwyczajów karnawałowych związana była też z zamążpójściem czy ożenkiem. W okolicach Łodzi znany był np. zwyczaj ostatkowego podkoziołka, w czasie którego młodzi mężczyźni obwozili po wsiach kukłę kozła - symbol witalności seksualnej - i zachęcali dziewczęta do wspólnego tańca. Zalecali się także wykonując szaleńczy taniec w korowodzie zwany siemieńcem. Prowadzący - zwany przodownikiem - trzymał w rękach bat, którym smagał każdego, kto nie wytrzymał tempa i odłączał się od wężyka.
M.M.M: Wodzenie niedźwiedzia, babskie combry, prządki, czy pogrzeb basa – to tylko niektóre z dawnych zwyczajów kultywowanych w okresie karnawału. Dziś stopniowo odchodzą one do lamusa. Które z nich przetrwały?
S.A.: Myślę, że zwyczaje karnawałowe i wielkopostne to jedne ze słabiej zachowanych obyczajów. Powiedziałbym wręcz, że oprócz religijnego obchodzenia Środy Popielcowej i pączkowego obżarstwa w tłusty czwartek niewiele z nich zostało. Jeszcze 15-20 lat temu utrzymywał się zwyczaj zabaw ostatkowych i przebierańców. Pamiętam grasujące po osiedlach przebrane dzieci, które chodząc od drzwi do drzwi szukały prezentów. Wydaje mi się, że ten zwyczaj jest już martwy. Przynajmniej ja od kilku dobrych lat się z nim nie spotkałem.
Oczywiście przebieranki wyparte zostały przez modniejsze Halloween, które jest niemal kopią tego, co robiono w czasie karnawału. Ze zwyczajami jest bowiem tak, że żyją dopóki wypełniają społeczną potrzebę wynikającą z klimatu, rzeczywistości ekonomicznej, społecznej czy nawet politycznej. Kiedy okoliczności warunkujące jakiś obyczaj znikają, znikają także zwyczaje. Trudno przy naszej dzisiejszej mobilności i indywidualizacji oczekiwać zwyczajów związanych z zalotami, czy wybieraniem małżonka. Pewnie też nie będziemy wieszali śledzia, bo bywa on rarytasem, a nie znienawidzoną rybą kojarzącą się z biedą.
Zresztą sam post jest w dużej mierze fikcją ograniczoną do nielicznych osób podejmujących w tym czasie zobowiązania, najczęściej motywowane religijnie. Zmieniły się też okoliczności. Kiedyś post przypadał na czas przednówka, gdy żywności - zwłaszcza na wsi - zaczynało brakować. Poszczenie było sposobem na poradzenie sobie z tym problemem. Odwiedzając pierwszy lepszy supermarket trudno odnieść wrażenie, aby przednówek był dla współczesnego człowieka dotkliwy. Niewątpliwie, mamy dziś też mniej czasu na celebrowanie świąt. Pewnie nielicznych stać na to, aby jutro rozpocząć dni pełne rozpusty i obżarstwa, a skończyć w środę nad ranem.
Zatem nie ma sensu obrażać się na fakt, że jakiegoś zwyczaju już nie celebrujemy. Niektóre warto wskrzesić, ot dla uniknięcia całkowitej kolonizacji rodzimej kultury. Są jednak jeszcze miejsca, w których wybrane obyczaje są nadal kultywowane. Słyszałem o miejscowościach organizujących pogrzeby basa, czy wodzenie Niedźwiedzia. To sympatyczne, ale jednak w skali całego kraju, a zwłaszcza miast, już zupełnie zapomniane. Masowy i rozpoznawalny pozostaje tłusty czwartek.
M.M.M: Tłusty czwartek zapowiadał koniec karnawału i nadejście postu. Jakie zakazy i obostrzenia związane były z okresem postu?
S.A.: W przeciwieństwie do hulanki karnawałowej, okres postu traktowano jako czas wstrzemięźliwości na wielu polach. Starano się unikać stosunków seksualnych, jedzenie ograniczano do jednego posiłku dziennie, z wyjątkiem niedziel, kiedy jadano częściej. Zabronione było jedzenie mięsa, a za mięso uważane był np. jajka. Unikano również wszelkich produktów odzwierzęcych. Nasi przodkowie bywali weganami zanim stało się to modne.
Na stołach najczęściej stawiano polewki, żury i śledzie. Stąd też na koniec postu urządzano wieszanie śledzia i pogrzeb znienawidzonego żuru. Odpoczynkiem od surowości postu mogło być śródpoście, czyli niedziela wypadająca w połowie Wielkiego Postu. Nieśmiało starano się ją wypełniać nieco weselszymi zabawami, związanymi z tłuczeniem garnców z popiołem, bądź smarowaniem drzwi lub okien domów. Tłuczenie garnków, choć wesołe, zapowiadało jednak jeszcze mocniejszy post. W drugiej połowie Wielkiego Postu nierzadko rezygnowano z jedzenia gotowanych potraw, zastępując je surowymi. Tak oczekiwano świąt, które zaczynać się miały już od Wielkiego Czwartku.
M.M.M.: Dziękuję za rozmowę.