Roman Kuźniar – „Polityka zagraniczna III Rzeczypospolitej” – recenzja i ocena
Wznowiona niedawno książka profesora Kuźniara, reklamowana jako „pierwsza autorska praca na temat polityki zagranicznej po 1989 roku” jest rozszerzonym wydaniem opublikowanej w 2008 roku „Drogi do wolności”, która rok później ukazała się również po angielsku. Rozszerzenie jest dość istotne, bo fragmenty o polskiej dyplomacji po 2007 roku stanowią niemal 1/4 dość obszernego skądinąd dzieła.
Do plusów wydawnictwa zaliczyć można wyczerpujący opis pierwszych lat służby zagranicznej III RP – i chociaż autorowi daleko do obiektywizmu, jednak racje, osiągnięcia i problemy stojące przed Krzysztofem Skubiszewskim i jego następcami przedstawił z werwą i przekonująco, rozwiewając popularne w niektórych kręgach opinie o braku aktywności Polski w tym czasie. Z dzisiejszej perspektywy obywateli kraju należącego do NATO i Unii Europejskiej wysiłki kolejnych rządów na rzecz odpowiedniego osadzenia państwa w instytucjach międzynarodowych wydają się tyleż egzotyczne (jak to łatwo przyzwyczaić się do dobrego), co godne szacunku.
Jednocześnie wywody Kuźniara powinny dać do myślenia stosunkowo wąskiej grupie polskich „rusofilów” (skupionych głównie wokół portalu konserwatyzm.pl i czasopisma „Pro fide, rege et lege”), pokazując wyraźnie, że „stawianie na Rosję” w polityce zagranicznej to więcej niż mrzonka – ZSRR i Federacja Rosyjska nie stawiały nigdy na partnerskie traktowanie Polski. O ile zawarta w książce krytyka niewielkiej i mało znaczącej orientacji prorosyjskiej nie zrobi na nikim wrażenia, o tyle ciekawe jest przedstawianie stanowiska Jerzego Giedroycia i jego sympatyków, dowodzących, że zamiast nawiązywania kontaktów z zachodem trzeba skupić się na budowaniu relacji z państwami ULB (Ukraina, Litwa, Białoruś). Teraz jasno widać anachronizm tego podejścia i zalety polityki Skubiszewskiego, prawiącego, iż „teksty alternatywne (projektów polityki zagranicznej – M.M.) były żałosne i poszły do kosza” (s. 51). Najwidoczniej słusznie.
Kuźniar zasłynął jako krytyk amerykańskiej interwencji w Iraku i polskiego w niej udziału. O ile można polemizować z tym stanowiskiem, o tyle przedstawienie polskiego zaangażowania w kontekście całości naszej polityki zagranicznej musi skłonić do zastanowienia. „Koszt pierwszego roku naszej obecności w tym kraju wyniósł około 2/3 sumy, jaką Polska przeznaczała w swoim budżecie na „sprawy zagraniczne” (budżet MSZ)” (s. 310). Jednocześnie:
Polityka wschodnia RP znalazła się w ostatnich latach w impasie. Jej cele okazały się wewnętrznie sprzeczne, a przy tym Polska nie potrafiła działać w tym zakresie w pełni strategicznie. Nie umiała mobilizować środków na miarę ambicji, niezależnie od tego, że jej ambicje znacznie przewyższały realne środki pozostające do dyspozycji państwa polskiego. Warto jednak pomyśleć, co można byłoby osiągnąć, gdyby przeznaczono na pozostającą w obszarze polskiej racji stanu politykę wschodnią te środki, które zostały zmarnowane w piaskach Babilonu (s. 332).
Jednak takie ciekawe, bądź co bądź, refleksje w dalszych partiach książki coraz częściej ustępują miejsca zażartej stronniczości. Charakterystyka rządów PiS dokonana jest z gracją marksistowskiego historyka rozwodzącego się nad dekadencją kapitalizmu:
Koalicja PiS, Samoobrony i LPR, która polaryzowała i brutalizowała życie polityczne w kraju pod hasłem budowy IV Rzeczypospolitej, upadła pod ciężarem wewnętrznych sprzeczności i ciągłych kłótni. Polacy jednoznacznie odrzucili ten program i styl uprawiania polityki, odrzucili PRL-bis w kraju i szarganie wizerunku czy wręcz ośmieszanie Polski w świecie (s. 333). [Natomiast] Donald Tusk był konstruktywnym pragmatykiem, przekonanym o sile dialogu i wartości otwartego, choć niekonfrontacyjnego przedstawiania swoich racji. W sytuacjach, które tego wymagały, potrafił być nieustępliwy i dowodził zręczności osiągania celów, także przez tworzenie koalicji i zdolności do zawierania rozumnych kompromisów (s. 333-334).
Cóż, rozumienie konkurencji PiS i PO jako gnostycznego starcia światła i mroku obecnie jest dość powszechne, nawet profesorom zdarzyć się może. Jednak np. opinia, iż nieudolnie przeprowadzone uzawodowienie polskiej armii wzmocniło nasz potencjał (s. 360) sugeruje, iż opowiedzenie się Kuźniara po stronie światła i przebywanie w jego blasku osłabiło jego zdolności rozpoznawania barw.
Sięganie przez politologa do argumentacji historycznej bywa mocno nieporadne. Na odwoływanie się do maksym Juliusza Cezara określanego jako „jednego z rzymskich cesarzy” (s. 43) można jeszcze przymknąć oko. Ale krytykowanie orientacji proamerykańskiej argumentem iż „Ameryka przychodziła w przeszłości z pomocą dla państw europejskich dopiero wtedy, gdy sama została napadnięta (w I i II wojnie światowej)” (s. 314) ociera się wręcz o ignorancję przez pomijanie m.in. programu lend and lease.
Na koniec kilka uwag o wydaniu, które nie zachwyca. O ile brak bibliografii jest zrozumiały, o tyle nieobecność wykazu skrótów może irytować. Również redakcja pozostawia wiele do życzenia – do tego stopnia, iż jako autor „pojęcia polityczności” podany zostaje nie Carl Schmitt, a Carl Schmidt, co powtórzone zostaje również w indeksie. Skądinąd popularne imputowanie Kaczyńskiemu inspirowania się teoriami Schmitta wiele do interpretacji jego działań nie wnosi – pozwala to podejrzewać, iż służy wyłącznie propagandowemu łączeniu nazwiska znanego polityka z filozofem mającym w życiu mroczny okres związku z narodowym socjalizmem.
Można trafić również na zdezaktualizowane fragmenty z poprzedniego wydania – w wydanej w 2012 roku pracy fragment, iż organizowana przez Polskę, Niemcy, Łotwę, Litwę i Słowację grupa bojowa „ma osiągnąć gotowość bojową w 2010 r.” (s. 229) budzi rozbawienie.
Podsumowując: książka Kuźniara na pewno stanowi świetny przewodnik po głównych wektorach międzynarodowej działalności Rzeczypospolitej. Podręcznikowy wykład najnowszej historii polskiej dyplomacji wzbogacony został stronniczym, bardzo proeuropejskim komentarzem, w którym jednak pojęcie racji stanu nie zostaje rozmyte w mdłej frazeologii. Z wieloma poglądami autora trudno się zgodzić, ale jego opinie stanowią świetną przeciwwagę dla bardziej krytycznych obserwatorów naszej działalności międzynarodowej, często mających skłonność do popadania w histerię.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska