Prusy Wschodnie: Rosjanie nadchodzą

opublikowano: 2023-10-11, 13:20
wszelkie prawa zastrzeżone
„Los się odwróci”? Co mężczyzna miał na myśli? Mówił o Rosjanach, którzy stali na granicy. W każdej chwili mogli uderzyć, „a wtedy biada nam”!
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Waltera Kempowskiego „Wszystko na darmo”.

Prusy Wschodnie w 1941 roku (Bundesarchiv, Bild 137-065743 / CC-BY-SA 3.0)

Mężczyzna podziękował i powiedział: zobaczymy, co dalej, na razie trzeba dostać się do Mitkau, następnie może jednak spróbuje dotrzeć do Insterburga, a jeśli nie, to do Olsztyna. Później, najszybciej jak się da, trzeba wrócić do Elbląga, a stamtąd udać się do Gdańska i do Hamburga. A potem kierunek południe. Ale najpierw zupa.

– Ach… – nie przestawał powtarzać, zacierając ręce i dokładnie przyglądając się temu, co wlewano mu łyżką wazową do talerza. Trafił mu się prawdziwy rarytas, do tego w środku pływało trochę mięsa.

We dworze przyjęło się odmawiać modlitwę przed jedzeniem – gościowi wydało się to słuszne. Gdy był dzieckiem, jego rodzice też pielęgnowali ten zwyczaj. Och, wciąż pamięta!

Niestrudzona cioteczka, chłopiec o blond włosach i bezradna Katharina z niebieskimi oczyma i meszkiem nad górną wargą, do tego na stole waza z gęstą zupą.

Bim! – zaczął bić stojący w holu zegar – bam!

Zupa była gorąca. Ekonomista – studiował w Getyndze, a potem, zanim wpadł na, jak się wyraził, niedorzeczny pomysł, żeby włóczyć się po Prusach Wschodnich, długi czas mieszkał w Smreczanach, – dmuchał mocno na łyżkę, aż stojąca na stole lampa naftowa zaczęła kopcić. Ważył srebrny przedmiot w dłoni.

– Ach! Co za kultura! – westchnął. Odwrócił sztuciec i pokazał chłopcu znak złotniczy. Natychmiast spostrzegł, że to srebro wysokiej próby. – Spójrz no tutaj, co widzisz? Osiemset! – Teraz uniósł też łyżkę Petera. – Srebro próby osiemset! I ta łyżka wazowa – wspaniała sztuka… Jak ci się wydaje, chłopcze, ile jest warta?

A porcelana! – Przecież – czy to nie…? – Nie dało się teraz odwrócić talerza. Do tej pory chłopiec ani razu nie zauważył, że w miarę ubywania zupy na dnie naczynia ukazywał się namalowany na niebiesko, kunsztowny pejzaż. Drzewa, staw, żurawie, łódka z rybakiem wyciągającym sieć z wody.

Katharinie przypomniał się Berlin, Tauentzienstraße, gdzie przed ślubem kupowała zastawę. Georgenhof? – wyobrażała sobie – może nieustannie trzeba będzie przyjmować gości? Licznych gości? Przecież w dworach, o ile jej było wiadomo, wydawano przyjęcia? W salach, przy blasku świec?

Dlatego kupiła komplet na dwadzieścia cztery osoby.

reklama

– Po co ci te wszystkie naczynia? – spytał mąż, kiedy po weselu jej wyprawa dotarła do Georgenhofu.

Katharina mieszkała w Berlinie, wcześniej tylko raz była w Prusach Wschodnich, w nadbałtyckim kurorcie Cranz, gdzie przypadkiem w kawiarni poznała Eberharda. Wzleć wysoko, czerwony orle! – grała kapela na plaży. „Cześć tobie, moja brandenburska ziemio!”. Jedli florentynki, Eberhard palił papierosy w okopconej cygarniczce z pianki morskiej – lufkę zdobił grawer przedstawiający mężczyznę i kobietę. Wieczorem na drewnianym podwyższeniu ustawionym na plaży tańczyli fokstrota.

Srebro? Porcelana? – Ekonomista dziwił się, że drogocenne przedmioty nadal są jeszcze w użyciu, że już dawno ich nie spakowano i nie ukryto, nie wysłano do Berlina albo Bóg raczy wiedzieć dokąd?

– A co, jeśli przyjdą Rosjanie?

Do tego jeszcze ta hołota po sąsiedzku? Ciekło mu z nosa, wyciągnął więc coś przypominającego chusteczkę, w oczy rzucił się sygnet z brylantem, który nosił na małym palcu.

– Jak państwo myślą: co się tu stanie, gdy los się odwróci?!

Nie oblizał łyżki, choć widać było po nim, że chętnie zjadłby dokładkę, ciotka wzięła zatem wazę w obie ręce i wylała mu resztę zupy na talerz, aż chlupnęło.

Katharina zaśmiała się nieznacznie, nie wiedziała jednak, czy wolno jej się z tego powodu śmiać, a jeśli ciotka będzie jej mieć to za złe?

– Jak mogłaś śmiać się w takim momencie? Jak mogłaś?

„Los się odwróci”? Co mężczyzna miał na myśli?

Mówił o Rosjanach, którzy stali na granicy. W każdej chwili mogli uderzyć, „a wtedy biada nam”!

Na stole stanęła misa z jabłkami, poczęstowano nimi również gościa, który pochwalił aromat owoców. Wyjął z portfela kolejne kartki dla urlopowiczów i podał je przez stół.

– „Wysławiajcież Pana, albowiem jest dobry; albowiem na wieki miłosierdzie jego…” – powiedziano. Tak, całym sercem się z tym zgadzał.

– Ach! Jak rozkosznie! – odezwał się mężczyzna. Rodzinne życie! – Małżonek zapewne na froncie? – Zadbanymi dłońmi obierał jabłko, które mu podano. Gdy je spałaszował, wręczono mu drugie.

Nie, nie na froncie, mąż przebywa daleko, we Włoszech, przysłał stamtąd wiele pięknych rzeczy, a kiedy tylko może, telefonuje.

Ewakuacja Niemców z Prus Wschodnich, luty 1945 roku (Bundesarchiv, Bild 183-R77448 / CC-BY-SA 3.0)

– Najpierw był na Wschodzie, teraz jest we Włoszech.

– A te talerzyki na owoce – wykrzyknął Schünemann. Każdy pomalowany inaczej, urocze aranżacje, banany z ciemnym winogronem i migdałami, a tu pompela, porzeczki, figi… Pokazywał chłopcu misterne malunki, objaśniając, co to takiego owoc granatu.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Waltera Kempowskiego „Wszystko na darmo” bezpośrednio pod tym linkiem!

Walter Kempowski
„Wszystko na darmo”
cena:
79,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
ArtRage
Tłumaczenie:
Małgorzata Gralińska
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
376
Seria:
Cymelia
ISBN:
978-83-67-51539-9
EAN:
9788367515399
reklama

Mężczyzna nie mógł nadziwić się ich lekkomyślności: wciąż używali talerzy i stołowego srebra. Natychmiast wszystko spakować! Na miłość boską! Nożyki do owoców z rękojeścią z poroża jelenia też! Przecież tej tam hołocie nie należy ufać, ani za grosz!

– Jeśli los się odwróci…

Któż wie, co się wydarzy? Rosjanie? Kto wie? W tej chwili front jest uśpiony, lecz to szybko może się zmienić, ma dziwne przeczucie… Rankiem uda się do Mitkau, później do Insterbuga, a potem wróci tak szybko, jak się da. No, może wybierze się jeszcze do Olsztyna. Nie powiedział, czego właściwie będzie szukał w Mitkau i w Insterburgu.

– Wszystko spakować! – krzyczał, jakby sam miał ponieść jakąś stratę, jeśli się tego zaniecha. Najlepiej owinąć sianem i ułożyć w skrzyni, a potem zakopać. A srebro wysłać, sztuka po sztuce, do Berlina lub Bawarii, albo lepiej do Hamburga. Może zapyta swojego kuzyna, czy ten nie mógłby przechować wszystkiego u siebie?

Następnie przyłożył palec do ust, jakby zdradzał tajemnicę, i wyszeptał: srebro nigdy nie traci na wartości. Większe sztućce wysłać, ale łyżeczki do herbaty lepiej zachować, będą służyć za walutę.

– Toż to czysta gotówka! – W czasie ucieczki, gdy chce się na przykład przedostać przez rzekę, wystarczy wręczyć przewoźnikowi łyżeczkę! Srebro! Przecież taki człowiek wyciągnie po nią obie ręce? Komu w obecnych czasach zależy jeszcze na pieniądzach?

Katharina skręciła sobie papierosa, a tymczasem cioteczka odniosła naczynia do kuchni. Właściwie nigdy tak dokładnie nie przyjrzała się talerzom… Srebro? Wysłać? Przecież to wszystko nie takie proste. Od dziś sama będzie myć talerzyki do owoców, lepiej nie zostawiać tego dziewczynom, jeszcze coś upuszczą i potłuką.

Ukrainki, Wiera i Sonia, kłóciły się w kuchni, skąd dobiegały ich podniesione głosy. I tak cały dzień, Bóg raczy wiedzieć, o co chodzi. Może zresztą wcale się nie kłócą, może tylko tak brzmi ich bełkotliwy język.

Albo poszło im o Rumunów z leśnego zameczku? Wśród mieszkających tam ludzi – Rumunów, Czechów, Włochów – znajdowało się kilku silnych chłopców. Dało się słyszeć ich pieśni. Przechodząc obok hotelu, za każdym razem można było złowić czyjś śpiew. Gdy pokazywały się dziewczęta, mężczyźni zsuwali czapki na kark. Włoch nawet wetknął do swojej pióro!

reklama

Pan Schünemann przyglądał się portretom wiszącym w holu. Ogromne i ciemne, przedstawiały pełnych godności mieszkańców Poczdamu i Borów Tucholskich. Choć tak naprawdę nikt nie wiedział, kogo dokładnie.

Tak, tak, Berlin. Wilmersdorf?

Na te słowa Katharina odwróciła wzrok. Na Boże Narodzenie zamierzała wysłać Petera do stolicy – kto wie, co może się zdarzyć – lecz mieszkańcy Wilmersdorfu ją zbyli.

Berlińczycy dawali znak życia tylko wtedy, gdy czegoś potrzebowali… Ziemniaki, warzywa, wszystkiego im dostarczano, przez całe lata, na święta posyłano nawet gęś. Chłopca jednak nie chcieli przyjąć. A może to i lepiej, biorąc pod uwagę wyniszczające ataki na miasto?

Jeszcze w zeszłe lato przysłali obie córki, Elisabeth i Anitę – dziewczęta naprawdę tu odpoczęły.

– Nasze relacje na zawsze zostały zerwane! – oznajmiła cioteczka. – Raz na zawsze!

– Rozumiem – odrzekł ekonomista.

Po kolacji mężczyzna wyruszył na zwiedzanie domu. Idąc o kulach, wymachiwał nogami i zręcznie przemierzał hol tam i z powrotem, popchnął nawet drzwi prowadzące do sąsiedniego pomieszczenia: z wnętrza powiało chłodem! Była to sala letnia, wybudowana jeszcze przed wojną za gotówkę pochodzącą ze sprzedaży ziemi i nigdy tak naprawdę nieużywana. Teraz piętrzyły się w niej skrzynie i pudła.

Mężczyzna zrobił rundę w lodowatym pomieszczeniu.

– A cóż to za skrzynie? – zapytał, stukając w jedną z nich kulą. Nie czekając na odpowiedź, zamknął drzwi i wrócił do reszty towarzystwa.

Członkowie niemieckiej marynarki wojennej na statku w Pillau (ob. Bałtyjsk), 26 stycznia 1945 roku (Bundesarchiv, Bild 146-1989-033-35 / Budahn, H. / CC-BY-SA 3.0)

Należało zbadać jeszcze jeden pokój: Co takiego? – Sala bilardowa!… Prawdziwy stół do bilardu obity zielonym suknem… Przy oknie stoliki do gry z wypolerowanymi blatami, a w rogu szafa z intarsjowanymi drzwiami. Zapewne przechowuje się w niej wina i cygara?

Wiszące na ścianach w szeregu trofea myśliwskie – rogi, poroża, jedne obok drugich, oraz wypchana głowa lochy – pochodziły jeszcze z czasów starego von Globiga. A do tego pod sufitem lampa ze splątanych poroży? Stary von Globig był zapalonym myśliwym, jego trójlufka i drogi karabin powtarzalny znajdowały się w nowoczesnej szklanej gablocie, która zupełnie nie pasowała do tego wnętrza.

Cioteczka przez cały czas chodziła krok w krok za mężczyzną, w końcu się nie znali! Opowiadała mu, że dawniej panowie palili tutaj cygara i grali w wista.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Waltera Kempowskiego „Wszystko na darmo” bezpośrednio pod tym linkiem!

Walter Kempowski
„Wszystko na darmo”
cena:
79,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
ArtRage
Tłumaczenie:
Małgorzata Gralińska
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
376
Seria:
Cymelia
ISBN:
978-83-67-51539-9
EAN:
9788367515399
reklama

– Lepiej zamknijmy już drzwi.

W sali po drugiej stronie urządzano uroczystości, mówiła… Co zresztą nie było prawdą – owszem, zamierzano wydawać przyjęcia, lecz potem wybuchła wojna. A teraz stały tam skrzynie z dobytkiem berlińczyków.

Cioteczka wepchnęła gościa z powrotem do holu. Mężczyzna pokuśtykał dookoła, przyjrzał się choince, z której opadały igły, a potem podwinął kulą róg dywanu:

– Oryginalny?

W końcu dostrzegł także filiżanki krzywo ustawione w sekreterze.

– Można? – zapytał. Otworzył oszklone drzwiczki i przyglądał się każdej sztuce z osobna. Niektóre filiżanki zdobił pejzaż, na pierwszym planie namalowano chłopców na łyżwach. W innych leżały zaschnięte muchy. Tutaj też kryła się należąca do Eberharda cygarniczka z pianki morskiej, trochę okopcona, lecz całkiem interesująca. Z przodu stały, oprawione w metalowe, fantazyjnie powykręcane ramki, sepiowe fotografie przedstawiające dziadków i babki. Ekonomista zapytał, kim są uwiecznione na nich osoby, nie otrzymał jednak żadnej odpowiedzi, spojrzał więc na Katharinę, lecz ta nawet nie wstała, nie zbliżyła się, siedziała dalej przy stole, paliła i bawiła się pudełkiem od zapałek.

Cioteczka pospieszyła z wyjaśnieniami, wskazując na zdjęcie carskiego oficera z 1914 roku w ozdobionej sznurem litewce i ze szpicrutą w ręku. Na jego temat krążyły rozmaite opowieści. O tym, że podczas rosyjskiego najazdu w 1914 roku kwaterował w Georgenhofie, że był przyzwoitym, starannie wykształconym człowiekiem. Posługiwał się biegle francuskim! Wiele mu zawdzięczano: zapobiegł grabieżom we dworze! I grywał tu w bilard, jak inni.

Niespodziewanie zjawił się ponownie w latach dwudziestych, zdołał umknąć Sowietom przez Finlandię. Wyglądał na obdartusa, po dawnej elegancji nie został nawet ślad, nosił futrzane nakrycie głowy. Pokazywał na wschód i wołał bez przerwy: „O! O! O!”. Pożyczył trochę pieniędzy, a potem przepadł na zawsze. Zostawił po sobie białą karakułową czapkę.

Na klapie sekretery stała również fotografia pana domu w białym mundurze – na piersi, choć bez mieczy, Krzyż Zasługi.

– Droga, łaskawa pani – zawołał pan Schünemann do Kathariny – czy to pani małżonek?

reklama

Tak, jej mąż, jakże by inaczej!

Eberhard von Globig należał do specjalistów, troszczył się, by zaopatrzenie ludności niemieckiej przebiegało bez zakłóceń, wiedział, jak dla dobra Rzeszy Wielkoniemieckiej eksploatować przestrzeń gospodarczą na Wschodzie. Podczas obecnej wojny wyglądało to zgoła inaczej niż w latach 1914–1918, kiedy Niemcy musieli odżywiać się brukwią. Tym razem nie należało niepotrzebnie drażnić ludności, władze próbowały zapewnić odpowiednią ilość produktów żywnościowych. Chleb, masło, mięso, pociągi towarowe wypełnione po brzegi melonami! Ukraina, Białoruś. Sporo dało się stamtąd wywieźć. Pszenica, olej słonecznikowy i kto wie, co jeszcze. Teraz pozostały tam jednak tylko dymiące zgliszcza.

Katharinie przypomniała się para pomalowanych kolorowo drewniaków, którą podarował jej Eberhard. Sztuka ludowa. Nigdy ich nie założyła.

– Tak, tak, na Ukrainie – powiedział znacząco doktor Schünemann, zwracając się do Kathariny. – Całe szczęście, że pani małżonek przebywa obecnie we Włoszech… Słyszy pani, to bardzo, bardzo dobrze.

Z wprawą sięgnął do wnętrza sekretery, pomacał szufladki: skrytka!

Skrytka? Może znajdzie w niej złote guldeny albo franki szwajcarskie? – Nie, skrytka była pusta.

Armia Czerwona w czasie operacji berlińskiej, 1945 rok

Obok zdjęcia Eberharda leżał jego ostatni list z niebieskim znaczkiem lotniczej poczty polowej. Schünemann uniósł kopertę, zabrał ją do stołu i przysunął lampę naftową: ten znaczek…? Czyżby się mylił? Usterka druku? Prawe skrzydło samolotu zniekształcone z powodu szczerby? Usterka płyty drukarskiej? Nie? Chyba jednak nie. Cienie, które rzucały jego dłonie, tańczyły na ścianach, gdy trzymał list pod lampą.

Ale żeby obwąchiwać list dostarczony pocztą polową – tego już za wiele. Mało brakowało, a wyciągnąłby zapisany arkusz z koperty! W końcu sam się zorientował.

– Cóż za niedyskrecja – powiedział – lecz pasja, zamiłowanie…

Znów pokuśtykał w kierunku Kathariny i zaczął opowiadać o ludziach, którzy oddawali się zbieractwu, kolekcjonując najrozmaitsze przedmioty: stare książki, monety. Słyszał nawet, że zdolni byli popełnić morderstwo, byleby tylko uzupełnić swoje zbiory! Magister Tinius zabił w Lipsku zamożną wdowę. Wszystko z powodu kilku starych książek…

Schünemann wymachiwał kulą, ogień rzucał na ścianę cudaczne cienie.

Trofea myśliwskie – okazy zawieszone obok siebie na ścianie – przecież także miały coś wspólnego ze zbieraniem i mordowaniem!

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Waltera Kempowskiego „Wszystko na darmo” bezpośrednio pod tym linkiem!

Walter Kempowski
„Wszystko na darmo”
cena:
79,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
ArtRage
Tłumaczenie:
Małgorzata Gralińska
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
376
Seria:
Cymelia
ISBN:
978-83-67-51539-9
EAN:
9788367515399
reklama
Komentarze
o autorze
Walter Kempowski
(1929-2007) – jeden z najważniejszych niemieckich prozaików XX i początku XXI wieku, autor ponad 30 książek. Przyszedł na świat w 1929 roku w Rostocku. W 1944 roku został przeniesiony do karnej jednostki Hitlerjugend, a następnie powołany do służby kurierskiej w Luftwaffe. Po zakończeniu działań wojennych wyjechał do Niemiec Zachodnich. Aresztowany w 1948 przez NKWD pod zarzutem szpiegostwa, gdy przygotowywał ucieczkę matki i brata na Zachód, został skazany na 25 lat obozu pracy. Przez osiem lat był więźniem zakładu karnego w Budziszynie. Na Zachód wyjechał po ogłoszeniu powszechnej amnestii w NRD w 1956 roku. Niezwykle trudne i bolesne doświadczenia więzienne opisał w książce Im Block. Ein Haftbericht. Sukces przyszedł w 1971 roku, kiedy ukazała się powieść Tadellöser und Wolff, która natychmiast zdobyła uznanie krytyki i czytelników. Dziełem jego życia jest Das Echolot, monumentalny „zbiorowy dziennik”, jak głosi jego podtytuł – panorama wydarzeń, które miały miejsce w Niemczech i na świecie podczas drugiej wojny światowej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone