Radosław Golec – „Generał i Diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie” – recenzja i ocena
Radosław Golec – „Generał i Diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie” – recenzja i ocena
„Generał i diuk” to druga książka Radosława Golca, jaką mam przyjemność recenzować. Do poprzedniej – „Lordów Hitlera” odniosłem się zdecydowanie przychylnie. Omawiając tamtą pozycję przedstawiłem też krótką sylwetkę autora i ogólną charakterystykę jego pisarstwa historycznego. Jeśli ktoś słyszy o nim po raz pierwszy i chciałby wiedzieć kto zacz, uznając bezcelowość powtarzania się odsyłam do poprzedniej recenzji. Tym bardziej, że moim zdaniem po „Lordach Htlera” nazwisko Radosława Golca powinno stać się znane osobom zainteresowanym sprawami, o których pisze. Nowa książka eksploruje zagadnienia mieszczące się w zakresie zainteresowań naukowych autora (dzielonych zresztą przeze mnie, czego dałem już wcześniej wyraz) czyli historii II wojny światowej i lat poprzedzających jej wybuch ze szczególnym uwzględnieniem Wielkiej Brytanii.
Jakiego rodzaju jest to pozycja i do jakiego odbiorcy skierowana? Podczas lektury przychodziły mi skojarzenia z twórczością dwóch doskonale znanych autorów. Pierwszym z nich jest Piotr Zychowicz, zresztą autor przedmowy do „Generała i diuka”. Ten publicysta historyczny jest przedmiotem skrajnych opinii – jedni wielbią go za odwagę intelektualną i stymulowanie refleksji o przeszłości, inni gromią za niedoróbki warsztatowe i stawianie tez bez pokrycia – przy czym jedna i druga strona tymi skrajnymi sformułowaniami opisuje nieraz te same cechy pisarstwa Zychowicza (nie taję, że osobiście bliżej mi do jego sympatyków). Rzeczywiście w pracy Radosława Golca sporo jest specyficznego „Zychowiczowskiego” ducha – mam na myśli to, że jest to książka poruszająca zagadnienia związane z II wojną światową w nieraz kontrowersyjny i prowokujący sposób. Jestem przekonany, że kto lubi twórczość Piotra Zychowicza, temu na pewno spodoba się omawiana książka (czy prawidłowość ta bezwzględnie działa też w drugą stronę nie wiem). Drugi z autorów, którzy przyszli mi na myśl to – występujący zresztą na kartach omawianej pracy – Stanisław Cat-Mackiewicz, zażarty krytyk rządu gen. Władysława Sikorskiego, czemu dał wyraz choćby w „Zielonych oczach” czy „Latach nadziei”, a także – co nie bez znaczenia biorąc pod uwagę jeden z głównych tematów – czołowy polski monarchista dwudziestolecia międzywojennego. Jeśli ktoś zaczytywał się kiedyś w zjadliwej krytyce „polskiego Londynu” pióra Cata, na pewno będzie miał dużą satysfakcję z lektury książki omawiającej w szerszej perspektywie te sprawy.
Centralnymi postaciami książki Radosława Golca są tytułowi „Generał i diuk” czyli gen. Władysław Sikorski i Jerzy diuk Kentu, jeden z synów Jerzego V. Nie jest to jednak rodzaj „żywotów równoległych”, takiej konwencji można dopatrzyć się jedynie w pierwszych rozdziałach. Jeśli chodzi o ramy czasowe narracji, to cezurą końcową jest śmierć gen. Sikorskiego w katastrofie gibraltarskiej (wraz z krótkim omówieniem dalszych losów tych z osób ważnych dla treści książki, które pozostawały wtedy przy życiu), zaś za początkową można umownie uznać wizytę diuka Kentu na zamku w Łańcucie w 1937 r., choć oczywiście przedstawione zostają wcześniejsze losy tak diuka, jak i generała.
Radosław Golec w obiektywny sposób przedstawia życie Władysława Sikorskiego, jego karierę wojskową i działalność polityczną. Nie stroni przy tym od kwestii nie do końca pasujących do pomnikowej wizji bohatera narodowego, a za taką można uznać chyba fakt, że generał był w pewnym momencie de facto francuskim agentem wpływu. Nie jest to z pewnością panegiryk, ale też żadną miarą nie paszkwil. Myślę, że otrzymujemy pełny i zniuansowany obraz Sikorskiego. Czytelnik otrzymuje też solidną porcję informacji o diuku Kentu. Przeczytać możemy o jego szalonej młodości, pełnej alkoholowych eskapad, licznych przygód erotycznych – przy czym książę romansował nie tylko z aktorkami i piosenkarkami, ale także jako biseksualista z mężczyznami (wśród jego kochanków znajdowali się m.in. kompozytor Noel Coward i sowiecki szpieg Anthony Blunt). Ten nad wyraz rozrywkowy tryb życia diuk przypłacił nałogiem kokainowym i morfinowym, w który wciągnęła go jedna z kochanek, a pomógł pokonać brat – przyszły Edward VIII, z którym miał wiele wspólnego. Należy podkreślić, że w latach, których dotyczy zasadnicza część książki, te burzliwe młodzieńcze ekscesy były już zamkniętym epizodem, a sam Jerzy ustatkował się w udanym małżeństwie z księżniczką grecką Mariną. Opisując wizytę diuka Kentu w Łańcucie autor obala funkcjonujące gdzieniegdzie teorie, jakoby już przed wojną polscy arystokraci i monarchiści proponowali Jerzemu objęcie tronu Polski. Radosław Golec wykazuje, że tez takich nijak nie daje się udowodnić, a ich źródłem są przesadne relacje z wizyty w prasie, szczególnie anglosaskiej.
Książka nie pomija mało chlubnych wątków, a jednym z nich z pewnością było sekowanie opozycji przez środowisko gen. Sikorskiego. Wbrew niektórym opiniom nie odbywało się ono na polecenie zachodnich sojuszników, ale raczej ku ich zadziwieniu i zażenowaniu. Tak jak obóz sanacyjny nie potrafił zdobyć się na powołanie rządu jedności narodowej w obliczu wybuchu wojny, tak potem wystarczyły jakiekolwiek związki z władzą przedwrześniową, by zostać odsuniętym na boczny tor, niezależnie od posiadanych kompetencji i chęci służby Polsce. Sikorszczycy nie wahali się próbować załatwiać porachunków z konkurentami politycznymi francuskimi i brytyjskimi rękoma. Trudno o bardziej przygnębiające dowody tez o „polskim piekiełku”. Czytelnik poznaje szczegóły związane z funkcjonowanie obozów odosobnienia dla osób niedarzonych sympatią przez obóz gen. Sikorskiego – w Rothesey na wyspie Bute, słynnej „Wyspie Węży” i później Shinafoot. Pobyt w tych miejscach wyglądał różnie, od zwykłych niedogodności po bestialskie traktowanie nie ustępujące temu w Berezie Kartuskiej.
Najciekawszymi opisanymi w książce projektami politycznymi rządu Władysława Sikorskiego są projekt federacji polsko-czechosłowackiej (a w zamyśle środkowoeuropejskiej) mającej być zaporą przeciw tak ekspansjonizmowi niemieckiemu, jak i Związkowi Sowieckiemu, i ściśle z nią związana idea osadzenia Jerzego diuka Kentu na tronie. Uznano bowiem, że czynnikiem mogącym stanowić spoiwo projektu integrującego państwa mimo wszystko różniące się od siebie pod wieloma względami byłby właśnie wspólny monarcha. Diuk Jerzy wydawał się być całym projektem zainteresowany. Co ciekawe Windsor nie był jedynym rozważanym kandydatem do tronu. Były też głosy za synem ostatniego władcy Austro-Węgier Karola, Ottonem von Habsburgiem, przyszłym prominentnym działaczem ruchu paneuropejskiego. Trzeba przyznać, że byłaby to wręcz naturalna kandydatura na monarchę federacji środkowoeuropejskiej. Niekoniecznie jednak była tak postrzegana przez stronę czechosłowacką, a w zasadzie czeską – Czesi nie byli entuzjastycznie nastawieni do idei monarchii w ogóle, a kandydatura Habsburga była dla nich po prostu nie do przyjęcia. Ponadto koncepcja osadzenia na tronie dynasty związanego z jedną z demokracji zachodnich wydawała się racjonalniejsza politycznie.
Pomysł federacji pod berłem wspólnego króla nie był tak absurdalny, jak mógłby się wydawać. Radosław Golec wymienia przykłady zagranicznych kandydatów na tron Rzeczypospolitej, w tym związanych z Wyspami Brytyjskimi – konkurującego z Janem Sobieskim księcia Jerzego duńskiego, męża późniejszej królowej Anny Stuart, który jednak nie chciał przechodzić z luteranizmu na katolicyzm i Jakuba II Stuarta, namawianego przez Ludwika XIV do kandydowania w elekcji po śmierci Sobieskiego, na co ten się nie zdecydował, poświęcając się płonnym zabiegom o odzyskanie tronów wyspiarskich Trzech Królestw. Swoją drogą książka zawiera haniebny błąd nazywając zwolenników Jakuba jakobinami, zamiast jakobitami. Jest to zapewne przeoczenie korekty, autora bowiem nie sposób o taki lapsus posądzać. Znacznie bardziej inspirujące były precedensy z nowszej, XIX- i XX- wiecznej historii, której nie było obce osadzenie cudzoziemskiego monarchy na przywróconym lub nowo ustanowionym tronie (np. Ottona Wittelsbacha w Grecji) czy też konwersji nowego króla na wyznanie dominujące w jego królestwie (część polityków polskich domagała się, by Jerzy przeszedł na katolicyzm, co zapewne nie stanowiłoby problemu).
Pomysł federacji środkowoeuropejskiej z Windsorem na tronie cieszył się zaskakująco dużą popularnością. Forsowało go otoczenie gen. Sikorskiego, choć miał tez poparcie reprezentantów innych opcji, jak zagorzały monarchista Cat-Mackiewicz czy płk Ignacy Matuszewski. Gen. Kazimierz Sosnkowski, przypomnijmy – jeden z czołowych adwersarzy Sikorskiego – opowiadał się wręcz za daleko posuniętą integracją państw federacji, ze wspólną armią i dyplomacją włącznie. Politycy obozu narodowego nie byli może entuzjastami pomysłu powołania monarchii, ale akceptowali go. Najmniej popularna idea ta była – co nie zaskakuje – wśród socjalistów i ludowców. Choć np. nestor PPS Herman Lieberman do projektu nastawiony był entuzjastycznie. Ostatecznie idea restytucji monarchii upadła wraz z pomysłem federacji polsko-czechosłowackiej. Niestety wraz ze zmianą koniunktury politycznej Benesz bardziej zainteresowany był współpracą ze Stalinem niż z Polakami. Śmierć diuka w wypadku lotniczym ostatecznie zamknęła kwestię jego kandydatury do tronu. Federację polsko-czechosłowacką i osadzenie diuka Kentu na tronie uważam za bardzo interesujące projekty polityczne i może szkoda, że nie przekonaliśmy się, jak ich realizacja wyglądałaby w praktyce. Trudno zresztą, bym uważał inaczej, skoro w jednym z tekstów dla Histmaga ujawniałem swój sentyment promonarchiczny.
Radosław Golec prezentuje poglądy i działania polityków związanych z gen. Sikorskim, jak i wobec niego opozycyjnych. Główną liną sporu był stosunek do Związku Sowieckiego. Autor w zasadzie nie robi Sikorskiemu zarzutów z prób wypracowania jakiegoś modus vivendi z Sowietami, choć zwraca uwagę, że był bardzo uległy wobec prawdopodobnych komunistycznych agentów, od których roiło się jego otoczenie, za najjaskrawszy przykład może tu posłużyć Stefan Litauer. Inną tajemniczą, dość już znaną postacią z otoczenia gen. Sikorskiego obecną na kartach książki jest Józef Retinger. Osoba ta, której wojenne losy nadają się na film powinna też zainteresować wszystkich fascynatów teorii spiskowych, po wojnie była bowiem jednym z założycieli grupy Bilderberg, oskarżanej (acz moim zdaniem na wyrost) o decydujący wpływ na losy świata.
Jeśli chodzi o śmierć gen. Sikorskiego, to autor nie ujawnia swoich poglądów, przedstawiając teorie wysnuwane przez Dariusza Baliszewskiego czy Tadeusza Kisielewskiego. Opisuje obfitujące w dziwne szczegóły okoliczności gibraltarskiej tragedii. Jednocześnie przypomina, że przeprowadzona w 2009 r. kolejna ekshumacja zdaje się potwierdzać wersję oficjalną. Bo choć Radosław Golec pisze o sprawach wręcz sensacyjnych, to nie goni za sensacją.
Podczas lektury naszła mnie wręcz refleksja, że jak atrakcyjne i spójne nie wydawałyby się różne „spiskowe” wyjaśnienia zagadek historii, zazwyczaj (choć bynajmniej nie zawsze) prawdziwa okazuje się wersja oficjalna, jak nieciekawa i niewiarygodna by się nie wydawała. Autor książki to rasowy historyk, który po analizie źródeł rozbija w puch różne sensacyjne teorie. Pisząc o prawdopodobnej próbie zlikwidowania przez polskich oficerów Rudolfa Hessa (w celu uniemożliwienia zawarcia za jego pośrednictwem separatystycznego pokoju brytyjsko-sowieckiego) Golec wykazuje nieprawdziwość bardzo z pozoru przekonującej hipotezy, że w Spandau wyrok odsiadywał tak naprawdę sobowtór nazisty. Książka posiada niebagatelną podstawę źródłową, solidny aparat krytyczny (bardzo dobre przypisy, choć brakowało mi indeksu osobowego. Tak jak w przypadku „Lordów Hitlera” trzy głównie zalety „Generała i diuka” to zebranie w jednej książce spraw o jakich zazwyczaj można było czytać osobno, bardzo dobry warsztat historyczny autora i wbrew skłaniającej do tego tematyce powstrzymanie się od skandalizowania. Poza tymi nieszczęsnymi „jakobinami” i kilkoma literówkami, trudno też książce cokolwiek zarzucić od strony edytorskiej.
Pracę Radosława Golca mogę tylko polecić. Jest to przyjazna dla odbiorcy, a jednocześnie solidna książka historyczna, raczej „do czytania” niż aspirująca do miana wybitnego dzieła naukowego, choć warsztatowi nie sposób nic zarzucić. Niektórzy będą kręcić nosem, ale dla fascynatów tajemnic II wojny światowej i miłośników pisarstwa historycznego Piotra Zychowicza czy (zwłaszcza wojennej) publicystyki Stanisława Cata-Mackiewicza jest to lektura obowiązkowa.