Terytorialsi wychodzą spod medialnego ostrzału (cz. 1)
Projekt ten powstał w celu konfrontacji z rzeczywistością różnorakich zarzutów, pojawiających się w mediach na temat Terytorialsów. W pierwszym kroku zebrałem pojawiające się w mediach opinie i pogrupowałem je na dziewięć głównych tez. W kroku drugim skonfrontowano je z trzema ekspertami. Przede wszystkim, o ustosunkowanie się poprosiłem Dowództwo WOT. Dodatkowo, aby zachować pluralizm punktów widzenia, swojego komentarza udzieliło dwóch byłych wojskowych: jeden będący wykładowcą akademickim, drugi zaś byłym oficerem polskiego kontrwywiadu wojskowego. Osobami, które zgodziły się udzielić wypowiedzi są:
- Ppłk Marek Pietrzak – Rzecznik Prasowy Dowództwa WOT.
- Płk (r.) dr hab. Józef Marczak – profesor Akademii Sztuki Wojennej, w działalności naukowej i dydaktycznej specjalizuje się w strategii klasycznej i wojskowej, obronie narodowej i bezpieczeństwie narodowym, Obronie Terytorialnej, działaniach nieregularnych, historii wojskowości oraz walce minowej.
- Kafir, pod tym pseudonimem ukrywa się były oficer Sił Zbrojnych RP z około 20-letnim stażem, z czego 14 lat przesłużył w wojskowym kontrwywiadzie. W polskiej bazie Warrior w Afganistanie pełnił funkcję dowódcy komórki S2X odpowiadającej za zabezpieczenie informacyjne polskich żołnierzy. Na Histmagu ukazały się wywiad z nim oraz recenzja jego książki.
Należy podkreślić zgodę panującą wśród ekspertów co do konieczności sformowania WOT. Ppłk Pietrzak wyczerpująco odniósł się do zaprezentowanych argumentów, prof. Marczak podkreślił krytyczną rolę powszechności obrony terytorialnej wynikającą z geopolitycznego położenia Polski, Kafir zaś podkreślał funkcję WOT polegającą na ochronie infrastruktury krytycznej i umożliwieniu sprawnego działania sił zbrojnych oraz państwa w warunkach wojny.
Autor składa podziękowania Panu mgr. Markowi Klasie za wydatną pomoc w powstaniu tego tekstu. Wykaz użytych skrótów: WO – wojska operacyjne; OT – obrona terytorialna; WOT/Terytorialsi – Wojska Obrony Terytorialnej RP; GN – Gwardia Narodowa USA
W nowoczesnych siłach zbrojnych i na współczesnym polu walki nie ma miejsca na taką formację, jak Wojska Obrony Terytorialnej, które podążają schematem ustanowionym podczas drugiej wojny światowej. Wiele państw zachodnich zlikwidowało obronę terytorialną, co dowodzi jej bezużyteczności.
Ppłk. Pietrzak: Taka formacja, jak WOT jest odpowiedzią na nowe uwarunkowania bezpieczeństwa Polski, wynikające między innymi z przeobrażeń zachodzących w ładzie międzynarodowym na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej oraz ze zmian w zakresie prowadzenia działań militarnych w warunkach konfliktów niskiej intensywności. Można wręcz powiedzieć, że była ona brakującym ogniwem w systemie bezpieczeństwa Polski. Nawet będąc jeszcze w procesie formowania WOT w sposób znaczący poszerza spektrum zdolności polskich sił zbrojnych, uzupełniając je, lecz nie zastępując.
WOT powstały po to, aby wypełnić pewne luki w możliwościach obrony naszego kraju. Sposób prowadzenia działań przez WOT nie obejmuje klasycznych elementów działania Wojsk Lądowych: ataku czy obrony. Jest to raczej obecność w tzw. „stałych rejonach odpowiedzialności” poszczególnych pododdziałów. Zadaniem WOT jest ochrona ludności i infrastruktury na określonym terenie. Sposób działania WOT powiązany jest ściśle z koncepcją „Stałego Rejonu Odpowiedzialności” (SRO) i lokalną służbą żołnierzy tej formacji, którzy prowadzą działania na terenie swojej „małej ojczyzny”, czyli obszaru terytorium kraju, na którym działa dana jednostka WOT zarówno w czasie pokoju, jak i w przypadku działań wojennych. Na tym, dobrze sobie znanym obszarze, pododdział prowadzi działania związane z ochroną ludności i infrastruktury, likwidacją skutków klęsk żywiołowych czy operacjami ratowniczymi. W przypadku konfliktu zbrojnego jednostki WOT będą ściśle współdziałać z formacjami wojsk operacyjnych wspierając ich działania. Dotyczy to nie tylko Wojsk Lądowych, ale również naprowadzania lotnictwa czy wspierania operacji Wojsk Specjalnych. W przypadku tych ostatnich, WOT będą stanowić dla nich wsparcie również po zajęciu swojego SRO przez agresora, tworząc zalążek ruchu oporu i utrudniając przeciwnikowi utrzymanie kontroli nad podległym sobie obszarze.
Prof. Marczak: Nowoczesne siły zbrojne, tj. takie z jakimi mamy do czynienia od XIX po XXI wiek, składają się z dwóch komponentów – pierwszy ma charakter mobilny, uderzeniowy i są nim WO. Drugi to OT, przeznaczona do obrony własnego terytorium. Niezaprzeczalnym przykładem supernowoczesnych sił zbrojnych są Stany Zjednoczone, gdzie oprócz WO funkcjonuje potężna OT – Gwardia Narodowa USA, która jest uważana za decydujący komponent dla skuteczności obrony narodowej. Współczesne pole walki to nie poligon drawski – to całe terytorium państwa, tysiące miast, kilometrów kwadratowych, granic – na tym obszarze podstawą obrony jest powszechna obrona terytorialna. Zdanie takie podzielali również prof. Zbigniew Brzeziński czy Jan Nowak-Jeziorański. W obronie własnego terytorium WO są w stanie zajmować, kontrolować bądź bronić zaledwie kilka procent terytorium kraju. Są one przeznaczone (jak w przeszłości husaria) do manewru i uderzenia a całe terytorium musi być chronione i bronione przez OT, stwarzając warunki do manewru i uderzenia WO. W 1939 roku polska armia o wielkości ponad 1 mln żołnierzy, wobec braku OT, rozciągnięto wzdłuż 3000 km granic, skazując ją tym samym na „rozstrzelanie”. Żadne państwo zachodnie nie zlikwidowało i nie zlikwiduje OT – to jest niewyobrażalne, nie ma bowiem państwa, gdzie funkcjonują tylko WO. Postępująca zaś urbanizacja powoduje, że walki będą toczyły w terenie zabudowanym, gdzie podstawową formacją jest piechota.
Kafir: Na wstępie zaznaczam, że jest to moje prywatne zdanie i nie jestem specjalistą w obszarze obrony terytorialnej. Niemniej, nie zgodzę się z tym, by obrona terytorialna była bezużyteczna. Biorąc pod uwagę położenie Polski, może ona być istotnym elementem obronnym infrastruktury krytycznej kraju. Proszę mieć na uwadze fakt, że posiadamy dość sporą ilość elektrowni, zakładów chemicznych, ropociągów, gazociągów, stacji transformatorowych itd. To wszystko w przypadku wojny hybrydowej staje się potencjalnym celem przeciwnika. Nie muszę chyba tłumaczyć, jakie znacznie dla funkcjonowania współczesnego państwa ma prąd czy środki ropopochodne, nie mówiąc już o ujęciach wody pitnej dla ludności. Na dzień dzisiejszy te elementy infrastruktury mają zapewnioną bardzo mglistą ochronę w przypadku wojny. Wojska operacyjne są nie tylko zbyt małe, by się tym zajmować, a ponadto przydzielono im inne zadania na czas wojny. Istnieje więc racjonalna potrzeba powołania specjalistycznych oddziałów, by chronić elektrownie, sieci przesyłowe, ropociągi czy bazy paliw. Takie szkolenie właśnie powinno się odbywać na obiektach, które w razie zagrożenia będą chronić Terytorialsi, szczególnie w wypadku wojny hybrydowej.
Polecamy e-book Darii Czarneckiej – „Przewodnik po Polskim Państwie Podziemnym 1939-45”
Lekka piechota, jaką jest WOT, jest nieskuteczną formacją, ponieważ nie posiadając ciężkiego sprzętu nie może zaszkodzić armii przeciwnika, lepiej wyposażonej i wyszkolonej.
Ppłk. Pietrzak: Z powyższą tezą mógłbym się w części zgodzić, gdyby współczesne konflikty charakteryzowały się takimi cechami, jak linearność czy symetryczność. Niestety doświadczenia konfliktów ostatnich lat, również tych mających miejsce w bezpośrednim otoczeniu naszego kraju wskazują, że jest inaczej. WOT nie jest formacją przeznaczoną do walki linearnej z przeciwnikiem – od tego jest komponent operacyjny, z którym będziemy współdziałać i który będziemy wspierać. To bardzo ważne, gdyż wszędzie tam, gdzie pojawią się wojska operacyjne, będą one miały wsparcie sił lokalnych, znających teren, infrastrukturę i populację. Wojska operacyjne nie będą musiały zatem rozpraszać swojego wysiłku, bo gros zadań związanych z ochroną populacji i infrastruktury krytycznej przejmą od nich żołnierze WOT. Wojska operacyjne będą mogły skupić swój wysiłek na kierunku głównego uderzenia przeciwnika, w dodatku WOT przyczyni się do poprawy swobody ich manewru. Takie schematy ćwiczyliśmy już z powodzeniem w ostatnich miesiącach.
Lekkie wyposażenie i uzbrojenie naszej formacji jest jej atutem i siłą. Nabiera ono szczególnie ważnego znaczenia w świetle działań prowadzonych w terenie zurbanizowanym, ale nie tylko. Równomierne nasycenie pola walki własnymi siłami wyposażonymi w lekką broń przeciwlotniczą czy też przeciwpancerną może uniemożliwić przeciwnikowi manewr, czy też zakłócić lub wręcz uniemożliwić dostawy materiałów i uzbrojenia do prowadzenia działań.
Prof. Marczak: To właśnie lekka piechota, na „bosaka” i z „miską ryżu”, pokonała Stany Zjednoczone w Wietnamie oraz ZSRR w Afganistanie. Posiada ona lekką broń przeciwpancerną i przeciwlotniczą, skuteczną w niszczeniu współczesnej broni pancernej oraz nisko lecących samolotów i śmigłowców. Walcząc zaś w zabudowanym czy zalesionym terenie ma przewagę terenową nad wojskami pancernymi i lotniczymi, a wsparta przez całe społeczeństwo jest współcześnie niepokonana. W tym kontekście należy przytoczyć słowa Edwarda Luttwaka, najwybitniejszego współcześnie żyjącego amerykańskiego stratega, który w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” w 2015 roku powiedział, że „Polska stoi przed wielką szansą. Po raz pierwszy w historii może stać się niepokonana, jeśli wprowadzi powszechną obronę terytorialną i uzbroi zdolnych do tego obywateli. Polsce niepotrzebne są drogie myśliwce, bo one kraju nie obronią. Jak ktoś ma apetyt na samolot F-35, to niech sobie kupi jego zdjęcie i powiesi na ścianie. Efekt obronny będzie podobny, a cena dużo niższa. Rosja nie będzie śmiała wejść do kraju, którego obywatele sami się będą bronili, nie czekając na decyzje Unii Europejskiej, NATO czy ONZ”.
Kafir: Należy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, do jakich zadań jest stworzone WOT. Bo jeśli ich zadaniem jest polec w pierwszych godzinach walki to spokojnie mogą nacierać na czołgi, a państwo już teraz powinno zarezerwować kwatery na Powązkach. A tak poważnie: w mojej ocenie WOT na pewno nie powinny wyręczać wojsk operacyjnych. Dlatego przygotowywanie Terytorialsów do walki z regularnymi siłami przeciwnika mija się z celem. Według mnie głównym zadaniem Terytorialsów jest ochrona nerwów państwa, jakimi jest infrastruktura krytyczna. Ponadto aktywne wspomaganie mobilizacji jednostek regularnych poprzez czynne uczestnictwo w przejmowaniu sprzętu przeznaczonego na potrzeby Sił Zbrojnych w rejonach odpowiedzialności WOT. Chciałem zaznaczyć, iż w obecnej dobie specjalizacji armii nie ma miejsca na jednostki które są od wszystkiego: począwszy od wzmacnianie działań Straży Granicznej, poprzez rozpoznanie, przeciw-rozpoznanie, maskowanie działań wojsk własnych, ochrona infrastruktury, prowadzenie INFOOPS i PSYCHOOPS, prowadzenie działań przeciw-hybrydowych, uszczelnienie granic, wykrywaniu i unieszkodliwianiu grup dywersyjnych itd. Z całym szacunkiem, ale jeśli ktoś jest od wszystkiego to przeważnie jest do niczego…
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!
WOT „nie zasługują” na lepszy sprzęt, niż posiadają żołnierze zawodowi np. karabiny Grot MSBS. Pierwszeństwo powinno mieć wojsko zawodowe.
Ppłk. Pietrzak: Po pierwsze, WOT nie jest demobilem, jesteśmy równorzędnym z innymi rodzajem sił zbrojnych mającym swoje specyficzne zadania. Po drugie, nie stać nas na to, aby budować nowy rodzaj sił zbrojnych w oparciu o wyposażenie wycofywane z innych rodzajów. Jak pokazuje doświadczenie takie projekty w innych krajach kończyły się fiaskiem. Ponadto, powyżej połowy naszego stanu osobowego stanowią osoby nie mające dotychczas do czynienia ze służbą wojskową. Te osoby nie mają umiejętności nawykowych. W WOT musimy je dopiero zbudować, dlatego bardziej efektywne jest szkolenie na docelowym uzbrojeniu, niż późniejsze pozbywanie się nawyków, które żołnierze mogliby nabyć szkoląc się na uzbrojeniu nieperspektywicznym. W WOT nie mamy tyle czasu na szkolenie, ile mają żołnierze wojsk operacyjnych. Dlatego ważne jest wyposażenie naszej formacji w uzbrojenie intuicyjne, nowoczesne, które żołnierzom będzie służyć przez kilka dziesięcioleci. Nawiązując do wspomnianego w pytaniu karabinka GROT to jest to rozwojowa konstrukcja, ma modułowy charakter, co zapewnia, że obsługa broni (tzw. „manual”) będzie taka sama dla wielu specjalności w WOT. Poza tym już niedługo dostawy karabinków GROT będą realizowane do pierwszych jednostek wojsk operacyjnych.
Prof. Marczak: WOT do wykonania zadania obrony własnego terytorium musi mieć broń taką samą, jaką dysponują WO, a przede wszystkim taką, która zapewni skuteczną walkę z WO agresora. Chińczycy mówią, że armia narodowa – jak człowiek – ma dwie ręce: jedną do uderzenia trzymającą miecz (czyli WO) i drugą do obrony, trzymającą tarczę (czyli OT). Nie ma lepszych i gorszych wojsk. WO i WOT to dwa komplementarne, wzajemnie dopełniające się filary obrony każdego państwa. Przykładem tego jest, że w trakcie operacji USA na Bałkanach czy w Iraku WO były wzmacniane przez Gwardię Narodową. Jedyną różnicą jest to, że WO mają walor mobilności i posiadają sprzęt ofensywny. Dla WOT pancerzem są budynki czy walory terenowe.
Kafir: Nie tyle „nie zasługują”, co wojska operacyjne z racji swoich zadań, chociażby większej ilości szkoleń, uczestniczenia we wszelkiego rodzaju misjach powinny być w pierwszej kolejności wyposażane najnowocześniejszy sprzęt. Umożliwi to szybsze sprawdzenie jego użyteczności oraz wykrycie potencjalnych wad. Przy zastosowaniu formatu szkolenia weekendowego przydzielanie najnowszego sprzętu Terytorialsom to marnotrawstwo, jeśli nie głupota. Ponadto Terytorialsi powinni być uzbrojeni w broń, która w magazynach zalega i jest dostępna w dużych ilościach. Należy pamiętać, że Terytorialsi będą bardzo często działać w separacji, więc powinni mieć uzbrojenia pod dostatkiem, by w razie awarii mieć jej odpowiedni zapas. Ponadto, należy dążyć by uzbrojenie było na tyle proste, by osoba przeszkolona w WOT na rusznikarza była w stanie naprawić usterkę na miejscu. Raczej nie sądzę, że w trakcie konfliktu będzie możliwość przesłania Grot MSBS przesyłką kurierską DHL do Łucznika…
Żołnierz WOT-u, szkolony przez 16 dni, nie posiada dostatecznych umiejętności do służby wojskowej, w szczególności w realiach wojny hybrydowej i powstrzymywania sił specjalnych („WOT vs Specnaz”). Lepszym pomysłem jest ograniczenie możliwości służby w WOT jedynie do wcześniej wyszkolonych żołnierzy zawodowych (ew. żołnierzy, którzy odbyli wcześniej co najmniej roczną, zasadniczą służbę wojskową przed rokiem 2008), którzy po zakończeniu służby mogliby pełnić rolę rezerwistów, niż szkolenie przychodzących „z ulicy” cywili.
Ppłk. Pietrzak: Po pierwsze szkolenie naszych żołnierzy jest znacznie dłuższe niż 16 dni. Tzw. „szesnastka”, czyli szkolenie podstawowe, to tylko preludium do trzyletniego okresu szkolenia. Kończy się ono certyfikacją terytorialsów. Dopiero po jej zaliczeniu nasi żołnierze osiągną status tzw. gotowych do walki. Ponadto, w związku z tym, że forma służby naszych żołnierzy różni się od tej jaka funkcjonowała w siłach zbrojnych przed powołaniem WOT do życia, to w szkoleniu też musimy stawiać na inne rozwiązania. W szkoleniu stosowane są innowacyjne metody i narzędzia. Nowatorskim podejściem jest wykorzystanie potencjału byłych żołnierzy Wojsk Specjalnych oraz funkcjonariuszy jednostek antyterrorystycznych w ramach Mobilnych Zespołów Szkoleniowych, które szkolą instruktorów w WOT. Taki model pozwala w prosty i efektywny sposób przenieść nawyki i umiejętności wypracowane przez najlepszych bezpośrednio do WOT. Po drugie, jednym z celów powołania nowej formy służby w ramach WOT, tzw. terytorialnej służby wojskowej, jest zwiększenie liczebności sił zbrojnych i rezerw osobowych poprzez zaangażowanie do służby wojskowej osób, które nie mogą lub nie są zainteresowane zawodową służbą wojskową. Ta forma służby spotkała się z bezprecedensowym zainteresowaniem i w ocenie samych żołnierzy umożliwia dobry balans pomiędzy życiem osobistym, zawodowym i służbą wojskową. Nie bez znaczenia jest też fakt, że staramy się tak zaplanować cały proces i jego efekty, by uzyskać zdolność do projekcji siły, co oznacza np. podwojenie liczebności WOT w razie potrzeby, a tym samym osiągnięcie poziomu powszechności, masowości obrony.
Prof. Marczak: Po I wojnie światowej, kiedy liczbę żołnierzy niemieckiej Reichswehry ograniczono do 100 tys. Niemcy, których się w kwestiach militarnych nie poprawia, wskazali, że jedynie 5 dni wystarczy do wyszkolenia żołnierza walczącego „zza ukryć” tj. w terenie zabudowanym, czy w lesie. W Szwajcarii szkolenie podstawowe od stuleci wynosi ok. 15 tygodni. Inaczej mówiąc, słynne „16 dni” to jedynie szkolenie podstawowe, początek. W każdej armii świata od stuleci szkolenie zaczyna się od podstawowego. W Polsce przed wojną, jak i w PRL trwało ono 1-2 miesiące. Ponadto w Siłach Zbrojnych RP jest zapotrzebowanie na setki specjalności, z których wiele ma swoje odpowiedniki w cywilu. Wśród szczególnie przydatnych są m. in. sanitariusz, kierowca, operator ciężkiego sprzętu. Często mają oni większą praktykę, niż wojskowi, bo zajmują się na co dzień tymi obowiązkami i tylko im poświęcają swoją uwagę. Wreszcie, poprzez szkolenie WOT państwo przygotowuje rezerwy również dla WO, podobnie do tego, jak jest w USA.
Kafir: Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na dwutorowy charakter szkolenia. Innym trybem szkolenia idą byli żołnierze służby zasadniczej, a innym trybem ludzie, którzy nigdy nie służyli. Dla mnie osobiście 16 dni to kategorycznie za mało. Poborowy, który chce służyć w WOT, powinien przejść co najmniej dwumiesięczne szkolenie (60 dni szkolenia) w trybie skoszarowanym. Przyszły żołnierz musi być przygotowany nie tylko strzelecko i taktycznie (na takie szkolenie 16 dni to też za mało) do wykonywania swoich zadań, ale i psychologiczne. Musi się oswoić z myślą, że w warunkach wojny nie będzie wracał na noc do domu. Musi się nauczyć sam dbać o siebie i koegzystować w grupie podczas długotrwałego stresu połączonego z rozłąką z rodziną. Tego się nie da nauczyć z soboty na niedzielę.