Tadeusz A. Kisielewski – „Janczarzy Berlinga” – recenzja i ocena
Przeczytaj fragment książki oraz wywiad z autorem
Przełom 1989 roku jest w badaniach nad Wojskiem Polskim na Wschodzie kluczowy – koniec cenzury, a także całościowy rozwój badań nad okresem drugiej wojny światowej i drugiej połowy lat 40. pozwoliły na publikowanie prac wolnych od oficjalnych PRL-owskich narracji, w których Ludowe Wojsko Polskie (nazywane tak powszechnie, choć nieoficjalnie) było obok GL/AL najważniejszą siłą walki z hitlerowcami.
Paradoksalnie, wolność ta nie spowodowała zalewu publikacji – wydano zaledwie kilka książek rzetelnie traktujących o historii formacji ze Wschodu, w tym zaledwie trzy prace ujmujące historię wspomnianej formacji w sposób bardziej syntetyczny (przy jednoczesnym wykorzystaniu źródeł). Chodzi tu o pracę Czesława Grzelaka, Henryka Stańczyka i Stefana Zwolińskiego Armia Berlinga i Żymierskiego. Wojsko Polskie na froncie wschodnim 1943-1945 (Neriton, Warszawa 2002) oraz książki: Edwarda Kospath-Pawłowskiego Chwała i zdrada. Wojsko Polskie na Wschodzie 1943–45 (Inicjał, Warszawa 2010) i Kazimierza Kaczmarka Polskie Wojsko na Wschodzie 1943–1945: od Mierei do Łaby i Wełtawy (Drukarnia Akademicka i Związek Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Polskiego, Lublin 2005). Warto zaznaczyć, że dwie ostatnie zostały napisane przez historyków związanych w PRL z Wojskowym Instytutem Historycznym, prawdopodobnie w oparciu o ich ówczesne badania monograficzne, choć z uwzględnieniem zjawisk pomijanych przed rokiem 1989 (praca Kaczmarka sprawia dodatkowo wrażenie napisanej „w obronie” dobrego imienia opisywanej formacji).
„Janczarzy Berlinga” - dzieło niezależne?
Lukę postanowił wypełnić dr Tadeusz A. Kisielewski, przedstawiający sam siebie jako „niezależnego analityka stosunków międzynarodowych”, oprócz prac politologicznych znany przede wszystkim z serii książek o katastrofie gibraltarskiej oraz zbrodni katyńskiej. Autor Janczarów Berlinga słusznie dostrzegł swego rodzaju mgłę zapomnienia, w którą spowite są Armia Polska w ZSRR oraz 1. i 2. Armia WP. Jego książka w jakiś sposób miała pomóc ją rozwiać. Z jakim skutkiem?
Polecamy:
- Czy Ludowe Wojsko Polskie zasługuje na pamięć?
- Bitwa pod Lenino – wojskowa masakra, polityczne zwycięstwo?
Nim przejdziemy do właściwej odpowiedzi na to pytanie, warto przekazać kilka podstawowych informacji o recenzowanej pozycji. Nie jest ona obszerna (302 stron właściwego tekstu plus aneks z OdB 1. Korpusu i 1. Armii WP). Autor wychodzi od sprawy grupy oficerów polskich deklarujących chęć współpracy z ZSRR, a tym samym ocalonych z masakry katyńskiej i ulokowanych w „willi rozkoszy” NKWD w Małachówce. Płynnie przechodzi też w tym samym rozdziale do kwestii formowania armii gen. Andersa i związanych z tym spraw polskiego potencjału mobilizacyjnego w ZSRR. Od drugiego rozdziału głównym tematem są już sami, używając określenia autora, „janczarzy Berlinga”. Kisielewski porusza kolejno sprawy: genezy Wojska Polskiego na Wschodzie, sporów politycznych w trójkącie Berling-Wasilewska-sekciarze komunistyczni oraz rozwoju organizacyjnego oddziałów polskich od dywizji, przez korpus, aż do armii; bitwy pod Lenino; kłamstwa katyńskiego i udziału w nim berlingowców; szlaku bojowego oddziałów polskich aż do Berlina, Łaby i Czech. Książkę kończy rozdział pt. „Weterani”, stanowiący rozważania o powojennych losach postaci związanych z opisywaną formacją.
„Janczarzy Berlinga” - nihil novi
Niestety, książka po lekturze pozostawia duży niedosyt, zarówno pod względem rzetelności, świeżości ujęcia historii Armii Berlinga, jak i zwyczajnego jej spopularyzowania. Zapowiedzią rozczarowań może być już sam tytuł pracy. Autor nie wyjaśnia, co ma na myśli, mówiąc o „janczarach Berlinga”, zostajemy więc skazani na własne skojarzenia. Te zaś są raczej negatywne – osmańscy janczarzy kojarzą się przede wszystkim z wierną, elitarną i fanatyczną gwardią cesarską. Trudno te określenia przypisać do żołnierzy omawianej formacji. Po pierwsze, nie mogli oni być „janczarami Berlinga”, gdyż dowódca z Sielc nie dorobił się swojej wiernej gwardii, co więcej, nie miał nawet silnego zaplecza politycznego, a jego pozycja była całkowicie zależna od poparcia Stalina. Gdyby jednak rozszerzyć ten tytuł na „janczarów komunistów”, to również nie byłby on zbyt trafiony – masy żołnierskie (podobnie zresztą jak np. oficerowie z Armii Czerwonej) nie były w jakiś szczególny sposób wierne Wasilewskiej, Lampemu i Bermanowi, nie stanowiły frontowej elity, nie przyjęły też jako całość komunizmu jako swojej ideologii (choć oczywiście wielu z żołnierzy zasiliło w przyszłości szeregi partii, czego najdobitniejszym przykładem postać gen. Jaruzelskiego). Tytuł w takiej formie wydaje się więc nadany na wyrost, prawdopodobnie głównie z powodów marketingowych.
Sprawą kluczową dla oceny książki jest fakt, że autor nie zamieścił w niej zbiorczej bibliografii wykorzystanych przez siebie prac. Brak jednego z najważniejszych świadectw rzetelności badawczej zmusza recenzenta do żmudnego (zwłaszcza gdy w poszukiwaniu pełnego opisu danej pozycji należy cofać się o kilkadziesiąt stron) śledzenia przypisów i założenia, że autor umieścił w nich rzeczywiście to, na czym oparł się, pisząc swoją książkę.
„Janczarzy Berlinga” - gdzie są źródła i opracowania?
Wyniki tego „sprawdzania” nie są dla autora optymistyczne. Tadeusz A. Kisielewski stwierdza we wstępie: Skoro mowa o źródłach, to chcę zauważyć, że – chociaż na pewno nie zapoznałem się ze wszystkimi opracowaniami traktującymi o „armii Berlinga” – podczas skrupulatnej kwerendy natknąłem się tylko na jedną jej monografię” (autor wskazuje tu na pracę Grzelaka, Stańczyka i Zwolińskiego). Określenie „skrupulatna kwerenda” potraktować więc można co najmniej jako żartobliwe, zważywszy na to, że jak wspomniano na początku recenzji, już w XXI wieku powstały kolejne dwie prace poświęcone kompleksowo Wojsku Polskiemu na Wschodzie. Lektura trzech wymienionych książek daje dobre podstawy do dalszych badań. I choć, jak widać, można napisać własną książkę, czytając tylko jedną z tych prac (choć nie odwołując się do niej obficie w przypisach), niezauważenie pozostałych nie świadczy najlepiej o rzetelności autora.
Zobacz też:
- Tadeusz A. Kisielewski – „Wielka Wojna i niepodległość Polski”
- Zapomniana zbrodnia – wywiad z Tadeuszem A. Kisielewskim, poświęcony książce „Zatajony Katyń 1941”
Podobnie źle o kwerendzie bibliograficznej świadczy brak odniesień do głównych prac Stanisława Jaczyńskiego, jednego z lepszych współczesnych badaczy „armii Berlinga”, przede wszystkim zaś znawcy sylwetki jej dowódcy (w przypisach pojawia się jedynie artykuł o bitwie pod Lenino). Nie znajdziemy też odwołań do naukowej i bardzo rzetelnej biografia Zygmunta Berlinga autorstwa wspomnianego historyka (jest za to sensacyjny i rzucający radykalne oceny Konterfekt renegata autorstwa Daniela Bargiełowskiego), ani też do jego ostatniej monografii Ocaleni od zagłady. Losy oficerów polskich ocalałych z masakry katyńskiej, poruszającej również sprawę „willi rozkoszy” (Kisielewski opiera się prawie wyłącznie na relacji rotmistrza Łopianowskiego). Wśród prac, na których opierał się autor, nie pojawiają się też podstawowe badania Edwarda Nalepy nad oficerami radzieckimi w Wojsku Polskim, również w czasie II wojny światowej.
Autor w bogaty sposób korzysta natomiast z publikacji wydanych przed rokiem 1989, zwłaszcza w opisie zagadnień wojskowych. Nie można mieć mu tego za złe, warto jednak wskazać pewną niekonsekwencję. Na początku rozdziału o bitwie pod Lenino Kisielewski podkreśla wartość książki Początki drogi – Lenino weterana i dziennikarza Alojzego Srogi z 1972 roku, zwracając jednocześnie uwagę na nikłą rzetelność innej pracy – Polaków pod Lenino Włodzimierza Sokorskiego. Niestety, w dalszej części książki cytuje on głównie właśnie Sokorskiego. Szlak bojowy 1. Armii opisywany jest zaś przede wszystkim na podstawie pracy zbiorowej autorstwa historyków wojskowych z 1957 roku pt. Wybrane operacje i walki ludowego Wojska Polskiego. Szkoda, że autor nie skorzystał tu z prac powstałych później, już po powstaniu WIH i rozwoju badań nad wojskowością drugiej wojny światowej, objawiającym się m.in. pojawieniem się licznych monografii operacji i jednostek (które zawierały oczywiście tę samą „oficjalną” narrację polityczną). Wydaje się więc, że dobór pozycji źródłowych był dość przypadkowy, co też może podważać zapewnienia o „skrupulatnej kwerendzie”.
Warto jednak pochwalić autora za sięgnięcie do treści dostępnych w Internecie. Często odwołuje się on do dyskusji na forach historycznych czy tekstów zamieszczonych w sieci, wykorzystując je zwłaszcza do pokazania indywidualnych losów (np. wspomnień). Historycy często nie zwracają uwagi na to, że coraz więcej wartościowej treści dotyczącej historii znajduje się właśnie w zasobach internetowych – ich wykorzystanie zaś może wzbogacić badania.
„Janczarzy Berlinga” - uwikłania
We wstępie autor zauważa, że historykom brakowało socjologicznego spojrzenia na historię Armii Berlinga, sam też zaznacza, że chciałby pokazać „ludzkie uwikłanie” w historię. Niestety, realizuje ten zamiar w niewielkim stopniu. Rzeczywiście, pokazuje ludzi, ale jest to głównie wspomniany trójkąt Berling-Wasilewska-środowisko CBKP. Rozważania skupiają się więc głównie na sprawach politycznych, maglowanych w historiografii polskiej od lat 90., to znaczy od wydania wspomnień Berlinga. Brakuje zwłaszcza przyjrzeniu się masom żołnierskim Armii Polskiej, które często po tragicznych doświadczeniach w ZSRR trafiły do wojska deklarującego sojusz z Armią Czerwoną, zrywającego z legalnym Rządem na Uchodźstwie, a jednocześnie wręcz epatującego polskością, religijnością i przywiązaniem do tradycji. Nastroje i odczucia tych żołnierzy to fenomenalny temat badawczy, wciąż pozostający jednak tylko niezrealizowanym postulatem.
Strategię autora widać zwłaszcza w rozdziale „1. Dywizja w Katyniu” – skupia się on na opisaniu działalności Komisji Burdenki i wcześniejszego fałszowania materiału dowodowego przez NKWD (choć temat ten był już wielokrotnie opisywany) oraz powtarza tezy ze swojej książki Zatajony Katyń 1941, w której przypomina o radzieckiej zbrodni na Polakach w rejonie Smoleńszczyzny niedługo po rozpoczęciu wojny z Niemcami, a które mają z „Janczarami Berlinga” niewielki związek. Kwestię propagandowego wykorzystania berlingowców w kłamstwie katyńskim, a także jego wpływu na nastroje żołnierskie, Kisielewski kwituje krótko i ogólnikowo. A szkoda, bo można było w tym miejscu uzyskać jakąś naukową wartość dodaną.
„Janczarzy Berlinga” minusy i nieco plusów
Przykład rozdziału katyńskiego pokazuje też skłonność autora do dygresji. W rozdziale „Szlak bojowy” wiele miejsca poświęcono streszczeniu wydanej niedawno książki Jonathana Walkera na temat brytyjskich planów wojny z ZSRR o Polskę w 1945 roku, luźną łącząc ją z kwestią zatrzymania Armii Czerwonej pod Warszawą późnym latem i jesienią roku 1944. W ostatnim rozdziale Kisielewski przedstawia też długi wywód o antysemityzmie Rosjan i Stalina, mający uzasadnić tezę, że osadzenie we władzach PRL w jej początkach dużej grupy komunistów pochodzenia żydowskiego było celowym zabiegiem Stalina, mającego na celu użycie Żydów jako „zderzaków” komunizmu w Polsce i zrzucenie na nich całości gniewu Polaków. Autorowi nie przychodzi tu na myśl, że strategia Stalina od lat 20. do 50. mogła wcale nie być tak stała i że konflikt z Trockim, Kamieniewem i Zinowjewem nie musiał być tym samym antysemityzmem, który objawił się niedługo przed śmiercią generalissimusa. Dodatkowo nie bierze pod uwagę faktu, że ulokowanie ludzi takich jak Berman, Minc czy Zambrowski było spowodowane przede wszystkim tym, że to właśnie oni stanowili najbardziej oddaną Stalinowi część środowiska komunistów polskich. Warto też zaznaczyć, że najważniejsze tezy dygresji o antysemityzmie opierają się głównie na jednym filmie dokumentalnym o odnalezionym, ale ponownie ukrytym tajnym dokumencie radzieckim z końca lat 30.
Najlepszym fragmentem książki jest ten opisujący bitwę pod Lenino. Autor ciekawie porównuje ją z walkami o Monte Cassino, wykazując kilka znaczących podobieństw. Całość bitwy przedstawia też w sposób bardzo rzetelny, nie dając się ponieść ani narracji „wielkiego sukcesu”, ani też popularnej ostatnio generalnej krytyki. Interesujący wydaje się też fragment tego rozdziału o dezerterach, którzy przeszli na stronę niemiecką i byli wykorzystywani w propagandzie antyradzieckiej Niemców, choć miejscami ma się wrażenie, że też jest on nieco dygresyjny. Nieźle czyta się również opis szlaku bojowego Armii Polskiej oraz 1. i 2. Armii WP, mimo wskazanego ubóstwa bibliograficznego. Wydaje się jednak, że autor nie uniknął kilku drobnych błędów faktograficznych, co zauważyłem w dobrze znanej mi bitwie na przyczółku warecko-magnuszewskim. Chodzi o stwierdzenie, że 1. Dywizja Piechoty walczyła na lewym brzegu Wisły (a przez cały czas pozostawała po prawej stronie rzeki), jak również o informację, że 2. i 3. DP wspierały 1. Brygadę Pancerną (w rzeczywistości piechota walczyła na północy przyczółka, a czołgiści na jego południowym odcinku). Niewykluczone, że dalsze szczegółowe sprawdzanie różnych stwierdzeń autora pozwoliłoby dostrzec kolejne usterki.
*
Wszystkie wymienione uwagi pokazują brak rzetelności autora oraz budzą zastrzeżenia co do merytorycznej wartości recenzowanej pozycji. Tadeusz Kisielewski nie zrobił też niczego nowego – w zasadzie w większości zebrał informacje o politycznej historii Armii Berlinga pojawiające się w literaturze historycznej od co najmniej dwudziestu lat, przerabiając je na narrację o „janczarach”. Nadal jednak berlingowcy czekają na rzetelne i ciekawe naukowo badania, które pokazałyby ich skomplikowane losy, wymieszanie zdrady z patriotyzmem i wpływ tego wszystkiego na późniejszy kształt PRL. „Janczarów Berlinga” pochwalić można chyba jedynie za chęć podjęcia próby opisania losów Wojska Polskiego na Wschodzie ze świadomością tego, że było to rzeczywiście Wojsko Polskie, służące w jakimś stopniu Polakom i złożone z ludzi, których historia jest bardzo skomplikowana.
Redakcja i korekta: Agnieszka Leszkowicz