Richard L. DiNardo - „Przełom. Bitwa pod Gorlicami-Tarnowem 1915” – recenzja i ocena
Tytuł mógłby sugerować, że „Przełom” ma być monografią bitwy pod Gorlicami (w zachodniej historiografii określanej jako bitwa pod Gorlicami-Tarnowem). Nieco to mylące, bo opisowi przebiegu tytułowego starcia poświęcono około dwudziestu z dwustu stron całości. Mnie, jako człowiekowi z tamtych stron, wydawać mogłoby się smutne, że znajome zakątki stosunkowo skromnie przewijają się przez pracę. Jednak, jak mawiał jeden z moich mistrzów, Krzysztof Jan Popek, „historia regionalna to nie to”, toteż ucieszyłem się, że DiNardo zajął się analizą całej serii ofensyw, zapoczątkowanej w maju pod Gorlicami, a zakończonej kilka miesięcy później opanowaniem Królestwa Polskiego przez siły państw centralnych. Pozwala to osadzić bitwę pod Gorlicami w szerokim kontekście, ukazując jej znaczenie zarówno dla frontu wschodniego, jak i dla politycznej pozycji Niemiec i Austro-Węgier w pierwszych latach Wielkiej Wojny.
„Przełom” to dość suche dzieło z gatunku historii wojskowości. Nie napotkamy tu relacji zwykłych żołnierzy ani plastycznego opisu walk, niczym z książek Anthony’ego Beevora. Zamiast tego otrzymujemy studium planów militarnych, dyskusji na poziomie sztabów i sporów koncepcyjnych między dowództwami niemieckim i austriackim. Owa hermetyczność nie przeszkodziła autorowi w spisaniu interesujących charakterystyk decydentów tamtej operacji – przede wszystkim Augusta von Mackensena i Hansa von Seeckta.
Opisu operacji dokonano z punktu widzenia państw centralnych, przede wszystkim Niemiec. Również źródła i opracowania wykorzystane przez autora są wyłącznie anglo- i niemieckojęzyczne, co pozostawia pewien niedosyt. Jednak chyba najpoważniejszym brakiem „Przełomu” jest niedostateczna ilość map i szkiców obrazujących przebieg działań. Te zamieszczone zaś, delikatnie mówiąc, nie satysfakcjonują. Zważywszy, że omawiane są działania rozgrywające się często w niewielkich miejscowościach, wręcz przysiółkach, zorientowanie się w ich faktycznym przebiegu opisywanym przez DiNardo należy do niełatwych zadań. Podejrzewam, że nawet osoby pochodzące z okolic Gorlic, Biecza czy Jasła mogą nie skojarzyć, gdzie np. znajduje się Wilczak, szturmowany przez żołnierzy XLI Korpusu Rezerwowego. Jak więc poradzić ma sobie z tym czytelnik z USA albo Europy Zachodniej?
Wydanie polskie jest, rzekłbym, optymalne. Bo mimo wysokiej ceny, jak na niewielkich rozmiarów pracę, otrzymujemy nie tylko ładny tomik z twardą oprawą, ale i świetny przekład Jana Szkudlińskiego oraz redakcję naukową Profesora Tomasza Schramma. Przygotowane przez nich przypisy zdecydowanie dodają wartości książce, precyzując niektóre przeoczone przez amerykańskiego historyka zagadnienia dotyczące frontu wschodniego.
Zobacz też:
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska