Scott Lynch — „Kłamstwa Locke’a Lamory” – recenzja i ocena
Mimo iż jest pisarzem względnie młodym, Scott Lynch szturmem zdobył księgarskie półki Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Jego pierwsza książka, „Kłamstwa Locke’a Lamory”, ogłoszona została najgłośniejszym debiutem w historii. Sukces ten jest jak najbardziej zasłużony. Dzieło Lyncha to jedna z lepszych opowieści fantasy, jakie dane mi było czytać w ostatnim czasie. Autor zawarł w niej wszystko to, czego czytelnik oczekuje po idealnej prozie. Mamy tutaj nietuzinkowych bohaterów, do których łatwo się przywiązać i z którymi może identyfikować się każdy. Specyficzne poczucie humoru, pełną przewrotnych zwrotów akcji i zabawnych sytuacji fabułę. Własny, nietypowy, magiczny świat, aurę grozy i tajemniczości oraz mroczny, momentami wionący chłodem klimat.
Okazuje się, że w dzisiejszym świecie niezwykłą trudność sprawia definiowanie tego, czym fantasy jest, a czym nie. Podobnie rzecz ma się z „Kłamstwami…”, pozycją, którą mylnie szufladkuje się wyłącznie jako powieść fantasy. Tak naprawdę książka ta może uchodzić zarówno za powieść historyczno-przygodową, z gatunku płaszcza i szpady, thriller, jak i kryminał.
Scott Lynch tworzy własne, oryginalne, magiczne uniwersum. Więcej uwagi skupia jednak na przybliżeniu czytelnikowi miejsca, w którym toczy się akcja powieści, niż na dokładnych opisach przedstawionego świata. Nie opisuje wprost historii tej krainy, raczej zostawia wiele niedomówień. Oszczędność ta ma swój ukryty cel, pobudza naszą wyobraźnię i nas samych do myślenia. Dzięki temu autor skupia się tylko na prowadzeniu fabuły.
Całość przedstawionej przez autora historii ma miejsce w mieście zwanym Camorra, jednym z wielu miast-księstw. Opisując je poświęcił dużo uwagi oddaniu społeczno-fizycznej postaci miasta. Lynchowska Camorra do złudzenia przypomina siedemnastowieczną Wenecję. Zbudowane z dużej liczby wysp i wysepek, oddzielonych od siebie wieloma kanałami i połączonych jeszcze większą ilością mostów miasto. Pisarz podzielił je na – noszące własne nazwy – dzielnice, zaznaczył istnienie portu, targu, świątyń i majestatycznych budowli ze staroszkła.
Patrząc na społeczny aspekt miasta, mamy do czynienia z dwiema, żyjącymi obok siebie, zbiorowościami. Z jednej strony, bogatą i uprzywilejowaną arystokracją, na czele z księciem Nicovante (i jego tajną służbą, Nocnymi). Z drugiej zaś Cape Barsaviego z rządzonym przez siebie złodziejskim półświatkiem. Pokojowa egzystencja obu tych „klas” oparta jest na Tajnym Pakcie. Umowie zawartej między Capą a Pająkiem (dowódcą Nocnych), dzięki której szlachetnie urodzeni mogą czuć się bezpiecznie ze strony, podległych Capie, gangów złodziei. Godzi to jednak zarówno w kupców, zwykłych obywateli Camorry, jak i przyjezdnych gości.
Istnieje jednak grupa obywateli Camorry podległych Capie, lecz nieprzestrzegających postanowień paktu. Niecni Dżentelmeni, jak sami o sobie mówią, są złodziejami nowego rodzaju. Utalentowanymi i jednocześnie zuchwałymi, którym przewodzi Locke Lamora. Kształceni pod okiem Ojca Łańcucha mogą zaglądać, bez strachu, do kieszeni arystokracji i łatwo wychodzić z każdych tarapatów.
Dzięki temu, że są jednocześnie aktorami i przebierańcami, mogą stać się kimkolwiek zechcą. Sama kradzież jest dla nich ważniejsza, niż gromadzenie skarbów. Okradają możnych, bo są w tym świetni. Robią to z klasą i wyrafinowaną bezczelnością. Posługują się również własnym kodeksem honorowych. Niecni Dżentelmeni nie porzucają swoich w potrzebie i nie uciekają, dopóki się nie zemszczą. Sprawiedliwość ma dla nich tylko jeden kolor – kolor krwi.
Lynch nie pozwala swoim bohaterom na doprowadzenie kolejnego przekrętu do finiszu. Wykorzystując swój talent do budowania skomplikowanych intryg, wplątuje ich w mający tragiczne konsekwencje spisek. Zmowę tajemniczego Szarego Króla, wymierzoną w stronę arystokracji, ale i przeciw przywódcy złodziejskiego półświatka Camorry. Locke wraz z przyjaciółmi będą musieli użyć wszystkich swych umiejętności, aby rozwikłać tajemnice spisku, pokrzyżować plany Szarego Króla i pozostać przy życiu.
Głównym bohaterem, wokół którego ogniskuje się akcja powieści Lyncha, jest Locke Lamora, cieszący się złą sławą Cierń Camorry. Dla jednych jest mistrzem szpady i donżuanem, wyrafinowanym złodziejem okradającym bogatych, by wesprzeć ubogich. Reszta zaś traktuje ten wymysł za niedorzeczną plotkę, bujdę dla mas i mit. Nic bardziej mylnego, tak naprawdę Locke nie jest ani wybitnym szermierzem, ani obdarzonym supermocami herosem. Niemniej jednak jest prawdziwym artystą w swoim fachu. Najlepszym w tym, co robi, a zajmuje się okradaniem bogatych, bo jak sam mówi to świetna zabawa. Nie robi tego bynajmniej z myślą o biednych, cały łup pozostawia sobie i na użytek Niecnych Dżentelmenów, których jest liderem.
Lamora to charyzmatyczny geniusz, który imponuje daleko posuniętą ostrożnością i zuchwałością, z jaką okrada arystokrację. Paradoksalnie sprawia to, że zyskuje jeszcze więcej sympatii. Kiedy zaś zostaje wplątany w spisek Szarego Króla, zemsta staje się jego imieniem, a Camorra spływa czerwienią.
Dzieło Scotta Lyncha nie pretenduje może do bycia produktem z najwyższej półki, ale jak na debiut literacki jest całkiem przyzwoitym dobrem. Książką, która, co ważne, jest dziełem kompletnym i można ją czytać jako zamkniętą całość, a nie tylko jako początek cyklu będącego siedmioksięgiem. Jest piekielnie satysfakcjonującą przyjemnością, pełną wrażeń przygodą, przesyconą doskonałym humorem i świetnie skonstruowanymi dialogami, w jaką zabiera nas ten oryginalny twórca. To historia, obok której nie sposób przejść obojętnie i nie zachwycić się.