Stanisław Stolarczyk – „Polacy w Kanadzie. Historia grobami pisana” – recenzja i ocena
Stanisław Stolarczyk – „Polacy w Kanadzie. Historia grobami pisana” – recenzja i ocena
Ta dysproporcja w postrzeganiu Polonii kanadyjskiej i amerykańskiej jest rzeczywiście zastanawiająca. Ktoś może argumentować, że powodem jest fakt, że społeczność pochodzenia polskiego nie odgrywa istotnej roli w życiu wielokulturowego państwa kanadyjskiego – w przeciwieństwie np. do licznych tam reprezentantów diaspory ukraińskiej. Ale na dobrą sprawę także w Stanach Zjednoczonych Polish Americans nie stworzyli niestety skutecznego lobby. Jakikolwiek byłby jednak powód względnej niewiedzy na temat Polonii kanadyjskiej, środkiem zaradczym przeciw niej może być praca Stanisława Stolarczyka „Polacy w Kanadzie”.
Książka nosi podtytuł „Historia grobami pisana”, który może być dość zastanawiający. Czyżbyśmy mieli do czynienia z pracą z nurtu, jak to nazywają niektórzy „trupologii” czyli licytowania się na liczbę poniesionych ofiar? Nic bardziej mylnego. Chodzi o to, że autor, badając losy licznych społeczności polskich na ziemi kanadyjskiej, skupionych na ogół wokół parafii rzymskokatolickich, skupił się – dość nieszablonowo – na niebanalnej kategorii źródeł historycznych, jaką są… nagrobki na lokalnych cmentarzach. Jak się okazuje, treść napisów nagrobnych potrafi dostarczyć wielu informacji i ciekawych wniosków.
Oprócz nagrobków Stanisław Stolarczyk wykorzystał źródła, których przebadanie wręcz samo się narzuca – mam na myśli księgi parafialne, metryki chrztów (urodzeń), ślubów, zgonów. Odkąd na własny użytek zacząłem zajmować się genealogią i historią własnej rodziny, nie trzeba mnie przekonywać, że naprawdę niezwykłym doświadczeniem jest móc dostrzec w zapisach metrykalnych „prawdziwych” ludzi z przeszłości. Stolarczykowi udało się na podstawie metryk zrekonstruować i opowiedzieć losy całych społeczności polskiej grupy etnicznej w Kanadzie. Oprócz tego autor wykorzystał bogatą literaturę przedmiotu, od syntezy dziejów Kanady prof. Jana Grabowskiego, po liczne publikacje kanadyjskie.
Pierwsi Polacy na terytorium dzisiejszej Kanady zaczęli przybywać w dobie rozbiorów Rzeczypospolitej, sporo w nich było też żołnierzy wojen napoleońskich, których losy rzuciły na kontynent amerykański. Lubimy szczycić się naszymi bohaterami wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, Kościuszką czy Pułaskim, ale warto wiedzieć też, że byli i nasi rodacy walczący za Koronę brytyjską. Warto zaznaczyć, że wielu z naszych rodaków doskonale odnajdowało się w Brytyjskiej Ameryce. Pamiętając o ojczyźnie (były przypadki powrotów do niej, by wziąć udział w powstaniu listopadowym) bezproblemowo aklimatyzowali się w nowym środowisku. Z dużym powodzeniem kontynuowane były kariery wojskowe, a niektórzy z Polaków byli blisko elit politycznych (generalnie związanych z Partią Konserwatywną). W tym pierwszym okresie Polakom szczególnie blisko było do społeczności francuskojęzycznej. Być może związane było to z wspólnotą wyznania, a może też z kwestiami językowymi. Co interesujące, choć losy społeczności polskiej w Kanadzie i w ogóle Ameryce Północnej mocno związane były z katolicyzmem, to niektórzy z naszych rodaków asymilowali się na tyle, że wżeniali się w rodziny miejscowej socjety i przechodzili na anglikanizm.
Migracja na większą skalę do Kanady rozpoczęła się w połowie XIX w., a na początku szczególnie widoczna w niej była społeczność kaszubska. Bez wątpienia wspólnota pochodzenia, języka i wyznania – w tym przypadku katolickiego – była niezwykle istotna dla budowy wspólnoty już na nowej ziemi. Stanisław Stolarczyk omawia kolejne fale migracji i osadnictwo w poszczególnych prowincjach Kanady. Bardzo ciekawego materiału do analizy dostarczają nam wspomniane już nagrobki, a konkretnie poprawność językowa napisów na nich. Błędy językowe świadczyć mogą o poziomie alfabetyzacji, ale także w późniejszym czasie asymilacji i niestety zanikaniu i słabnięciu znajomości poprawnej polszczyzny.
Interesująco opisane są relacje kanadyjskich Polaków z innymi grupami etnicznymi. Zdarzały się, mimo obiecującej na początku współpracy, niesnaski ze społecznością. Były one podsycane np. postawą niemieckich księży, którym zdarzało się zagarniać dla Niemców kościół budowany wspólnymi siłami obydwu społeczności. Znajdą natomiast w omawianej książce argumenty zwolennicy tezy o statusie „bratanków” łączącym Polaków i Węgrów. Emigracja Polaków z terenów Austro-Węgier do Kanady organizowana była często przez węgierskich szlachciców. Warto zaznaczyć, że choć społeczność polska niemal w całości była wyznania katolickiego, jej przedstawiciele harmonijnie współpracowali w akcji osiedleńczej np. z duchownymi węgierskiego Kościoła reformowanego.
Bardzo złożone były natomiast stosunki między społecznościami polską i ukraińską. Bywały epizody współpracy np. przy budowie kościołów do wspólnego użytku, ale także konflikty, do których przyczyniały się różnice wyznaniowe – choć na pierwszy rzut oka rzymscy katolicy i grekokatolicy nie mają wielu powodów do sporów. Tym niemniej nieporozumienia były, chociażby na tle tego, w jakim obrządku mają być sprawowane nabożeństwa we wspólnych kościołach. Podobnie jak w przypadku relacji z grupą etniczną niemiecką, Stanisław Stolarczyk rolę w ich podsycaniu przypisuje duchownym – w tym przypadku ukraińskim księżom grekokatolickim. Tym niemniej autor boleje nad tym, że te w sumie pozytywne relacje bardzo się popsuły po I wojnie światowej. Co ciekawe wydaje się, że w Kanadzie większą siłę przyciągania miała ukraińskość – przytoczone zostają relacje z lat dwudziestych o żyjących w sąsiedztwie Ukraińców i Polaków, którzy między sobą też zaczynali mówić po, jak wówczas nazywano, rusku.
Podobnie jak w przypadku albumów o kościołach parafialnych w USA, narzuca się wniosek o ogromnej roli katolicyzmu i duchowieństwa w integracji społeczności polskiej. Księża nie tylko sprawowali opiekę duszpasterską, ale też w dużej mierze organizowali życie społeczne czy kulturalne lokalnych społeczności. Dzieci uczyli nie tylko katechizmu, ale i abecadła. W związku z tym nie powinno dziwić, ze tak ważne było dla ludności posiadanie własnego, „polskiego” kościoła. Chodzi oczywiście o język wygłaszanych kazań i różnych praktyk pobożnościowych (ale wbrew skrótowi myślowemu, który pojawił się w książce, nie mszy – przecież na początku XX w. powszechnym językiem liturgicznym była łacina), ale też w co najmniej równym stopniu o to, że parafia była po prostu ośrodkiem i centrum życia społecznego.
Autor przypomina też o mało chlubnym epizodzie kanadyjskiej historii, czyli licznych przypadkach internowania podczas I wojny światowej osób pochodzących z terytorium Niemiec i Austro-Węgier, a więc m.in. licznych Polaków jako podejrzanych o sympatyzowanie z Państwami Centralnymi. Internowani zmuszani byli do przymusowej pracy.
Książka wydana jest elegancko, podobnie jak wspomniane albumy o parafiach w USA, podobnie tutaj tekst jest dwujęzyczny – polski i angielski. Problemem jest dość niski nakład, bowiem takie publikacje zasługują na szerokie rozpowszechnianie. Dla osób zajmujących się lub zainteresowanych dziejami polskiej grupy etnicznej w Ameryce Północnej jest to lektura obowiązkowa.