Sławomir Koper, Tymoteusz Pawłowski – „Mity polskiego września 1939” – recenzja i ocena
Sławomir Koper, Tymoteusz Pawłowski – „Mity polskiego września 1939” – recenzja i ocena
Rozpoczynając wojnę, rozumiałem dobrze, że będzie ona z konieczności przegrana na froncie polskim, który uważałem za jeden z odcinków wielkiego frontu antyniemieckiego. Zaczynając w niebywałych warunkach walkę, czułem się tak, jak dowódca odcinka, który ma być poświęcony, aby dać czas i możliwość organizacji i przygotowania innych.
marszałek Edward Śmigły-Rydz (grudzień 1939 r.)
W recenzowanej książce autorzy kontynuują, zapoczątkowaną w swojej poprzedniej wspólnej książce pt. Tajemnice marszałka Śmigłego-Rydza. Bohater, tchórz czy zdrajca?, obronę polskiej armii oraz postawy naczelnego wodza. Ich zdaniem nasza sytuacja w przededniu wkroczenia Sowietów nie była wcale zła, co więcej, osiągnęliśmy pewne sukcesy. Powstrzymaliśmy pierwsze uderzenie wroga – co umożliwiło mobilizację państwa oraz wymusiło na Londynie i Paryżu decyzję o wypowiedzeniu wojny Berlinowi i pomocy dla Warszawy. Po drugie, zachowaliśmy armię, co dawało dużą szansę na wyzwolenie kraju w przypadku, gdyby Wehrmacht przerzucił znaczną część dywizji na front zachodni (zgodnie ze swoim zobowiązaniem Francuzi mieli uderzyć 18 września). Sławomir Koper – broniąc Śmigłego – w jednym z wywiadów stwierdził nawet, że owego września w roli głównodowodzącego „nie pomógłby ani Aleksander Macedoński, ani Napoleon Bonaparte”.
Z lektury możemy dowiedzieć się, że wojsko polskie wcale nie było zacofane, nasi ułani nie atakowali szablami czołgów i to Wehrmacht popełnił w 1939 roku więcej błędów (Niemcy mieli znacznie większy margines błędu). W momencie próby generałowie sprawdzili się „w stopniu co najmniej dobrym”. Mimo że nie dowodzili bezbłędnie, nie popełnili jednocześnie dyskwalifikujących błędów. Każdy z nich utracił przynajmniej jeden związek taktyczny i w którymś dniu został odcięty od części swojej armii. Nie wszyscy stanęli na wysokości zadania.
Czy jednak za każdym razem ewakuację należy potępić i określić mianem panicznej ucieczki? Autorzy bronią Władysława Bortnowskiego (dowódca armii „Pomorze”) i Stefana Dęba-Biernackiego (dowódca armii „Prusy”). Krytykują natomiast m.in. Tadeusza Kutrzebę, który podczas walk nad Bzurą nie do końca zrozumiał intencje marszałka Rydza oraz cieszącego się „niezasłużoną sławą” Józefa Unruga. Wprawdzie admirał w niewoli zachował się więcej niż przyzwoicie, to kierując obroną wybrzeża miał wykazać się niespotykaną w chwili wojny biernością.
Mity polskiego września mają swoje źródło w propagandzie okresu PRL oraz obozu londyńskiego, który zdecydowanie odcinał się od rządów pułkowników i sanacji. Koper i Pawłowski starają się „odkłamać” historię pierwszej kampanii drugiej wojny światowej i przedstawić czytelnikowi zrewidowaną wersję wydarzeń. W niektórych rozdziałach są bardziej przekonujący, w innych mniej. Nie jest to praca równa. Mimo zauważalnych mankamentów zawiera wiele interesujących informacji, porusza kontrowersyjne tematy, a postawione tezy warte są rozpoczęcia dyskusji i polemiki. Czy alianci naprawdę poświęcili Polskę dla swoich interesów? Czy Francuzi zdradzili władze w Warszawie? Czy sojusz z Hitlerem był w ogóle możliwy? Czy takie rozwiązanie byłoby dla nas korzystne? Czy ustępując niemieckim żądaniom mogliśmy uniknąć wybuchu konfliktu?
Mit albo jest potężny, albo nie ma go wcale. Warto zatem przeczytać recenzowaną pozycję i wspólnie z Koprem i Pawłowskim zweryfikować utrwalone mity. Chociaż autorzy nie uniknęli błędów i w kilku fragmentach posunęli się „o jeden most za daleko”, książka z pewnością będzie interesującą lekturą dla wszystkich miłośników historii chcących podjąć dyskusję na temat polskiego września 1939 roku.