Spacerem po Westerplatte
Zobacz też: 1 września 1939 roku i kampania wrześniowa - jak Niemcy zaatakowały Polskę?
„Westerplatte” to słowo znane zapewne każdemu polskiemu dziecku z zajęć szkolnych. Jeśli jednak ktoś chciałby współcześnie odnaleźć elementy, o których przeczytał w książkach, czy dowiedział się na zajęciach, spotka go spore rozczarowanie. Cały półwysep przeszedł poważne zmiany, spowodowane działalnością portu, różnymi ideami upamiętnienia obrony a także przez naturę i zaradnych przedsiębiorców. Turysta pozbawiony dobrej mapy i orientacji w terenie szybko się pogubi. Pewien porządek w tym chaosie sprowadza utworzona niedawno przez Muzeum II Wojny Światowej ścieżka edukacyjna i wystawa plenerowa. Obie mają swoich zwolenników i przeciwników. Żeby zrozumieć ich wartość, trzeba wpierw powiedzieć parę słów na temat wyglądu samego półwyspu.
Westerplatte na przełomie XX i XXI wieku
Teren półwyspu, jak już wspomniałem, zasadniczo nie przypomina swym wyglądem pola walki z 1939 roku. Przestrzeń dostępną dla historyków i turystów ograniczyła Straż Graniczna, zajmując m.in. tereny basenu amunicyjnego, elektrownię, magazyny i wartownię nr 4. Z powodu poszerzenia kanału portowego i rozbudowy nabrzeża, południowa granica terenu dostępnego do zwiedzania przesunęła się aż o 160 metrów, doprowadzając do przesunięcia wartowni nr 1 i zniszczenia m.in. pozostałości wartowni nr 2. Żeby przekonać się, jakie przyniosło to skutki dla krajobrazu terenu WST, wystarczy popatrzeć na mapy i porównać je choćby z poniższym zdjęciem.
To, co pozostało, zabudowano w nie zawsze przemyślany sposób. Centralne miejsce na terenie byłej Wojskowej Strażnicy Tranzytowej zajmuje osobliwe skupisko sklepików i parkingów, utrzymanych w jednolitym kolorze szarego betonu. Można tam kupić różnego rodzaju pamiątki, takie jak radzieckie hełmy, maski przeciwgazowe z zapasów „ludowego” WP, czy tak bardzo związane z Westerplatte gadżety przeznaczone dla… kibiców.
Na temat sklepików, jak i samych obiektów można by pisać długo. Wolę jednak ograniczyć się do jednej rzeczy, mającej wpływ na trasę każdej wycieczki. Zarówno parkingi, jak i końcowy przystanek autobusowej linii 106 znajdują się daleko za zrekonstruowaną bramą Składnicy. Prowadzi to do sytuacji. w której większość grup rozpoczyna zwiedzanie terenu Westerplatte od jego środka, posuwając się w kierunku zachodnim, docierając do pomnika i natychmiast zawracając do autokarów. W ten sposób prawie połowa terenu Składnicy, i tak już znacznie okrojonego, pozostaje dla większości turystów niezauważona. Na szczęście, pracownicy Muzeum II Wojny Światowej postanowili rzucić wyzwanie temu układowi przestrzennemu, proponując całkowicie nową jakość zwiedzania tego ważnego dla naszej historii miejsca.
Co proponuje Muzeum II Wojny Światowej?
Ścieżka edukacyjna rozpoczyna się przy zrekonstruowanej bramie. Turysta poznaje teren Składnicy już od jego początku, patrząc na niego tak jak osoba wchodząca w jej obręb w okresie II RP. Mijamy po drodze resztki stacji kolejowej i znany kamienny napis, a następnie zagłębiamy się w las. Tam czekają na nas pozostałości magazynów amunicyjnych oraz tablice informujące o położeniu placówek Wał i Prom. Dzięki temu zwiedzający poznaje system obronny Składnicy od jej skraju, a nie od środka.
Ścieżka prowadzi do pierwszej części wystawy plenerowej, zatytułowanej „Kurort”. Składa się na nią sześć dwustronnych tablic wykonanych z betonu, oraz jedna ławka. Każda z plansz zawiera tekst po polsku i angielsku, a także znaczną ilość materiału ilustracyjnego. Indywidualny turysta może spędzić przy nich sporo czasu uważnie oglądając każdy element, a przewodnik otrzymuje do dyspozycji znaczny zasób zdjęć i map które może wykorzystać przy oprowadzaniu grupy.
Ta część wystawy, choć zawierająca całkiem niewinne treści, wywołała największe protesty. Jak można przeczytać na stronie Westerplatte.org, Muzeum II Wojny Światowej wybudowało żelbetonowe gabloty (wbrew przepisom ograniczającym budowę podobnych obiektów na obszarze będącym «Pomnikiem Historii») kosztem setek tysięcy złotych niszcząc m.in. jedyne zachowane przedpole polskich stanowisk ogniowych z 1939 r. . Na tak ciężkie zarzuty odpowiedzieć można w zasadzie tylko fotografią:
Jak widać, gabloty nie blokują pola widzenia, ani też nie są pierwszą konstrukcją na tym terenie – tu palmę pierwszeństwa należy przyznać parkingowi.
Skręcając w lewo, zwiedzający trafi do drugiej części wystawy, zatytułowanej „Wojskowa Składnica Tranzytowa”. Na czternastu panelach (po dwa na tablicę) przedstawiono tam historię polskiej obecności wojskowej na tym terenie przed wybuchem II wojny światowej. Podobnie jak ma to miejsce w wypadku każdej części, znajduje się tam również ławka. Tym, których podkreślanie obecności tak błahego przedmiotu może śmieszyć przypomnę, że na Westerplatte ławek jest jak na lekarstwo. Miejsce, na którym można choć na chwilę przysiąść, staje się więc naturalnym punktem wokół którego gromadzi się grupa. Nieprzypadkowo ławki umieszczone są centralnie pośród paneli, co ułatwia przeprowadzanie zajęć. Druga część wystawy oddalona jest nieznacznie od szlaku trasy edukacyjnej, jednak dzięki temu jest doskonale widoczna dla grup wysiadających na wspomnianym już parkingu lub dla turystów wysiadających na końcowym przystanku.
Po minięciu dwóch części wystawy, ścieżka zaczyna się wić pomiędzy najważniejszymi obiektami związanymi z historią Składnicy. Cała trasa jest jednak bardzo dobrze oznaczona panelami i niewielkimi strzałkami, znakomicie ułatwiającymi poruszanie się turyście indywidualnemu. Choć trzymanie się ścieżki wydłuża ogólny czas zwiedzania, to pozwala na uniknięcie towarzystwa hałaśliwych wycieczek, działających ogólnie wzdłuż osi parking – pomnik. Poza tym zwiedzający, otoczeni przez las, mogą poczuć się choć w niewielkim stopniu jak żołnierze z 1939 roku.
W pobliżu Nowych Koszar znajduje się trzecia część wystawy, zatytułowana „Bastion”. Na dziewięciu tablicach przestawiono tu historię obrony Westerplatte, jak i całego polskiego wybrzeża. Całość znajduje się pomiędzy „głównym” szlakiem turystycznym i ścieżką edukacyjną. Tak jak w pozostałych wypadkach, panele wypełnione są różnorodną treścią, pozwalającą na dokładne zapoznanie się z historią tych bolesnych dni. Trzeba przy tym pamiętać, że panele mają przede wszystkim wyposażyć zwiedzającego w podstawy wiedzy, a także zachęcić do dalszego poszukiwania informacji, stąd też nie należy doszukiwać się na nich kompleksowych i wyczerpujących analiz. Dzięki umiejscowieniu paneli w pobliżu Koszar (poważnie uszkodzonych w okresie powojennym), zwiedzający może sposób wczuć się w sytuację obrońców, znajdujących się w głębi półwyspu.
Ostatnia część wystawy, „Symbol”, ukryta jest w cieniu Pomnika, pomiędzy nim a kanałem portowym. Zajmuje niewiele miejsca, składając się z zaledwie trzech tablic i nieodzownej już ławki. Na sześciu panelach opowiedziano tu historię wykorzystywania propagandowego, ale i upamiętniania obrony Westerplatte, a także roli Gdańska w walce z komunizmem. Można tu odczuć pewien niedosyt, jednak powojenna historia Westerplatte, jak i jego obrońców jest tak złożona, że jej opisanie zajęło by nie sześć, a sześćdziesiąt sześć paneli, co zanudziło by każdego turystę. Osobiście zachęcałbym każdego zwiedzającego do przedłużenia swego spaceru poza ścieżkę edukacyjną, aż do zachodniego krańca półwyspu, gdzie można spojrzeć na niedostępną dla turystów część Westerplatte.
Hit czy kit?
Wystawa, jak i cała ścieżka, to doskonały przykład wykorzystania bardzo ograniczonej przestrzeni do maksimum. Działając w trudnych warunkach, pracownicy Muzeum zdołali stworzyć całkiem nową propozycję na zwiedzanie Westerplatte. Dzięki tablicom, turysta otrzymuje spora dawkę fachowej wiedzy wzbogaconej licznymi ilustracjami, a jeśli zdecyduje się na przejście całej ścieżki (co może zrobić wysiadając jeden przystanek wcześniej), zyska możliwość poznania całego systemu obrony Westerplatte. Dzięki temu będzie miał możliwość lepiej powiązać wiedzę wyniesioną ze szkoły, czy z książek z rzeczywistą sytuacją terenową. Co więcej, wystawa pozwala na zrozumienie całej historii półwyspu. Choć niektórzy krytykują sens pokazywania przedwojennego kąpieliska znajdującego się na Westerplatte, czy działań wojskowych z minionych stuleci, pozwala to na zarysowanie szerszego kontekstu znaczenia tego terenu dla Gdańska jak i dla gdańszczan. Rzecz jasna, na Westerplatte pozostało nadal dużo do zrobienia, jednak umieszczenie tam nowocześnie zaprojektowanej wystawy i ścieżki, pełnej zróżnicowanych barwnych treści, jest miłym i widocznym odejściem od panującej wokół szarzyzny. To krok w słusznym kierunku, za którym, mam nadzieję, nastąpią dalsze działania, zmierzające do pełniejszego przedstawienia historii obrony Wojskowej Strażnicy Tranzytowej.
Redakcja: Michał Przeperski