Robert Low - „Zaprzysiężeni. Smoczy Łeb” – recenzja i ocena
Zobacz też: Wikingowie i ich podboje
Książkę Roberta Lowa na język polski przełożył Robert J. Szmidt, a ukazała się ona nakładem wydawnictwa Książnica. Praca została podzielona na dziewiętnaście niezbyt długich rozdziałów.
Na około trzystu stronach tekstu poznamy historię Orma, dowódcy drużyny Zaprzysiężonych, który upajając się poprzednimi sukcesami osiada w Hestrengu. Spokój Wikinga nie trwa jednak długo i wkrótce zostaje on wciągnięty w wir wydarzeń, które ponownie zmuszają go do wyruszenia wraz z towarzyszami na odległe wody w poszukiwaniu przygód. W swej tułaczce, w której niejednokrotnie ściga lub sam jest ścigany, dociera aż na odległe ziemie plemienia Polan, aby wypełnić powierzone mu zadanie. Akcja powieści rozgrywa się bardzo szybko, wciąga od samego początku i trudno się od niej oderwać.
Jak już wspomniałem, „Smoczy Łeb” stanowi czwartą część serii. Jednak dużym plusem całej sagi jest to, że poszczególne tomy możemy poznawać w dowolnej kolejności. Nawet zaczynając od czwartej części przygód Zaprzysiężonych nie mamy wrażenia, że znajdujemy się w środku akcji, której nie będziemy w stanie do końca zrozumieć. Wszystkie wydarzenia niezbędne dla ciągłości narracji zostały przez autora subtelnie przypomniane i streszczone, dzięki czemu każda część powieści stanowi osobną pasjonującą opowieść.
Drugą zaletą książki Roberta Lowa jest to, że ma on niesamowicie dużą wiedzę na temat historii, kultury i mitologii wikingów. Śledząc przygody bohaterów mimochodem dowiadujemy się całej masy szczegółów na temat tego, jak wyglądało życie w Skandynawii tysiąc lat temu. Poznamy sposób życia Wikingów – uczty, zgromadzenia, obyczaje związane z życiem rodzinnym, metody walki i wiele, wiele innych aspektów, dotyczących egzystencji Ludzi Północy.
Cennym uzupełnieniem jest także krótka, trzystronicowa nota historyczna, która skrótowo opisuje rzeczywiste wydarzenia i osoby, pojawiające się na kartach książki. Dla czytelnika, który nie był wcześniej zainteresowany dziejami wikingów taka krótka notka pozwoli zrozumieć niektóre motywacje bohaterów i sposób ich myślenia. Z kolei dla osoby, która z historią średniowiecznej Skandynawii miała już do czynienia, te trzy strony są niejako usprawiedliwieniem się autora z pewnych nieścisłości, przeinaczeń i skrótów, które z racji fantastycznego charakteru powieści musiały się w tekście znaleźć. Na pochwałę zasługuje także fakt, iż na samym początku książki umieszczona została mapka, ilustrująca zasięg terytorium, na którym rozgrywa się akcja powieści.
Książka ma jednak nie tylko zalety. W moim przekonaniu najpoważniejszą z wad (choć to subiektywne odczucie) jest fakt, iż w ciągu narracji pada bardzo dużo wyrażeń, zapożyczonych z języków germańskich. Jeśli czytelnik interesuje się kulturą wikingów to wie, do czego służy skyr, co się dzieje na thingu lub kim jest ulfhednar. Wydawcy powinni jednak byli pomyśleć także o czytelniku, który z obyczajowością średniowiecznych Skandynawów dopiero się zapoznaje i zaopatrzyć go chociażby w słowniczek najważniejszych pojęć, by nie trzeba było podczas lektury korzystać z pomocy naukowych.
Podobnie rzecz się ma z postaciami historycznymi, które zostały wplecione w przebieg wydarzeń. Autor lub wydawca mógłby poświęcić choć kilka stron na przybliżenie czytelnikowi sylwetek najważniejszych postaci. W nocie historycznej poprzestano niestety jedynie na oddzieleniu bohaterów fikcyjnych od historycznych. Zarówno jedna jak i druga wada nie należą jednak do kategorii najcięższych i w żadnym wypadku nie dyskwalifikują pozycji będącej przedmiotem recenzji.
Podsumowując – „Smoczy Łeb” Roberta Lowa to książka wciągająca i napisana z polotem. Pomimo, iż zaliczyć ją należy do kategorii fikcji historycznej, przemyca wiele informacji na temat zarówno historii, jak i życia ludzi, zamieszkujących średniowieczną Skandynawię. Pomimo drobnych braków, książkę można polecić każdemu, kto albo już interesuje się dziejami Skandynawii, albo dopiero chce rozpocząć swoją przygodę z tym niezwykle ciekawym regionem.