Śrubki w Shermanie, czyli studenci o wojskowości
Początek wywołał lekko mieszane uczucia. Udział w inauguracji generała broni Mieczysława Bieńka, którego zaproszenie nie było jedynym dobrym pomysłem organizatorów, zapowiadał, że uroczystość otwierająca konferencję będzie ciekawsza niż wiele jej podobnych. Niestety, generał nie zabłysnął, a jego przemówienie zostało zgodnie ocenione przez zebranych jako zwyczajnie nudne. Na szczęście na wysokości zadania stanął prof. Marek Wilczyński, dyrektor Instytutu Historii AP, którego wykład był zdecydowanie bardziej interesujący.
![](/archiwalia/mag03/images/konferencja1.jpg)
Po przerwie obiadowej w poszczególnych sekcjach tematycznych rozpoczęły się obrady. Jak to zwykle bywa, tematy prac, jak również ich poziom merytoryczny, były zróżnicowane: wysłuchać można było zarówno opartych na źródłach referatów dotyczących mało znanych zagadnień, jak i faktycznych streszczeń literatury traktującej o dobrze już przebadanych wydarzeniach. Cieszyć może różnorodność zainteresowań uczestników konferencji: w sekcji historii starożytnej bardzo spodobało się wystąpienie na temat słoni bojowych w starożytności, w sekcji historii nowożytnej oryginalnością wyróżniała się wypowiedź poświęcona wojnie japońsko-koreańskiej 1592-98, a w sekcji historii XX wieku posłuchać można było m.in. o szydełkowaniu dla armii, czyli białej propagandzie Brytyjczyków w czasie II wojny światowej.
![](/archiwalia/mag03/images/konferencja2.jpg)
Ważniejsze od samych referatów są często dyskusje, do których dochodzi po ich wygłoszeniu. Tak było i tym razem – źle przygotowani prelegenci liczyć się musieli z - konstruktywną na szczęście - krytyką, pozostali korzystali z możliwości wymiany poglądów, wzbogacenia wiedzy i zaczerpnięcia inspiracji do dalszych badań. O historykach wojskowości mówi się nieraz, że potrafią godzinami spierać się o techniczne drobiazgi bez faktycznego znaczenia, takie jak ilość śrubek potrzebnych do skonstruowania Shermana. Krakowska konferencja pokazała, że wypadki takie należą do rzadkości, a zagadnienia podnoszone w czasie rozmów były na ogół znacznie ciekawsze. Pracowici i elokwentni autorzy mogli liczyć na specjalne wyróżnienie: po zakończeniu obrad w danej sekcji odbywało się głosowanie na najlepszy referat – wybrana osoba była nagradzana książką.
![](/archiwalia/mag03/images/konferencja3.jpg)
Nie samą historią wszakże człowiek żyje i nawet najwięksi pasjonaci muszą jeść i pić, szczególnie jeśli mogą w tym czasie przebywać w towarzystwie podobnych sobie ludzi. Spragnieni integracji studenci mogli posilić się i bawić pierwszego dnia wieczorem na bankiecie przygotowanym w pełnym samolotów hangarze Muzeum Lotnictwa Polskiego, które było współorganizatorem konferencji. Na jego terenie obradowała też sekcja II wojny światowej. Przyznać trzeba, że mimo panującego w pomieszczeniu zimna, chyba wszyscy zadowoleni byli z atmosfery imprezy. Również drugiego dnia była okazja, by lepiej się poznać, tym razem w wybranym przez organizatorów pubie.
![](/archiwalia/mag03/images/konferencja5.jpg)
![](/archiwalia/mag03/images/konferencja4.jpg)
Dzień drugi to oprócz kontynuacji obrad i zabawy integracyjnej również wybory miejsca, w którym odbędzie się przyszłoroczna, piąta konferencja. Dopiero drugie głosowanie pozwoliło wyłonić zwycięzcę, którym został Uniwersytet Gdański i jego koło naukowe. Nowym organizatorom życzymy powodzenia!
19 listopada to dzień imprez towarzyszących konferencji. Do godziny 15 trwały na terenie MLP pokazy grupy rekonstrukcyjnej i najnowszych komputerowych gier wojennych (kilkanaście stanowisk komputerowych przygotował portal Valkiria), a także prezentacja gier wojennych na makietach. O 11 rozpoczęły się natomiast wycieczki po Krakowie, w trakcie których zapoznać się można było, m.in. z fortyfikacjami miejskimi z XVI i XVII wieku oraz późniejszymi - austriackimi.
![](/archiwalia/mag03/images/konferencja6.jpg)
Pomimo drobnych wpadek (np. niedostateczna ilość rzutników, które zapewnić miała Valkiria), IV Ogólnopolską Konferencję Studentów Historyków Wojskowości można z pewnością uznać za sukces, a pomysły organizatorów, takie jak współpraca z placówką muzealną czy nagrody dla autorów najlepszych referatów, warte są wykorzystania przy następnych tego typu okazjach. Miejmy nadzieję, że przyszłoroczny zjazd będzie co najmniej równie udany.