Przesadna wrażliwość czy antysemityzm producenta kawy?
Naziści mieli specyficzną „manierę” umieszczania nad bramami wjazdowymi do obozów pracy i śmierci umoralniających maksym. Najbardziej znana, przynajmniej w Polsce, to „Arbeit macht frei”. Nad niemieckim obozem w Buchenwaldzie umieszczono inną sentencję: „Jedem das Seine”. Każdemu to, co mu się należy.
Właśnie to hasło wykorzystali twórcy reklamy kawy. W opinii wiceprzewodniczącego Centralnej Rady Żydów Salomona Korna taka kampania reklamowa jest „niesmaczna” i stanowi przykład „całkowitej nieznajomości historii”.
Firma Tchibo zaprzeczyła oczywiście, jakoby było to celowe nawiązanie. Dziwi jednak nieświadomość pracujących dla producenta kawy copywriterów. To samo hasło już kilka razy wzbudzało gorące dyskusje, po tym jak używały go różne firmy: Nokia i koncern handlowy Rewe w 1998 roku, Burger King w 1999 czy monachijski bank Merkur w 2001 roku. Wszystkie te kampanie przerwano po protestach środowisk żydowskich.
Niewątpliwie żadna z wymienionych firm nie miała na celu obrażać pamięci i uczuć Żydów. Sprawa wydaje się jednak mieć drugie dno i chyba rzeczywiście powinna prowadzić do dyskusji na ważny temat.
Czy fakt, że konkretna maksyma została użyta przez nazistów oznacza, że już nigdy i w żadnym kontekście nie wolno jej stosować? I to mimo, że np. sentencja, która tym razem wzbudziła protesty, została stworzona przez rzymskiego mówcę Kato Starszego (suum cuique)? Podobne protesty wzbudza wykorzystywanie symbolu swastyki – nawet, kiedy robią to żyjący na Zachodzie hinduiści, dla których swastyka to symbol religijny...
Źródło: tvn24