Robert Forczyk – „Fall Weiss. Najazd na Polskę 1939” – recenzja i ocena
Robert Forczyk – „Fall Weiss. Najazd na Polskę 1939” – recenzja i ocena
Nazwisko autora może wskazywać na polskie korzenie. Krótka notka biograficzna odsłania przed nami emerytowanego żołnierza, posiadającego zdolności analityczne. Potwierdzone zresztą doktoratem z zakresu stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa narodowego (to wynik „wygooglowania” Forczyka w internecie akurat…). Pojawia się pytanie: na ile solidnie podszedł do tematu.
Nie podejrzewajmy, że Amerykanin przekopał się przez nasze archiwa, m.in. Centralne Archiwum Wojskowe (które kilka lat temu zamknięto z powodu remontu) jednak sięgnął po polskie opracowania dotyczące walk z 1939 roku. Ponieważ jest ich ogrom, dokonał selekcji na potrzeby pracy – w miarę skompilowany temat opisał w prosty przystępny, ale analityczny sposób. Innymi słowy książka nie jest kompendium wiedzy o polskim Wrześniu, ale jest syntetyczną i jasną analizą.
To analiza przeznaczona dla niepolskiego czytelnika: oczywiście gównie amerykańskiego. Stąd Forczyk przedstawia wpierw głównych bohaterów wydarzeń czyli Polskę, III Rzeszę i Związek Radziecki. Następnie opisuje rozwój sił zbrojnych tych krajów. Ten opis ma za zadanie zerwać z legendą czy przekonaniem o totalnej dominacji technicznej machiny niemieckiej nad konnym wojskiem znad Wisły, żyjącym poprzednią epoką. Oczywiście opis Forczyka nie tyle zadaje kłam dotychczasowym wyobrażeniom, co przedstawia sprawy, jakimi rzeczywiście były – z jednej strony kraj o wysokiej kulturze technicznej i gospodarczej wspierany pieniędzmi wielkiego kapitału, a z drugiej odbudowujące się ze zniszczeń państwo, które usiłuje w większości własnymi siłami nadrobić wieki zapóźnień – wynik tego wyścigu może być tylko jeden.
Tło polityczne Europy, a zwłaszcza jej relacje z Hitlerem idealnie pokazują samobójczą politykę zachodniego świata. Błędy za błędami, spolegliwość wobec Hitlera oraz finansowe wspieranie inwestycji reżimu w imię krótkowzrocznej chciwości jest dokładnie przedstawione. Forczyk nie oszczędza również Amerykanów ukazujących ich biznesy z drugim imperium zła. Choć Polska wychodzi na tle starych politycznych wyjadaczy całkiem nieźle, to bezlitośnie są pokazane jej błędy przy kryzysie czechosłowackim. Choć (zwłaszcza po wstępie) obawiałem się, że autor będzie wychwalał „walecznych Polaków” pod niebiosa, w gruncie rzeczy uniknął tego.
Opis kampanii został podzielony na kilka rozdziałów – wpierw bitwa powietrzna nad Polską, czyli działania lotnictwa, a następnie kolejne obszary operacyjne, w porządku chronologicznym. Forczyk znakomicie neutralizuje mit szybkiego Blitzkriegu w nad Wisłą. Wykazuje, że dla Niemców był to poligon doświadczalny, gdzie nie ustrzegali się błędów, przeszacowywali swoje siły i nie doceniali polskich.
Z kolei Sowieci nie są przedstawieni jako tępa azjatycka hołota. Oczywiście na tle Niemców wypadają blado, jednak mają przebłyski. Forczyk wskazuje, że o ile same koncepcje nie były złe, a nawet całkiem dobre, to w większości – z winy systemu – zawodziło wykonanie, choć nie zawsze.
Jak na tym tle wypadli Polacy? Forczyk ocenił surowo Wojsko Polskie – kadra dowódcza w większości zawiodła, młodsi oficerowie i żołnierze z kolei pozytywnie wykazali się w tych beznadziejnych warunkach. Autor wyraźnie wskazuje, że Polaków nie stać było na popełnianie błędów, które popełnili – ale to by wyniku kampanii nie zmieniło. Słusznie zauważa, że nawet perfekcyjne działanie w narzuconych warunkach co najwyżej przedłużyłoby walki, możliwe, że Polacy przegraliby je w lepszym stylu, wykorzystano by wszelkie możliwości (naprawdę ilość wskazanych zaniechań była spora…).
Bo jej wynik zależał do aliantów, którzy – pomimo zasypania masą obietnic dla wzmocnienia polskiego oporu (zwłaszcza po kapitulacji Czechosłowacji) nie zamierzali i nie byli gotowi wywiązać się z zobowiązań.
Do wszystkich swoich wniosków Forczyk doszedł stosując amerykański system planowania wojennego – i trzeba przyznać, że jest to bardzo dobra metoda. Dodając do tego bardzo dobry przekład Jana Szkudlińskiego otrzymujemy zgrabną jasną i pouczającą lekturę (oczywiście nie wolną od drobnych usterek redakcyjnych i merytorycznych, które wprawne oko wyłapie – ale nie obniża to wysokiej wartości tekstu). Choć – jak wspomniałem na początku – jest skierowana to konkretnego profilu narodowego odbiorcy, to polski czytelnik też powinien do niej zajrzeć.