Roger Moorhouse – „Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie” – recenzja i ocena

opublikowano: 2011-10-30, 18:00
wolna licencja
Krakowskie Wydawnictwo Znak nadal utrzymuje wysoką pozycję na polskim rynku wydawniczym. Dlaczego tak twierdzę? Ponieważ jestem po lekturze najnowszej pozycji tego wydawnictwa z dobrze znanej „czarnej serii”.
reklama
Roger Moorhouse
Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie
cena:
59,90 zł
Wydawca:
Znak
Okładka:
Twarda z obwolutą
Liczba stron:
536
Format:
150x235
ISBN:
978-83-240-1859-8

Tym razem nakładem Znaku ukazała się najnowsza książka Roger Moorhouse’a, ucznia prof. Normana Davisa, pod tytułem: „Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie”. Polscy czytelnicy mogą kojarzyć Moorhouse’a ze świetnej pracy „Mikrokosmos” o historii Wrocławia, którą nota bene napisał ze swoim mistrzem prof. Davisem. Najnowsza publikacja także dotyczy historii miasta i jego mieszkańców w szczególnych wydarzeniach historycznych. Chodzi o Berlin w czasie drugiej wojny światowej. Autor trochę z przekąsem nazywa Berlin miastem Hitlera, ponieważ wcale nie wszyscy jego mieszkańcy pałali ogromną miłością do rządów NSDAP. Nie bez powodu, kiedy w 1927 roku Joseph Goebbels został Gauleiterem Berlina mówiono, że musi poskromić „czerwony – liberalny Berlin”.

Autor w swojej pracy przyjął układ problemowy. Praca, co niezmiernie ważne, została oparta na obszernej literaturze przedmiotu, drukowanych wspomnieniach, ale także na wywiadach przeprowadzonych przez autora oraz na niemieckich i angielskich źródłach archiwalnych. Książka podzielona została na 17 tematycznych rozdziałów, które traktują kolejno o zdobyciu władzy przez Hitlera w Rzeszy i Berlinie oraz reakcji miasta na tę zmianę władzy; o mieście pod panowaniem nazistów i poparciu mieszkańców miasta do nowych poczynań rządu; o zmianie nastawienia wraz z wybuchem wojny; o roli obcokrajowców – robotników przymusowych – w mieście i społeczności miejskiej; o losie dzieci w bombardowanej przez alianckie lotnictwo stolicy; o sytuacji ludności żydowskiej oraz o sytuacji, w jakiej znaleźli się w mieście sami Niemcy. Jednymi z najciekawszych rozdziałów są dla mnie te poświęcone opozycji antyhitlerowskiej wśród mieszkańców, roli Gestapo i innych służb w walce z opozycją oraz o końcowym okresie rządów nazistów w stolicy, przygotowaniach do obrony miasta i o ich losie po zdobyciu miasta przez Armię Czerwoną. Od razu dodam, że entuzjaści historii wojskowości sensu stricte mogą się nieco zawieść, ponieważ w książce brak jest szczegółowych opisów walk o Berlin. Autor założył, że na ten temat napisano już tak dużo, że nie ma sensu opisywać tego zagadnienia jeszcze raz. I słusznie! W zamian za to serwuje nam garść szczegółów i ciekawostek o berlińskim systemie obrony przeciwlotniczej.

Książka napisana jest bardzo przystępnym językiem. Momentami Czytelnik może mieć wrażenie, że ma do czynienia nie tyle z dziejopisarstwem, co z dziennikarstwem śledczym. Szczególnie wtedy, gdy Moorhouse przedstawia losy ukrywających się w mieście Żydów oraz agentów i funkcjonariuszy Gestapo i SD tropiących „wykolejeńców”, którym – nie wiedzieć czemu – nie podobała się władza NSDAP i Adolfa Hitlera. Tu zresztą pojawiają się najciekawsze wątki. Otóż Gestapo nieraz odprawiało z kwitkiem „życzliwych” z donosami, a zarazem było to miasto w Rzeszy, gdzie ukrywało się najwięcej Żydów i najswobodniej działała aktywna opozycja, której nie udało się zlikwidować do końca wojny. W końcu ludzie, którzy jeszcze w kwietniu 1933 roku manifestowali przeciwko objęciu władzy przez NSDAP w liczbie ponad 200 tys., nie wyparowali. W Berlinie i jego okolicach grasował seryjny morderca kobiet, którym w końcu okazał się kolejarz, członek partii. Na szczęście udało się go schwytać i zgilotynować.

Pomimo zmiany systemu, który wkraczał swymi butami i brunatnymi koszulami w każdą sferę życia, mieszkańcy miasta żyli dalej normalnie, a raczej chcieli, bo wojna coraz bardziej w tym przeszkadzała. W czasie zaciemnienia było coraz więcej morderstw, gwałtów, których sprawcami bywali także robotnicy przymusowi, oraz zwykłych wypadków, jak potrącenie przez samochód czy złamanie sobie nogi. Z ciemności korzystały także prostytutki. Kwitł czarny rynek, z którym – z jednej strony – starano się walczyć, ale – z drugiej strony – każdy, w taki czy inny sposób, na nim korzystał.

reklama

Książka „Stolica Hitlera” to również opowieść o zwykłych ludzkich namiętnościach czy słabościach, takich jak romanse, także z robotnikami przymusowymi. W pewnym sensie jest to też opowieść o zmieniającym się sposobie myślenia i postrzegania rzeczywistości. Według raportów SD, w przeciwieństwie do 1914 roku, w mieście nie było żadnej euforii w związku z wojną z Polską, Francją czy Jugosławią. Dopiero wojnę ze Związkiem Radzieckim odebrano jako wojnę z prawdziwym wrogiem, i to nie tylko wśród członków partii nazistowskiej. Z drugiej strony, jak przedstawia to Moorhouse na podstawie wywiadów i wspomnień, zachowanie ludzi się zmieniało. Oto na ulicy można było usłyszeć jak mężczyzna krzyczy na dokuczającego mu młodziana – „doniosę na ciebie, łobuzie!”. W czasie przekomarzania się dwóch chłopców słuchać było stwierdzenie: „mój ojciec jest wyżej [w hierarchii partyjnej] niż twój”.

W czasie, kiedy wojna coraz bardziej się przeciągała i naloty alianckie coraz częściej dotykały mieszkańców miasta, ci długie godziny spędzali w schronach, grając w gry planszowe, plotkując i narzekając. Schronów wcale nie było tak wiele i były zarezerwowane tylko dla Niemców, ale co bardziej przebiegli obcokrajowcy bardzo szybko znajdowali sposób na to by się do nich dostać. Najlepszym sposobem była pomoc matkom z dziećmi, bo kto wyrzuci mężczyznę z dwójką dzieci na rękach.

Do 1943 roku w Berlinie nadal mieszkała spora społeczność żydowska, dyskryminowana, często pozbawiona środków do życia, ale obecna w przestrzeni miasta. Zmarłych Żydów nadal chowano zgodnie z tradycją na ich cmentarzu, a ceremonię odprawiał berliński rabin. Jednak coraz częściej musieli się oni ukrywać „pod miastem” u swych aryjskich sąsiadów i przyjaciół. Dlatego też nazywano ich „U-Bootami” lub nurkami. Oczywiście nieustannie ścigało ich Gestapo, a najlepszymi agentami, którzy wyławiali „U-Booty” byli najczęściej ich współziomkowie. Najtragiczniejszym przykładem tego są losy Żydówki Stelli Kübler, urodzonej jako Stella Goldschlag, która w czasie przesłuchania się załamała i zgodziła na współpracę. Miała aryjski wygląd i to jej pomogło: za współpracę otrzymała niemieckie dokumenty, mieszkanie i pieniądze, a pierwszą osobą, którą wsypała był… jej mąż! Autor przy tym szczegółowo przedstawia codzienną pracę agentów (których nie było tak wielu, bo w 1945 roku zaledwie 787!) i funkcjonariuszy Gestapo, którzy w przeciwieństwie do swych kolegów we wschodniej Europie nie działali na oślep, ale systematycznie i drobiazgowo prowadzili długie śledztwa. Do tego autor dorzuca opisy tego, co działo się w mieście i poza nim – w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen-Oranienburg.

Trudno w tym miejscu opisać wszystkie zalety tej książki, tak samo trudne by było opisanie wszystkich najciekawszych wątków. Najkrócej mówiąc, zapraszam wszystkich do lektury książki „Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie”. Warto.

Redakcja: Michał Przeperski

Korekta: Justyna Piątek (03.11.2011)

reklama
Komentarze
o autorze
Leszek Molendowski
Doktorant, absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Poza historią wojskowości zajmuje się również historią Niemiec XIX i XX wieku oraz historią Pomorza Gdańskiego. W 2008 roku obronił pracę magisterską pt: „Dzieje Gimnazjum i Liceum Ojców Jezuitów w Gdyni”, teraz przygotowuje rozprawę doktorską na temat „Dzieje zakonów męskich na Pomorzu Gdańskim w XX wieku”.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone