Richard Holloway - „Krótka historia religii” - recenzja i ocena

opublikowano: 2017-12-27, 09:00
wolna licencja
Naturalnym punktem odniesienia dla wszelkich „krótkich historii” czegokolwiek jest w moim odczuciu rewelacyjna „Krótka historia świata” Ernsta Gombricha. Nie stanowiła ona _opus magnum_ austriacko-brytyjskiego autora, który był wprawdzie historykiem, ale sztuki, lecz wydaje się być po dziś dzień wzorcem zwięzłego opowiadania o sprawach trudnych.
reklama
Richard Holloway
„Krótka historia religii”
nasza ocena:
7/10
cena:
29,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Wydawnictwo RM
Rok wydania:
2017
Okładka:
Oprawa miękka
Liczba stron:
264
Format:
140x215mm
ISBN:
978-83-7773-726-2

„Krótka historia religii” wydaje się być pomyślana i napisana na wzór i podobieństwo gombrichowskiej „Krótkiej historii świata” – choć nie twierdzę, że musi to być zamierzone naśladownictwo. Zachęcam zresztą do zapoznania się z recenzją „Krótkiej historii filozofii” pióra Pawła Rzewuskiego – odnoszę bowiem wrażenie, że książka o religii jest napisana według bardzo zbliżonych założeń, choć też wydaje się bardziej spójna kompozycycjnie.

Autorem „Krótkiej historii religii” jest Richard Holloway – były biskup Edynburga i zwierzchnik (przynależnego tradycji anglikańskiej) Szkockiego Kościoła Episkopalnego. Funkcje te pełnił do osiągniecia w 2000 r. wieku emerytalnego. Jako uczestnik życia intelektualnego jest dla niektórych postacią kontrowersyjną. Zawdzięcza to swoim poglądom, bliskim obecnie agnostycyzmowi, i progresywnemu stanowisku dotyczącemu m.in. praw osób LGBT w państwie i Kościele. Holloway jest częstym gościem brytyjskich mediów, komentującym dla nich sprawy związane z religią.

Agnostycyzm autora jest widoczny podczas lektury. Wprawdzie Holloway wielokrotnie zarzeka się, że nie chce narzucać czytelnikowi wiary lub niewiary, ani orzekać na temat prawdziwości poszczególnych wierzeń, ale jednak już na samym początku pada stwierdzenie, że religia powstała w ludzkich głowach, a potem wyjaśnia, że celem jej powstania było nadanie życiu sensu i udzielenie odpowiedzi na pytanie o życiu po śmierci. Tym niemniej poszczególne religie opisane są w sposób rzetelny i bezstronny – co wydaje się konsekwencją faktu, że autor, chociaż były biskup, sam nie jest obecnie pewny własnych przekonań teologicznych. Religia jako taka opisana jest z sympatią – w każdym z opisywanych systemów wierzeń Holloway stara się doszukiwać cech pozytywnych i pożytecznych. Zdaje się sugerować, że nie wiadomo czy Bóg istnieje, pewnie nie, ale nawet jeśli go nie ma, to religijność jest rodzajowi ludzkiemu potrzebna. Kluczowym pojęciem dla Holloway jest postać proroka, który stoi za powstaniem każdej religii. W tym sensie prorokami byli Mojżesz, Jezus czy Mahomet, a w nowszych czasach: Joseph Smith, Ellen White czy Ron Hubbard.

Sama książka jest – jak sugeruje tytuł – krótką (relatywnie, bo liczącą 300) syntezą dziejów systemów religijnych świata. Układ jest z grubsza chronologiczny. Czasem odnosi się wrażenie, jakby autor chciał od pewnego momentu skupić się na kryterium tematycznym, ale rychło wraca do chronologicznego omawiania poszczególnych religii.

reklama

Zaczynamy więc od najstarszych wierzeń Wschodu – hinduizmu (partie jemu poświęcone są jednymi z najciekawszych w książce), buddyzmu, dżinizmu. Wierzenia te opisane są w sposób wciągający i przystępny dla zachodniego czytelnika, a jednocześnie treściwy. Następnie Richard Holloway na dłuższy czas skupia narrację na treści Starego Testamentu. Pewne wątpliwości budzi przytoczona przez niego historia ojca Abrahama jako wytwórcy bożków. Ciekaw jestem jej źródła, bo z pewnością nie jest nim Biblia. Czy autor zaczerpnął ją z apokryfów, z tradycji żydowskiej lub islamskiej, a może to jego licentia poetica ? Nie wiadomo. Kolejnym śladem agnostycyzmu Hollowaya jest jego opis powołania Mojżesza. Pisze on, że gdybyśmy przyglądali się tej scenie z boku, nie widzielibyśmy płonącego krzewu, co zdaje się sugerować, że zdaniem autora sfera nadprzyrodzona istnieje wyłącznie w ludzkiej głowie.

Po kilku rozdziałach poświęconych Biblii Hebrajskiej przenosimy się na chwilę do Chin i Japonii, by zapoznać się z konfucjanizmem i szintoizmem. Bardzo dobrze ukazana zostaje, jakże inna od perspektywy „religii Abrahamowych” specyfika religijności dalekowschodniej – bardzo praktycznej i dość synkretycznej (vide) recepcja w tych krajach indyjskiego buddzymu). Następnie wracamy do tematyki biblijnej, konkretnie do Nowego Testamentu (choć omówienie Pawła z Tarsu przed Jezusem Chrystusem wydaje się dziwne). 

Śledzimy rozwój chrześcijaństwa w Cesarstwie Rzymskim i umacnianie się także ziemskiej potęgi Kościoła. Holloway zabiera nas potem na Półwysep Arabski i ukazuje narodziny islamu – barwny sposób omówienia tej religii wydaje się bardzo ciekawy. Przy tym znacznie różni się od dominujących obecnie w polskiej przestrzeni medialnej dyskursów: przedstawiającego niemal każdego muzułmanina jako potencjalnego terrorystę, ale też „cukierkowego”, prezentującego islam jako „religię pokoju”. Powracamy następnie do świata chrześcijańskiego i czytamy o Reformacji. Z Marcinem Lutrem porównany zostaje inny zgoła „reformator” – Nanak, twórca sikhizmu („synteza” islamu i hinduizmu).

reklama

W pewnym momencie daje się odczuć, że książkę pisał Szkot i anglikanin. Bohaterką jednego z rozdziałów jest Maria Stuart – moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie, kalwinizm można zaprezentować na innych przykładach niż spór Johna Knoxa z katolicką królową – w rezultacie o predestynacji więcej przeczytać możemy przy okazji omawiania islamu. Łatwo też chyba o lepsze egzemplifikacje poreformacyjnych konfliktów konfesyjnych w Europie. Bardzo dobry jest za to rozdział poświęcony anglikanizmowi. Przede wszystkim dlatego, że pokazuje że nie jest to (jak mniema się w naszym kraju) po prostu „kościół protestancki” ale rodzaj „drogi pośredniej” (stąd też tytuł rozdziału) pomiędzy katolicyzmem i protestantyzmem („jesteśmy protestantami i jesteśmy katolikami, ale nie rzymskimi” – powiedział mi kiedyś duchowny anglikański).

Geneza narodzin anglikanizmu (i rozwodu Henryka VIII) jest przedstawiona bardzo ciekawie. Mnie samemu, choć od dawna interesuję się protestantyzmem w wydaniu anglojezycznym, dopiero ta lektura doprowadziła do ostatecznego wyklarowania opinii na temat królewskiego rozwodu (przekonała mnie przywoływana przez stronników Henryka interpretacja Księgi Kapłańskiej). Tym bardziej dziwi, i to spod pióra tak znakomitego autora, <b>powtarzanie błędnej informacji</b> , jakoby używany po dziś dzień przez monarchów brytyjskich tytuł Obrońcy Wiary był tytułem nadanym przez papieża Henrykowi VIII za wydanie broszury (autorstwa zapewne Tomasza More) polemizujacej z tezami Lutra. W istocie był to tytuł dożywotni, a ten obecny został nadany przez Parlament Edwardowi VI. Zresztą, to właśnie za panowania tego zmarłego przedwcześnie monarchy zaczęła się faktycznie protestantyzacja Kościoła Anglii – jego ojciec nie porzucił w zasadzie żadnego z dogmatów katolickich prócz prymatu papieskiego.

We wspomnianym tytule chodziło właśnie o obronę wiary protestanckiej (siostra króla Edwarda, w krwawy sposób dążąca do rekatolizacji Wysp Brytyjskich tego tytułu nie używała).

reklama

Podobnie jak w przypadku „Krótkiej historii filozofii”, u Hollowaya zdumiewa miejscami subiektywizm w doborze tematów. Całego rozdziału doczekali się kwakrzy, purytanie zasłużyli jedynie na niewielką wzmiankę, natomiast o metodystach czy baptystach nie ma nawet słowa, nie mówiąc o polskich arianach, choć ich intelektualny wpływ na Europę był bardzo poważny. Wielkim nieobecnym jest chrześcijaństwo pentekostalne, występujące w wydaniu czy to protestanckim (kościoły zielonoświątkowe zdobywające obecnie Amerykę Południową) czy katolickim (Odnowa w Duchu Świętym). Niewątpliwie należało omówić protestanckich dysydentów którzy położyli podwaliny pod Amerykę, tylko że kwakrzy są tutaj mało reprezentatywnym przykładem. Holloway chwali kwakrów za sprzeciw wobec niewolnictwa i postępowe stanowisko w wielu sprawach, a rozdział im poświęcony sugeruje że to oni są prekursorami liberalnej interpretacji Pisma Świętego.

Osoby zainteresowane Ameryką powinny zwrócić uwagę na opisy wyznań powstałych w USA. To bardzo wartościowe partie książki, prezentujące historię oraz zasady wiary. Wydaje mi się to bardzo przydatne – mormoni nie powinni wszak być stereotypowo kojarzeni z niepraktykowaną od lat poligamią. Z kolei Świadków Jehowy zna każdy, ale mało kto potrafiłby wyjaśnić w co tak naprawdę wierzą. Tymczasem u Hollowaya nawet zawiłości scjentologii przedstawione są w przystępny sposób.

Na koniec autor przedstawia fenomeny ekumenizmu i fundametalizmu. Jeśli chodzi o pierwszy, to autor nie wierzy w rychłe utworzenie jednej światowej religii, postuluje raczej celebrowanie różnic. Co do fundamentalistów, czyli osób dosłownie odczytujących święte teksty swojej religii, to w paru miejscach książki daje poznać, że nie darzy ich sympatią. Co ciekawe przegląd religii autor kończy na... świeckim humanizmie, który poprzez różne ceremonie, rytuały przejścia, dla niekórych osób spełnia funkcje pełnione przez wieki przez religię. Trochę razi wyjawienie na koniec pewnych prywatnych poglądów autora – twierdzi on że światowe religie robią za mało dla emacypacji kobiet i osób homoseksualnych i powinny bardziej o to się postarać, nawet poprzez zmiany w świętych tekstach. Moim zdaniem passusy te mają charakter mocno publicystyczny i dość boleśnie kontrastują z w miarę dotąd obiektywną narracją.

Mimo pewnych zastrzeżeń i wątpliwości „Krótka historia religii” wydaje się być pozycją godną polecenia – przede wszystkim dla osób zainteresowanych religią, religioznawstwem i religijnością. W naszym dość jednolitym wyznaniowo kraju, wydaje się ona wręcz lekturą obowiązkową. Wszak wielu rodaków wciąż uważa katolicyzm i chrześcijaństwo za zbiory tożsame, a o innych religiach wie nieraz tyle co nic.

reklama
Komentarze
o autorze
Michał Gadziński
Absolwent Instytutu Historycznego oraz Instytutu Nauk Politycznych UW. Interesuje się historią XIX i pierwszej połowy XX wieku. Pasjonat historii, kultury i polityki krajów anglosaskich.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone