Sienkiewicz gotykiem pisany
Artykuł został nadesłany na konkurs Wygrzebane z półki. Konkurs dla miłośników książek
Zawierucha wojenna rzuciła moich dziadków na tereny ziem odzyskanych w okolicach Lęborka. Zamieszkali w poniemieckim domu zbudowanym w 1933 roku – świadczy o tym piękna płaskorzeźba z datą, wmurowana w ścianę. Pewnego wiosennego dnia, dobrych kilka lat temu, pomagałem w remoncie strychu tego domu. W jednym z narożników stało kilka kartonowych pudeł. Zaglądanie do środka takiego znaleziska jest nieporównywalne z niczym innym – ten nastrój niepewności połączony z oczekiwaniem odkrycia czegoś niezwykłego... nie zawiodłem się – wewnątrz kartonów znajdowała się spora ilość starych niemieckich książek – w moim odczuciu było to genialne odkrycie. Zapytałem się dziadka skąd te książki się tam wzięły. Bardzo ciekawą i długą opowieść można ograniczyć na potrzeby tego tekstu do dwóch zdań. Jak to było w tamtych czasach, uciekający przed Armią Czerwoną Niemcy nie mogli zabrać ze sobą wszystkiego – do dziś babcia używa XIX-wiecznej maszyny do szycia – pozostawili między innymi mnóstwo książek. Jeden z pokojów nowego domu dziadków był biblioteczką – książki piętrzyły się po sam sufit. Tyle wiem z opowieści.
Ubolewam nad tym, że duża część zbioru nie dotrwała do dnia dzisiejszego – te nieliczne kartony to zaledwie kilka (kilkanaście?) procent pierwotnej kolekcji. No chyba, że dziadek przesadził w określeniu „książki po sam sufit”...
Przejdźmy do meritum. Jedną z ocalałych jest powieść noblisty: Quo Vadis Henryka Sienkiewicza!
Piękne wydana (trochę już podniszczona), napisana znakomitym, literackim językiem, a do tego gotycką czcionką. Gdy postanowiłem po raz pierwszy zmierzyć się z tym wyzwaniem (czyli lekturą niniejszej pozycji), byłem po 3 latach nauki języka – nie dałem rady... Słowa, których nie potrafiłem znaleźć nawet w słowniku i ten okropny krój czcionki – moja cierpliwość skończyła się zanim udało mi się rozszyfrować poszczególne znaki. Książka wróciła na półkę. Czekała 5 lat, chociaż raczej powinienem napisać, że to ja czekałem 5 lat. Kolejne lata nauki i przeczytanie Quo Vadis po polsku znacznie ułatwiły sprawę. Problemem był w dalszym ciągu gotyk, lecz po jakiś trzech dniach czytałem go już bez większych problemów. Przeczytanie całej książki zajęło mi ponad miesiąc, ale warte było każdej poświęconej na to minuty. Lektura pozwoliła mi wykorzystać znajomość języka w konkretnym i praktycznym celu – nie do pominięcia jest również fakt wzrostu umiejętności językowych. Potrzeba dokładnego zrozumienia zdania z ciekawej powieści jest naprawdę o wiele większa niż kolejna „przypowieść” z książki stricte do nauki języka. Możecie mi wierzyć na słowo!
Teraz kilka faktów dotyczących książki:
Miałem pewien problem z określeniem daty wydania, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, iż było to w sierpniu 1927 roku. Świadczy o tym:
Czyli: druk i oprawa przez Heffe & Beder, Lipsk, 8.27 (jak przypuszczam sierpień 1927 r.)
Tłumaczenie z języka polskiego zostało dokonane przez Hugo Reichenbacha. Udało mi się znaleźć informację, że osoba ta tłumaczyła na język niemiecki także inną powieść dziejącą się w czasach antycznych – napisanego przez Lewisa Wallace'a Ben Hura. Mam nadzieję, że kiedyś także tę pozycję uda mi się zdobyć – najlepiej po niemiecku i napisaną gotykiem!
I na sam koniec, ostatnia strona powieści. Osoby, które kiedykolwiek czytały Quo Vadis dostrzegą znajome słowa:
Zobacz też
Zredagował: Kamil Janicki