Sowizdrzał Online (5)
W „Wysokich Obcasach” (26 lutego) znalazłem wywiad z Markiem Budzyńskim – architektem, który projektował między innymi Bibliotekę Uniwersytecką w Warszawie i gmach Sądu Najwyższego. Popularny architekt tęskni za zburzonym Stadionem Dziesięciolecia: – Oczywiście, że Stadion Dziesięciolecia był wspaniały. Mieścił 100 tys. ludzi, więcej niż nowy; pierwsze użycie komputerów do projektowania, przenikanie koła z elipsą – jak na tamte czasy był niebywałym osiągnięciem na skalę światową. Nie mówiąc o warstwie symbolicznej – był budowany z gruzów Warszawy. Historia historią, wspomnienia wspomnieniami, ale wiadomo, że nie ma to jak poczytać o kobietach, miłości lub seksie. Budzyński przyznaje się do tego, że ma kobiecą duszę. – Co to znaczy? – dopytuje dziennikarka. – O, to tajemnica. Pewnych rzeczy nie można zrozumieć, można ich doznać. To jak satori w zen – tłumaczy architekt. Tak.
Przepraszam, że piszę o tym dopiero teraz, ale „Galę” przeglądam u fryzjera. W numerze magazynu z początku lutego (3/2011) można przeczytać wywiad Hanny Halek z agentem Tomkiem. – Przeczytał już Pan książkę „Jak być przyzwoitym?” Władysława Bartoszewskiego, prezent od pani Sawickiej? – pyta dziennikarka. – Zerknąłem. Nie miałem czasu – byłem zaangażowany w zwalczanie przestępczości.
W „Gazecie Wyborczej” (26–27 lutego) Krzysztof Kozłowski (minister odpowiedzialny za służby specjalne w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, do niedawna wiceszef „Tygodnika Powszechnego”) rozmawia z Pawłem Smoleńskim o książce Romana Graczyka „Cena przetrwania? SB wobec Tygodnika Powszechnego”. Kozłowski mówi: – Jeśli Graczyk ma misję, niech atakuje mnie. Rozmawiałem z SB więcej razy niż Pszon. Piłem herbatę, kawę, a nawet jadłem śledzia na koszt oficera operacyjnego. Kto nie mieszkał w Krakowie – nie zrozumie tych uwarunkowań. Trudno. Mnie jednak najbardziej zaciekawił fragment dotyczący wojny w Wietnamie. – Intryguje mnie brak waszego wsparcia dla Amerykanów w Wietnamie – mówi Paweł Smoleński. Kozłowski odpowiada: – Wie pan, że z tymi Amerykanami też różnie bywa.
W „Dużym Formacie” (24 lutego) Bartosz T. Wieliński i Józef Krzyk rozmawiają z Jerzym Gorzelikiem, szefem RAŚ. – Ślązakom jest bliżej do Krakowa czy do Berlina – pytają dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Doktor historii sztuki i członek Zarządu Województwa Śląskiego odpowiada: – Mnie osobiście najbliżej jest chyba do Pragi. Ślązaków z Czechami łączy typ poczucia humoru i dystans do samych siebie. W polskiej romantycznej kulturze dominuje zastyganie w patetycznych pozach. Na Śląsku i w Czechach czy na Morawach takie pozy budzą uśmiech. I co teraz powie na to profesor Tomasz Nałęcz?
„Rzeczpospolita” (25 lutego) pisze o lekturach naszych polityków. Zanim przeczytałem ów tekst, byłem pewien, że nie istnieją desygnaty tego pojęcia. _Współpracownicy premiera twierdzą też, że jego historyczne wykształcenie nie jest pozorne i lubi czytać o starożytnej Grecji i Rzymie. – Podrzucałem mu takie książki, gdy pracowałem w wydawnictwie Prószyński i S-ka. Na przykład nowe wydanie „Mów” Ajschinesa albo tłumaczenia komedii Plauta wolne od wiktoriańskiej cenzury – wspomina Rafał Grupiński, były sekretarz stanu w Kancelarii Premiera. Piskorski dodaje, że w czasach, gdy Tusk był wicemarszałkiem Sejmu, takie książki leżały na dużym brązowym biurku w jego gabinecie w parlamencie. – Mam wrażenie, że kładł je tam dosyć ostentacyjnie, ale mimo wszystko czytał. Przykładowo „Żywoty cezarów” Swetoniusza. Sam interesuję się historią i wielokrotnie rozmawialiśmy na te tematy – zaznacza. Nawet „Rzepa” robi PR premierowi, czy też w naszym kraju, przyznając się do czytania, można być pewnym porażki?
Jeszcze nie opadł kurz po Wielkim Teście z Historii – telewizyjnym show pod patronatem naszej redakcji. Tym razem medialne zmagania poświęcone były wielkim polskim zwycięstwom: bitwie pod Grunwaldem, Bitwie Warszawskiej, starciu pod Kłuszynem i Bitwie o Anglię. Nastały takie czasy, że chcąc pisać o polskiej piłce nożnej, trzeba kupić bilet do Niemiec.
Po co pisać o historii, kiedy ta toczy się na naszych oczach? Zapewne do podręczników historii przejdzie spór Krzysztofa Feusette’a z Kubą Wojewódzkim. Ten pierwszy w jednym z numerów „Uważam Rze” nazwał idola z „Idola” buntownikiem na smyczy medialnej korporacji, który biega po telewizyjnym studiu w stringach. Wojewódzki odciął się w „Polityce” i nazwał swojego adwersarza Macierewiczem popkultury. Feusette w „Uważam Rze” (4/2011) napisał: Gdybym umiał odpowiedzieć ripostą równie ciętą, spróbowałbym podobnej metafory. Nazwałbym Wojewódzkiego Chlebowskim intelektu i Piterą humoru. Wiecie jak to się nazywa? Ponoć pluralizm mediów, czy jakoś tak.
To dobrze, że Feusette z Wojewódzkim polemizują ze sobą na temat spraw fundamentalnych. Bo o czym mieliby pisać? Chyba nie o filmach, które znaleźć można na stronie www.maturatobzdura.tv. Pisze o nich Ewelina Karpacz-Oboladze w „Angorze” (6 marca). Otóż młodzi ludzie przed kamerą zadają pytania osobom, które zdały kiedyś maturę. Efekty są opłakane. – Kiedy wybuchła I wojna światowa? – pytają. – Wiesz co, nie jestem pewna, ale strzelałabym na 1 września 1935. – odpowiada jedna z ankietowanych osób.
Komentarze z cyklu „Sowizdrzał Online” publikujemy w każdą sobotę.
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”.
Korekta: Bożena Pierga