Stanisław Sławomir Nicieja — „Twierdze kresowe Rzeczypospolitej” – recenzja i ocena
|Tytuł: Twierdze kresowe Rzeczypospolitej
Autor: Stanisław Sławomir Nicieja
Rok wydania: 2006
Wydawnictwo: Wydawnictwo „Iskry”
Liczba stron: 220
Cena: ok. 45 zł|
Książkę tworzy zbiór dwunastu szkiców, a każdy jest opisem innej kresowej miejscowości, a właściwie znajdujących się tam twierdz, klasztorów czy siedzib sławnych rodów. Każdy szkic to jakby jeden zatrzymany kadr, obudowany spostrzeżeniami autora, posiadający wewnętrzny podział na niewielkie tematyczne całości.
W każdym szkicu jest także miejsce dla wybitnych postaci, które z poszczególnymi miejscowościami i okolicami były związane swymi biografiami i czynami. I tak Brzażany łączy Nicieja z rodem Sieniawskich i Edwardem Śmigłym Rydzem, Buczacz - z księdzem Ludwikiem Rutyną, rodem Buczackich czy Mikołajem Bazylim Potockim. Chocim utożsamia oczywiście autor z Chodkiewiczem i Sobieskim, Jałowiec - z Kornelem Ujejskim i Mikołajem Gomułką, a Kamieniec Podolski - z Antoniem Rollem. Krzemieniec określa miastem Słowackiego. Okopy Świętej Trójcy skojarzył Nicieja, nie bez powodu zresztą, z Krasińskim i Pułaskim, Olesko- z rodem Sobieskich i Rzewuskich, Podhorce - z Wacławem Rzewuskim, Trembowlę - z Klemensem Rudnickim i Zofią Chrzanowską, polską Joanną d’Arc. Sienkiewiczowski Zbaraż łączy się zaś nierozerwalnie z rodem Zbarskich. W ostatnim szkicu zatytułowanym „Żółkiew” opisuje fundatora miasta - Stanisława Żółkiewskiego, herbu Lubicz – jedną z najważniejszych osobowości XVII-wiecznej Polski.
W ten sposób stworzył Nicieja obszerną galerię postaci, z którymi wyraźnie sympatyzuje, unikając jednak zbędnego patosu.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że autor wydał kolejną książkę historyczną. Już właściwie od pierwszych stron wiemy, że zanurza się w historii niczym ryba w wodzie. Książka jest w istocie zbiorem szkiców, które wyszły spod ręki autentycznego pasjonata historii, człowieka całkowicie przekonanego, że „historię tworzą…ludzie”. I choć wydawałoby się, że autor, podobnie jak Andrzej Wielowiejski, uważa, iż „istnieje tylko przeszłość” to jednak odnajdujemy tu wiele śladów teraźniejszości, choćby postać księdza infułata Ludwika Rutyny z Buczacza. Obdarzony charyzmą, a zarazem zwykły ksiądz, mimo podeszłego wieku oraz wielu przeciwności, zdecydował się pełnić posługę duszpasterską do końca swych dni w miejscu swoich narodzin.
Nicieja przepatruje tu rozmaite zakamarki historii, nie siląc się jednak na odnajdywanie problemów wyjątkowo brzemiennych w konsekwencje. Dlatego właśnie książkę tę czyta się znakomicie, nie czekając na tzw. kategorie cudu historycznego, czyli zbiegów okoliczności, w których historia zmienia swój bieg, jakby przeciw dziejowym siłom ciążenia. Bo i właściwie zabieg taki byłby tu zupełnie niepotrzebny, gdyż książka ma wiele innych zalet. Prawda historyczna połączona jest tu z wieloma legendami, choćby z tą o Trębowli. Jednak granice pomiędzy nimi są wyraziste, co pozwala czytelnikowi zachować pełną historyczną świadomość.
Zaletą książki jest zapewne ciekawa szata graficzna oraz zamieszczone w niej fotografie pochodzące często sprzed wielu lat, a czasem prezentujące obiekty we współczesnym ujęciu.
Książka utrzymywana jest w świetnym nastroju, ale czytając, odnosi się wrażenie, że autor tęskni za tym, co minione. Zauważalny jest tu lekki niepokój przed zagładą tożsamości. Z kontekstu da się wyczytać następującą tezę: wartościową kulturę mogą tworzyć jedynie narody posiadające mocną świadomość narodową i wiedzę historyczną.
Szkice Stanisława Sławomira Niciei mają też jedną przewagę nad książkami historycznymi – posiadają intencję popularyzatorską. Książka ta mogłaby stać się z pewnością cennym przewodnikiem po kresach, nawet dla najbardziej wytrawnego turysty.