Rafał A. Ziemkiewicz – „Jakie piękne samobójstwo. Dlaczego Polacy walczyli o swoje zniewolenie” – recenzja i ocena
Autor przedstawia w pracy swoje, momentami nader radykalne, analizy i poglądy na temat polskiej historii od okresu rozbiorów do końca II wojny światowej. Jest to de facto studium upadku II Rzeczypospolitej, którego korzeni publicysta doszukuje się daleko przed jej powstaniem w 1918 roku. Autor stawia sprawę na ostrzu noża, za swój cel obiera walkę z „patriotyczną poprawnością”, która jego zdaniem od lat paraliżuje polskie myślenie o przyczynach wojennej rzezi. Ziemkiewicz niejako swoim mottem czyni cytat z Żeromskiego, iż misją pisarzy i publicystów jest szarpać narodowe rany, aby nie zarastały błoną głupoty. Szarpie zaiste, często nie przebiera w środkach, posługuje się językiem dosadnym i pełnym ciętych metafor.
„Jakie piękne samobójstwo” - historia niealternatywna
Nie jest to jednak kolejna przeładowana fantazjami opowieść z gatunku, „co by było gdyby”. Autor stara się trzymać z dala od konwencji pisania historii alternatywnej. Utrzymuje, iż książka ta powstała nie dla „gdybania”, ale dla znalezienia odpowiedzi o przyczyny wojennej tragedii wieńczącej okres dwudziestolecia.
Przeczytaj:
- Ziemowit Szczerek – „Rzeczpospolita zwycięska. Alternatywna historia Polski”
- A gdybyśmy tak wygrali w 1939... - rozmowa z Ziemowitem Szczerkiem
Odpowiedź, którą podaje, jest zarazem prosta i trudna do przyjęcia: zdaniem Ziemkiewicza to sami Polacy zgubili niepodległą Polskę. Zgubili ją przez swą niedojrzałość, manię wielkości i mocarstwowe urojenia, wewnętrzne skłócenie i brak kultury politycznej, zastępowanie rozumu emocjami, a analizy faktów „myśleniem życzeniowym”. Swoją główną tezę autor rozwija stopniowo, chociaż przebija się ona niemal od pierwszych zdań książki. Doprowadza do niej w sposób nieco okrężny, nie bez pewnych ślepych uliczek, rozrzucając po drodze wiele radykalnych stwierdzeń, wątków pobocznych i pomniejszych dowodzeń. Wydźwięk całości pozostaje jednak spójny i mocny. Czyta się lekko, chociaż miejscami odnieść można wrażenie mnożenia przykładów ponad potrzeby. Książka składa się z ośmiu rozdziałów, ujętych we względnie chronologicznym porządku. Są to: „Przeszłość trzeba leczyć”, „Trzy Polski”, „Między Prezesem a Komendantem”, „Kwadratura «wersalskiego bękarta»”, „Mocarstwo z ducha”, „Katastrofa”, „Dorzynanie”, „Życie w micie”. Spis treści zachęca i intryguje.
W dalszej części niniejszego omówienia postaram się przedstawić i skomentować co bardziej interesujące i kluczowe dla wywodów Ziemkiewicza tezy. Z założenia nie będę wchodzić w większą polemikę – musiałoby to oznaczać stworzenie całej siatki „kontrwywodu”, a zadanie to należy zostawić historykom (oby się go podjęli).
Narracje Ziemkiewicza
W rozdziałach 1-3 dominują dwie narracje. Pierwsza opiera się na krytyce romantycznego paradygmatu XIX-wiecznych polskich powstań narodowych, jako wywoływanych przedwcześnie, bez odpowiednio przygotowanego zaplecza ekonomicznego i społeczno-politycznego, a co za tym idzie, bez szans na zbudowanie niepodległości – nawet w sytuacji (mało prawdopodobnego) militarnego zwycięstwa. Ziemkiewicz w swoich analizach powstań nie wchodzi jednak w dość dobrze opisane i niepodlegające większej dyskusji konflikty na linii burżuazja–szlachta czy chłopstwo–robotnicy–burżuazja, które wpłynęły na niepowodzenie tych niepodległościowych zrywów. Skupia się zaś na kwestii konfliktu pokoleń. Stwierdza:
Oba nasze wielkie powstania wieku XIX wywołała, mówiąc dosadnie, gównażeria. Podchorążowie mieli po dwadzieścia lat, ich przywódcy (…) odpowiednio 32 i 33. W grupie, która zdecydowała o powstaniu 1863 roku, bodaj nikt nie skończył trzydziestki.
Jeśli w przypadku powstania listopadowego teza ta wydaje się prawdopodobna, odnośnie zrywu z 1863 roku jest już trudna do obrony. Jako uniwersalny komentarz, a zarazem przestrogę w myśleniu o polskich powstaniach, naznaczonych ideą skrajnego poświęcenia w imię idei, można zaś uznać cytat:
Szkiełko, oko i zwykły zdrowy rozum uczą, że gigantyczny upust krwi nie wzmacnia organizmu, tylko go osłabia. Zagłada elit narodu, ludzi najlepszych sprawia, że dominować zaczyna w nim element nikczemniejszy. Naprawdę wielkie cierpienie wcale nie uszlachetnia, ale wiedzie do załamania woli i nieuchronnego upodlenia.
Druga narracja wiodąca w początkowych rozdziałach opisuje dwie główne siły polityczne, których synergia doprowadziła do odzyskania przez Polskę niepodległości. Były to środowiska skupione wokół wybitnych liderów tamtego okresu – Józefa Piłsudskiego oraz Romana Dmowskiego. To właśnie wzajemna rywalizacja, ale też uzupełnianie się tych formacji (dodajmy, postrzeganych jako równie radykalne i początkowo marginalizowanych) zdaniem Ziemkiewicza umożliwiły graniczący z cudem triumf roku 1918.
Paradoks polega na tym, że późniejszy konflikt piłsudczyków i endecji (rzutujący niemal na całe dwudziestolecie) stał się jedną z przyczyn utraty przez Polskę niepodległości. Autor nie ukrywa swoich sympatii dla Dmowskiego. Przy zachowaniu szacunku dla charyzmy i skuteczności politycznej Piłsudskiego, jest jednak nieprzejednanym krytykiem jego mniej utalentowanych podwładnych, w których rękach skupiła się niemal pełnia władzy w Polsce po śmierci Marszałka. To właśnie, z grubsza rzecz biorąc, krytyce obozu sanacyjnego, a w szczególności poczynań głównych politycznych spadkobierców Piłsudskiego, poświęcone zostają główne partie omawianej książki. Padają mocne słowa, jak np.:
Polska znalazła się w dyktatorskiej władzy kompletnych miernot, ludzi absolutnie niedorosłych do władzy, pozbawionych elementarnej wiedzy, nierozumiejących sytuacji, zagrożeń, mechanizmów rządzących polityką – co gorsza, w swej głupocie zatwardziałych i apodyktycznych, skłonnych raczej z oślim uporem brnąć w ułudy i samo oszustwa, niż przyznać się do pomyłki, choćby cały naród miał za to zapłacić cenę życia.
Najwięcej zarzutów pada pod adresem, nazywanych przez publicystę „trójką samowładców”, Edwarda Śmigłego-Rydza, Ignacego Mościckiego oraz Józefa Becka. Statystycznie najwięcej uwagi poświęcone zostaje zaś polityce zagranicznej RP końca lat trzydziestych. Ziemkiewicz nie pozostawia na decyzjach i postawie ministra Becka suchej nitki, wytykając punkt po punkcie wady jego polityki. Najkonkretniej tę krytykę wyraża passus komentujący zerową realizację ostatnich wytycznych Piłsudskiego:
zrobić wszystko, by Polska weszła do wojny jako ostatnia, nie dopuścić do wojny na dwa fronty i nie zapomnieć, że największym zagrożeniem jest dla Polski Stalin (…) – instrukcję, której Beck w każdym punkcie zaprzeczył.
Zobacz też:
- Piotr Zychowicz – „Pakt Ribbentrop-Beck”;
- Piotr Zychowicz – „Obłęd 44”;
- Piotr Zychowicz: podczas wojny rząd lekkomyślnie szafował polską krwią!
Autor Pięknego samobójstwa, cytując przewrotnie najsłynniejszą wypowiedź Becka, punktuje również (w nieco buńczuczny sposób) pozyskanie jako sojusznika przeciw Hitlerowi Wielkiej Brytanii – kraju, który od dawna na arenie międzynarodowej wyrażał ciche przyzwolenie ustanowienia polskiej granicy wschodniej na tzw. linii Curzona:
Proszę zwrócić uwagę: honor, jedyna rzecz bezcenna w życiu narodów, nie pozwalał nam ustąpić Hitlerowi, bo chciał od nas Gdańska, w którym wpływy polskie były iluzoryczne, oraz eksterytorialnej autostrady – więc w imię obrony przed jego bezczelnymi żądaniami zawarliśmy sojusz z państwem, które odmawiało Rzeczypospolitej Polskiej prawa do połowy (!) jej ówczesnego terytorium!
Co nowego?
Małym przełomem w analizie wydarzeń prowadzących do wybuchu II wojny światowej jest z kolei zwrócenie uwagi na fakt krótkowzrocznego wykorzystania polityki zagranicznej (w dobie realnego i o niespotykanych dotąd rozmiarach napięcia międzynarodowego) na potrzeby polityki wewnętrznej. Mechanizm ten jest prosty i dobrze znany – polega na wyszukiwaniu wroga zewnętrznego celem konsolidacji warstw rządzących. Wrogiem tym były Niemcy. Problem był o tyle złożony, że antyniemieckie nastroje (połączone z narodową megalomanią) rozpleniły się również w społeczeństwie. Ziemkiewicz jest przekonany, że gdyby Beck zachował się rozsądnie, ustąpił w sprawie Gdańska i włączył Polskę do paktu antykominternowskiego, narodowo-radykalne „straże” stanęłyby na głowie, aby wykorzystać irytację Polaków, że jak to – my, potęga, mocarstwo sięgające po zamorskie kolonie, my, któreśmy sprali bolszewików, a teraz szykowaliśmy się dać nauczkę Niemcom, nagle zostaliśmy przez własny rząd – tchórzliwy sanacyjny rząd – tak bardzo upokorzeni? Publicysta konstatuje, iż nagły zwrot w stronę Wielkiej Brytanii nakierowany był nie na politykę zagraniczną, ale wewnętrzną właśnie, i stanowić miał gwarancję dalszych sukcesów wyborczych sanacji i podtrzymania przez nią władzy:
Wzmagając wojenną antyniemiecką histerię mas i zadufanie w polską potęgę, wierzono, że wojna z Niemcami stoczona zostanie wyłącznie symbolicznie. W sferze dyplomacji i propagandy. Hitler przestraszy się jednoczesnej walki z Polską, Francją i Anglią, wycofa i niby wszystko zostanie po staremu, ale tworząc sytuację zupełnie nową…
Historia pokazała, jak krótkowzroczne okazały się podobne (dodajmy – hipotetyczne, nie udowodnione) założenia. Alians z Anglią i Francją był strategicznie bezwartościowy, a Hitler zaatakował z całą mocą. Trudno jednak ocenić, czy jakiekolwiek inne rozwiązanie mogło wówczas uratować Polskę przed zagładą.
*
Zaproponowana przez Rafała Ziemkiewicz wykładnia rodzimej historii XIX i pierwszej połowy XX wieku stanowi wciągającą lekturę. Nawet jeśli momentami do znużenia zapętlające wydają się zarzuty pod adresem polskich wojskowych i politycznych przywódców, a także nie ze wszystkimi radykalizmami stylu i myśli autora wypada się zgodzić. Niemniej, jest to książka odważna, inteligentnie napisana, zmuszająca do myślenia, a przez to zdecydowanie warta polecenia.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska