Prezydent Kaczyński spocznie na Wawelu
Pisząc te słowa, mam żal do kardynała Dziwisza. Szczerze wierzę w jego dobre intencje, ale mam wrażenie, że swoim nieopatrznym, podjętym w pośpiechu, ostatecznym rozstrzygnięciem wplątał Kościół i większość polskiego społeczeństwa w wir poważnego sporu politycznego, niszcząc poczucie wspólnoty łączące miliony Polaków. Intencje były dobre: – Ta decyzja powinna nas łączyć. Śmierć bohaterska nie powinna nas dzielić. – mówił kardynał. A jednak podzieliła. Zastanawia mnie, że zasada: „kościelne młyny wolno mielą” tym razem nie miała zastosowania. Przemawia do mnie opinia biskupa Tadeusza Pieronka, że z tą decyzją można było spokojnie poczekać, poddając ją szerszym konsultacjom społecznym.
Zdaję sobie sprawę z tego, że za postanowieniem o pochówku w Krakowie przemawiało wiele przesłanek. Zgoda rodziny, rządu i największej partii opozycyjnej. Nastrój żałoby, jedności, kreowany przez media. Symbolika zdarzenia, wpisującego się w nasz charakter narodowy. Do tego Kraków wydaje się być miejscem znacznie lepszym niż Warszawa chociażby ze względu na promocję polskiej turystyki i historii – argument może wydawać się nie na miejscu, jednak autor tekstu, zajmujący się na co dzień zagadnieniami promocji, nie może go tu przemilczeć. Media z całego świata przybliżą atrakcje historycznej stolicy Polski, zwabiając tu kolejnych turystów, przyczyniając się do rozwoju naszej gospodarki.
Co jednak stanie się w sytuacji, w której rozgoryczenie wyborem wawelskiej krypty jako miejsca pochówku prezydenta Kaczyńskiego będzie tak silne, że protesty nie zamilkną do niedzieli? Odpowiedź jest prosta:
Wstyd na cały świat.
Rozgoryczenie przeciwników tej decyzji wydaje się być zrozumiałe. Prezydentura Lecha Kaczyńskiego była oceniana przez większość z nas bardzo słabo i chwilowe hurrapatriotyczne medialne uniesienie tego nie zmieni – oceny te w wielu kwestiach były uzasadnione. Myślę, że nikt poważny nie neguje piękna charakteru Lecha Kaczyńskiego i jego Małżonki. Szczerości, dobroci serca, oddania rodzinie, ojczyźnie. Sam ich szczerze za to podziwiałem i podziwiam. Jednak są to wartości, których bardziej oczekiwalibyśmy po polityku świętym, niż kimś, kogo moglibyśmy wszyscy nazywać skutecznym mężem stanu, ojcem narodu na równi chociażby z Józefem Piłsudskim, obok którego nasz świętej pamięci Prezydent spocznie. Te dwie kategorie rzadko się ze sobą (niestety) łączą. Przypomnijmy również, że w podobnej sytuacji tragicznie zmarły prezydent Narutowicz został jednak pochowany w Warszawie, nie w Krakowie.
Wydaje się, że z decyzji o pochówku na Wawelu nikt wycofać się już nie może. Nadwątliłoby to autorytet Kościoła, rządu, głównej partii opozycyjnej, a także sprawiłoby niebywały ból rodzinie zmarłego. Pozostaje ją zaakceptować, mając cichą nadzieję, że jej najbardziej zażarci przeciwnicy w najbliższą niedzielę zamilkną. W przeciwnym wypadku, tak jak zaszokowaliśmy świat jednością po śmierci Prezydenta, zaszokujemy ponownie – tym razem czymś zupełnie przeciwnym.
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”.