Sławomir Koper, Tymoteusz Pawłowski – „Mity Wojny 1920” – recenzja i ocena
Sławomir Koper, Tymoteusz Pawłowski – „Mity Wojny 1920” – recenzja i ocena
Gdyby bitwa warszawska potoczyła się inaczej, dzisiaj uczylibyśmy się – z podręczników napisanych cyrylicą – o kolejnym nieudanym powstaniu. O „powstaniu 1918 roku”, a może o „drugim powstaniu listopadowym”. Józef Piłsudski i Roman Dmowski zostaliby postawieni obok Tadeusza Kościuszki, Piotra Wysockiego i Romana Traugutta jako bezmyślni romantycy, podejmujący z góry przegraną walkę i narażający swoich rodaków na niepotrzebne cierpienia.
Sławomir Koper i Tymoteusz Pawłowski znani są czytelnikom jako autorzy wydanych w ubiegłym roku książek: biografii marszałka Edwarda Śmigłego Rydza oraz Mitów polskiego września 1939. W swojej najnowszej pozycji pisarze po raz kolejny wchodzą bardziej w buty publicystów niż historyków. Przedstawiają szereg mało znanych faktów i rzecz jasna nie unikają przy tym tematów kontrowersyjnych. Nie zawsze trzeba się z nimi zgadzać, ale niewątpliwie warto zapoznać się z interesującymi tezami, które zostały opisane w sposób barwny i jednocześnie przystępny dla odbiorców tekstu.
Zaczyna się jak u Hitchcocka: otóż nie wszystkie polskie zrywy powstańcze były przegrane, za nasz największy sukces powinniśmy bowiem uważać „drugie powstanie listopadowe”, czyli przejęcie władzy i odbudowanie państwowości w 1918 roku. Przyjmując takie założenie, wojna polsko-bolszewicka (czy też, jak preferują i sugerują autorzy, wojna polsko-rosyjska) była „walką o życie” i niejako kontynuacją wydarzeń świętowanych każdego roku dnia 11 listopada. Jeśli polska niepodległość zakończyłaby się po niespełna dwóch latach, okres 1918-1920 wspominalibyśmy dzisiaj być może jako kolejne nieudane antyrosyjskie powstanie.
Koper i Pawłowski, podobnie jak ówczesny wódz naczelny armii polskiej, nie dowierzają Sowietom i prowadzenie wojny na wschodzie uznają za dziejową konieczność (Piłsudski: „nie widzę najzupełniej gwarancji, aby te czy inne umowy, czy traktaty były przez nich dotrzymane”). W książce nawet słowem nie wspominają – opisanej ostatnio przez Andrzeja Chwalbę – propozycji pokojowej (odrzuconej przez Warszawę) przedstawionej przez Moskwę na początku 1920 roku. Kiedy natomiast poruszają temat samej wojny, wskazują na liczne błędy popełniane przez obie strony konfliktu. Rzeczpospolita – mimo niekompetencji wytykanej między innymi Hallerowi oraz dowodzącemu obroną stolicy generałowi Franciszkowi Latinikowi – popełniła ich mniej.
Autorzy twierdzą, że Michaił Tuchaczewski nie był wybitnym wodzem i ze swojej kwatery w Mińsku nie miał pełnego obrazu sytuacji, a słynna armia konna Siemiona Budionnego nie stanowiła większego zagrożenia. Pokój zawarty w Rydze uważają natomiast za polski sukces i porażkę bolszewików. Ich zdaniem wcale nie było to „przegrane zwycięstwo”.
Józef Piłsudski i Roman Dmowski ponoć zgadzali się ze sobą tylko w jednym: w bardzo niskiej ocenie zdolności generała Hallera. Mit dowódcy Błękitnej Armii i człowieka, który dokonał aktu symbolicznych zaślubin Polski z morzem jest jednak znacznie silniejszy od prawdy historycznej. Zresztą swoje mity wokół wydarzeń 1920 roku tworzyli zarówno piłsudczycy i narodowcy, jak i Rosjanie. Zarówno przed drugą wojną światową, jak i po jej zakończeniu. Dobrze się zatem stało, że popularni autorzy podjęli się próby demitologizacji konfliktu. Nawet jeśli nie w każdym zdaniu są przekonujący, zdarza im się w kilku miejscach pójść „o jeden most za daleko”, a poszczególne rozdziały są nierówne, Mity wojny 1920 z pewnością będą stanowić interesującą i wciągającą lekturę.
Książkę można polecić przede wszystkim tym miłośnikom historii, którzy mają ochotę na skonfrontowanie swojej wiedzy na temat pierwszych lat Niepodległej oraz wojny polsko-rosyjskiej. Recenzowana pozycja może stanowić atrakcyjnie podane opracowanie uzupełniające, pomagające Czytelnikowi lepiej zrozumieć dynamikę konfliktu oraz role odegrane przez najważniejszych aktorów w latach 1918-1920.