Radosław Sikora – „Fenomen husarii” – recenzja i ocena
Trudno się dziwić; wszak prawdopodobnie najsłynniejsza (a z pewnością najokazalsza) formacja rodzimej jazdy, wsławiona spektakularnymi zwycięstwami i postrachem wzbudzanym u wrogów sarmackiej republiki, zasłużyła na nieśmiertelną sławę w annałach oręża. I chociaż w piśmiennictwie historycznym – tak naszym, jak i obcym (np. w „Latach wojen” Petera Englunda) – nie brak głosów przypisujących husarskim rotom niewielką skuteczność w konfrontacjach ze zmodernizowanymi armiami XVII-wiecznej Europy, to jednak skrzydlaci jeźdźcy wciąż znajdują coraz to nowych apologetów.
Szczególnie aktywny pod tym względem jest wspominany wyżej Radosław Sikora, znawca staropolskiej sztuki wojennej ze szczególnym uwzględnieniem – jakże by inaczej! – husarii. Swoim badawczym zainteresowaniom daje on wyraz już od przeszło dekady, publikując m.in. w „Uważam Rze Historia”, „Mówią Wieki” i „National Geographic Polska”. Najważniejszą częścią jego dorobku są jednak przede wszystkim opracowania, wśród których na szczególną uwagę zasługuję monografia bitwy pod Lubieszowem (Zabrze 2005) oraz „Wojskość Polska w dobie wojny polsko-szwedzkiej 1626-1629. Kryzys mocarstwa” (Poznań 2005). Jednakże to opublikowany po raz pierwszy w 2003 r. „Fenomen husarii” zainicjował udział Sikory w debacie dotyczącej faktycznej efektywności tej formacji. Obecnie pozycja ta doczekała się wznowienia, stanowiąc część – obok „Niezwykłych bitew i szarż husarii” (Warszawa 2011) oraz „Husarii pod Wiedniem 1683” (Warszawa 2012) – jednolitej edytorsko serii publikowanej pod szyldem Instytutu Wydawniczego Erica.
Kanwą do napisania „Fenomenu…” był zamiar przeprowadzenia gruntownej polemiki z tezą Jerzego Teodorczyka, w myśl której bitwa pod Gniewem (epizod polsko-szwedzkiej wojny o ujście Wisły) rozegrana pomiędzy 22 września a 1 października 1626 r. wykazała nieprzydatność jednostek husarskich w starciu z wyposażonymi w broń palną jednostkami piechoty. Sikora wyraża pogląd zupełnie przeciwstawny i przyznać trzeba, że swój sprzeciw wobec twierdzenia o domniemanym kryzysie husarii opiera na solidnych i – trzeba powiedzieć wprost – przekonujących argumentach. Przy czym nie deprecjonuje całkowicie tezy o zmniejszaniu się stanu liczbowego m.in. husarskich rot w toku wieku XVII. Wskazuje jednak inne niż Teodorczyk przyczyny tegoż procesu.
„Fenomen husarii” to jednak nie tylko polemika z teorią jednego z poprzedników Radosława Sikory w zgłębianym przezeń temacie. Autor bowiem nie byłby sobą, gdyby przy tej okazji nie omieszkał zaprezentować ewolucji „importowanej” z Bałkanów jazdy, która z czasem przeistoczyła się w świetnie wszystkim znaną przełamującą formację. Równocześnie nie zapomniał scharakteryzować przeciwników, którym polskie pułki zmuszone były dawać odpór. Ze względu na zasadniczy cel publikacji najwięcej miejsca poświecono wojskowości szwedzkiej z czasów zarówno Karola IX Sudermańskiego oraz jego syna, Gustawa II Adolfa. Zwłaszcza że drugi z wymienionych władców, zdając sobie sprawę z niemożności pokonania wojsk Rzeczypospolitej dotychczas stosowanymi metodami, podjął energiczne działania na rzecz reformy swej armii. Sikora ukazuje zaistniałe wówczas modernizacje zarówno na tle wojny o ujście Wisły (w tym zwłaszcza bitwy pod Gniewem, którą drobiazgowo zanalizował pod kątem udziału husarii), jak również o kilka lat wcześniejszych zmagań w Inflantach. Autor pokusił się także na periodyzację możliwości mobilizacyjnych Rzeczypospolitej w kontekście gwałtownych zmian w zasobności wyniszczanego licznymi wojnami kraju.
Szczególnie interesująco jawią się żywoty wybranych przedstawicieli braci szlacheckiej, którym dane było służyć w husarskich rotach – m.in. Jana Władysława Poczobuta-Odlanickiego (uczestniczył w zmaganiach z Moskwicinami w roku 1660) oraz Samuela Maskiewicza, autora kapitalnego źródła do dziejów polskiej interwencji w Moskwie. Ta część książki jest tym bardziej godna uwagi, że na konkretnych przykładach wskazuje uwarunkowania husarskiej służby: jej główną bazę rekrutacyjną, problemy z permanentnie zaległym i niewspółmiernym do koniecznych wydatków żołdem oraz szczegóły techniczne ekwipunku stosowanego przez skrzydlatych jeźdźców. Przy tej okazji dowiadujemy się, że autor nie poprzestał na przypisanych historykom kwerendach archiwalnych, ale też – kierując się informacjami zawartymi w źródłach z epoki – osobiście wykonał husarską kopię!
Uzupełnieniem wywodów autora służą dodatki w postaci m.in. tabel z liczebnością wojsk Rzeczypospolitej w wybranych latach (m.in. w roku 1635, a więc roku spodziewanej, a niedoszłej wojny ze Szwecją). W owych zestawieniach nie mogło rzecz jasna zabraknąć także tytułowej „bohaterki”. Całość wieńczy przekrojowa bibliografia.
Podsumowując: „Fenomen husarii” zgrabnie łączy popularyzatorską przystępność z fachową, opartą na przekonujących założeniach wiedzą. Tym samym pozycję tę znamionuje potencjał do zainteresowania zarówno czytelnika zasiedziałego w temacie, jak i laika, który co prawda przeszłością jest zaciekawiony, ale niekoniecznie tak odległą w czasie co okres zmagań wojaków Rzeczypospolitej ze skandynawskimi najeźdźcami. Drobne niedociągnięcia (np. błąd przy okazji wymienianych strat poniesionych przez siły Żółkiewskiego w bitwie pod Kłuszynem) nie psują ogólnie pozytywnego odbioru tej publikacji.
Zobacz też:
- Radosław Sikora – „Husaria pod Wiedniem”;
- O tym, jak husarię spieszyć chciano...;
- O tym, jak husarię spieszyć chciano... - polemika.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska