Pu Songling – „Mnisi-czarnoksiężnicy” – recenzja i ocena
„Mnisi-czarnoksiężnicy…” są wyborem opowieści z kilkutomowego dzieła „Dziwne opowieści spisane w studio Liaozhai”. Spośród 431 nowel, wybrano do niniejszej książki 17. Obecne jej wydanie jest drugim w Polsce, pierwsze ukazało się w 1960 roku. Książka była pisana w okresie upadku Chin, w czasach gdy państwo było podbite przez obce plemiona Mandżurów. Obowiązywała wtedy bardzo ścisła cenzura, odnosząca się do wydarzeń współczesnych, stąd ta swoista „ucieczka” w świat fantazji. Jednak uważny czytelnik w niektórych nowelach znajdzie krótkie wzmianki o zmianie panującej w Chinach dynastii i o wypadkach temu towarzyszących.
Tak jak u nas zwiastunem i sprawcą wielu dziwnych i cudownych zdarzeń są np. krasnoludki, tak w chińskich opowieściach podobną rolę spełniają lisice. Mają one jednak moc przyjmowania ludzkiej postaci, szczególnie chętnie zaś zmieniają się w piękne kobiety. Jeżeli komuś dobrze się powodzi, jeżeli gdzieś dzieją się dziwne rzeczy – należy szukać odpowiedzialnej za to lisicy. Ta recepta okazuje się być tu słuszna, w zdecydowanej większości przypadków to właśnie one są temu winne.
W zamieszczonych w książce nowelach, królują oczywiście wątki fantastyczne. Jednak obok nich występują też opisy szczegółów dnia powszedniego oraz znakomicie odmalowane portrety przedstawicieli wielu warstw społecznych. Z uwagi na interesujące odmalowanie codziennego życia Chin epoki Ming, twórczość Pu Sonlinga niejednokrotnie stanowiła materiał do badań etnograficznych nad Chinami XVII wieku.
Jak już napisałem, niniejsze polskie wydanie książki jest drugim z kolei, pierwszy raz na półki księgarskie recenzowana pozycja trafiła w 1960 roku. Do strony edytorskiej nie można tym razem mieć zbytnich zastrzeżeń, korektorzy spisali się bez zarzutu, a nawet czcionka jest dostatecznie duża, jak na książkę popularną przystało. Tylko czy w czasach, gdy każda książka w księgarni stara się zainteresować potencjalnego nabywcę kolorową okładką lub bogactwem ilustracji w środku, taka niepozorna książeczka z kilkoma czarno-białymi ilustracjami przyciągnie czyjąś uwagę? To co byłoby wystarczające w momencie pierwszego jej wydania, teraz już na pewno nie wystarczy. Walorem książki przyciągającym czytelnika może się natomiast okazać sama jej treść, gdzie jedno fantastyczne zdarzenie goni drugie. Czy jednak piękne, kochające i mądre kobiety okazujące się lisicami, potężni czarownicy i znawcy ludzkich charakterów, manipulujący nimi dzięki temu do woli, zapewnią książce wydawniczy sukces?
Poza tym trochę irytują zamieszczane pod prawie każdą nowelką krótkie teksty moralizatorskie mówiące nam, jakie jest przesłanie właśnie przeczytanego opowiadania.
Nowele Pu Songlinga nadal należą do najczęściej czytanych książek w Kraju Środka. Chociaż zostały one napisane ponad pięćset lat temu, nadal żyją. Są przerabiane na sztuki teatralne i wystawiane na scenach chińskich miast, niektóre nawet po adaptacji wydaje się jako czytanki dla dzieci.
Nasuwają się jednakże wątpliwości, czy właśnie chińskie niesamowite opowieści są tym, co szczególnie zainteresuje polskiego czytelnika? Osobiście śmiem twierdzić, że tak się nie stanie. Mogą one znaleźć czytelników chcących porównać podobieństwa i różnice polskich i chińskich opowieści tego gatunku. Jednak takich zapaleńców zapewne zbyt wielu nie będzie: lepiej chyba będzie wybrać sobie jakąś inną lekturę.
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Justyna Piątek