PrzePiS na wychowanie

opublikowano: 2006-05-16, 18:00
wolna licencja
Wśród bałaganu sejmowego i utarczek słownych, wśród nerwowego szukania czterech brakujących posłów, którzy mieliby dać większość rządowi, gdzieś w zaciszu gabinetów powstał pomysł powołania Narodowego Instytutu Wychowania – nowego urzędu, którego zadaniem ma być czuwanie nad wychowaniem młodych ludzi.
reklama

Informacje przekazywane przez media stają się bowiem coraz bardziej niepokojące. Wkładanie koszy na głowę, obrzucanie obelgami i seks w toalecie wydają się być codziennością. Czy jednak taka jest prawda? Czy faktycznie z wychowaniem młodych ludzi jest coraz gorzej i rośnie nam społeczeństwo degeneratow i jednostek aspołecznych? Czy jest aż tak źle, że trzeba powołać Instytut Narodowy, ktory ma kreować politykę wychowawczą w Polsce?

Instytut wychowania to nasza odpowiedź na kryzys wychowawczy, na upadek wartości. Szkoła wobec tego kryzysu jest bezradna. Musimy na nowo nauczyć młodzież, czym są dobro, prawda i piękno. Przypomnieć, czym są patriotyzm, postawa obywatelska, poświęcenie dla dobra ogołu – mowił kilka miesięcy temu wiceminister Zieliński. Kilka dni temu natomiast, na trybunie sejmowej twierdził, że nowy Instytut będzie miał kształtować wśrod młodych ludzi postawy patriotyczne. Stwierdził, że będzie to inicjatywa otwarta na rożne środowiska, niezależna od rządu. Nie potrafił jednak odpowiedzieć na szereg pytań, między innymi, jak wyobraża sobie działanie Instytutu i – przede wszystkim – ile będzie kosztował.

Wszystko to pokazuje, że oprocz idei NIW-u nie ma niczego więcej. A może, wpływając w tajemnicze meandry teorii spiskowych, należy domyślać się, że minister nie chce wszystkiego nam powiedzieć, pogrąża się w niespojnych i rozmytych wypowiedziach. Powstaje bowiem pytanie – czy z wychowaniem w Polsce jest tak źle, że należy powołać nowy Instytut i czy powołanie takiego organu coś zmieni.

Zaczyna się od rodziny

Pomysł PiS-u wydaje się mi dziś być kolejnym z serii „nie wiemy czemu tak jest, ale powołajmy urząd”. Logika, ktora podpowiada, że stworzenie NIWu będzie magiczną pigułką, leczącą szkolne patologie, jest złudna, żeby nie powiedzieć – naiwna. Problemy dzisiejszej szkoły tkwią bowiem o wiele głębiej niż w kryzysie polskiej pedagogiki (o ile o czymś takim można mowić). System wychowania i nauki nie jest przecież wyalienowany od polskiej rzeczywistości.

Dzieci są ofiarami dzisiejszego świata, w dużej mierze są zminiaturyzowanymi obrazami własnych rodzin. Jeśli dziś zastanawiamy się, czemu tyle ludzi poniżej 18. roku życia włoczy się w nocy po miastach, czemu szuka nowych wrażeń w narkotykach czy potajemnym seksie, czemu tak często reaguje agresją, należy przede wszystkim najpierw sprobować skonstruować mały obraz wspołczesnej rodziny i jej sytuacji.

Zdecydowanie najwięcej problemow wychowawczych wybucha wtedy, gdy w okresie dojrzewania młodemu człowiekowi zaczyna brakować kontroli ludzi dorosłych – pierwszych autorytetow, jakimi są rodzice. Tymczasem mają oni coraz mniej czasu na wychowanie własnych dzieci. Zła sytuacja ekonomiczna w wielu rodzinach zmusza żywicieli rodziny do dodatkowej pracy, często kosztem pobytu w domu.

Młodzi ludzie pozostawieni są sami sobie, bez wsparcia tych, ktorym winni ufać najbardziej. Stres w życiu zawodowym rodzicow negatywnie wpływa na stosunki rodzic-dziecko. Nie mając czasu na wychowanie, często ograniczają swoje reakcje do zdenerwowania, co jedynie pogłębia konflikt pokoleń i zrywa tak ważną w procesie wychowawczym nić zaufania.

reklama

W szkole też nie jest dobrze

Wychowanie to jednak nie tylko rodzice. Dużą część swojego życia młody człowiek spędza przecież w szkole. Czy jest ona jednak przygotowana do wychowania dziecka? Wydaje się dziś, że to właśnie środowisko szkolne jest „puszką Pandory” procesu wychowawczego. Patrząc na patologie wśrod młodzieży zauważamy, że zdecydowana ich większość rodzi się w gimnazjum. Wydaje mi się, że placowka ta, powołana reformą edukacji rządu Buzka, jest jedną z najbardziej niefortunnych i dysfunkcyjnych części systemu nauczania w Polsce.

Sama idea gimnazjum, ktora zakładała, że wcześniej rozpocznie się wyrownywanie poziomu wykształcenia młodych ludzi (twierdzono, że po 8 latach powstawały rożnice nie do odrobienia), że dziecko częściej będzie mogło zmieniać środowiska – a więc zbierać doświadczenie – i że wcześniej będzie można rozpocząć proces specjalizacji w nauce, kosztem wykształcenia ogolnego, wydaje się być słuszna. Mocnym argumentem było też to, że większość systemow edukacji na świecie jest trojstopniowych. Żadna idea nie może się jednak udać, jeśli na jej realizację brakuje pieniędzy.

W ramach gimnazjalizacji utworzono ogromne molochy, z kilkoma tysiącami uczniow, z klasami, ktorych oznaczenia często kończą się w pobliżu literki „R”, z budynkami szkolnymi nieprzystosowanymi do przyjęcia tylu uczniow. W takiej sytuacji młody człowiek staje się anonimowy. Jednocześnie zatrudnienie pedagogow w placowkach szkolnych praktycznie nie zmieniło się od czasow 8-klasowych podstawowek. Przy tak małych kadrach, na jednego nauczyciela przypada kilkudziesięciu uczniow, ktorych poznanie zabiera ogromną ilość czasu. Tymczasem zadaniem nauczyciela oprocz wychowania jest też nauczanie. Zaczyna więc znow brakować czasu na wychowanie.

Metody wychowawcze starsze od uczniów

W tym samym momencie uczeń aklimatyzuje się w nowej grupie kolegow. Tworzą się małe społeczności uczniowskie, w ktorych do rangi autorytetow rosną, ukazujący swoją dorosłość, młodzi palacze, początkujący narkomani czy popijające nastolatki. Nauczycielom jest natomiast coraz trudniej wychwycić w tłumie obszary tych patologii. Nie są też do tego zresztą przygotowani. Część starszych nauczycieli zatrzymało się w zakresie psychologii czy nauk o wychowaniu, na poziomie przełomu lat 70. i 80. XX wieku (a niektorzy może jeszcze wcześniej). Tymczasem zakres wiedzy i metod w tych dziedzinach znacznie się poszerzył.

Młodsi pedagodzy, mimo iż mają szansę na zapoznanie się z najnowszymi osiągnięciami pedagogiki czy psychologii, nie są przygotowani do wykonywania tego zawodu, zbyt mało jest bowiem praktyk zawodowych w szkołach wyższych. Z przyczyn finansowych programy pedagogiki i psychologii ogranicza się do nużących, niczego niewnoszących wykładow. Brak wykształcenia praktycznego mocno daje się we znaki.

reklama

Poza tym należy wspomnieć, że większość pomysłow i teorii wychowawczych (często autorstwa naukowcow zagranicznych), odstaje mocno od polskich warunkow. Z uśmiechem na ustach czytamy o wyposażeniu pracowni, o organizacji pracy, o indywidualnym poznaniu predyspozycji ucznia. W naszych warunkach jest to wiedza praktycznie bezużyteczna. Młody adept staje więc wobec uczniowskiego Goliata w lekkiej zbroi, z niekoniecznie ostrym mieczem i mało wytrzymałą tarczą. Jedyne, na co może liczyć, to własne predyspozycje zawodowe i umiejętności.

Kto zostaje nauczycielem?

A propos predyspozycji zawodowych – w ramach kształcenia wyższego praktycznie nikt nie sprawdza psychicznego i mentalnego przygotowania studenta do pracy w zawodzie pedagoga i nauczyciela, tak więc przedostaje się do środowiska nauczycielskiego wielu ludzi kompletnie się do tego nienadających. Nie wolno też zapomnieć, że sam zawod nauczyciela nie jest postrzegany przez studentow jako atrakcyjny. Wspołczesny bakałarz to przecież ogromne poświęcenie za śmiesznie małe pieniądze. Najlepsi studenci starają się więc jak najszerszym łukiem ominąć karierę nauczycielską, ze szkodą dla niej.

Sama szkoła przestała być już dawno miejscem spędzania wolnego czasu. Nie ma pieniędzy na funkcjonowanie koł zainteresowań, sprzęt sportowy jest stary i zniszczony, regulaminy chroniące sale internetowe, wyposażone często ogromnym kosztem, zniechęcają uczniow do korzystania z nich, a dla nauczycieli prowadzenie dodatkowych zajęć oznaczałoby czasem pracę całodobową.

Rozwiązać problemy

W chwili, kiedy dwie najważniejsze instytucje w życiu młodego człowieka (dom i szkoła) zawodzą, pozostaje on oddany samemu sobie. Szuka pomysłu na życie w środowisku, w ktorym przebywa. Jest bardziej podatny na działanie reklam, kolorowych czasopism, ktore staja się powoli substytutem rodziny i szkoły. To one odpowiadają na żywotne problemy młodych ludzi, to one służą radą, to one poruszają sfery, o ktorych, jak pewnie sądzi wielu purystow moralnych, dzieci nie powinny myśleć. Brak edukacji seksualnej w szkołach naturalnie powoduje, że odpowiedzi na pytania o seksualność, zwłaszcza w trudnym okresie dojrzewania, młodzież szuka w kolorowych czasopismach. Przekazują one wiedzę, w dużej mierze prymitywną i uproszczoną, a to rodzi za sobą kolejne luki w procesie wychowawczym. Zabranianie, cenzurowanie, nic tu nie da. Należy odpowiedzieć młodym ludziom na pewne pytania, zanim zdąży to zrobić „Bravo” czy „Dziewczyna”.

reklama

Nie uczyni tego jednak Narodowy Instytut Wychowania ani żadna inna centralna organizacja. Wychowania nie da się bowiem narzucić. Nie da się dekretem rozwiązać wszystkich problemow. Jak już wspomniałem, system wychowawczo-edukacyjny jest bowiem wysoce niedofinansowany, sam rodzi patologie, a poprzez nieprzygotowanie nauczycieli, nie potrafi sobie z nimi poradzić. Brak rodzicow w domu, często nie z ich winy, a z przyczyn stricte ekonomicznych, czyni potężną lukę (nie do odbudowania) w całym procesie wychowania. W tych dwoch sferach tkwi bowiem istota wspołczesnych problemow z młodzieżą.

Wychowanie musi należeć do rodzicow i szkoły. Ktoż inny bardziej rozumie środowisko, w jakim wychowuje się młody człowiek, ktoż może indywidualnie poznać problemy i potrzeby ucznia, jeśli nie rodzic i nauczyciel z pobliskiej szkoły? Instytut Wychowania pożre natomiast kolejne miliony złotych. Miliony, ktore mogłyby być przeznaczone dla szkoł wyższych na konto lepszego przygotowania przyszłych nauczycieli, na pomoc bibliotekom, na rozbudowę bazy sportowej itp. Nie jest rozwiązaniem system nakazow i zakazow. Moralności i wychowania nie da się uchwalić, nie da się stworzyć konstytucji o wychowaniu. To długotrwały, wieloczynnikowy proces.

Wydaje się jednak, że działacze PiSu tego nie wiedzą albo nie chcą wiedzieć. Ich idea wszechwiedzącego państwa jest złudna i zawodna. Dodatkowo jest ona niebezpieczna. Konfrontując bowiem pomysł Narodowego Instytutu Wychowania z wypowiedziami ministra dotyczącymi pacyfistow, homoseksualistow czy ekologow wydaje się, że NIW będzie rodzić kolejne, czysto teoretyczne schematy wychowawcze. Będzie probował narzucić jedyny słuszny, katolicko-narodowy system wartości i tutaj tkwi największe zagrożenie. Być może jednak o to chodzi. Być może po to ma istnieć ten Instytut. Być może bardziej ma wykreować jedną obiektywną prawdę niż zabierać TVNowi materiał do programu „Uwaga! Szkoła, jakiej nie znacie”.

Czy na pewno jest tak źle?

Czasem jednak myślę sobie, że może nie jest tak tragicznie, jak probują nam przekazać wspołczesne media. Być może nasze wrażenie, że istnieje w Polsce kryzys wychowawczy, bardziej spowodowane jest tym, że informacje o patologiach w ogole do nas dochodzą. Pamiętajmy bowiem, że w tym samym czasie, gdy w Toruniu nauczyciel ściągał sobie kosz z głowy, gdzieś Pokojowy Patrol ćwiczył ratować ludzi; gdy nieletni kopali bezdomnego, gdzieś grupa harcerzy pomagała w domu spokojnej starości; gdy 15-latkowie kochali się w ubikacji, gdzieś młodzi ludzie zgłaszali się do wolontariatu w Muzeum Powstania Warszawskiego.

Nie żyjemy w społeczeństwie jednolicie złym. Żyjemy w kraju, ktory ma swoje problemy, ma swoje patologie, ktore odbijają się na całości życia społecznego. Tylko ich eliminacja, a nie tworzenie nowych instytucji (tym bardziej, że odpowiednie już istnieją), może korzystnie wpłynąć na polską młodzież, bo takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie

reklama
Komentarze
o autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone