Subiektywny przegląd forów internetowych (5)

opublikowano: 2011-07-28, 12:15
wolna licencja
Wakacje to czas, w którym wielu internautów ma więcej czasu na prowadzenie polemik na forach dyskusyjnych. Ich tematem są m.in. mundury, „żołnierze wyklęci”, wojsko Haralda Sinozębego i… zapasy.
reklama

Wiliam i Kate

Podczas ostatnich miesięcy wiele mówiono o ślubie księcia Williama i Kate Middleton. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że tematykę tę podjęli także użytkownicy forum Inne oblicza historii. Jak zwykle jednak w takich sytuacjach, zajęli się tematem od nieco innej strony, a ściślej mówiąc, zainteresował ich mundur księcia Williama. Użytkownik „Ponury” zauważył: Zastanowiło mnie jedno. Na fali ślubu pokazano mundur służbowy księcia jako pilota. W polu gdzie jest nazwisko żołnierza miał przypiętą naszywkę „Wales”?! A nie „Windsor”. Może oni przyczepiają do mundurów nazwę hrabstwa skąd się pochodzi czy o co chodzi? Przyznam, że jako mało zorientowany w tej kwestii, byłem skłonny uwierzyć, że chodzi właśnie o hrabstwo. Okazało się jednak, że srodze się myliłem, „Wales” bowiem, to element tytułu przysługującego księciu Williamowi: Prince William of Wales.

Książę William i Kate Middleton na balkonie pałacu Buckingham (fot. Audrey Pilato , na licencji Creative Commons Attribution 2.0 Generic)

Jak się okazuje, tego rodzaju komplikacji na styku brytyjska rodzina królewska – armia jest więcej. Oto bowiem użytkownik „maxikasek” zapytał: Czy ktoś wie czemu obaj z bratem byli w mundurach pułkowników? Jakiś tytuł honorowy? Bo książę Karol ma od 2006 roku tytuł admirała/gen. mjr/marszałka RAF – w zależności w jakim mundurze występuje. Z odpowiedzią pospieszył użytkownik „panc”, wyjaśniając, że William został awansowany do stopnia pułkownika właśnie z powodu tego, że brał ślub. To trochę element nieistniejącej u nas „parady skojarzeń” brytyjskiego teatru jakim jest monarchia gdzie dobór zarówno munduru jak i rangi + najróżniejszych elementów dodatkowych w postaci ot choćby wstęg czy medali jest polem do dyskusji dla poddanych na długie tygodnie..., dorzucił użytkownik „marek8888”. Aż chciałoby się wziąć ślub dla pułkownikowskich szlifów. Całość dyskusji znajdziecie pod adresem: http://forum.ioh.pl/viewtopic.php?t=19450.

Orzeł biały i trupia czaszka?

O zgoła innych mundurach i w znacznie poważniejszej atmosferze toczyli dyskusję użytkownicy forum dws.org.pl. Użytkownik „sheller” pytał: Czy Polacy mogli wstępować do oddziałów SS, mimo iż nie mieli żadnych powiązań z Niemcami i czy mogli zajmować wysokie stopnie?? Założę się, że na tak postawione pytanie znaczna większość zapytanych odpowiedziałaby: nigdy w życiu, Polacy nie mogli znaleźć się w SS. Jak się okazuje, nie było to takie proste.

reklama

Użytkownik „wolf2”, powołując się na książkę Włodzimierza Borodzieja, pospieszył z informacją: Od X 1944 (zgoda H. Himmlera) Polacy bez żadnych powiązań z niemieckością mogli oficjalnie wstępować i incydentalnie wstępowali do SS acz nie znam przypadku by któryś awansowął powyżej podporucznika SS. Jako ciekawostkę można nadmienić że werbowano i robotników przymusowych. Górale z Podhala wstępowali już wcześniej ale na nieco innych zasadach – w ramach akcji Goralenvolk.

Czy teraz wszystko jasne? Ależ skąd. Użytkownik „gucio” stwierdził bowiem: Polaków do Waffen-SS nie przyjmowano. Zakazywał tego osobisty rozkaz Adolfa wydany Himmlerowi odnośnie podludzi i ich roli w celach III Rzeszy. I mówimy tutaj o czystych etnicznie Polakach bo ci, którzy podpisali VKL, grupę I lub II lub III nie uznajemy w tej tematyce za takowych, bo jak sama nazwa wskazuje byli Volksdeutschami i obejmowało ich ustawodawstwo o poborowych i rekrutach – jak zwykłych Niemców.

Nie podejmując się się weryfikacji wiadomości podawanych przez forumowiczów, zachęcam do drążenia tematu na własną rękę. Wszystkich zainteresowanych zapraszam pod adres: http://dws.org.pl/viewtopic.php?f=84&t=126256.

Czapka z trupią czaszką, symbolem SS (fot. Rama , na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 2.0 Francja)

Uczyć o Żołnierzach Wyklętych

Na forum odkrywca.pl pojawił się w czerwcu temat wywołujący spore emocje, lecz jednocześnie ogromnie interesujący. Tematem dyskusji był sposób nauczania o historii powojennego podziemia niepodległościowego walczącego z narzuconymi władzami komunistycznymi. Użytkownik „DOMILUD PL”, wypowiadając się na temat rajdu poświęconego pamięci Żołnierzy Wyklętych, stwierdził: Potrzeba marszów, potrzeba publikacji (jeden album IPN nie wystarczy), potrzeba działań w sferze kinematografii czy telewizji. Ludziom trzeba dać szansę poznania obiektywnej prawdy o tych czasach i obnażenia ohydnych komunistycznych kłamstw pokutujących do dziś w ludzkiej świadomości. Użytkownik „Marek T” zauważył jednak, że podobne rajdy nie są niczym nowym: Nie wiem, co jest niezwykłego w tym pomyśle. W latach słusznie minionego systemu w Borach Tucholskich corocznie odbywał się Rajd „Stu z Nieba”. Zdaje się, że nawiązywał do grup dywersyjnych A.Cz. z okresu II W.Ś. Mam wrażenie, że uczestniczyło w tym po parę tysięcy ludzi z różnych rejonów Polski.

reklama

Z innej strony, bardziej ogólnie, spojrzał na temat nauczania o podziemiu niepodległościowym użytkownik „sebo_sek”: Jeśli chodzi o publikacje, to według mnie większość jest nie do przyjęcia. Oczywiście tematy poruszają słuszne, jednak języka jakim są napisane nie da się czytać. Jest to pseudonaukowy bełkot. Na zachodzie takie książki czyta się jak powieść, u nas publikuje się doktoraty. Ostatni cytowany głos wydaje się szczególnie boleśnie prawdziwy. Temat jest bez wątpienia trudny, ale i wart dyskusji; wszystkich zainteresowanych zapraszam pod adres: http://odkrywca.pl/niezwykly-sposob-nauaczania-o-historii-zolnierzy-wykletych,689976.html.

Polscy Wikingowie?

Płaskorzeźba przedstawiająca chrzest Haralda Sinozębego

Na forum historycy.org rozprawiano m.in. o składzie armii wybitnego duńskiego władcy znanego w jako Haraldr Blátönn (pol. Harald Sinozęby). Okazało się bowiem, że wykopaliska na wyspie Zelandii rzuciły nowe światło na ten element dziejów. Ze zdumieniem stwierdzono, że z dużym prawdopodobieństwem można uznać, iż podstawę królewskiej armii Sinozębego stanowili nie rodowici Duńczycy, ale Norwegowie oraz… Słowianie z ziem dzisiejszej Polski. Użytkownik „Darth_Stalin” rozwijał wątek: Ciekawe, czy istniało coś takiego jak „wymiana wojskowa” między Duńczykami a Polanami? Znaczy – my (ojciec Mieszka?) Sinozębemu naszą (polańską) drużynę, Sinozęby nam – swoją (duńską) drużynę?.

reklama

Nowe światło na to zagadnienie rzucił także użytkownik „Vapnatak”: Wydaje mi się, że funkcjonowało coś takiego jak podarunek. Być może w związku ze ślubem jakiegoś możnego duńskiego z córką jakiegoś grającego ważniejszą rolę słowiańskiego księcia. Może też ta „polańska” drużyna dostała się do Sinozębego by zacieśnić więzy handlowe lub utrzymać mir między sojusznikami. Generalnie odkrycie to wskazuje na wyjątkowo ożywione kontakty polityczne pomiędzy Duńczykami a Słowianami w X wieku, a jednocześnie zdaje się być dowodem na siłę struktur władzy na ziemiach polskich w tym okresie, w przeciwnym wypadku lepiej zorganizowani Wikingowie mogliby utworzyć tu elitę panującą, tak jak to się stało wśród plemion wschodniosłowiańskich. Wszystkich zainteresowanych tym frapującym tematem zapraszam pod adres: http://www.historycy.org/index.php?showtopic=81844.

Zapasy pod Grunwaldem

Jak wiadomo, 15 lipca 1410 wojska polsko-litewsko-ruskie i krzyżackie zmierzyły się w starciu na śmierć i życie. W tym roku pod Grunwaldem po raz kolejny odbyła się rekonstrukcja tego pasjonującego wydarzenia. Jak się okazuje, pośród wielu organizowanych na miejscu konkursów i atrakcji znalazło się także miejsce dla turnieju… zapaśniczego. Jak miał on wyglądać, tłumaczył użytkownikom forum freha.pl „Paweł Tybaldem Zwany”:

Każdy z uczestników zostanie przydzielony do jednej z dwóch kategorii wagowych. Przed turniejem odbędzie się ważenie zawodników: poniżej 80 kg (kategoria lżejsza), powyżej 80 kg (kategoria cięższa). A następnie uczestnicy w każdej kategorii będą losować kolejno numerki. W polu, w którym odbywać się będą potyczki, stają do „walki” numery 1 oraz 2, następnie 3 oraz 4, 5 oraz 6 itd. Wygrany z każdej pary przechodzi do kolejnej rundy, aż do finału. Pole do walk stanowić będzie okrąg o średnicy 9 m. Każdy z zawodników musi mieć na sobie bokserki przylegające do ciała – tak, będzie niehistorycznie, ale widziałem już kilka takich turniejów, w których zawodnicy walczący w historycznej bieliźnie, zostali nagle bez niej i świecili genitaliami przed widownią, a tego chcemy uniknąć Ponadto walki odbywają się bez obuwia.

Bardziej obszerne informacje o tym jak walczy się w takich zawodach znajdziecie pod adresem http://www.freha.pl/index.php?&showtopic=23753.

Redakcja: Roman Sidorski

reklama
Komentarze
o autorze
Michał Przeperski
(ur. 1986), doktor historii, pracownik Instytutu Historii Nauki PAN. Od stycznia 2012 do czerwca 2014 redaktor naczelny Histmaga. Specjalizuje się w dziejach Europy Środkowej w XX wieku, historii dziennikarstwa i badaniach nad transformacją ustrojową. Autor m.in. książek „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą” (2014) i „Nieznośny ciężar braterstwa. Konflikty polsko-czeskie w XX wieku” (2016). Laureat nagrody „Nowych Książek” dla najlepszej książki roku (2017), drugiej nagrody w VII edycji Konkursu im. Inki Brodzkiej-Wald na najlepsze prace doktorskie z dziedziny humanistyki (2019). Silas Palmer Research Fellow w Stanford University (2015), laureat Stypendium im. Krystyny Kersten (2015), stypendysta Funduszu Wyszehradzkiego w Open Society Archives w Budapeszcie (2019). Kontakt: [email protected]

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone