„Sport Polski” – pismo sportowe z czasów Wielkiej Wojny
„Sport Polski” – zobacz też: Historia piłki nożnej, sukcesy Polaków i futbol a polityka
W okresie I wojny światowej przez niespełna miesiąc ukazywał się w Warszawie „Sport Polski”, którego wydawcą i redaktorem był Teofil Kołomański. Pismo miało być tygodnikiem ilustrowanym, ale ukazywało się nieregularnie. Pojedynczy numer kosztował dwadzieścia kopiejek. Pojawiło się na rynku ośmiokrotnie. Pierwszy numer ukazał się 29 kwietnia 1915 roku, zaś ostatni 24 maja. Redakcja mieściła się na ul. Hożej 41.
Warto zwrócić uwagę, że w nazwie pojawił się człon „polski”. Reżim carski przez wiele lat nie tolerował wszelkich objawów używania nazw wskazujących na narodową przynależność. W 1906 roku przez krótki czas legalnie funkcjonowało Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” i był to wyjątek odbiegający od twardych reguł rosyjskiego zaborcy. Jednakże od sierpnia 1914 roku sytuacja Imperium Romanowów znacząco zmieniła się. Ponad stuletnia współpraca prusko-rosyjska przeszła do historii i państwa te zwróciły się przeciwko sobie. Każdy z reżimów potrzebował polskiego rekruta, stopniowo pojawiały się więc coraz bardziej daleko idące obietnice w kierunku Polaków, a z czasem nawet i ustępstwa.
Pod koniec kwietnia 1915 roku sytuacja wojenna Rosjan zaczęła się systematycznie pogarszać. Niemcy rozpoczęli ofensywę na terenie Litwy i Kurlandii, a następnie wraz ze sprzymierzonymi wojskami austro-węgierskimi w rejonie Gorlic i Tarnowa. Warszawa nadal znajdowała się w rękach rosyjskich, choć już na jesieni 1914 roku armia Kaisera podeszła pod okolice Pruszkowa i próbowała ją opanować. W takich okolicznościach łatwiej było o złagodzenie lub ominięcie carskiej cenzury.
Warto przeanalizować zawartość pierwszego numeru „Sportu Polskiego”, który liczył dwanaście stron. Dzięki temu możemy dowiedzieć się, w jakim stanie wówczas znajdował się sport warszawski, którego rozwój po wybuchu Wielkiej Wojny został gwałtownie zahamowany. Na początku pojawia się nota od redakcji, z której dowiadujemy się m. in.:
Tu i owdzie też życie sportowe wstaje już i szykuje się do zapasów. Wioślarze, cykliści, jeźdźcy i hodowcy, całe tak liczne szeregi szkolnej młodzieży rozpoczynają letni sezon. Wyścigi wiosenne zapowiedziały już swój w wyjątkowych warunkach sformowany meeting, a chociaż tu i owdzie odezwały się głosy łatwego u nas zawsze w takich razach protestu, życie, wiekuiste wszędzie, zawsze zwycięzkie nad bezczynnością, tępotą i opozycją z zasady życie, - pójdzie swoim zwykłym do nowych tryumfów po chodem! (…) Jest, obok tych wszystkich względów, których pobieżnie tu tylko dotykamy, jeszcze jeden dość ważny, który za staraniem około wskrzeszenia życia sportowego silnie przemawia: oto życie to w każdym ze swych specjalnych zakresów wytworzyło już pewne ośrodki materjalnego bytu i stałych zajęć dla całego licznego tłumu ludzi, – producentów, i współpracowników w tej produkcji i jej warunkach-których zastój tego życia pozbawił chleba. Gdyby stan ten miał potrwać dłużej, przysporzyłby on pewną liczbę jednostek pozbawionych nieraz wszelkich środków utrzymania, a w większości wypadków pracy, zatem chleba. Podjęcie więc życia sportowego wypełni i tę jeszcze lukę, a wiemy dziś wszyscy w tych czasach twardych, że mogą przyjść jeszcze twardsze i że nie można omijać żadnej sposobności dla dostarczenia ludziom choćby części środków bytu. Wobec takich warunków i okoliczności, z wiosną, która zamarłe u nas życie sportowe znów budzi i z nadzieją, że to ocknięcie się da dobre rezultaty dla jego dalszego bytu – staje i nasze wydawnictwo, jako organ specjalnie sportowy, jako przyjaciel i orędownik ruchu sportowego, zdrowia i siły przed czytelnikami. Nie obiecując wiele, spodziewa się ono, że starczy mu sił i czynnej dobrej woli dla wypełniania zadań prasy sportowej, skąpo u nas reprezentowanej, że nie staną w tej pracy na przeszkodzie przemożne okoliczności i że jeżeli nie wszyscy, to przynajmniej znaczna część Czytelników zrozumie i oceni, iż są momenty, kiedy trudniejszym jest każdy najbłahszy nawet czyn od martwego oczekiwania na „inne warunki”.
Redakcja stawiała sobie za cel wypełnianie choćby częściowo zadania organu sportowego. Na rynku czasopism pojawiła się bowiem luka po tragicznej śmierci w marcu 1915 roku Władysława Ryszarda Kozłowskiego, który wydawał dwutygodnik „Ruch”.
Dalej pojawił się artykuł pt. „O sporcie słow kilka”, którego autorem był Lucjan Kobyłecki, postać wówczas rozpoznawalna, wiceprezes Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego. W jego odczuciu założenie nowej gazety sportowej w czasie wojny było śmiałym przedsięwzięciem. Za duże zagrożenie dla jakości pisma uważał hazard, który nierozerwalnie związany był z wyścigami konnymi. Z artykułu dowiadujemy się również, że:
Pewien postęp osiągnęliśmy. Ten postęp określa tolerowanie sportu już obecnie ogólnie. Tolerancja wypływa jednak nie ze zrozumienia zadań, ale z wyrozumiałości dla słabej natury ludzkiej, która potrzebuje chwili rozrywki i swawoli. (…) Bez przesady powiedzieć można, u nas dopiero podwaliny położono, a gmach przyszłej działalności sportowej dopiero w przyszłości wzniesiony zostanie. Na szpaltach pism codziennych lub tygodniowych przeglądów życia społecznego wzmianki o świecie sportu, pisywane nie przez zawodowców, tylko zamęt szerzyć mogą. Mieszczą częstokroć one balast nazwisk i cyfr w zestawieniu fałszywem. (…) Rozwój fizyczny słaby jest ciągle, współczesne pokolenie polskie wykazuje jako cechę swoistą nadmiernie zwątlony system nerwowy, niewątpliwie oznakę pierwszą-nie siły, ale niemocy.
Kobyłecki chciał, aby społeczeństwo polskie bardziej rozwijało swoją tężyznę fizyczną.
Na stronie czwartej pojawiło się pośmiertne wspomnienie Michała Łazarewa, który zmarł 24 grudnia 1914 roku w Piotrogrodzie. Był to jeden z najbardziej znanych hodowców koni w Rosji. Jego okazy z licznymi sukcesami uczestniczyły przez kilkanaście lat w gonitwach na warszawskim torze. Zdaniem autora notki, Łazarew dobrze zapisał się w pamięci ludzi, którzy dla niego pracowali,. Kupując konie po wysokich cenach z polskich hodowli w Kongresówce, zasilał je kapitałem, a także promował ich produkcję, markę i długofalowy rozwój.
Polecamy e-booka Łukasza Jabłońskiego pt. „Sportowa Warszawa przed I wojną światową”:
Dalej można było przeczytać artykuł pt. „Automobilizm w Królestwie Polskiem”. Jego autorem był Zygmunt Dekler, znany wcześniej jako przedsiębiorca i redaktor miesięcznika „Lotnik i Automobilista”. Z lektury dowiadujemy się, iż rozwój sportu samochodowego i zainteresowanie nim na terenie Królestwa Polskiego w poprzednich latach systematycznie wzrastało. Świadczyła o tym coraz większa liczba informacji w różnych organach prasowych. Olbrzymim sukcesem było zorganizowanie tuż przed wybuchem Wielkiej Wojny przez Towarzystwo Automobilistów Królestwa Polskiego rajdu na dystansie 1300 wiorst. Opracowano także bardzo szczegółową mapę Kongresówki, z której skorzystała w czasie działań wojennych armia rosyjska. Na czas wojny pojazdy jednakże zostały zarekwirowane przez wojsko i zniknęły z ulic Warszawy.
Kolejny artykuł to „Lotnictwo na wojnie”, autorstwa Jerzego Boczkowskiego. Podkreślone zostało w nim znaczenie wywiadu lotniczego, a także jego zastosowanie w czasie działań wojennych. Następnie mamy zapowiedź rozpoczęcia sezonu wyścigów konnych, które po rocznej absencji wróciło do Warszawy. Pojawiły się także doniesienia dotyczące tej dyscypliny z innych miast Cesarstwa Rosyjskiego: Moskwy i Charkowa. Szczególnie interesująca wydaje się informacja dotycząca unieważnienia jednego z charkowskich wyścigów, gdyż:
w gonitwie szóstej, według porządku programu, trzech jeźdźców (Bartnik na „Sawur” E. Łazarewowej, Anastasienko na „Konferencji” br. Iljenków i Czernow na „Ingebordze” G. Iwanowa) nie zauważyło, iż chorągiewka startera nie jest opuszczona, i rozegrało między sobą wyścig, pozostawiając czwartego konia na starcie. Wyścig wygrała „Sawur”, lecz gonitwę unieważniono, a trzech jeźdźców za nierozwagę skazano skazano na grzywnę dziesięciorublową. Wyścig nie mógł być powtórzony, albowiem właściciele „Konferencji” nie zgodzili się na powtórne puszczenie klaczy, a warunki gonitwy wymagały czterech koni u startu.
Mamy również wyciąg stajni i nazw koni, które miały biegać po warszawskim torze.
W numerze opublikowany został również komunikat zarządu Warszawskiego Koła Sportowego. Czytamy w nim:
Po chwilowo przygasłym wskutek warunków ogólnych ruchu, Koło Sportowe zaczyna sezon wiosenny pod znakiem wytężonej pracy, nie tyle ogólno-sportowej, lecz za to może wdzięczniejszej, bo usiłującej ogarnąć i skonsolidować te wszystkie zaczątki, jakie na naszym niedostatecznie podatnym gruncie, dotychczas osiągnąć zdołano. Nad wytworzeniem mianowicie łożyska sportowego, nad ujednostajnieniem prądów w podstawowem wychowaniu fizycznem i nadaniem im właściwego kierunku-pracuje Zarząd sekcji gier ruchowych, obejmującej liczną młodzież szkolną, której racjonalny rozwój fizyczny, tak u nas zaniedbany, leżeć winien na sercu rodziców, wychowawców i całego społeczeństwa. Dotychczas spełniano w miarę możności obowiązki względem tej młodzieży, dając jej zdrowe tereny w parku Agrykola, a na nich lekką atletykę (biegi, skoki, rzuty) – (poza tem. piłkę nożną , piłkę koszykową, tennis, palant polski), t. j. gry, odbywające się tylko na świeżem powietrzu, a więc najbardziej hygjeniczne i przy racjonalnem prowadzeniu najzdrowsze. I aczkolwiek lekkiej atletyce, temu najsędziwszemu, jako fragment wychowawczy w dziedzinie cielesnej, systemowi niewiele lub nic zarzucić nie można, to jednak według nowszych teorji w dziele wychowania fizycznego, gruntem przygotowawczym dla lekkiej atletyki, równie jak i dla innych sportów, winien być rozumnie pojęty system gimnastyczny. Nawet powiedziano gdzieś bez zbytniej przesady, że stosunek gimnastyki do sportu jest taki, jak zasad gramatycznych do literatury. Brak takiego przygotowania wśród naszej młodzieży rzeczywiście odczuwać się daje w praktyce sportowej i niejednokrotnie słabsze organizmy, które nie przeszły przez harmonijny gimnastyczny rozwój postępowej zdolności wysiłkowej płuc, serca i mięśni, w następstwie nie były zdolne do ruchów bardziej wytężonych lub też nie otrzymywały w całości tego zysku, jaki lekka atletyka i inne sporty dawać zwykły. W zrozumieniu takich stron sprawy, Koło sportowe wszczęło starania u władz o rozszerzenie ustawy tow. przez wprowadzenie gimnastyki i fechtunku i na te nowe działy zezwolenie otrzymało. Zarząd sekcji gier ruchowych, przystąpiwszy niezwłocznie do prac przygotowawczych, urządza w parku Agrykola salę gimnastyczną zasobną w odpowiednie przyrządy i przybory oraz zajął się doborem pierwszorzędnych śił kierowniczych i niebawem ten nowy dział rozpocznie swą działalność, obliczoną na jaknajliczniejsze kadry młodzieży płci obojej i mającej stać się ośrodkiem racjonalnej kultury cielesnej. Rozszerzając w ten sposób ramy sportowe w kierunku rzeczywistych potrzeb młodego pokolenia, Koło sportowe liczy na poparcie swych zamierzeń przez tę część społeczeństwa, która rozumie działalność zarówno jednostkową jak i społeczną fizycznego kształcenia młodzieży.
Na ostatniej stronie pojawiły się dwie reklamy. Koszt publikacji ogłoszenia wynosił 30 kopiejek.
Czasopismo „Sport Polski” miało zapełnić wyrwę na rynku, która zaczęła powstawać jeszcze przed wybuchem Wielkiej Wojny. W redakcji udało się zebrać ciekawe postacie, które miały doświadczenie na niwie sportu. Dzięki temu poziom merytoryczny gazety był dosyć wysoki. Okazało się jednak, że samo pismo nie utrzymało się długo na warszawskim rynku prasowym...