Robert F. Barkowski – „Siemowit Zagubiony. Cykl Przodkowie. Tom 2” – recenzja i ocena
Robert F. Barkowski – „Siemowit Zagubiony. Cykl Przodkowie. Tom 2” – recenzja i ocena
Robert F. Barkowski stara się, co oczywiste, wydobyć nie tyle wiedzę na temat przeszłości spowitej w mrokach dziejów, ale atmosferę czasu. I czyni to po raz wtóry z poszanowaniem aktualnej wiedzy na temat możliwych warunków społeczno-politycznych panujących w państwie Polan. Mamy więc ożywione, często burzliwe relacje ze Skandynawami, Wielką Morawą, Frankami oraz plemionami zamieszkującymi ziemie współczesnej Polski. Tym sposobem autor nie tylko nie przeczy, ale wręcz twórczo rozwija to, co historycy i archeologowie zdołali ustalić na temat realiów życia tutejszych elit w IX wieku.
Po raz kolejny trzeba pochwalić Barkowskiego za to, że nie pozwala sobie na fantasmagorie, że stara się uczynić opisywane wydarzenia możliwie najbardziej prawdopodobnymi. Znając te wydarzenia i ich skutki, sukcesywnie przeprowadza czytelnika przez procesy dziejowe – nie znamy szczegółów, wiemy natomiast o tym, co nastąpiło potem, lub też co nastąpić musiało. Finałem owych przemian będzie wytworzenie polskiej państwowości za panowania Mieszka I.
Ten wybitny władca musiał mieć wybijających się przodków, którzy dysponowali sprawną administracją i dość dobrze zorientowanych w otoczeniu państwa Polan. Jeśli więc pierwszy kronikarz raczył wspomnieć imiona jego przodków, to należy zakładać, że ówczesna tradycja nie zapamiętała ich wyłącznie dlatego, że byli przodkami władcy. Niektórzy znawcy nie wykluczają jednak, że Siemowit, pradziad Mieszka, w ogóle nie istniał, zaś procesy rozwojowe i państwowotwórcze na naszych ziemiach nabrały dynamiki dopiero w pierwszych dekadach X wieku. W tej sytuacji Siemowit i jego następcy panowaliby krótko, lub też – co równie prawdopodobne – ich imiona służyć musiały swoistej legitymizacji panowania Piastów na ziemiach polskich. Gdyby bowiem pozbawić monarchę, który przyjął chrzest, genealogii rodowej, stałby się może w oczach słuchaczy i czytelników dzieła Anonima tzw. Galla li tylko przypadkowym „królikiem”.
Barkowski jednak tę opowieść musiał ubarwić – stąd też poszukiwanie skarbu Popiela, rywalizacja międzyplemienna, starcia z wrogimi sąsiadami – Świętopełkiem czy Olegiem, księciem zwierzchnim Rusi Kijowskiej. Na to oczywiście dowodów nie mamy, natomiast ślady archeologiczne wskazują, że ziemie polskie w IX wieku nie były krainą pogrążoną w lenistwie i żyjącą życiem osobnym. Z konieczności więc większość postaci występujących na kartach opisywanej książki stanowią bohaterowie fikcyjni.
Na przeszło czterystu stronach powieści nie możemy więc czytać jedynie o zwyczajach, zbieraniu jagód, polowaniu na dużego zwierza i tkaniu szat. Polanie czasów Siemowita w recenzowanej powieści nie są dzikim ludem, który działa pod wpływem impulsu – kradnie, gwałci, bezmyślnie atakuje sąsiadów, gdy poczuje głód lub żądzę posiadania. Swoje działania planują, kalkulują ewentualne zyski i straty. Mają plan. I tak, ponoszą czasem porażki, doznają upokorzeń. Ale też niekiedy odnoszą sukcesy. Właśnie one pchają naprzód całą narrację. Barkowski zdaje się tym sposobem mówić, że determinacja towarzysząca rozmaitym posunięciom Siemowita i jego otoczenia stanowiła motor napędowy procesów dziejowych. Przecież gdyby zajmowali się wyłącznie polowaniem i tkactwem, państwo Polan nie wyewoluowałoby w państwo polskie.
Bohaterowie „Siemowita Zagubionego” nie używają na szczęście języka nadmiernie archaicznego, choć autor ów język lekko stylizuje. Nie na tyle jednak, by zniechęcić do lektury. Powieść czyta się dzięki temu szybko – wprawny odbiorca i miłośnik literatury stwierdzi z pewnością, że autor dobrze się bawił podczas pisania. Bo, że posiada odpowiednią wiedzę i doświadczenie w pracy ze źródłem, można się przekonać przeglądając jego wcześniejsze prace.
Czytelnicy zachęceni powyższą recenzją winni najpierw sięgnąć po pierwszy tom. Widać wyraźnie, że Barkowski chciał na początku pozwolić, by jego Siemowit z wolna wyłonił się z mroku dziejów, a następnie sukcesywnie wprowadzać wątki polityczne i obyczajowe. Te zaś nakładają się na siebie i nie czynią rządzenia łatwym i przyjemnym. Domyślam się, że finał historii Siemowita poznamy w kolejnym tomie – zakończenia drugiego tomu zdradzać nie będę, ale czytelników czeka mocne uderzenie.
Wspominałam, że krótko czekaliśmy na kontynuację pierwszej części – pozostaje mieć nadzieję, że Robert F. Barkowski dopieszcza właśnie tekst, który znajdziemy w trzeciej odsłonie. Jeżeli natomiast autor czyta te słowa, to prosiłabym o doprowadzenie cyklu przynajmniej do śmierci Mieszka I – czytając „Siemowita” oczami wyobraźni widziałam bowiem szereg cech, które przodkowie mogli przekazać wielkiemu władcy.