Sowieci powracają. Czerwone porządki – wrzesień 1939

opublikowano: 2022-03-30, 10:39
wszelkie prawa zastrzeżone
Wkroczenie Armii Czerwonej na wschodnie ziemie Rzeczypospolitej we wrześniu 1939 roku było przede wszystkim początkiem wielkiego dramatu ludności cywilnej. Było starciem cywilizacji zachodniej ze wschodnim barbarzyństwem...
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Roberta Pawłowskiego „Płynąc po dnie Niemna”.


– Тут будет спирт! Здравствуйте! [Tutaj będzie spirytus! Dzień dobry! (ros.)"]

– Trzech brudnych typów, ubranych w stare, zniszczone mundury żołnierzy Armii Czerwonej, stanęło znowu przed jej oczyma po dwudziestu latach. Nogi Marii zaczęły się panicznie trząść, jakby przeczuwały, że może ją spotkać to, co dla kobiety najgorsze. W mgnieniu oka przypomniały się jej straszne obrazy z przeszłości: śmierć syna siostry, który próbował uchronić swoje kury, a został zastrzelony przez zdziczałego i wygłodniałego czerwonoarmistę, rozpołowiona czaszka księdza Jana... Niech Bóg ma nas w swojej opiece... Księże Janie, módl się za nami...!

– Boże...

Nie miała siły, by cokolwiek powiedzieć. Trzęsła się ze strachu, chociaż starała się zapanować nad emocjami, by nie rozjuszać agresywnych i podpitych oprychów.

Spotkanie żołnierzy Wehrmachtu i Armii Czerwonej, okolice Brześcia, 20 września 1939 roku (Bundesarchiv, Bild 101I-121-0008-25 / Ehlert, Max / CC-BY-SA 3.0)

– Где спирт? [Gdzie jest spirytus? (ros.)] – wrzasnął stojący najbliżej, bezzębny, z czerwonymi policzkami.

Maria trzęsła się, szlochając. Odepchnął przerażoną kobietę i zapytał spokojnie:

– Где? [Gdzie? (ros.)] – Kobieta podeszła do szafy, otworzyła i podała posłusznie spirytus.

– Хорошая женщина. Сколько комнат у вас? [Dobra kobieta. Ile macie pokoi? (ros.)]

– Cztery – odzyskała na chwilę głos Maria. Nogi jednak nadal jej drżały.

– O, ha, ha, ha, посмотри [Popatrz (ros.)] – zarżał bezzębny czerwonoarmista.

– Теперь мы будем здесь жить, а вы нам будете готовить еду, поняла? Все что в аптеке, это наше. Нам на войну нужно [Teraz my tu będziemy mieszkać, a ty będziesz nam przygotowywać jedzenie. Zrozumiałaś? To wszystko w aptece nasze. Na wojnę nam to potrzebne (ros.)].

– Деньги давай и пошла вон, старуха [Pieniądze dawaj i poszła won, stara (ros.)].

– Tak nie można, tu jest wielu chorych, bez leków umrą! – zaprotestowała stanowczo Maria. Bezskutecznie. Jeszcze bardziej rozsierdziła mężczyzn.

– Won! – Czerwonoarmista złapał ją za włosy i nie bacząc na przeraźliwy krzyk, pociągnął Masztalerową do piwnicy, po czym wrócił na górę.

– Ты убил? [Zabiłeś? (ros.)] – zapytał szczerbaty.

– Нет, закрыл в подвале. Может вечером пойду туда. Давай, выпьем [Zamknąłem w piwnicy. Może wieczorem tam pójdę. Napijmy się (ros.)].

Pierwsze niechciane spotkania

– Kaziu, musisz pojechać do apteki. Adaś nie spał dzisiaj całą noc. Płakał, ja też nie zmrużyłam oka. On na przemian z mamą. Kup Kogutka, bo nie wytrzymamy, ja też powinnam go zażywać. Może trzeba było z Różycem jechać? – zapytała Hanka, jakby sama siebie.

Martwiła się o rodzinę. Jakby innych problemów było mało – myślała. Może wreszcie skończy się ta przeklęta wojna.

reklama

Czasy były coraz cięższe. W domu się nie przelewało i mimo że mieli co jeść, wizja głodu kilka razy zajrzała im w oczy. Na samo wspomnienie dramatycznych chwil Hankę przeszył dreszcz. Chcąc odgonić czarne myśli, zajęła się synem.

Kazik nie miał wyjścia, musiał jechać do miasta.

– Kazik, postaw piwo chłopom pod sklepem, może dowiesz się czegoś – szepnął Jan. – Tylko uważaj na siebie, Ruscy już tam pewnie są.

Stary również się martwił, jednak krył to w sobie, nie chcąc przysparzać dodatkowych trosk domownikom. Widział, ile zdrowia i sił kosztuje Hankę dbanie o rodzinę w tym trudnym czasie wojennej pożogi. Podziwiał ją, dlatego kiedy tylko mógł i sił mu starczało, starał się ją odciążać w obowiązkach. A Kazik jak to Kazik... Niby trochę zmężniał, może spoważniał przez te kilka smutnych lat, jednak została w nim swego rodzaju flegmatyczność i dziecięca niefrasobliwość. A i do kieliszka zaglądał jak dawniej. Tylko kompanów do picia ubyło. Wojna zebrała swoje żniwo.

Z czułością popatrzył na wnuki. Im także było trudno, czasami na równi z dorosłymi. Odebrano im dzieciństwo, szkołę, wesołe zabawy, bodajże najpiękniejsze lata dziecięcej beztroski. Chcąc nie chcąc, również one musiały hartować swój charakter w czasach, których nie powinny nigdy przeżywać.

– Cóż zrobić... Boże, w tobie nadzieja – wyszeptał.

Wkroczenie Armii Czerwonej do Wilna, 19 września 1939 roku

– Dziadku, dlaczego mama ciągle płacze? Jest wojna, ale ona się zaraz skończy, prawda? Prawda? – Drobna dwunastoletnia Haneczka przytuliła się do dziadka. Jan najwyraźniej stracił pewność siebie. Kłamać dziecku łatwo jest wtedy, gdy chodzi o banalne sprawy, kiedy jednak oczy błagają o pocieszenie, ale szczere, nie jest już tak prosto. Zapanował nad emocjami. Wiedział, że dziewczynka szuka w nim oparcia, a on, jako dziadek, musi jej je zapewnić.

– Dziecinko, będzie dobrze – pocieszał spokojnie wnuczkę, tuląc ją do siebie i głaszcząc po głowie. – Wojna to straszny czas. Jesteś jeszcze mała, ale musimy być wszyscy dzielni, mama też. Prawda, Haniu? – zwrócił się do synowej z lekkim naciskiem, jakby chciał udzielić jej reprymendy.

Hanka westchnęła, tłumiąc łzy. Wbrew smutnej atmosferze mały Adaś wesoło podśpiewywał, bawiąc się szmacianym pieskiem. Nie przejmował się ani ponurym nastrojem domowników, ani brakiem normalnej zabawki. – Tak, dziadku, będzie dobrze. Będzie dobrze... – powiedziała dziewczynka ciszej, patrząc w okno, gdzieś w dal, jakby stamtąd mogło nadejść to lepsze jutro.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta Pawłowskiego „Płynąc po dnie Niemna” bezpośrednio pod tym linkiem!

Robert Pawłowski
„Płynąc po dnie Niemna”
cena:
49,50 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
PCPapier
Rok wydania:
2022 r.
Okładka:
miękka
Liczba stron:
364
Premiera:
10.01.2022
Format:
200 x 20 x 140 [mm]
ISBN:
978-83-955-5003-4
EAN:
9788395550034

Ten tekst jest fragmentem książki Roberta Pawłowskiego „Płynąc po dnie Niemna”.

Kazik dojechał do Łunny. Od razu rzucił mu się w oczy widok zamkniętych bram kościoła. Na ryneczku szwendało się kilku sowieckich żołnierzy. Wjechał jakby do innej wsi niż ta, którą znał od zawsze. Pod sklepem nie było nawet miejscowych pijaczków.

reklama

Стой, стрелять буду. Слазь с тележки. Документы [Stój, bo będę strzelał. Złaź z wozu. Dokumenty (ros.)].

Kazik poznał chłopa z Gładyszcz. Przychodził do nich do pracy. Zdziwił się. Co tu jest grane?

– Przecież mnie znasz, po co ci moje dokumenty?

Nie było to rozsądne pytanie.

Cios kolbą ogłuszył młodego Bohatyrowicza. Odzyskał przytomność dopiero w pomieszczeniu, w którym niedawno pełnił służbę w Korpusie Ochrony Pogranicza.

– Obudził się? – usłyszał twardy głos, którego nie rozpoznawał. – Zapamiętasz teraz, co to władza ludu. Ja też pamiętam, że wy byli pany, a teraz my pany. Хуйло ты, теперь я тут пан, понял? [Taki z ciebie ch…, ja teraz pan, zrozumiałeś? (ros.)]

Sowieccy żołnierze. Zdjęcie wykonane w Bułgarii w 1944 roku

Kazik nic nie odpowiedział. Uderzenie kolbą ogłuszyło go na dobre. Czuł ogromny ból szczęki i miał wrażenie, że to jakiś dziwny sen. Przyjechał do wsi tylko po leki, a tymczasem leży obolały i pobity, zupełnie nie rozumiejąc, kto i czego od niego chce.

– Молчишь. Ну потанцуем мы еще и с тобой и с твоей семьей. Мы сейчас сделаем здесь порядок [Milczysz. No, potańczymy my jeszcze z tobą i twoją rodziną. My teraz zrobimy tu porządek (ros.)].

Jermakow, bo tak nazywał się oprawca Kazika, wypił haustem kubek bimbru z metalowego kubka i osunął się obok parapetu.

Kazik pobladł jeszcze bardziej. Zauważył jednak, że nie był skuty, a to już dobry znak. Okno... – pomyślał. Cicho je otworzył. Pamiętał, że wychodzi ono na staw, a potem jest dom Kiejziuka i przy rowie przemknie się do szkoły... Nie, szkoła nie, tam będą żołnierze – pomyślał. Trzeba naokoło, do lasu...

Chyba cudem udało mu się wyjść z niewoli i zbiec do Bohatyrowicz. Bał się jak nigdy. Modlił się całą drogę, obiecując Najświętszej Panience, że nie tknie alkoholu, jeśli cały wróci do domu. Jego modlitwy zostały wysłuchane. Po trzech godzinach dotarł do domu, spuchnięty i przestraszony.

– O Boże, co się stało?! – Hania rzuciła mu się na szyję, patrząc z przerażeniem na jego pobitą twarz.

– Wszystko dobrze, upadłem... To nic, do wesela Haneczki się zagoi – mrugnął zawadiacko, sycząc nieco z bólu.

– Niech dzieci pójdą na górę, musimy porozmawiać.

Dzieci grzecznie poszły na górę. Adaś nic nie rozumiał. Myślał, że to kolejne żarty ojca. Hania smutno popatrzyła na rodziców i zajęła się bratem, czując, że coś złego wisi w powietrzu.

– Kto ci to zrobił? – spytał pochmurnym głosem Jan.

reklama

– Jermakow – wycedził przez zęby Kazik. Rodziła się w nim wściekłość, wcześniej przykryta strachem i bólem. Pomacał zęby i szczękę. Wszystko na miejscu. Hanka postawiła przed nim spóźnioną kolację. Nawet nie popatrzył. W myślach tworzył plan zemsty. – Zapłaci mi za to, sukinsyn. Oby chodził po wodzie i pić prosił! – Najgorsze przekleństwa zachował dla siebie, nie chcąc gorszyć żony i dzieci.

– Jermakow? Ten złodziej z Gładyszcz? – Stary nie mógł uwierzyć. Ten marny typ o kiepskiej reputacji pobił jego syna?

– Tak. On teraz jakiś ważny. Odgrażał się, że mnie i naszą rodzinę... – nie skończył, bo Hania z płaczem wyskoczyła z izby. Z góry zeszła Haneczka ze starym psem Atosem, który pamiętał narodziny wszystkich dzieci Bohatyrowiczów. Dziewczynka głaskała pieska, jakby chciała odgonić w ten sposób własny niepokój. Ciepła sierść zwierzęcia i jego miarowy oddech uspokajały ją, jednak nie na tyle, żeby nie czuć w małym sercu narastającej trwogi. Coś dziwnego działo się w domu, odkąd ojciec wrócił z Łunny.

– Mamo, mamo! – zawołała, chcąc ją zatrzymać, ale matka nie przystanęła i pobiegła w stronę Niemna, w kierunku mogiły Jana i Cecylii. Dziewczynka zwróciła się ku ojcu i dopiero teraz zaczęła dociekać prawdy.

– Tato, co się stało mamie? Dlaczego masz krew na buzi? – pytała zaniepokojona.

Kazik przytulił córeczkę.

– Upadłem i mama się tak zdenerwowała, że musi chwilę być sama.

Sowiecki plakat propagandowy: żołnierz Armii Czerwonej morduje Orła Białego

Hania popatrzyła ojcu w oczy i rozpłakała się.

– Kłamiesz, tato. – Nie pozwoliła się zbyć. Nie była małym Adasiem, którego łatwo oszukać byle czym i odsunąć od spraw dorosłych. Wojna przyspieszała dorastanie i dojrzałość, szczególnie u tak wrażliwych dzieci jak Haneczka.

– Kłamię – przyznał niechętnie, uznał jednak, że trzeba powiedzieć córce przynajmniej część prawdy. – Zostałem napadnięty i mama dlatego tak się zdenerwowała... – Odwrócił wzrok, nie mogąc patrzeć na zapłakaną buzię córki. Najpierw Hanka, teraz mała. Co z tymi babami...? Wiecznie skore do płaczu i załamywania rąk. Jakby było o co. Trochę się po gębie dostało i zaraz ryk, jakby już człowieka do trumny kładli!

Haneczka patrzyła na ojca. Chciała wiedzieć więcej.

– W Miniewiczach te pijaki cię napadły? Tato!

– Nie, inne pijaki, daleko stąd. – Kazik mimo wszystko wolał jednak skłamać. Dziecko nie musi wszystkiego wiedzieć. Nawet nie powinno.

– Tato, tato, ja się boję. – Hania drżała i łkała cicho, przytulając się do ojca.

– Nie bój się... Nic złego się nie stało. Cicho, nie płacz. Mama zaraz wróci.

Popatrzył na teścia. Jan zrozumiał.

– Obronimy z tatą ciebie i całą naszą rodzinę – odezwał się spokojnie. – Biegnij, zobacz, co robi babcia Gabrysia i czy nie trzeba jej przynieść czegoś do jedzenia. A ty, Kazik, szukaj Hani. Ja pójdę do Miniewicz, porozmawiam z ludźmi.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta Pawłowskiego „Płynąc po dnie Niemna” bezpośrednio pod tym linkiem!

Robert Pawłowski
„Płynąc po dnie Niemna”
cena:
49,50 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
PCPapier
Rok wydania:
2022 r.
Okładka:
miękka
Liczba stron:
364
Premiera:
10.01.2022
Format:
200 x 20 x 140 [mm]
ISBN:
978-83-955-5003-4
EAN:
9788395550034
reklama
Komentarze
o autorze
Robert Pawłowski
(Ur. 1969) Absolwent Uniwersytetu w Białymstoku, Wydział Historii. Założyciel i wieloletni prezes Fundacji Polacy znad Niemna. Autor książki Niemy Niemen – Dalsze losy prawdziwych bohaterów Nad Niemnem.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone