Studia historyczne: elastyczne, ale solidne i rozwijające
Tomasz Leszkowicz: Panie Profesorze, gdyby porównywał Pan swoje studia historyczne z dzisiejszymi, to jakie byłyby między nimi podobieństwa, a jakie różnice?
Przemysław Wiszewski: Chociaż nie studiowałem w zamierzchłej przeszłości, bo w latach 90. ubiegłego wieku, to różnice między ówczesnymi studiami, a dzisiejszymi są kolosalne.
Zaczynają się one od samego początku, to jest od przyjęcia na studia. Kiedyś było to związane z koniecznością zdania nie tylko matury we własnej szkole, ale też kilku egzaminów wstępnych na samym uniwersytecie. Stres związany z wynikiem egzaminów był tym większy, że zdawać mogliśmy w danym roku tylko na jedną uczelnię. Dziś kandydaci po zdaniu matury jedynie składają dokumenty i czekają na decyzje. Co więcej, dziś, dzięki studiom dwustopniowym, po ukończeniu studiów licencjackich mogą sami podjąć decyzję, czy chcą kontynuować kształcenie na tym samym kierunku, czy wybrać inny. To bardzo ważne, bo po trzech latach studiów mają szansę wybrać, czy będą dalej podążać za swoimi zainteresowaniami – a te mogły się zmienić w ciągu tych lat! Mogą też, zdobywszy podstawową wiedzę i umiejętności z zakresu tych zainteresowań, szukać kierunków bardziej ukierunkowanych na – przewidywane – potrzeby rynku pracy.
Ogromnie różnią się też możliwości, jakie w trakcie studiów czekają na studentów. Ja musiałem zrealizować konkretny tok studiów, zaliczyć wszystkie przewidziane w nim przedmioty i egzaminy. Jedynie garstka najlepszych studentów mogła sama konstruować sobie indywidualny tok studiów. Dziś wszyscy studenci poza minimalną liczbą przedmiotów obowiązkowych – obejmujących kanon wiedzy o poszczególnych epokach – mogą wybierać z bogatej oferty zajęć podążając za swoimi zainteresowaniami. Nie muszą to być nawet zajęcia oferowane przez Instytut Historyczny. Ponadto, za moich czasów kończąc historię można było legitymować się kompetencjami tylko w dwóch specjalnościach zawodowych: archiwalnej lub nauczycielskiej. Dziś jest ich więcej (doszły regionalistyka i dokumentalistyka konserwatorska), można też swobodnie łączyć zdobywanie umiejętności w dwóch z nich jednocześnie. Ma to duże znaczenie w trakcie poszukiwania zatrudnienia. Wreszcie bez porównania większa jest dostępność staży i studiów zagranicznych, w których mogą brać udział studenci. My mogliśmy jedynie o nich marzyć, dziś studenci bez większego problemu mogą pojechać na jeden semestr dofinansowywanych studiów w całej Europie...
Przeczytaj też:
- Chcemy uratować dobrych studentów! Antropologia historyczna na Uniwersytecie Jagiellońskim
- Bliski kontakt z książką i wykładowcą. Rozmowa z prof. Marią Koczerską
Wiele możnaby mówić o zmianach i różnicach, w ogromnej większości korzystnych dla studentów. Jedno pozostało jednak niezmienne – na wszystkich, którzy chcą brać udział w życiu naukowym Instytutu jeszcze jako studenci, czekają zarówno koła naukowe, jak i wykładowcy. Ja sam już jako student uczestniczyłem w realizacji dużego programu badawczego, dziś jestem szczęśliwy mogąc oferować takie możliwości młodym ludziom studiującym w naszym Instytucie.
T.L.: Jaka Pana zdaniem powinna być dzisiaj edukacja historyczna na poziomie uniwersyteckim?
P.W.: Elastyczna w szczegółach, by sprostać zainteresowaniom studentów i pomóc rozwijać im ich pasje, ale też przybliżająca główne nurty w światowej dyskusji nad przeszłością oraz dająca absolwentom do ręki narzędzia, które pozwolą im samodzielnie podejmować racjonalną ocenę prawdziwości twierdzeń dotyczących przeszłości. Uparcie obstając przy wspólnej metodologii badań i wadze krytycznej analizy źródeł, nie wierzę w jeden model interpretacji historii. Dlatego też nauczanie historii, zwłaszcza na poziomie akademickim, nie powinno koncentrować się na nauce faktów i podawanych przez wykładowców interpretacji.
Jest oczywiste, że każda osoba interesująca się przeszłością i wypowiadająca o niej musi znać podstawowe fakty. Bez nich nie będzie w stanie skonstruować dla siebie i innych poprawnego, zgodnego z wiedzą powszechną modelu przeszłości. Ale to tylko wstęp, za którym rozciąga się ta najbardziej pasjonująca historyka przestrzeń: poszukiwań, badań, analiz źródłowych i wreszcie syntez zmieniających dotychczasowy sposób postrzegania przeszłości. Faktów student może nauczyć się sam z podręczników polecanych przez wykładowcę. Ale sztuki analizy źródeł i syntezy danych cząstkowych musi się nauczyć w ramach dyskusji z nim i pozostałymi studentami.
I pamiętajmy – historia jest częścią szerokiego nurtu humanistyki, a dalej nauk o człowieku. Nie można być historykiem bez otwartości na inne dziedziny wiedzy, ubogie jest studiowanie historii bez poznawania innych dyscyplin, ich metod i współczesnych osiągnięć w poznawaniu naszego gatunku.
T.L.: Obecnie studia humanistyczne i społeczne nie mają dobrej prasy. Dlaczego warto je podejmować?
P.W.: Zacznijmy od tego, że polska klasa polityczna, a za nią media, w swej krytyce humanistyki nie były i nie są oryginalne. Podążają za wzorcami euro-atlantyckimi, bo na zachodzie Europy ten proces negowania wartości nauk humanistycznych zaczął się dużo wcześniej, a w Stanach Zjednoczonych utylitarne podejście do nauki jest tradycją korzeniami sięgającą XIX w. Mało kto zdaje sobie sprawę, że krytyka nadmiernej liczby studentów kształconych na kierunkach humanistycznych i społecznych powinna być też krytyką wielkiej przemiany kulturowej i cywilizacyjnej, którą przeszła Polska i ogromnego otwarcia się horyzontów nowego pokolenia. Ono miało okazje na studiach poznać nie tylko smak – różnej jakości – kształcenia wyższego, ale też doświadczyć samodzielności myślenia i działania, współpracy w grupie (nie tylko na zajęciach), a przede wszystkim zderzenia z innymi postawami życiowymi, światopoglądami i hierarchiami wartości. Zderzenia, które wymagało dyskusji, ale kształtowało nie tylko tolerancję, lecz przede wszystkim otwartość i umiejętność współpracy z tymi, których wielu poglądów nie musimy akceptować. A cóż dopiero mówić o możliwości nauki języków obcych, studiowania wspólnie ze studentami spoza Polski, kształtowania umiejętności logicznych wypowiedzi w mowie i piśmie... To wielki projekt, w którym pojawiło się wiele błędów – ale błędów wprowadzonych przez kolejne rządy wymuszające coraz dalej posuniętą masowość kształcenia wyższego.
Już to, co powiedziałem wyżej wskazuje, dlaczego warto studiować – na dobrych uczelniach! – kierunki humanistyczne i społeczne. To nie są kierunki hobbystyczne, lecz kształtujące podstawowe cechy obywateli wspierających system demokratycznego państwa i kulturę społeczeństwa otwartego. Cóż za paradoks, że gorliwymi krytykami kształcenia humanistycznego są politycy i dziennikarze mający w zdecydowanej większości wykształcenie humanistyczne! Także obserwacja dyskusji politycznych może skłaniać do zadumy – większość argumentów w niej wykorzystywanych ma – obok powierzchownie ekonomicznego - charakter historyczny lub socjologiczny i politologiczny. Ba!, a co powiedzieć o języku, którym mają się posługiwać obecne i przyszłe pokolenia? Czy naprawdę wystarczy nam jego naturalny rozwój w kierunku skrajnego uproszczenia reprezentowanego przez zbyt wielu już celebrytów świata polityki i kultury? Bez kształcenia humanistycznego nie sposób odnaleźć się w świecie, który humanistyką jest przesiąknięty – nawet jeśli ją neguje.
Te generalne uwagi nie oznaczają, że studia humanistyczne nie mają wymiaru praktycznego. Na każdym, dobrze prowadzonym kierunku humanistycznym kształci się tak pożądane na rynku pracy miękkie umiejętności – współpracy, elastyczności poznawczej, umiejętności komunikowania zgodnego z kontekstem rzeczowym i społecznym. Ale owo kształcenie odbywa się w ramach konkretnych specjalności zawodowych. Jednym słowem – jeśli chcesz zrozumieć otaczający Cię świat kultury i polityki, odnaleźć się w wielokulturowej, zmiennej rzeczywistości, a jednocześnie zdobyć konkretny zawód i wykształcić elastyczność w poznawaniu i pozyskiwaniu nowych umiejętności – studiuj kierunki humanistyczne!
Polecamy także:
T.L.: Każda uczelnia czy instytut naukowy ma swoją naukową specjalizację i „mocne punkty”. Które dziedziny badawcze są szczególnie dobrze reprezentowane w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego?
P.W.: Instytut Historyczny Uniwersytetu Wrocławskiego jest częścią Wydziału Nauk Historycznych i Pedagogicznych, który został uznany przez ministerialny komitet oceniający jakość badań za pierwszy w Polsce właśnie w grupie uniwersyteckich jednostek zajmujących się badaniami historycznymi. Otrzymaliśmy tak zwaną kategorię A+ za badania naukowe i nie jest to przypadek. Dlatego mógłbym powiedzieć, że każda dziedzina badań historycznych jest prowadzona w naszym Instytucie w sposób równie dobry. Niewątpliwie tradycyjnie duże znaczenie mają badania śląskoznawcze, jednak prowadzone obecnie zwłaszcza w kontekście studiów porównawczych nad funkcjonowaniem tożsamości regionalnych i lokalnych w całej Europie, od średniowiecza po współczesność. Dużo uwagi poświęca się źródłoznawstwu, od analiz źródeł narracyjnych, przez badania pieczęci, inskrypcji (zwłaszcza antycznych) aż po edycje źródeł. Zaawansowany, międzynarodowy charakter mają studia nad hellenistycznym Wschodem i światem rzymskim. Wiele uwagi poświęca się badaniom historii religii oraz mentalności w czasach średniowiecznych i nowożytnych. Tradycyjnie znaczący udział w krajobrazie naszych studiów mają prace nad dziejami tożsamości narodowej i aktywności politycznej w XX w. A przecież to tylko ułamek z szerokiego spektrum studiów prowadzonych przez moich koleżanki i kolegów.
T.L.: Jak skonstruowany jest program studiów historycznych na UWr? Ile jest w nim miejsca na samodzielny dobór przedmiotów przez studenta?
P.W.: W chwili obecnej, o czym wspominałem już wyżej, studenci poza obowiązkowym kursem z dziejów poszczególnych epok oraz metodologii badań historycznych mogą wybierać zarówno poszczególne wykłady i ćwiczenia w ramach puli przedmiotów uzupełniających, konkretne bloki w ramach specjalizacji tematycznych oraz specjalności zawodowe. W chwili obecnej prowadzonych jest pięć specjalności – amerykanistyka (I stopień), archiwistyka i zarządzanie dokumentacją, dokumentalistyka konserwatorska, nauczycielska (ze specjalnościami nauczania historii i WOS oraz historii i języka angielskiego) a także regionalistyka.
Studia licencjackie są ukierunkowane na przekazanie podstawowego zasobu wiedzy o najnowszych prądach w dyskusjach nad kluczowymi zagadnieniami poszczególnych epok oraz najważniejszych umiejętności warsztatowych. Dają też możliwość zdobycie konkretnej wiedzy zawodowej umożliwiającej podjęcie pracy po ukończeniu studiów. Studia magisterskie koncentrują się na doskonaleniu umiejętności analitycznych, badawczych młodych adeptów historii oraz podnoszeniu ich kwalifikacji zawodowych. Wreszcie studia III stopnia, doktoranckie, mają za zadanie wykształcić pod opieką promotorów samodzielnych historyków mających szerokie, interdyscyplinarne doświadczenie badawcze.
Dodam tylko, że w Instytucie trwają obecnie prace mające jeszcze bardziej uelastycznić program studiów tak, by każdy mógł rozwijać w trakcie nauki własne zainteresowania nie tracąc jednocześnie możliwości zapoznania się z problematyką nurtującą badaczy wszystkich epok.
T.L.: UWr otworzyło nowy kierunek studiów - „Historia w przestrzeni publicznej”. Jaki jest pomysł na tę specjalizację? Czy może udać przełamać się stereotyp historyka jako mola książkowego zamkniętego w bibliotece?
P.W.: Z grubsza biorąc, o to chodziło autorce programu, prof. Joannie Wojdon. Jednak cel tego projektu jest dużo ambitniejszy – zespół zaangażowanych w jego realizację chce stworzyć nowy zawód. Jego polska nazwa nie brzmi dobrze, ale po angielsku nazywa się „public historian”. Jego zadaniem jest wyjście przez adeptów historii z ich wiedzą o przeszłości do ludzi. Po to, by odpowiedzieć na ich potrzeby, zainteresowania, możliwości. O ile „klasyczny” historyk ma badać przeszłość, nadawać jej sensy, ustalać, jak było, to nasz „historyk w przestrzeni publicznej” ma przede wszystkim potrafić współpracować z laikami, którzy historią się interesują lub których chcielibyśmy nią zainteresować. Ma pomagać im na przykład w gromadzeniu pamiątek albo w poszukiwaniach genealogicznych. Powinien wiedzieć, jak do zwykłych ludzi dotrzeć: jak mówić, pisać, urządzać wystawy i organizować imprezy, odwołujące się do przeszłości tak, żeby odbiorcy chcieli z tego korzystać.
Zobacz również:
W USA taki zawód funkcjonuje od ponad 30 lat i zdobył sobie uznanie, ma swoją etykę zawodową. Absolwenci studiów z „public history" nie mają problemu ze znalezieniem pracy: głównie w archiwach, muzeach, miejscach pamięci, różnych instytucjach kultury. Podobne studia są też prowadzone w Europie Zachodniej, z silnym ośrodkiem w Berlinie. Nie jest to więc tylko amerykański fenomen, który chcemy „przeszczepić” na polski grunt. O jego znaczeniu świadczy fakt, że w 2015 r. specjalna sesja poświęcona „public history” będzie zorganizowana na najbliższym Międzynarodowym Kongresie Nauk Historycznych w chińskim Jinan.
Ale skoro wspomnieliśmy o roli Stanów Zjednoczonych w rozwoju tej dziedziny studiów, to dodajmy, że nasz program został skonsultowany przez prof. Wojdon z tamtejszymi czołowymi specjalistami z tego zakresu. Amerykańscy koledzy przyjęli go z zainteresowaniem i z uznaniem. Podobało im się włączenie do zajęć rozrywki historycznej. Sugerowali, by zająć się nią zarówno od strony „konsumpcji”, czyli wykorzystywania komercyjnych produkcji historycznych (np. filmy) dla przekazywania poprawnych treści o przeszłości, jak i wręcz tworzenia nowych produktów z myślą o rozrywce i popularyzacji wiedzy jednocześnie (chodzi tu zwłaszcza o gry komputerowe).
Podsumowując – kierunek „Historia w przestrzeni publicznej” nie konkuruje z klasycznym nauczaniem historii. Idzie w innym kierunku, chcąc kształcić tych, którzy będą decydować o społecznym rozumieniu przeszłości dzięki szerokiej popularyzacji wiedzy.
T.L. Pojawił się też drugi nowy kierunek – militarioznawstwo. Dla kogo jest on przeznaczony?
P.W.: Z pewnością dla pasjonatów przeszłości koncentrujących się na jej militarnym wymiarze. Nie tylko dlatego, że będą w trakcie studiów zdobywać wiedzę z zakresu historii „barwy i broni”. Studia mają ich przygotować do szeroko rozumianej popularyzacji wiedzy z zakresu historii wojskowości. Osobna specjalność zawodowa w obrębie tego kierunku została przygotowana z myślą o rekonstruktorach. Studiując militarioznawstwo – kierunek unikalny w Polsce – zdobędą nie tylko wiedzę o tym, jak wyglądały oddziały zbrojne w poszczególnych epokach, ale też o tym, jak profesjonalnie zorganizować funkcjonowanie grupy rekonstruktorskiej czy spopularyzować jej działalność. Położenie nacisku na wykorzystywanie zdobytej wiedzy dla pożytku całego społeczeństwa jest cechą wyróżniającą kierunek spośród innych podejmujących w Polsce tematykę historii wojskowości. Nie jest to kierunek prowadzony przez wojskowych lub byłych wojskowych dla przyszłych specjalistów z zakresu bezpieczeństwa publicznego. Jego zadaniem jest przede wszystkim umożliwić racjonalną dyskusję nad wieloaspektową przeszłością życia wojskowego i spopularyzować te elementy tej przeszłości, które są szczególnie istotne dla współczesnego społeczeństwa.
Podejmując te studia młody człowiek będzie miała okazję zdobyć ogrom wiedzy o historii materialnej armii, myśli wojskowej, przebiegu konfliktów zbrojnych i ich skutkach dla społeczeństw. Ale przede wszystkim nauczy się, jak wykorzystać tę wiedzę z pożytkiem dla całego społeczeństwa.