Sam Pivnik – „Ocalały. Auschwitz, marsz śmierci i walka o wolność” – recenzja i ocena
Książka zaczyna się niewinnie – sielankowymi wspomnieniami Pivnika z dzieciństwa spędzonego w Będzinie. Zabawy z rodzeństwem, powściągliwość i religijność ojca, ciepło bijące od kochającej matki, dom przy Modrzejowskiej – ten okres, choć krótki, autor zapamiętał w samych pozytywnych barwach. Dopiero wkroczenie wojska niemieckiego do Będzina raz na zawsze zmieniło życie kilkunastoletniego chłopca i jego rodziny:
W ciągu siedmiu dni skończył się świat, który znaliśmy, rozumieliśmy i kochaliśmy. W oczach mojego ojca widziałem dezorientację. Gdy dawniej pojawiały się jakieś kłopoty, zawsze szedł do synagogi, by porozmawiać ze starszyzną, poprosić Boga o przewodnictwo. Teraz synagoga była kupą gruzu, z której wciąż wydobywał się dym, a wielu starszych, powszechnie szanowanych ludzi leżało martwych na ulicy.
Datę 1 września 1939 roku Pivnik zapamiętał nie jako dzień swoich trzynastych urodzin, ale przede wszystkim jako czas najazdu nazistowskich Niemiec na Polskę. Powszechny strach i dezorientacja towarzyszyły każdemu – dziecku szczególnie. Młody Pivnik musiał szybko wydorośleć – czytelnik może się tylko domyślać, co przeżywał kilkunastoletni chłopiec rozdzielony ze swoją rodziną, zmuszany do wyniszczającej pracy, karmiony głodowymi porcjami, bity i poniżany na każdym kroku; bo o wewnętrznym cierpieniu autor nie mówi zbyt wiele.
Tym, co wyróżnia książkę Pivnika spośród jej podobnych, jest relacja byłego więźnia III Rzeszy z wydarzeń po marszu śmierci i wyzwoleniu z obozu. Autor wspomina swój powrót do korzeni – do żydowskiej ziemi Kanaan – walkę o jej oswobodzenie, wyjazd w poszukiwaniu dalekiej rodziny mieszkającej w Anglii, „cudowne” odnalezienie się z bratem Natanem oraz odwiedziny w domu Schmidtów, u których jeszcze w czasie wojny pracowali w polu i spali na sianie w stodole. Pivnik daje również obszerną relację na temat powojennych losów nazistowskich przywódców – zarówno tych, których wyroki dotykały go bezpośrednio w obozie, jak i tych, którzy kierowali eksterminacją Żydów ze swych wygodnych gabinetów w Niemczech.
Hitler, Himmler, Frank – to o nich uczy się dzisiejsza młodzież w szkołach. Tymczasem prawdziwych wyroków i rzeczywistego ludobójstwa dokonywał ogrom podwładnych oficerów SS, rozmieszczonych w każdym obozie zagłady. To oni, szarzy wykonawcy, zamienili życie setek tysięcy Żydów w prawdziwe piekło, a większą część z nich wysłali bezpowrotnie na „tamten świat”. Jedną z takich postaci jest Max Schmidt, odpowiedzialny za śmierć co najmniej kilkuset ludzi. Pivnik, który jako jeden z nielicznych został zabrany przez niego do rodzinnego domu, by tam pracować fizycznie przy gospodarstwie, i który w późniejszym czasie nawiązał potajemny romans ze szwagierką nazisty, na długo po zakończeniu wojny szukał sposobu zemsty. Próba dochodzenia sprawiedliwości na drodze sądowej niewiele pomogła – sprytny Schmidt ukrywał się pod cudzym nazwiskiem (notabene nazwiskiem człowieka, którego sam zamordował) i umiejętnie wykręcał od zarzucanych mu czynów. Kara, jaką ostatecznie dostał – 10 lat nadzoru kuratora – przy skali jego zbrodni wydaje się wręcz śmieszna.
Pivnik nie ogranicza się jedynie do obozowych wspomnień. Daje obszerną relację dotyczącą tzw. marszu śmierci, jednego z licznych, jakie w 1945 roku odbyły się w całej Europie. Wiele uwagi poświęcił autor również wydarzeniom z „pływającego obozu koncentracyjnego”, jakim był Cap Arcona. Lekcje historii na ogół przemilczają fakt, że Żydzi, wtłoczeni na pokład statku pływającego po wodach Zatoki Lubeckiej, znaleźli się w rzeczywistości w kolejnym niewolniczym obozie, tym razem zmierzającym prosto na dno. Cap Arcona (wraz z kilkoma innymi statkami) przypuszczalnie miał zostać zatopiony – w ten sposób Niemcy chcieli zatuszować ślady i rozmiar dokonanej zbrodni. Pivnik relacjonuje wydarzenia ze statku dość szczątkowo – panika, jaka panowała na pokładzie po zaatakowaniu przez siły RAF-u, nie pozwoliła na dokładne rejestrowanie wydarzeń ani na ocenę sytuacji.
Zastanawiającym dla czytelnika może być to, w jaki sposób ponad osiemdziesięcioletni dziś Sam Pivnik przywołuje zdarzenia, daty, nazwiska i miejsca dotyczące zagłady. Wspomnienia tych, którzy przeżyli Holocaust, są często szczątkowe, pourywane i pełne nieścisłości. Ludzka pamięć jest zawodna. Pivnik daje jednak dowód na to, że pewnych przeżyć nie sposób wymazać i nawet siła, jaką jest czas, nie potrafi wyprzeć ze świadomości dawno minionych zdarzeń. Autor nie ukrywa, że niekiedy nie jest pewien swoich wspomnień, a niektórych ran nie chce na nowo rozdrapywać. Powstanie książki poprzedzały obszerne studia Pivnika nad tekstami związanymi z Holocaustem, autor przeprowadził dziesiątki rozmów z pasjonatami historii oraz ludźmi, których dotknęło piętno nazistowskich prześladowań. „Ocalały” jest owocem długotrwałych analiz, prób dotarcia do zamazanych już, bolesnych wspomnień.
Książce towarzyszą skromne, aczkolwiek cenne materiały uzupełniające. Jest nim np. mapa ilustrująca marsz śmierci, niewielki słownik terminów związanych z Holocaustem i judaistyką oraz aneks z reprodukcjami spisów więźniów obozu Auschwitz II – Birkenau. Dzięki nim lektura „Ocalałego” nie jest kolejną książką do „odhaczenia” na liście, ale publikacją zmuszającą do analizy wydarzeń, być może nawet do sięgnięcia do kolejnych źródeł. Autor potrafił wyważyć emocje z suchą relacją wydarzeń. Chce dać świadectwo, nie oceniając (choć w książce aż roi się od złośliwych komentarzy, negatywnych opisów i wartościowania), nie analizując, nie wdając się w psychologiczne zawiłości. Streszcza to, co zapamiętał – ciężkie dni pracy, rozkazy oficerów SS, zabójstwa, pracę na rampie, historie znajomych twarzy. Opowiada o największej eksterminacji Żydów w historii świata z perspektywy ocalałego.
Zobacz też:
- Helga Weissova – „Dziennik Helgi”;
- Savyon Liebrecht – „Rzecz o banalności... i inne sztuki”;
- Marta Cobel-Tokarska - „Bezludna wyspa, nora, grób. Wojenne kryjówki Żydów w okupowanej Polsce”;
- Specjalny kanał poświęcony Annie Frank na „Youtube”;
- Nowe fakty dotyczące nazisty, który aresztował Annę Frank;
- Nowy film o Annie Frank.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska