Telewizja (12-18 czerwca)
Nie mam telewizora, więc założę, że i Wy niekoniecznie jesteście jego niewolnikami. To mój autorski, nie pretendujący nawet do obiektywizmu, wybór tego, co sam chciałbym obejrzeć, gdybym jednak kiedyś kupił telewizor (telewizor, a nie kablówkę; staram się poruszać po absolutnym programowym mainstreamie).
Sobota
Wieczorem na pewno obejrzałbym „Asterix na olimpiadzie” (TVP 1, 20:20). Twórca znanego komiksu, na którym wzorował się sam autor „Kajka i Kokosza”, jako pierwszy walczył z globalizacją i promował znane i powtarzane dziś hasło „Myśleć globalnie, działać lokalnie”. Zatem Asterixa czytać należy koniecznie, a z braku alternatywnych ofert warto go i obejrzeć. Bo cóż innego proponuje nam w sobotę telewizja? Melodramat z Nicole Kidman „Australia” (Canal Plus, 20:00), który jest nudny, a jego popularność tłumaczy tylko fakt, iż znajomość tego filmu jest punktowana w trakcie starania się o australijską wizę.
Niedziela
Ten cudowny dzień tygodnia upłynie mi na nostalgii za latami 90. Co prawda, żadna stacja nie zdecydowała się pokazać tego dnia filmu „Młode wilki” (a szkoda!), ale za to możemy obejrzeć „Familiadę” (TVP2, 14:00) oraz koncert „Bez prądu. Chłopcy z Placu Broni” (TVP Kultura, 22:05). Przypominam, że w Polsce mamy dwa tłumaczenia tej rewelacyjnej powieści Ferenca Molnara, która zafascynowała Bogdana Łyszkiewicza – w jednym z tłumaczeń występują „Czerwonoskórzy”, w drugiej „Indianie”. Tak oto spełniłem główny postulat redaktora naczelnego „Playboya”, Marcina Mellera: „Bawiąc uczyć, uczyć bawiąc” (to za „Tytusem”).
Poniedziałek
W poniedziałek będzie taka posucha, że jedyne, co mogę polecić, to film, najmniej przeze mnie lubianego czeskiego reżysera, Petra Zelenki „Bracia Karamazow” (HBO 2, 20:15).
Wtorek
Mam dwie wiadomości: dobrą i złą. OK, zacznę od dobrej. TVP Kultura pokaże film „Zapalnik” (TVP Kultura, 22:00) – świetną komedię, która ukazuje fałsz amerykańskich wartości. Otóż Bill Clinton pragnie zobaczyć pewną bośniacką wioskę po bałkańskiej wojnie domowej.
Teraz czas na wiadomość złą. Otóż film „Mucha” (Wojna i pokój, 22:45) nie ma nic wspólnego z Anną Muchą, bohaterką „Młodych wilków ½”.
Środa
Kto w niedziele zatęsknił za latami 90., obejrzy na pewno czwarty odcinek serialu „Ekstradycja” (TVP 2, 23:50). Kto – dzięki Bogu – nie posłuchał mnie wcześniej, wybierze pewnie „Czarnego Piotrusia” (TVP Kultura, 20:10) Milosza Formana. To pierwszy powód w nadciągającym tygodniu, by kupić sobie telewizor.
Czwartek
W czwartek pojawi się powód drugi. TVP Kultura pokaże „Miłość blondynki” (TVP Kultura, 23:20) Milosza Formana. Pamiętam jak w swoich wspomnieniach „Moje dwa światy” Milosz Forman opowiada o powstaniu tego jednego z najbardziej popularnych czechosłowackich filmów tzw. Nowej Fali.
Inspirację przyniosło samo życie. Forman pewnego dnia spotkał błąkająca się po ulicach Pragi kobietę, która opowiedziała mu swoją historię. Pochodziła z małego miasteczka na południu Czechosłowacji, gdzie współczynnik maskulinizacji był nad wyraz niski (na jednego mężczyznę przypadało około 10 kobiet). Kobieta została uwiedziona przez lekarza z wielkiego miasta, który wyznał jej miłość i obiecał wspólne życie w Pradze. Na pożegnanie zostawił jej swój praski adres – adres miejsca, które nie istnieje. I tak oto zakochana kobieta porzuciwszy wszystko znalazła się w czeskiej stolicy.
Milosz Forman – jak pisze w swoich wspomnieniach – od początku był przekonany, że jest to doskonały temat na film. Tak powstał scenariusz do „Miłości blondynki”, w którym to młody pianista na prowincji uwodzi piękną blondynkę, by porzucić ją z chwilą powrotu do Pragi. Zakochana kobieta postanawia jednak jechać za nim do Pragi i tam spędzić z nim resztę życia…
Film kręcono na czechosłowackiej prowincji – jak zresztą często to miało miejsce w przypadku filmów Milosza Formana. Filmowcy, artyści, mieszkańcy Pragi – lepszych Czech. Ciągłe zabawy, podniosła atmosfera, interesujący mężczyźni na czeskiej prowincji, gdzie znów współczynnik maskulinizacji jest bardzo niski. Jedna z kobiet zakochuje się w oświetleniowcu. Ten obiecuje jej lepsze życie w Pradze, w mieście gdzie rzeczywiście czeka na niego żona i dzieci…
Piątek
Czy zastanawiali się Państwo, czy po lekturze Hume'a można ciągle wierzyć w prognozę pogody? Można spróbować zobaczyć „Pogodę” (TVP 1, 19:55). Pamiętacie, co zaproponował główny bohater filmu „Do Czech razy sztuka” na podstawie książki Viewegha, kiedy okazało się, że sprawdzalność ich prognozy pogody jest poniżej 50 procent? Chciał podawać prognozę pogody na odwrót. Tym miłym akcentem żegnam Państwa do przyszłego tygodnia.
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie ich autorów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".