Rafał Kowalski – „Raz jeszcze. Żydzi – Płock – Polska” – recenzja i ocena
Autor tej publikacji Rafał Kowalski, jest pracownikiem Muzeum Żydów Mazowieckich w Płocku, które wspólnie z lokalnymi władzami wsparło jego projekt. Polegał on na przeprowadzaniu rozmów z żydowskimi mieszkańcami Płocka i ich potomkami. Niektóre odbyły się w Płocku, podczas kilkudniowych odwiedzin w rodzinnym mieście. Inne wymagały zagranicznych podróży: głównie do Izraela i Stanów Zjednoczonych, ale także do Francji czy Danii. Tylko dwoje rozmówców nadal mieszka w Polsce, choć obydwoje opuścili Płock. Zapis tych rozmów, ubrany w różne formy dziennikarskie, stanowi treść tej książki.
Za tytuły wszystkich 34 tekstów służą imiona i nazwiska rozmówców. Często są one podwójne, gdyż Autor obok obecnych form podaje także wcześniejsze. Znamienne jest, w jak wielu przypadkach dokonano przynajmniej drobnej zmiany. Można domniemywać, że niektóre modyfikacje służyły upodobnieniu do form występujących w nowym kraju: Jurek w Stanach Zjednoczonych stał się Jerrym, a bracia Maniek i Władek Zielonka to obecnie Mike i Bill Zelon. Nie wszystko jednak można wywnioskować na podstawie samego zapisu nazwisk, i tutaj z pomocą powinny przyjść przeprowadzone rozmowy.
W jednej z nich poznajemy historię Andrzeja Prądzyńskiego – wcześniej Henryka Neumana – który przeżył Zagładę dzięki indeksowi studenta Uniwersytetu Warszawskiego o tym nazwisku. Kwestia jego „zmienionej tożsamości” jest w tym przypadku wyjaśniona. W wielu innych wypadkach tak się jednak nie dzieje, a szkoda. To wrażenie niedosytu często wynika z marginalnego potraktowania problemu emigracji Żydów z Polski. Wydaje się, że wydobycie go jako drugiego bieguna historii płockich Żydów byłoby korzystne tak dla poszczególnych rozmów, jak i całej publikacji.
Podstawowe problemy z oceną tej książki wynikają z jej niejednolitej formy. Część rozmów została opublikowana z zachowaniem ich pierwotnego kształtu, z zaznaczeniem pytań i odpowiedzi. W pozostałych przypadkach Autor poszedł inną drogą, próbując skonstruować własną narrację na podstawie usłyszanych historii. Metodologiczne założenia obydwu wariantów pozostają nam jednak nieznane.
Pierwsze z przyjętych rozwiązań przywodzi na myśl książki Mikołaja Grynberga i porównanie to wypada naprawdę ciekawie. W przypadku Rafała Kowalskiego to Płock jest płaszczyzną, która łączy go z rozmówcami. To wspomnienia związane z tym miastem w naturalny sposób ogniskują ich rozmowy. Inaczej niż dla Mikołaja Grynberga i jego interlokutorów, gdyż tam wspólną płaszczyzną jest żydowska tożsamość. Rozmowy Grynberga – zwłaszcza te z „Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne” o doświadczeniach drugiego pokolenia Ocalonych, którego sam jest przedstawicielem – mają zdecydowanie bardziej osobisty charakter niż te przeprowadzane przez Rafała Kowalskiego. Ten kontrast tym wyraźniej pokazuje, że rozmowom płockiego Autora bliżej jest do formy wywiadów. W pewnej mierze z pewnością wynika to także z jego doświadczenia zawodowego jako dziennikarza.
Drugie rozwiązanie narracyjne jest bardziej konfundujące. Można odnieść wrażenie, że stopień ingerencji w oryginalne wypowiedzi rozmówców zmienia się w zależności od tekstu. Unaocznia się to chociażby w stosowaniu różnych rodzajów narracji: pierwszo- i trzecioosobowej. W kilku przypadkach, o czym informuje umieszczony na końcu książki spis „Źródeł tekstów”, wykorzystano także materiały inne niż rozmowa z daną osobą. Wszystko to sprawia, że opublikowane treści są mniej użyteczne dla historyka.
Z problemów stylistycznych najbardziej rażące może być częste stosowanie czasu teraźniejszego, podczas gdy to czas przeszły jest bardziej właściwy dla narracji historycznej. Jakkolwiek od każdej reguły dopuszczalne są wyjątki, zwłaszcza w formach reportażowych, to omawiany przykład pokazuje, dlaczego warto trzymać się zasady. Szczególnie dostrzegalne jest to wszędzie tam, gdy Autor próbuje zaznaczyć następstwo znaczeń i przechodzi od czasu teraźniejszego w przeszły, by w kolejnym zdaniu wrócić do teraźniejszego. W skrajnych przypadkach używany jest także czas przyszły, np. Gdy się urodzą, rodzice wpajają im szacunek do religii i jej wagę.
Powyższe rozwiązania wprowadzają niepożądane wrażenie chaosu i przypadkowości. Nie brakuje jednak także innych, pozytywnych elementów obecnych na przestrzeni całego tomu. Historie poszczególnych osób poprzedzone są krótkim wprowadzeniem, w którym Autor przybliża okoliczności spotkania i przytacza fragmenty wcześniejszej korespondencji. Każdorazowo umieszczane są także zdjęcia rozmówców, zazwyczaj zrobione podczas danego spotkania, a podpisy pod nimi stanowią główne źródło informacji o czasie spotkania. Wielką wartość dodaną stanowią materiały dodatkowe pochodzące z osobistych archiwów takie jak zdjęcia, pocztówki czy kartki ze szkolnymi wpisami do pamiętnika.
Niestety, brakuje spisu tych ilustracji, który niestety utrudnia nawigację w obrębie tomu. Oprócz tego cenną pomocą byłyby przypisy rzeczowe lub słowniczek pojęć na końcu książki, który przybliżyłby szerszemu gronu czytelników pojęcia związane z kulturą żydowską. Ze względu na częste odwołania do miejscowej topografii żałować można także, że nie pokuszono się o przedruk planu Płocka (czy choćby odręcznego rysunku części miasta ze str. 129 w większym rozmiarze). Ciekawe uzupełnienie stanowi kalendarium ułożone przez Autora za lata 1918-1967. Można jednocześnie zapytać, dlaczego za cezurę przyjęto rok 1967 i czy nie bardziej oczywisty byłby 1968?
Na koniec warto odnotować, że omawiana publikacja nie jest jedynym efektem zrealizowanego przedsięwzięcia. Jak konkluduje Rafał Kowalski: projekt, choć jego finałem jest ta książka, jak drzewo wypuszcza kolejne gałęzie. Do tej pory w oparciu o zgromadzone materiały wystawiono sztukę pt. Czarne czereśnie (jej tekst także zawarto w książce), a w niedalekiej przyszłości planowana jest wystawa fotografii. Duże nadzieje wiążę z informacjami o nagraniach audio i wideo – za które odpowiedzialny był Piotr Dąbrowski – ponieważ dostęp do tej pierwotnej wersji rozmów byłby atrakcyjny zarówno dla zwiedzających w Muzeum Żydów Mazowieckich w Płocku, jak i dla badaczy pracujących na takim materiale (oczywiście także odpowiednio opracowanym, posiadającym podstawowe metadane).
Lektura recenzowanej pozycji pozostawiła mnie z mieszanymi odczuciami. Choć podstawową zaletą szeroko rozumianej literatury wspomnieniowej jest ukazanie perspektywy jednostki, to tutaj nieudane rozwiązania formalne wielokrotnie zaprzepaściły ten efekt. Rozmówcy Kowalskiego kilkakrotnie odwołują się do dzieł Hanny Krall, ale reporterskim próbom Autora daleko jest do tego poziomu. Natomiast tam, gdzie pozostawiono formę rozmów, książka spełnia swoją funkcję, jeszcze raz przywołując obraz Płocka jako miasta polskich Żydów.