Steve Sem-Sandberg – „Biedni ludzie z miasta Łodzi” – recenzja i ocena
Urodzony w 1958 roku w Oslo Steve Sem-Sandberg (w Polsce ukazały się: „Teresa”, „Ravensbruck”. O Milenie Jesenskiej”) to jeden z najwybitniejszych północnoeuropejskich autorów ostatnich czasów. Znany jest z ukazywania w swojej twórczości ludzkiej psychiki i granic człowieczeństwa na tle historii II wojny światowej. W swojej najnowszej książce Sem-Sandberg próbuje wniknąć w umysł Chaima Mordechaja Rumkowskiego, sympatyka syjonizmu, który stworzył z łódzkiego getta dochodowy kompleks przemysłowy. Wprowadził między innymi własną walutę i policję tworząc własne „państwo”. Produkując na potrzeby III Rzeszy wysyłał równocześnie swoich współbraci na pewną śmierć. Zmuszał ich do niewolniczej pracy i brutalnie odbierał im dzieci – istoty niezdolne do ciężkiej pracy.
„Król getta” utworzył domy dziecka, traktując jednocześnie przebywające w nich sieroty i pracownice jako seksualną rozrywkę. Swojego syna również wykorzystywał w ten sam sposób. Żył w luksusie, wypoczywając na letniskowej działce na „Marysinie” podczas, gdy pozostali Żydzi w gettcie Lizmansdtadt umierali z głodu, zimna i chorób.
Autora książki postawił sobie za zadanie odpowiedź na pytanie: Kim tak naprawdę był Żyd, który za życia stał się legendą? Sem- Sandberg szuka odpowiedzi w charakterze głównego bohatera, jego przeżyciach z dzieciństwa jak również w sytuacji w jakiej znalazł się on na skutek wybuchu wojny, której również był ofiarą. Pisarz nie usprawiedliwia, ani nie tłumaczy człowieka oskarżanego o kolaborację i przyczynienie się do zagłady Żydów w Łodzi, ale sobie i czytelnikom stawia wiele pytań.
Fabuła osadzona jest w Getto Lizmandstadt. Od momentu jego założenia w 1939 roku, aż do czasu wkroczenia Armii Czerwonej do Łodzi w 1945 roku. Czytelnik „porusza się” po getcie poznając jego funkcjonowanie i kilkoro jego mieszkańców, których losy przeplatają się nawzajem ze sobą, żeby wreszcie spotkać się z panem ich „życia i śmierci”. Dzięki temu zabiegowi opisy są wiarygodne, a czytelnik może głęboko przeżyć wszystko to, co czyta. Nie bez znaczenia jest tu też fakt, że język i styl, którymi posługuje się Steve Sem-Sandberg nie sprawiają problemów podczas czytania. Są zrozumiałe i przystępne, a hebrajskie zwroty i słowa w jiidisz zostały precyzyjnie objaśnione w tekście lub słowniczku.
Trzeba uczciwe przyznać, że niektóre wątki mogą powodować lekkie znudzenie i zniecierpliwienie. Przykładem są tu choćby sny jednego z drugoplanowych bohaterów o jego ukochanej siostrze Lidzie lub stany emocjonalne wspomnianej dziewczyny wykorzystywanej i zabitej przez nazistów. Z drugiej strony można powiedzieć, że Sem-Sandbergowi udało się w ten sposób „oddać” dramat psychologiczny związany z wojną. Jednocześnie ukazał bezprecedensowo, że nawet w obliczu zagrożenia życia można pozostać człowiekiem wrażliwym, kochającym i ufnym. Pisarz pokazał, że każdy na swój własny sposób potrafił walczyć z hitleryzmem.
Trudne do zniesienia są momentami szczegółowe i bardzo drastyczne opisy niektórych brutalnych zdarzeń. Przykładem może być choćby gwałt na nastoletnim synu głównego bohatera, którego autor wymownie cały czas nazywa „dzieckiem”. Prowokacyjne są również relacje zabijania dzieci w szpitalu, molestowania kobiet, czy inna nieuzrozumiała przemoc, której doświadczają wszyscy bohaterowie książki.
Wartość merytoryczna tej pozycji jest nieoceniona, ponieważ Steve Sem- Sandberg korzysta z trudnych do podważenia dokumentów, o których istnieniu przeciętny czytelnik nawet nie ma pojęcia, jak na przykład kronika getta Litzmanstadt. Poza tym twórca „Biednych ludzi…” korzystał między innymi z materiałów Fundacji im. Helge Axelssona Johnsona w Sztokholmie, Instytutu w Wiedniu. Współpracował z ogromną ilością osób różnych narodowości i krajów, a także ze świadkami opisanych wydarzeń.
Realia historyczne zostały odwzorowane tak wiernie, że czytający ma wrażenie, iż jest bezpośrednim uczestnikiem wszystkich zdarzeń. Pozwala to, na dogłębne przeżywanie emocji bohaterów, jak również na jeszcze lepsze poznanie getta, jego struktury, organizacji oraz nieusprawiedliwionego zła, z którym musieli zetknąć się ludzie uwięzieni w łódzkim getcie w czasie Drugiej Wojny Światowej. Ocenę postaci ich człowieczeństwa, a także samej wojny i okupacji pozostawiono odbiorcy, choć Sem-Sandberg zaakcentował swoje zdanie, jak np. przy samym wyborze tytułu. Pozornie banalny tytuł kontrastuje bowiem z archiwalną fotografią umieszczoną na okładce. Przedstawia ona raczej małomiasteczkową codzienność niż stereotypowy obraz getta, co zresztą autor szerzej wyjaśnił na kartach książki.
Recenzowana pozycja stanowi innowacyjne uzupełnienie pozycji poświęconych podobnej tematyce. Cena książki to około pięćdziesiąt złotych. To niemało, ale biorąc pod uwagę niszową tematykę, obszerne wydanie (ponad 630 stron druku) oraz ilość dokumentów i ilustracji (w tym oryginalne okładkowe zdjęcie z getta w Łodzi), cenę można uznać za w pełni uzasadnioną. Tym bardziej, że pozycja została wydana w bardzo praktyczny i dobry jakościowo sposób. W tekście nie ma literówek, a sama książka jest mocno sklejona i zszyta. Wydawca włożył dużo pracy w jej wydanie, za co niewątpliwie należą się mu słowa uznania.
W tym kontekście pewnym minusem może być ciężar egzemplarza, którego zdecydowanie nie schowamy „do kieszeni”.
„Biedni ludzie z miasta Łodzi” to książka trudna, skomplikowana, lecz jednocześnie wciągająca i potrafiąca utrzymać uwagę czytelnika. Zaskakuje ona napięciem, skrajnością i surowym tonem w jakim jest utrzymana. Trudno o niej zapomnieć. Podczas lektury czytelnik co chwilę musi zadawać sobie trudne pytania o to jakiego on dokonałby wyboru w opisywanych wypadkach. Sem-Sandberg przedstawia zarówno samo getto jak i jego bohaterów z perspektywy kilkorga różnych osób i ich odmiennych życiowych sytuacji. Pokazuje tym samym, że każdy z nas, nawet „król getta” jest tylko człowiekiem. Za sprawą zdarzeń losowych każdy z nas może stać się kimś innym.
Redakcja: Michał Przeperski