Romuald Romański – „Wielkie zagadki. Największe błędy w wojnach polskich” – recenzja i ocena

opublikowano: 2009-02-13, 04:00
wolna licencja
Romuald Romański to autor znany głównie z zamiłowania do dziejów militarnych Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jego publikacje w przeważającej części nawiązują do tego okresu. Romański doszukuje się w nich znaczenia błędów polskich dowódców, które według niego doprowadziły do militarnych klęsk, a tym samym wpłynęły na dalsze losy państwa.
reklama
Romuald Romański
Wielkie zagadki. Największe błędy w wojnach polskich
cena:
25,00 zł
Wydawca:
Bellona
Okładka:
miękka
Liczba stron:
188
Format:
165 x 235 mm
ISBN:
978-83-11-11035-2

Dlaczego przegrywaliśmy w XVII wieku wielkie bitwy i kampanie, wskutek których utraciliśmy mocarstwową pozycję w Europie, a w XVIII wieku niepodległość? Czy wielkie powstania narodowe były konieczne? To jedne z wielu pytań, jakie nurtowały autora książki pt. „Największe błędy w wojnach polskich”. Praca składa się z pięciu rozdziałów poświęconych bitwom stoczonym w drugiej połowie XVII wieku oraz powstaniu kościuszkowskiemu. Szkoda, że pominięto tu wiek XVIII, który jest równie istotny w omawianiu tego tematu.

Pierwsze trzy rozdziały poświęcone są powstaniom na Ukrainie. Przedstawiając przyczyny wybuchu wojny, autor akcentuje przede wszystkim konflikt o kobietę i prywatne pobudki przyszłego atamana kozackiego.

Porażki na własne życzenie...

Kampanii wiosennej poświęcony jest rozdział pierwszy, w którym autor stawia tezę, że „bitwa pod Korsuniem została przegrana niejako na własne życzenie polskiego dowództwa” (s. 7-8). Tezie tej podporządkowany jest cały dalszy wywód, w który zostały wyliczone militarne błędy, jakie popełnił dowódca wojska na Ukrainie. Autor odtwarza również przebieg bitew, zwracając uwagę na przyczyny klęsk armii polskiej, oraz wskazuje dalekosiężne konsekwencje przegranej.

W rozdziale drugim Romański poszukuje odpowiedzi na pytania, co takiego wydarzyło się w obozie polskim pod Piławcami i dlaczego kolejne starcie z buntownikami skończyło się „hańbą plugawiecką” (s. 47). Za głównego winowajcę tej przegranej uznaje Jerzego Ossolińskiego, wskazując tym samym na działania, które doprowadziły do zupełnego chaosu i braku porozumienia w tworzonej armii. Nie sądzę, by za wszystko można było obarczać tylko jedną osobę, co czyni autor, albowiem na całość porażki składa się wiele wątków.

Jak słusznie pisze Romański, z tych bolesnych lekcji nie wyciągnięto żadnych wniosków i te same niemal błędy doprowadziły do kolejnej klęski Polaków pod Zborowem, o czym traktuje rozdział trzeci omawianej pracy. W rezultacie nieprzemyślanych decyzji, w obliczu nieuchronnej klęski, strona polska musiała zgodzić się na dyktowane przez wezyra warunki ugody. Romański, kontynuując swoje wywody, przedstawia także sytuację w oblężonym obozie w Zbarażu oraz omawia przebieg wyprawy zbaraskiej. Jednakże autor, czyniąc to w dłuższej – a jednej z licznych – dygresji, sprawia, że rozdział ten jest nieco chaotyczny i niespójny kompozycyjnie, co zapewne nie spodoba się koneserom tego typu literatury. Choć może zabieg ten zgodny jest z zamysłem autora, który swą opowieść snuje w gawędziarskiej formie, to jednak w efekcie gubi on czasem główny wątek, który rozmywa się wśród wielu wtrąceń.

W rozdziale czwartym została opisana bitwa pod Warszawą stoczona w 1656 r. Autor zastanawia się, czy klęskę strony polskiej spowodowały przyczyny obiektywne, czy raczej błędy dowództwa, a jeśli tak, to jakie i czyje. Aby znaleźć odpowiedzi na te pytania, na początku rozdziału autor dokonuje przeglądu obu armii oraz analizuje przyczyny różnic. Następnie wylicza błędy, jakie popełniło dowództwo polskie w tej bitwie. W zakończeniu rozdziału analizuje skutki bitwy; oceny dokonuje nie z punktu widzenia konkretnych strat w armii, ale biorąc pod uwagę utracone przez Rzeczpospolitą szanse i korzyści. Czy takie zestawienie strat jest słuszne? Nie powinno się przecież stawiać materializmu ponad ludzki humanitaryzm.

Mit Kościuszki

W ostatnim rozdziale autor rozprawia się z kilkoma mitami, jakie narosły wokół powstania kościuszkowskiego i jego naczelnika. Poddaje w wątpliwość sens zbrojnego wystąpienia przeciwko Rosji, choć, jak zwykle w tej pracy, brak tu kategorycznych twierdzeń, co wynika prawdopodobnie z fragmentarycznej wiedzy historyka. Romański opiera się na tekstach źródłowych z epoki, jednakże będących de facto nieobiektywnymi, stąd gdybania autora i jego wątpliwości wydają się zrozumiałe.

reklama

W dalszej części rozdziału została przeprowadzona analiza skutków klęski dywizji Sierakowskiego, w której Romański z jednej strony sceptycznie podchodzi do sądu Mariana Kukiela, z drugiej natomiast przychyla się do tezy Wojciecha Mikuły (W. Mikuła, „Maciejowice 1794”, Warszawa 1991), że Kościuszko działał bez przygotowanego planu operacyjnego. Zarzuca mu także niedocenianie przeciwnika i niewykorzystanie nadarzających się szans na zwycięstwo: „[…] Najwyższy Naczelnik ograniczał się do biernego odpierania ataków rosyjskich” (s. 186-187). W ten sposób Romański neguje fakt, iż „Kościuszko wielkim wodzem był”. W zakończeniu pracy poddaje także w wątpliwość sens wywoływania powstania, które jego zdaniem było przedwczesne, gdyż – jak stwierdza – należało poczekać na odmianę sytuacji na arenie międzynarodowej, która, jak się później okazało, nadeszła wyjątkowo szybko.

Praca naukowa czy gawęda?

W pracy Romańskiego nader często pojawiają się gdybania i domysły; autor zdaje sobie z tego sprawę i kwituje ten zarzut, jaki de facto musi paść z ust zawodowych historyków, stwierdzeniem, że „książka ta nie jest sztywną, naukową, akademicką historią”, dlatego sądzi, iż może pozwolić sobie na „pewną swobodę” w swych rozważaniach. Ale czy autor ma rację? Niezupełnie. Przecież nawet potencjalny czytelnik mający styczność z popularną historią nie zgodzi się z poglądami autora co do słuszności oceny taktyki polskich dowódców. Na ogólny wynik bitwy, na zwycięstwo czy też klęskę, ma wpływ wiele czynników, a nie jedynie decyzje osoby dowodzącej. Zaletą książki, zwłaszcza dla laików, prócz przystępnej ceny, będzie gawędziarski i dowcipny styl autora, który ze swadą wprowadza czytelnika w burzliwy okres narodowej historii. Język, jakim się posługuje, jest prosty i zrozumiały, jednak pomimo to badaczom tego okresu może nie spodobać się nieco tendencyjne podejście do źródeł historycznych, brak odniesienia do aktualnego stanu wiedzy i badań, mała ilość nawiązań do innych pisarzy zajmujących się tym okresem oraz sam fakt zestawienia XVII wieku z powstaniem kościuszkowskim. Także negacja zasług wielkiego wodza nie przysporzy pewnie autorowi większego grona zwolenników.

W końcu Romuald Romański nie jest tak do końca świadomy, o czym pisze, choć starał się w miarę rzetelnie przedstawić realia tła historycznego tychże bitew. On tylko urabia poglądy tak, jak mu jest wygodnie. Niejeden historyk zada mu pytanie: jak można przyrównywać wiek XVII z czasami kościuszkowskimi, według jakich kryteriów i zasad? Przecież nie mają one ze sobą nic wspólnego!

Uważam, że jest wiele innych, mniej tendencyjnych pozycji popularnonaukowych na ten temat, i to z wyższej półki. Dlatego z bólem serca stwierdzam, iż publikacja Romualda Romańskiego nie należy do kanonu książek, po które powinni sięgnąć studenci z kierunku historii, politologii czy też miłośnicy dziejów Polski. Jedynie hobbyści zajmujących się historią wojen i bitew mogliby w niej znaleźć coś dla siebie.

Zredagował: Kamil Janicki

Korektę przeprowadziła: Joanna Łagoda

reklama
Komentarze
o autorze
Katarzyna Dominik
Magister historii, doktorantka w Katedrze Najnowszej Historii Polski na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Autorka książki pt: „Rys historyczny PTTK w Dobczycach”, która powstała w oparciu o pracę magisterską napisaną na seminarium prof. dr hab. J. Chrobaczyńskiego, obronioną w maju 2006 r. W 2009 roku wydała także pozycję „Z dziejów Dobczyc i okolic”. Przygotowuje rozprawę doktorską na temat „Komitety Zakładowe PZPR w Kombinacie Metalurgicznym Huty im. Lenina (1949- 1956)”. Swoje artykuły publikowała m.in. w „Gazecie Myślenickiej”, „Naszej Gazecie”, „Wiadomościach Historycznych”, „Przeglądzie Edukacyjnym” czy też „Wychowawcy”.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone