Tajemnicza śmierć Geli Raubal

opublikowano: 2021-02-16, 14:00
wszelkie prawa zastrzeżone
Geli Raubal była siostrzenicą Adolfa Hitlera. Podobno również jego kochanką. We wrześniu 1931 roku została znaleziona martwa z raną postrzałową serca. Broń, z której padł strzał, należała do samego Hitlera. Ale to nie koniec...
reklama

Patrząc na zmasakrowaną twarz zmarłej, nikt nie byłby w stanie stwierdzić, czy Geli Raubal była za życia piękną dziewczyną, czy nie. Że była wysoka i miała bujne kształty, to owszem, jak również to, że musiała o siebie dbać, o czym świadczyły równe paznokcie i podwinięte rzęsy ocieniające jasnoszare oczy, ale jej rysów odgadnąć się nie dało. Zlepione krwią włosy, rozbite czoło, granatowe wargi, podbródek rozcięty tak głęboko, że aż prześwitywała biel kości, policzki sine i opuchnięte do takiego stopnia, że zlewały się z nosem, który wyglądał na połamany, a na czubku wręcz zmiażdżony. Kiedyś w jednym z hamburskich zaułków Sauera pobiło trzech apaszów, ale choć komisarz padł na ziemię, a krew lała mu się z nosa jak z kranu, wokół oczu powstały czarne obwódki i dostał wstrząsu mózgu, przez co na dwa tygodnie wylądował w szpitalu, jego odbicie w lustrze przedstawiało się znacznie lepiej niż twarz tej nieszczęsnej dziewczyny spoczywającej na podłodze w długiej sukni, niegdyś szmaragdowej, teraz poczerniałej od krwi.

Geli Raubal

 – O Boziuniu – powtórzył Mutti, usiadłszy na nietkniętym łóżku. Zastępca komisarza nie był żółtodziobem, w ciągu dziewięciu lat służby widział już wszystko, ale tym razem nie potrafi ł skupić wzroku na zwłokach dłużej niż na kilka sekund. Sauer znał go wystarczająco dobrze, żeby domyślać się powodu: jego przyjaciel miał dwóch synów i córkę, Karoline. Żaden ojciec nie przechodzi do porządku dziennego nad śmiercią kogoś, kto mógłby być jego dzieckiem.

Pochylony nad ciałem Müller w skupieniu badał twarz zmarłej. Na dłoniach miał rękawiczki. W jednych miejscach naciskał mocno palcami, w innych delikatnie dotykał albo przesuwał łagodnie wierzchem dłoni po skórze w swoistej pieszczocie. Pozornie był to zestaw przypadkowych gestów, jednak na ich podstawie oraz na podstawie czterdziestu lat doświadczenia Herr Doktor miał ustalić dwa punkty wyjścia dla śledczych: przyczynę i godzinę zgonu.

Gdzieś w głębi korytarza zadzwonił telefon. Pospieszne kroki, dźwięk podnoszonej słuchawki, kobiecy głos stłumiony odległością oraz okolicznościami. Później zbliżające się kroki, a po chwili głowa pani Winter w szparze drzwi.

– Herr Schwarz – zwróciła się do skarbnika Partii. – Jest pan proszony do telefonu.

Schwarz skinął głową, przeprosił obecnych i zniknął w korytarzu, za nim zaś podążyła pani Winter, która nawet nie zajrzała do pokoju.

– Wreszcie sami – rzekł Mutti, wstając i momentalnie nabierając energii, jakby skarbnika Schwarza otaczało jakieś pole magnetyczne, które aż do teraz blokowało jego funkcje życiowe. – I co nam powiesz, Heinrichu?

– Po pierwsze – odparł stary doktor, który tymczasem przeszedł do badania szyi i ramion zmarłej – nie wydaje mi się, żebym ci kiedykolwiek pozwolił zwracać się do mnie po imieniu. Po drugie – mówił dalej, wyciągając ze swej harmonijkowej torby zawiniątko z sukna – bez autopsji trudno stwierdzić cokolwiek pewnego, chyba nawet ty o tym wiesz. – Rozwinął materiał i wyciągnął zeń dwie metalowe pincety, po czym zbliżył je do przesiąkniętej skrzepłą krwią bluzki dziewczyny. Zaczął ją rozpinać delikatnymi i precyzyjnymi ruchami. – W każdym razie oto prawdopodobna przyczyna zgonu – mówił, rozchylając poły bluzki i odsłaniając obojczyki i piersi dziewczyny. Na samym środku, na granicy lekkiej koszulki, ziała okrągła dziura zasklepiona skrzepem. – Pojedyncza rana postrzałowa na wysokości serca.

reklama

– Samobójstwo? – spytał Sauer i zerknął na leżący na kanapie pistolet.

Müller przytaknął.

– Niewykluczone, ale dowiem się więcej, jak ją rozbiorę. Sądząc po skórze wokół rany wlotowej, lufa w chwili strzału nie stykała się z piersią. Strzał musiał paść z pewnej odległości, przynajmniej z trzydziestu centymetrów, w przeciwnym razie skóra byłaby poparzona, a bluzka nosiłaby nadpalony ślad. Upadła w przód, a nie w tył, czyli strzelała z góry ku dołowi. Nie umarła od razu, zdążyła jeszcze upuścić pistolet na kanapę.

Dom przy Prinzregentenplatz 16 w Monachium. Na drugim piętrze mieścił się apartament Adolfa Hitlera, w którym znaleziono ciało Geli Raubal (fot. Rufus46; CC BY-SA 3.0)

Sauer próbował sobie wyobrazić rozwój wypadków, ale szło mu opornie. Zazwyczaj samobójcy strzelają sobie w usta lub w skroń oraz z przyłożenia, a nie z odległości.

– A nie mogła się zastrzelić na siedząco? – zapytał Mutti.

Müller odwrócił się i spojrzał na niego z nieodgadnioną miną.

– Nie leżałaby zwrócona głową w stronę kanapy, nie sądzisz? Upadłaby w tył. Nie, pistolet musiał być skierowany ku podłodze, dlatego strzał pchnął ciało w dół. Dziewczyna przez chwilę jeszcze stała, potem osunęła się w przód. Kiedy znajdę ranę wylotową, będę mógł dokładnie obliczyć kąt i trajektorię strzału, ale zobaczycie, że było tak, jak mówię. – Odwrócił się z powrotem do Geli. – Nie zauważyłem żadnej dziury w sukience na plecach, choć w tej całej krwi niewiele widać. Warto by było odnaleźć kulę, ale mogła zostać w ciele.

Sauer szybko omiótł pokój wzrokiem, ale nie zauważył nic szczególnego. Później rozejrzy się dokładniej.

Doktor wyciągnął z torby plastikową, przezroczystą saszetkę.

– Forster, zabezpieczysz pistolet? Podnieś go przez chustkę i wrzuć tutaj – rzekł, wręczając mu saszetkę.

Mutti chwycił saszetkę i przestąpił zwłoki, żeby podnieść broń.

– Walther 6.35 – stwierdził półgłosem, jakby pozostali obecni nie rozpoznali pistoletu na pierwszy rzut oka. – Ulubiona broń bojówkarzy i drobnych przestępców, zakładając, że to w ogóle dwie oddzielne grupy.

reklama

Tymczasem Müller przystąpił do palpacji wyciągniętego ramienia dziewczyny. Zaczął od barku, skończył na otwartej dłoni. Mimo wysiłku zdołał odgiąć ją tylko o kilka stopni.

– Stężenie pośmiertne musiało się pojawić już jakiś czas temu – stwierdził. – A gdybyś musiał zaryzykować wskazanie przedziału czasowego?

– Dziesięć godzin? Dwanaście? – odparł doktor.

– Czyli między północą a świtem – obliczył Mutti.

– Czyli śmierć mogła nastąpić dwanaście do osiemnastu godzin temu. Ale nie zapisuj tego w tym twoim notesiku. Dopóki nie otworzę tej nieszczęsnej dziewczyny…

– …nie będzie pewności, tak. Zrozumieliśmy.

– Jeśli zaś chodzi o stan fizyczny denatki – ciągnął Müller, jakby mu nikt nie przerywał – nie trzeba zbytnio wysilać wyobraźni, żeby wyjaśnić zabarwienie i uszkodzenia twarzy. Jeśli po strzale dziewczyna padła bezwładnie przed siebie, cała siła uderzenia skupiła się na czole, nosie i podbródku, gdzie widać największy uszczerbek. Do tego dodajcie kilka godzin leżenia na brzuchu, z twarzą wgniecioną w podłogę, i naturalny proces powstawania plam opadowych wokół oczu i na policzkach, no i proszę, oto powody tego bałaganu.

– A zatem obraz współgra z tezą o samobójstwie – powtórzył Sauer.

Müller skinął głową i założył poły bluzki na zwłokach.

W tej samej chwili wrócił Schwarz. Był zdenerwowany, dało się to wyczytać z jego twarzy.

– Przykro mi, ale Herr Hitler nie pojawi się w spodziewanym czasie. – Jak to? – spytał Sauer. Wiadomość go jakoś uspokoiła.

 – Przebywał w Norymberdze, kiedy dotarła do niego wiadomość. Natychmiast wsiadł w auto i ruszył w drogę powrotną do Monachium, ale jego szofer zbyt się spieszył i w Ebenhausen zatrzymał ich patrol drogówki. Wygląda na to, że sporo przekroczyli dozwoloną prędkość, bo musieli udać się do centrali w Ingolstadt i tam podpisać protokół o wykroczeniu.

– W porządku – zgodził się Mutti. – Z Ingolstadt jest do Monachium półtorej godziny spokojnej jazdy, nawet jeśli nie dotrze na pierwszą, pojawi się o drugiej. Możemy zaczekać.

Schwarz pokręcił głową.

– Na drugą Herr Hitler też nie dotrze. W centrali w Ingolstadt poinformowano go o stanie jego siostrzenicy. Jest wstrząśnięty, co zrozumiałe, więc postanowił po powrocie do miasta zatrzymać się u przyjaciół, żeby otrząsnąć się z szoku. Może po południu będzie skłonny z panami porozmawiać, jeśli uznacie, że to konieczne.

W tym miejscu stała sofa, na której odnaleziono ciało Geli Raubal (fot. Slawekczaja; CC BY-SA 3.0)

– Jak uważasz? – spytał Mutti, zwracając się do Sauera. – Uznamy, że to konieczne?

Sauer zmusił się do obiektywnej odpowiedzi, stłumił pragnienie uniknięcia spotkania.

– Skoro w chwili zdarzenia znajdował się poza miastem, nie ma obowiązku stawiennictwa, ale dziewczyna zmarła w jego apartamencie, jest jego bliską krewną…

reklama

– Zobaczymy, co da się zrobić… – podsumował Schwarz.

– Wystarczy – powiedział Müller, podniósł się z trudem i z dwoma donośnymi trzaśnięciami ściągnął lateksowe rękawiczki. – Muszę ją zabrać. Potrzebuję moich narzędzi, jeśli mam się dowiedzieć czegoś więcej. Skończyliście już oględziny zwłok?

Ten tekst jest fragmentem książki Fabiano Massimiego „Anioł z Monachium”:

Fabiano Massimi
„Anioł z Monachium”
cena:
49,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Znak literanova
Tłumaczenie:
Mateusz Kłodecki
Rok wydania:
2021
Okładka:
broszurowa ze skrzydełkami
Liczba stron:
528
Format:
144x205mm
ISBN:
978-83-240-7060-2
EAN:
9788324070602

– Myślę, że tak – odparł Sauer. – A ty? – spytał Muttiego.

– Tak. W sumie im szybciej ją stąd zabierzesz, tym lepiej. Musimy przeszukać pokój, a nie dałbym rady, gdyby tu ciągle leżała.

– Mięczak – stwierdził Müller. – W takim razie zadzwońmy po transport. Ale najpierw, jeśli nie macie nic przeciwko, zrobię jej kilka zdjęć. – Wyciągnął z harmonijkowej torby kompaktowy aparat, który lśnił, jakby doktor dopiero co wyjął go z opakowania.

– To leica? – zainteresował się Mutti.

– Bystrzacha z ciebie, komisarzu Forster.

– A co się stało z rolleifl eksem?

– Zestarzał się – odparł Müller. – Był za wolny. Żona uznała, że z wolnych staroci wystarczę jej ja, więc na naszą rocznicę podarowała mi leicę. A teraz, zanim walniesz jakiś durny żart o Margarethe, wrócę do pracy. Sam.

Sauer ostatni raz spojrzał na biedną Geli Raubal, która wpatrywała się w stiuk na sufi cie zdziwionym wzrokiem, z jakim miała już zostać na zawsze.

– Zamkniesz jej oczy?

– Oczywiście.

Mutti westchnął, po czym odezwał się do Schwarza, wyprostowanego jak struna w progu pokoju:

 – Przejdźmy do rozmów ze służbą. Przedstawi nas pan?

Schwarz skinął głową i nie tracąc czasu, zniknął w głębi korytarza za drzwiami.

– Aż żal, że nie jest majordomem – powiedział Mutti, wychodząc z pokoju przed Sauerem. – Ma do tego smykałkę.

Hitler w towarzystwie Geli Raubal (z lewej) oraz Elfriede Raubal (domena publiczna)

– Pracuję dla Herr Hitlera jako zarządca domu – powiedział mężczyzna przedstawiony jako Georg Winter. – Zatrudnił mnie dwa lata temu, kiedy wynajął apartament. Herr Hitler jest dobrym szefem, wymagającym, ale służba u niego nie jest trudna. Nie wiem, z jakiej jesteście partii, ale moim zdaniem…

 – Jeśli łaska, nie mówmy o polityce, Herr Winter – przerwał mu Sauer. – Proszę się trzymać tematu. Interesuje nas, o której znaleźliście ciało panienki Raubal oraz wszelkie szczegóły i okoliczności tej sytuacji.

Winter przytaknął. Światło sączące się z dziedzińca przez otwarte okno kuchenne wygładzało zmarszczki, które pięćdziesiąt dwa lata wyrzeźbiły na jego twarzy. Był przystojnym mężczyzną, wysokim, o dumnej postawie, kruczoczarnych, krótko – po wojskowemu – przystrzyżonych włosach i wypielęgnowanej koziej bródce, prawdopodobnie farbowanej. Kiedy Schwarz wezwał go na przesłuchanie, znajdował się akurat w spiżarni, pierwszym pomieszczeniu przy korytarzu, a zatem ledwie kilka metrów od zwłok. Żeby rozładować napięcie wywołane tym, co wydarzyło się w domu, inwentaryzował zapasy żywności. W tej chwili Sauer też wolałby zaszyć się w spiżarni i oddać liczeniu słoików.

reklama

– O której godzinie dziś rano rozpoczął pan pracę?

– Jak zawsze o ósmej trzydzieści. Mieszkamy z małżonką w Maxvorstadt, pół godziny tramwajem stąd. Od poniedziałku do soboty wychodzimy z domu koło siódmej trzydzieści, wsiadamy w tramwaj o siódmej trzydzieści osiem, wysiadamy na przystanku pod teatrem. Moglibyśmy dojeżdżać na sam plac, ale lubimy przespacerować się ten kawałek. O ósmej dwadzieścia, góra dwadzieścia pięć, jesteśmy pod kamienicą. Anni ma klucze, więc nie musimy czekać, aż nam otworzą. Nie przypominam sobie, żebyśmy choć raz się spóźnili.

– Do której zostajecie w pracy?

– Zwykle do kolacji, która zaczyna się koło osiemnastej trzydzieści.

– Dziesięciogodzinna zmiana – skomentował Mutti i gwizdnął. – Sześć dni w tygodniu. Nie ma lekko.

Winter wzruszył ramionami.

– Lubimy tę pracę. A w domu nikt na nas nie czeka. – Ani Sauer, ani Mutti nie wyczuli, czy w tej uwadze pobrzmiewa żal.

– A zatem dziś rano zaczął pan o ósmej trzydzieści. Herr Hitler był w domu?

– Dobrze pan wie, że nie. Próbuje mi pan zadawać podchwytliwe pytania? Szef wyjechał wczoraj po południu. Samochód zawiózł go do Hamburga, gdzie dziś miał poprowadzić ważny wiec.

– A jego siostrzenica? Spotkaliście ją podczas śniadania?

– Nie widziałem jej od wczorajszego popołudnia. Kiedy szef wyszedł, zamknęła się w swoim pokoju, gdzie pozostawała aż do naszego wyjścia. Nie wiem, co robiła później. Z tą dziewczyną nigdy nie wiadomo, świeć, Panie, nad jej duszą.

Mutti zapisywał wszystko w notesie. Z tą dziewczyną nigdy nie wiadomo, przeczytał Sauer kątem oka._ Świeć, Panie, nad jej duszą._

– Rozumiem. Proszę opowiedzieć o tym, jak ją pan znalazł.

– Tak. Oczywiście. Dziś rano nie widzieliśmy panienki Raubal ani nie słyszeliśmy żadnych dźwięków z jej pokoju, dlatego o dziewiątej pięćdziesiąt doszliśmy z żoną do przekonania, że coś musiało się jej stać. Jej drzwi były zamknięte, a pistolet Herr Hitlera, który szef przechowywał w swoim pokoju w otwartej szufladzie, zniknął.

– Chwileczkę – przerwał mu Mutti. – Powiedział pan „pistolet Herr Hitlera”?

Winter spojrzał na niego zaskoczony.

– Owszem, tak. Ten, którym się zastrzeliła panienka. Myśleli panowie, że do kogo należał? Do niej?

– Pamięta pan jego typ? – zapytał Sauer, któremu nagle zaschło w gardle.

reklama

 – Walther 6.35. Widziałem go na kanapie w pokoju, w którym… no tak. Leżał tam dziś rano. To jasne, że zabrała go z pokoju wuja, bo zamierzała popełnić samobójstwo.

– Czyli dziewczyna miała swobodny wstęp do pokoju Herr Hitlera.

– Oczywiście – odparł Winter. – Skąd pomysł, żeby sprawdzić, czy pistolet jest na swoim miejscu? – zapytał Sauer, patrząc mu prosto w oczy.

Klakson, dźwięki kłótni na ulicy.

Geli Raubal (aut. Roboterta2; CC BY-SA 4.0)

– Przeczucie – odparł Winter z kamienną twarzą, wytrzymując spojrzenie komisarza. – Czułem, że stało się coś strasznego.

Mutti notował, pióro skrzypiało w zeszyciku.

– Rozumiem. Przerwaliśmy w momencie, kiedy pan i pańska żona…

– …pukaliśmy kilka razy do drzwi pokoju panienki Raubal, ale bez odzewu. Byliśmy zwyczajni jej kaprysów, niekiedy potrafiła spać do piętnastej, prosić o śniadanie o szesnastej, ale tym razem nikt jej nie widział już od osiemnastu godzin. Toteż około dziesiątej, kiedy już nabrałem poważniejszych podejrzeń, wyważyłem drzwi, bo były zamknięte od środka, a klucz tkwił w zamku.

– Nikogo pan wcześniej o tym nie powiadomił?

– Oczywiście, że nie – odparł Winter, nagle zacietrzewiony. – Po co pan pyta?

 – Po nic. Z troski o detale. W jaki sposób sforsował pan drzwi?

– Śrubokrętem. Wcisnąłem go między próg a skrzydło i podważyłem drzwi.

Sauer zanotował w pamięci, żeby natychmiast po zakończeniu przesłuchań sprawdzić stan drzwi.

– A kiedy już pan otworzył drzwi, co pan zobaczył?

– Co zobaczyliśmy. Były ze mną moja żona, pani Reichert i Anna Kirmair. Kiedy drzwi się otworzyły, wszedłem do pokoju i znalazłem panienkę Raubal na podłodze, już nie żyła. Zastrzeliła się.

– Jest pan pewien?

Winter się napuszył.

– Widziałem w życiu całkiem sporo gwałtownych śmierci, wie pan? Nie zawsze byłem dozorcą. Cała ta krew, pistolet na kanapie, ułożenie ciała… Jestem pewien, że nie żyła już od dłuższej chwili i zginęła z własnej ręki.

– Rozumiem – powiedział Mutti. – To wielkie szczęście, że jako pierwszy na miejsce wszedł właśnie pan, specjalista.

Jego rozmówca spojrzał na niego z nieodgadnioną miną, na wpół urażony, na wpół nieufny.

– Ostatnie pytanie: jak pan uważa, dlaczego miałaby to zrobić? Dlaczego w tak piękny dzień młoda, bogata i ciesząca się miłością czułego wujka dziewczyna miałaby ukraść pistolet, zamknąć się na klucz w swoim pokoju i strzelić sobie w serce?

Winter wyjrzał za okno, na nieruchome drzewa w świetle późnego poranka, po czym wrócił do kuchni, przed śledczych, którzy obserwowali go z wyczekiwaniem. Zrobił smutną, niemal zbolałą minę i odpowiedział:

– Wszyscy wiedzą dlaczego, choć o tym się nie mówiło. Panienka Raubal była w ciąży, ale nie mogła zachować dziecka.

Ten tekst jest fragmentem książki Fabiano Massimiego „Anioł z Monachium”:

Fabiano Massimi
„Anioł z Monachium”
cena:
49,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Znak literanova
Tłumaczenie:
Mateusz Kłodecki
Rok wydania:
2021
Okładka:
broszurowa ze skrzydełkami
Liczba stron:
528
Format:
144x205mm
ISBN:
978-83-240-7060-2
EAN:
9788324070602
reklama
Komentarze
o autorze
Fabiano Massimi
Pisarz z Modeny, który prześledził liczne dokumenty archiwalne, żeby zrekonstruować historię usuniętą z niemieckiej pamięci zbiorowej. Jego Anioł z Monachium stał się we Włoszech bestsellerem, a prawa do tłumaczenia sprzedano do 10 krajów.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone