Szymon Jagodziński – „Pomorze 1807” – recenzja i ocena
Szymon Jagodziński – „Pomorze 1807” – recenzja i ocena
Nie można ukrywać, że jest to praca stricte popularnonaukowa, mająca bardziej na celu zainteresowanie tematem niż dokładne jego pogłębienie. Nie należy jednak Pomorza 1807 skreślać na wstępie. Szymon Jagodziński zadał sobie z pewnością duży trud aby dokonać przeglądu wszelkich możliwych na polskim rynku pozycji traktujących o tytułowym temacie.
Stąd jego bibliografia składa się praktycznie z licznych opracowań napisanych, zaś czas ich powstania jest niezwykle szeroki. Przy czym odnoszę wrażenie, że jego głównymi „pomocami” w tworzeniu książki była kanoniczna już chyba praca Janusza Staszewskiego Wojsko Polskie na Pomorzu 1807, jak i innych traktujących o polskim czynie zbrojnym w 1807 roku. Generalnie są to wartościowe prace, godne uwagi i zaufania.
Jagodziński posiłkował się również monumentalną pracą pruskiego historyka Eduarda von Höpfnera, traktującej o wojnie 1806–1807. Jest ona o tyle ciekawa, że prócz możliwości zapoznania się z efektami prac w pruskich archiwach, pozwala ona przedstawić pruski punkt widzenia na opisywaną kampanię. Jagodziński jednak podchodzi z dystansem do niektórych zawartych w niej tez i informacji. W kontekście dzieła von Höpfnera trzeba mieć jednak z tyłu głowy fakt, że nikt nie lubi opisywać kompromitacji „swojej” strony, a dla Prusaków ich pierwsza wojna z Napoleonem taką właśnie była.
Prócz wyżej wymienionych pozycji autor skorzystał z obfitej literatury z epoki, starając się znaleźć w wybranych pozycjach potrzebne informacje dla przedstawienia walk czy tła politycznego. Nie należy jednak uznawać Pomorza 1807 za kompilację innych prac – to raczej mozolnie ułożone puzzle mające dać jasny, konkretny obraz. I tak jest. Choć trochę żałuję, że autor nie sięgnął po pamiętnikarskie wydawnictwa źródłowe, ograniczając się tylko do zbioru Dal nam przykład Bonaparte.
Sam układ książki jest poprawny. We wstępie jest wprowadzenie w tło polityczne, następnie krótki opis wojska – ale tylko pruskiego oraz świeżo formowanego polskiego. Armia francuska nie została przedstawiona z dość prozaicznego powodu – w opisywanej kampanii, prócz wyższego dowództwa, udział narodowych jednostek wielkiej armii był niewielki. W większości walczyli szeroko rozumiani sojusznicy – Włosi, Badeńczycy, Hesi, Wirtemberczycy. Szkoda jednak, że wojska nie zostały szerzej opisane.
Większość z 300 stron książki zajmują działania bojowe. Autor wybrał trzy większe oblężenia: Gdańska, Grudziądza i Kołobrzegu, działania zgrupowania Józefa Zajączka oraz „pierwszą bitwę” Polaków pod stricte polskimi sztandarami czyli zdobycie Tczewa przez zgrupowanie Jana Henryka Dąbrowskiego. Opisy są dostosowane do objętości pozycji, ale jednocześnie dość szczegółowe, niemal wyczerpujące. Szczególnie odnosi się to do bitwy tczewskiej. Choć jej skala nie była wielka, została dokładnie przedstawiona. Żołnierze Zajączka pełnili dość żmudną i pozbawioną większych szans rolę osłony przed rosyjskimi podjazdami (głównie kozackimi). System walki dobrze przedstawiono ale nie jest to porywający epizod.
Z oblężeń pewien niedosyt pozostawił mi w sumie Gdańsk. Walki, gdzie odbywały się działania desantowe, klasyczne operacje oblężnicze (podkopy, miny itd.) zostało przedstawione jednak zbyt sucho i niemalże raportowo, choć opis postawy marszałka Françoisa Lefebvre’a ubarwia sztywną relację. I utwierdziła mnie w przekonaniu, że ten szorstki Alzatczyk zasłużył na tytuł Księcia Gdańska. Dodatkowo brakowało mi planów bitewnych, co zmuszało do „wyobrażania” sobie działań.
Pomorze 1807 załapało się to górnej tabeli klasyfikacji wartościowych HaBeków i to na wysokiej pozycji. Spełnia wymogi stawiane tej serii popularnonaukowej. Nie znajdzie się w gronie „kanonicznych” prac, jednak jako pierwszy krok w celu zaznajomienia się z tym nieco zapomnianym napoleońskim epizodem Polaków zawsze będzie trafnym wyborem.