Tajemnica ostatniego lotu Amelii Earhart wyjaśniona?
Kilka dni temu ekspedycja zapaleńców i historyków lotnictwa wyruszyła w kierunku jednej z wielu wysp na Pacyfiku. Wierzą, że już tylko godziny dzielą ich od poinformowania świata: „Po siedemdziesięciu latach poszukiwań znaleźliśmy samolot Amelii”. Piętnastu członków International Group for Historic Aircraft Recovery wierzy, że amerykańska kobieta-pilot i jej nawigator Fred Noonan rozbili się w pobliżu atolu Nikumaroro (dawna Wyspa Gardnera). Ich samolot strawiła przybrzeżna rafa, a ocalała dwójka zmarła na wyspie bezskutecznie oczekując pomocy.
Amelia Mary Earhart była pierwszą kobietą, która w 1928 roku przeleciała nad Atlantykiem (jako pasażer) i pierwszą kobietą, która już jako pilot uczyniła to samotnie w 1932 roku (jako druga samotna osoba na świecie). W 1937 roku podjęła próbę okrążenia kuli ziemskiej wzdłuż równika. Żadna kobieta przed nią nawet nie próbowała tego dokonać. Po 40 dniach podróży i około 3/4 dystansu, po wystartowaniu z Nowej Gwinei, lecąc nad Oceanem Spokojnym razem z nawigatorem Fredem Noonanem stracili kontakt radiowy. Mimo natychmiastowego podjęcia poszukiwań nigdy nie odnaleziono żadnych śladów jej samolotu. Zaginięciu towarzyszyły tajemnicze okoliczności, ponieważ grupie ratunkowej kilkakrotnie wydawało się, że Amelia wywoływała kogoś przez radio. Być może czynił to jakiś chory żartowniś, być może zresztą to legenda narosła wokół tragedii.
Bo przecież mniej lub bardziej odważnych wersji tego, co sie stało powstało wiele. Według jednej z nich Amelia została schwytana przez Japończyków, którzy więzili ją aż do śmierci. W czasie II Wojny Światowej miała być zmuszana do udziału w propagandowych audycjach, które miały obniżyć ducha bojowego Amerykanów. Inni pasjonaci uważają, że bohaterskiej pani pilot udało się bezpiecznie wylądować. Miała ona później przybyć do New Jersey i pod zmienionym nazwiskiem wyjść za mąż za nowojorskiego bankiera. Chociaż brzmi to jak scenariusz kiepskiego filmu, wcale nie jest najbardziej fantastyczną teorią, które można znaleźć w książkach i Internecie. Bo swoje trzy grosze dorzucają też ufolodzy.
Badacze z IGHAR dalecy są jednak od pustego fantazjowania. Podpierając się wspomnieniami świadków i dokumentacją lotu określili w przybliżeniu miejsce, gdzie musiał spaść lub wylądować samolot. Ich poszukiwania skupiły się w pobliżu długiego na ok. 4 kilometry atolu, który dawniej nosił nazwę Wyspy Gardnera. W ciągu najbliższych dwóch tygodni będą przeszukiwać wysepkę i pobliską rafę z nadzieją, że w końcu uda im się natrafić na szczątki wraku dwusilnikowego Lockheeda-Elektry, kości bądź jakiekolwiek ślady katastrofy. Ich głównym przeciwnikiem będzie natura. Niemożliwy do zniesienia upał, niespotykana wilgoć, rekiny i rafa koralowa, która błyskawicznie mogła zakryć wrak samolotu.
Opisywana ekspedycja to nie jedyne w tym roku przedsięwzięcie, którego celem jest ostateczne wyjaśnienie tajemnicy lotu Amelii. Poszukiwacze ze stanu Maryland zamierzają przeczesać 600 mil kwadratowych Oceanu Spokojnego. Kolejna grupa bada ślad japoński - poszukują samolotu na Północnym Pacyfiku, szczególną uwagę poświęcając Wyspom Marshalla.
Być może już wkrótce będziemy wiedzieć na pewno, co wydarzyło się w czasie tamtego tajemniczego lotu.
Informacja znaleziona na History News Network, jednak pierwotnym źródłem jest brytyjski Telegraph ;jsessionid=KQAPSC1Z3VODRQFIQMGSFFOAVCBQWIV0?xml=/news/2007/07/14/wearhart114.xml
Tutaj znajdziecie oficjalną stronę poświęconą Amelii Earhart