Recenzja książki Andrzeja Pilipiuka „Wieszać każdy może”
Na polskiej scenie fantasy zdarzają się postacie nieszablonowe, których nie imają się kule schematów czy znanych motywów. Taką postacią jest z całą pewnością Jakub Wędrowycz, bohater piątego już tomu opowiadań autorstwa Andrzeja Pilipiuka. Mający tyle samo zwolenników, co zagorzałych przeciwników Jakub to z jednej strony swój chłop - kiedy trzeba napije się z kumplami, odegra się na wrednym sąsiedzie i ciekawskiej policji, z drugiej zaś - człowiek o złotym sercu, który dla rodziny i przyjaciół gotów jest na wszystko. I bez wahania ratuje świat.
Pilipiuk przyzwyczaił nas do tego, że każdą jego książkę czyta się z zapartym tchem od pierwszej strony do ostatniego ogłoszenia na okładce (w końcu warto wiedzieć, że Lenin posiada wolne miejsca w zaświatach, a na kursie samoobrony można się nauczyć „m.in. rzutu grabiami, stawiania barykady, wyłudzania kredytów”). I nie chodzi tu bynajmniej o objętość, ale zawartość, która wciąga niczym ulubiony trunek Jakuba, czyli truskawkowa pryta ze spirytusem - wstrząśnięta, nie mieszana. Tym razem autor serwuje nam osiem całkowicie nowych opowiadań, w tym hit zbiorku: minipowieść „Pola Trzcin”.
Jak na „wielkiego grafomana” przystało, Andrzej Pilipiuk kocha pisać – to mu się chwali – i nie boi się tego pokazywać. Stąd wynika problem, który czasami pojawia się w jego opowieściach o przygodach wiejskiego egzorcysty. Chodzi mianowicie o to, że niektóre z opowiadań o Jakubie warto by było doszlifować. Przykładem mogą być teksty „Ciocia Agnieszka” i „Wykład” – krótkie opowiastki, które mogłyby być zaczątkiem czegoś naprawdę ciekawego i porywającego. Natomiast opowiadanie „Rekruci” to swoista retrospekcja - powrót do wojennych losów Jakuba w oddziale partyzanckim kapitana Wypruwacza (którego największym, nieziszczonym wciąż marzeniem jest wzięcie w niewolę jakichś jeńców), jego walki z nazistami. Poniekąd do czasów wojennych nawiązuje również „Kontyngent”, choć w tym przypadku porównanie Unii Europejskiej z III Rzeszą wydaje się być pewnego rodzaju polityczną prowokacją Pilipiuka i jego odpowiedzią na wstąpienie Polski do UE. Najlepiej prezentuje się opowiadanie „Skansen” traktujące o libacji alkoholowej, w którą zamieszane są siły niebieskie.
Prawdziwą perełką piątej części jest z pewnością opowiadanie, a raczej minipowieść, „Pola Trzcin”. Opowiadanie, które stało się niejako wyzwaniem dla Pilipiuka, szczególnie po równie długim „Czarowniku Iwanowie”. Fabuła tekstu jest kompletnie pokręcona. Oto Lenin wespół z Dzierżyńskim spełniają posłannictwo Anubisa i, jak przystało na prawdziwych rewolucjonistów, próbują przeprowadzić nową rewolucją w III RP, a zaczynają już w zaświatach, gdzie Lenin mówi: „Tym razem na zbudowanie komunizmu mamy całą wieczność”. I choć aparycją oraz poglądami znacznie odstają od standardów XXI wieku, to Pilipiuk pokazuje, że – paradoksalnie - zmieniła się tylko otoczka świata, a ludzie pozostali tacy sami: z tymi samymi problemami i motywami działania. Ale jest i Jakub, który, tym razem z prawnuczkiem Piotrusiem i starym kumplem Semenem, wyrusza w pełną niebezpieczeństw i trunków podróż do Egiptu, aby przeszkodzić w spełnieniu egipskiej klątwy faraona Amenhotepa. Jako środek transportu służy im stary rosyjski sterowiec z czasów I wojny światowej (w końcu różne problemy mają ludzie w Wojsławicach pochowane). W drodze do ziem faraonów zwiedzają kraje byłego bloku socjalistycznego, polują na wampiry (w tym samego Vlada Draculę) i tępią ohydne plemię Bardaków. Poznajemy tutaj pierwsze chwalebne czyny Piotrusia Wędrowycza i jego przygody z kobietami, a że przy okazji kogoś spali albo wykastruje, to już drobny szczegół. Wszak nazwisko Wędrowycz zobowiązuje.
Miłym bonusem dołączonym przez wydawcę, Fabrykę Słów, jest opowiadanie Michała Smyka zatytułowane „Wieśmin”, które zwyciężyło w konkursie „U nas za stodołą”.
„Wieszać każdy może, jeden lepiej, drugi gorzej” - tę sentencję można odnieść również do pisania. Pilipiuk, tworząc nowy tom przygód Jakuba, robi to w sposób mistrzowski. Książka napisana jest w charakterystyczny wędrowyczowski sposób, do którego autor przyzwyczaił nas w poprzednich tomach. Może i ksiązka nie jest arcydziełem beletrystyki, ale z pewnością wpisuje się w kanon pozycji, obok których nie można przejść obojętnie. Zwolennicy Jakuba z pewnością nie zawiodą się i w trakcie lektury opróżnią kilka kufli złocistej Perły.