Robert Socha – „Nie chodziło o okup. Kulisy porwania Krzysztofa Olewnika” – recenzja i ocena
Uprowadzenie Krzysztofa Olewnika – syna biznesmena spod Płocka jest najbardziej tajemniczym przypadkiem w historii polskiej kryminalistyki. Jeszcze nigdy porywacze tak często nie kontaktowali się z rodziną, nigdy tak długo nie zwlekali z podjęciem okupu, nigdy nie przetrzymywali tak długo porwanego. Wreszcie, nigdy wcześniej policja i prokuratura nie były tak zadziwiająco nieudolne – czytamy na okładce recenzowanej książki. Sprawa porwania Olewnika zawiera tyle pytań bez odpowiedzi, że książka stała się długo wyczekiwanym świadectwem spektakularnej porażki wymiaru sprawiedliwości. Śledztwo nadal trwa. W dniu ukazania się książki prokuratura ujawniła nowe doniesienia, co jednak nie ma najmniejszego wpływu na jej odbiór przez czytelnika.
Już po otwarciu książka napawa niepokojem – czytelnikowi ukazuje się napis: „UDRĘCZENIE”. To tytuł pierwszej części. Od początku można się spodziewać, że sprawa jest szyta grubymi nićmi. Tekst został wzbogacony czarno-białymi zdjęciami, które nie tylko stanowią dowód w śledztwie, ale również wzbudzają niepokój. Strona po stronie autor wprowadza nas w tajemnice sprawy uprowadzenia Krzysztofa Olewnika. Każda wersja zdarzeń zaproponowana przez Roberta Sochę wydaje się być prawdopodobna, czytelnik zaczyna w nią wierzyć do momentu, kiedy pojawia się nowa informacja, a wraz z nią nowe podejrzenia i nowi aktorzy tego zabójstwa.
Uważam, że książka jest długo wyczekiwanym zwięzłym zbiorem wszystkich dostępnych informacji na temat śledztwa. W środowisku dziennikarskim spodziewano się wręcz, że to właśnie Robert Socha (który jako pierwszy zajął się sprawą porwania) – prawnik i dziennikarz w telewizji TVN – spróbuje rozwikłać tę zagadkę. To on rozmawiał z rodziną Olewników i stał się dla nich nadzieją na nagłośnienie sprawy w mediach i nadanie śledztwu tempa.
W zwykłym, rzetelnie prowadzonym śledztwie im więcej informacji, tym bliżej rozwiązania sprawy. W tym przypadku siedmiu prokuratorów gubi się w domysłach. Zresztą na końcu książki autor dołączył spis osób prowadzących sprawę porwania Krzysztofa Olewnika, choć media nigdy nie wymieniały ich z imienia i nazwiska. O wadze śledztwa świadczą również liczby: ponad 1 mln złotych zapłaconych detektywom, 300 tys. euro okupu, które rodzina zapłaciła porywaczom, 231 dowodów rzeczowych, 16 tomów akt śledztwa i wiele, wiele innych.
Wprawdzie pozycja ta nie jest pozbawiona wad, ale zdecydowanie warta lektury. Cena za książkę, która ma szansę stać się bestsellerem, też nie jest wygórowana.
Korekta: Justyna Piątek