Rasmus Dahlberg – „Nieznane misje II wojny światowej” – recenzja i ocena
Akcje specjalne mają zazwyczaj kilka wspólnych cech, niezależnych od miejsca ich przeprowadzania i kraju pochodzenia żołnierzy. Przygotowania zajmują miesiące, natomiast sam atak: minuty. Szanse przeżycia są często niewielkie. Mimo to niektórzy byli gotowi podjąć to ryzyko w imię walki za ojczyznę i sławę. Dahlberg w swej pracy postanowił przybliżyć kilka takich akcji.
Papier i tusz
„Nieznane misje” to niewielka książka licząca sobie 192 strony, z czego 184 zajmuje właściwa treść. Całość urozmaicono 9 mapkami. Zawartość podzielono na 10 krótkich rozdziałów poświęconych konkretnym akcjom specjalnym, przeprowadzanym przez siły zbrojne III Rzeszy, Wielkiej Brytanii i Włoch przede wszystkim na terenie Europy. Publikacja jest tłumaczeniem książki „Dristige missioner fra 2. Verdenskrig” wydanej po raz pierwszy w Danii w 2005 r. Nie zawiera ona bibliografii, a jedyne przypisy pochodzą od redakcji.
„Nieznane akcje”?
Mówiąc szczerze, Dahlberg nie wykazał się zbytnią pomysłowością przy kompletowaniu listy akcji, przedstawionych w jego pracy. Mamy tu atak na Eben Emael, uwolnienie Mussoliniego, wtargnięcie U-47 do Scapa Flow czy rajd okrętu Campbeltown na Saint Nazaire. Polski czytelnik miał już niejednokrotnie okazję zapoznać się z nimi, i to jeszcze w latach dziewięćdziesiątych XX w. Autor nie buduje skomplikowanej narracji, a opisy akcji są krótkie i pozbawione głębszej analizy czy refleksji. Cała książka jest po prostu krótkim i mocno wybiórczym zebraniem najbardziej spektakularnych akcji wojskowych II wojny światowej.
Według słów autora, „Kryterium, jakim kierowałem się przy wyborze, była ich odwaga”. Jest to dość dyskusyjne kryterium selekcji. Osoba siedząca w wygodnym fotelu może analizować detale akcji czy wyposażenia, ale trudno jej przecież określić, kto z członków jednostek wybranych do pełnienia trudnych misji był najodważniejszy. Czy wpłynięcie do Bordeaux czy Singapuru wymagało mniejszej odwagi niż przedostanie się do Aleksandrii? Czy operatorzy jednostek typu Neger mieli bardziej komfortowe warunki pracy od załóg miniaturowych okrętów podwodnych typu X? Odpowiedź na te pytania zna najwyraźniej tylko Dahlberg.
Lekturę tekstu utrudniają sporadyczne błędy i nieścisłości, popełnione przez autora lub tłumacza. Działa 380 mm zamontowane na pancerniku „Tirpitz” określone są jako „działka”, zbiorniki balastowe okrętu podwodnego stają się „śluzami”, a ładunki kumulacyjne są tu określone w dość przydługawy sposób jako ładunki „o ukierunkowanym sposobie działania”. Doświadczony czytelnik zorientuje się, co prawda o co chodzi, jednak ci mniej wprawieni mogą mieć kłopoty ze zrozumieniem tekstu.
Podsumowanie
Szukając informacji o zagranicznych wydaniach tej książki, natrafiłem na dość ciekawą opinię – „To po prostu Discovery Channel w wersji książkowej”. Trudno chyba lepiej opisać tę publikację. Autor postawił na sensacyjną, wartką akcję, omijając wiele ciekawych zagadnień historyczno-technicznych i spłycając całe zagadnienie. „Nieznane misje II wojny światowej” to książka przydatna w zasadzie tylko osobom zaczynającym swą przygodę z historią. Czytelnik posiadający pewne doświadczenie w temacie działań specjalnych nie znajdzie w niej zupełnie nic nowego.
Redakcja: Michał Przeperski