Ryszard Dzieszyński – „Leningrad 1941–1944” – recenzja i ocena
Seria „Historyczne Bitwy” uchodzi za jedną z sztandarowych wydawnictwa Bellona. Dla kolekcjonerów każdego tomu tej serii wielkim problemem jest zdobycie dawnych pozycji. Stąd z radością powitałem wznowienie po 26 latach „Leningradu 1941–1944” Ryszarda Dzieszyńskiego
Walki o Leningrad nie miały tylko podtekstu propagandowego. Nazwa miasta, podobnie jak było to w przypadku Stalingradu, działała magicznie na Adolfa Hitlera, ale za chęciami zdobycia miast noszących w nazwie nazwiska dwóch głównych bóstw Związku Radzieckiego stały też racje wojskowe. Zdobycie Leningradu umożliwiało Niemcom rozwinięcie operacji przeciwko liniom kolejowym łączącym Murmańsk z resztą walczącego ZSRR, zaś upadek Stalingradu oznaczał otwarcie drogi ku roponośnym polom Kaukazu. Dlatego też obronę tych miast należy rozpatrywać również, a może przede wszystkim, w kontekście militarnym.
Jak każda „Historyczna Bitwa”, książka „Leningrad 1941–1944” jest pozycją popularnonaukową. Autor napisał ją jeszcze w latach 80. poprzedniego wieku, dlatego najnowsze wydanie jest poprawione, zweryfikowane i uzupełnione. Książka różni się od poprzedniego wydania przede wszystkim krytycyzmem do źródeł i opracowań radzieckich. O ile sytuacja wydawnicza sprzed 25 laty narzucała przymusową wiarę „w ciemno” we wszelkie efekty pracy radzieckiej historiografii, to obecne wydanie mogło uwolnić się od tych nierzadko szkodliwych wpływów.
Autor rzeczywiście dokonał przeglądu opracowań poświęconych Leningradowi i w ogóle frontowi wschodniemu II wojny światowej. Należy pamiętać, że wymogi serii popularnonaukowej narzucają pewne ograniczenia w ilości stron, co może rzutować na stopień wykorzystania materiałów. Nie wpłynęło to jednak aż tak znacząco na poziom tej pozycji. Można mieć zastrzeżenia do selekcji potrzebnych materiałów – Ryszard Dzieszyński dokonał uzupełnień w pracach zachodnioeuropejskich czy polskich z okresu po 1989 r., ograniczając się do tylko jednego nowego opracowania rosyjskiego.
Jak należy ocenić wartość recenzowanej pozycji? Historyk, zwłaszcza zajmujący się II wojną światową, a w szczególności frontem wschodnim tak naprawdę zapewne nie zainteresuje się „Leningradem 1941–1944”. Trudno się temu dziwić, w dużej mierze wypływa to z samego faktu, że jest to książka popularnonaukowa. Ma ona za zadanie przede wszystkim zainteresować tematem czytelnika młodego lub niewyrobionego, początkującemu i przekazać mu podstawowe wiadomości oraz skłonić do dalszego poszerzania wiedzy. Sądzę, że jako pozycję mającą na celu popularyzację historii książkę Dzieszyńskiego można ocenić wysoko.
Nie myli się tylko ten, który nic nie robi, toteż i w tej pozycji znajdą się pewne usterki. Przykładowo, można zauważyć, że wielki książę Konstanty był młodszym bratem, a nie starszym synem Aleksandra I. Z jednej strony błąd ten można by wybaczyć Autorowi, który nie jest zawodowym historykiem. Z drugiej jednak strony, ostatnio wykazywał się on jako twórca książek poświęconych przede wszystkim XIX wiekowi, pośród których wymienić można pozycje: „Solferino–Magenta 1859”, „Sadowa 1866” i „Sedan 1870”. Czytelnikom pozostawiam ocenę samej książki i wychwycenie błędów popełnionych przez autora.
Mimo wszystko, nie dajmy się jednak ponieść emocjom. Historię należy popularyzować, a „Leningrad 1941–1944” Ryszarda Dzieszyńskiego bardzo dobrze wpisuje się w długą i chwalebną tradycję „Historycznych Bitew”.
Redakcja: Michał Przeperski