Pressje, (teki XX i XXI) – recenzja i ocena
Próbując polecić bądź odradzić jakieś czasopismo, można łatwo znaleźć się w niewygodnej sytuacji – po pierwsze wnioskując z jednego czy dwu numerów o całości, po drugie – nie mogąc podjąć dyskusji nawet z połową artykułów, które miało się okazję przeczytać. W przypadku „Pressji” szczególnie bolesne jest to drugie ograniczenie: w dwu tekach (tak wydawcy chcą nazywać kolejne numery), oprócz wielostronnie ujętych tematów wiodących można znaleźć wiele luźniej powiązanych z pozostałymi artykułów oraz rubryki stałe. A co najważniejsze, w każdym numerze znaleźć można wiele trafnie sformułowanych tematów i problemów. Nawet jeśli wiele rozwiązań, które proponują publicyści „Pressji”, wymaga doprecyzowania czy cierpi na pewne uchybienia, są to propozycje, które warto rozważyć i podjąć na ich temat dyskusję.
Nim przejdę ad rem, należą się czytelnikowi dwa słowa wyjaśnienia, czym „Pressje” są. Jak zdradziłem w pierwszym akapicie, jest to czasopismo publicystyczne, koncentrujące się wokół spraw związanych z filozofią społeczną i polityczną, historią idei oraz bieżącymi sprawami publicznymi. Jak określają siebie sami autorzy, są krakowskim, konserwatywnym, nowoczesnym kwartalnikiem społeczno-kulturalno-politycznym, wydawanym przez Klub Jagielloński (organizację związaną z UJ). Większość zespołu to absolwenci lub studenci kierunków filozoficznych i politologicznych z Krakowa. Konserwatywne podejście w wykonaniu „Pressji” daje dobre rezultaty dzięki jasnemu sprecyzowaniu podejmowanej tematyki (m. in. obecności tradycyjnych wartości w przestrzeni publicznej), przy jednoczesnym otwarciu na inne kierunki myślenia.
Każda z tek składa się mniej więcej z 250 stron: oprócz rubryk stałych, większość artykułów poświęcona jest jednemu, wybranemu tematowi. W przypadku numerów, które miałem przyjemność wziąć do ręki, są to „Nowe średniowiecze” oraz „Postmodernistyczna solidarność”. Idąc tropem sprawdzonym w publicystyce, dobierane tematy są prowokującymi hasłami, które raczej przyciągają do lektury niż zdradzają, co czytelnika może w jej trakcie spotkać.
„Nowe średniowiecze” to pożyczka z terminologii Pitirmia Sorokina, rosyjskiego socjologa pracującego w pierwszej połowie ubiegłego wieku, głównie w USA. Jego myśl jest głównym tematem XX teki. Tematem do rozważań jest przede wszystkim teza, iż kultury można podzielić na te zorientowane na poznanie zmysłowe, intuicyjne oraz idealistyczne (całościowe). Dzięki założeniu, iż każda ludzka próba zrozumienia i zinterpretowania świata wcześniej czy później okaże się nieadekwatna, nie ujmie jakiejś istotnej kwestii (tzw. „zasada ograniczeń”), Sorokin twierdzi, iż faktyczne cywilizacje oscylują między tymi trzema modelami, mniej lub bardziej płynnie przechodząc od jednego do drugiego. Pisząc w połowie XX wieku przewidywał, że pieczołowicie rozwijana od czasów odrodzenia kultura, oparta na materializmie i promująca przede wszystkim to, co poznawalne zmysłowo, zmierza do punktu kryzysowego: zbyt bowiem zaniedbuje drugą sferę ludzkich zainteresowań i potrzeb, sferę duchową, przestrzeń wartości. Publicyści „Pressji” podejmują tę myśl Rosjanina, próbując samodzielnie wskazać współczesne tematy, gdzie jego analiza zdaje się dawać obiecujące rezultaty, nie pozostają także niewrażliwi na idealizacje i uproszczenia, których dopuszcza się socjolog.
Zdecydowana pochwała należy się „Pressjom” za przedstawienie tematu. Czytelnik może zaczerpnąć wiedzy u źródła, czytając fragment książki Sorokina, przetłumaczony z angielskiego. Poprzedzony jest on wstępem, który prócz wyciągu z najważniejszych myśli autora, podaje niezbędny kontekst. Kolejne artykuły to interpretacje myśli Sorokina na gruncie szczegółowym, których podejmują się krakowscy członkowie redakcji oraz publicyści czy myśliciele z zagranicy. Bardzo interesująco wypada zestawienie rozważań katolickiego biskupa Reinhardta Marxa, patriarchy prawosławnego Cyryla I oraz muzułmańskiego uczonego, prawoznawcy Muhammada Taquiego Usmaniego, na temat powiązań gospodarki i religii (czyli właśnie punktu stycznego myślenia o sprawach materialnych oraz duchowych). Idealizacje i potknięcia, które przytrafiają się Sorokinowi, szczególnie te, które dotyczą analizy konkretnych przykładów historycznych, trafnie wyłapał rosyjski filozof Wiaczesław Mosiejew, próbując zastosować spostrzeżenia swego rodaka do analizy głównych nurtów zachodniej filozofii nowożytnej i współczesnej. Krakowscy publicyści skupiają się na zastosowaniu teorii o spajającej, łączącej różne schematy myślenia i działania, roli wartości na gruncie: prawa, estetyki czy... teorii systemów. Ta ostatnia kwestia została bardzo ciekawie podjęta w artykule filozofa i socjologa Błażeja Skrzypulca. Rozumiejąc społeczeństwo także jako system norm i środków komunikacji (tj. głównie języka rozumianego formalnie, ale także metafor i odcieni znaczeniowych pojęć), wskazuje iż cechą nowoczesnego społeczeństwa jest pozostawienie celu ludzkiego działania w sferze, która nie jest jednoznacznie wyznaczana przez inne elementy systemu. Tymczasem różne środowiska, tworząc różne systemy, potrzebują metod komunikowania się między sobą – a im bardziej system skomplikowany, tym strata informacji przy tłumaczeniu z języka jednego systemu na język drugiego większa. Wtedy, jak proponuje autor, można rozumieć uniwersalne wartości – abstrahując nawet od ich treści; tj. skupiając się na tym, że są one ogólnie obowiązujące, a nie, jakie konkretne przesłanie ze sobą niosą – jako mechanizm, który umożliwi komunikację między różnymi systemami (tutaj: językami i społeczeństwami).
Jaki jest cel tych dociekań, prowadzonych na różnych płaszczyznach? Sorokin, mówiąc o społeczeństwach zmysłowych, ideacyjnych oraz idealizacyjnych (tj, takich, które potrafiły łączyć to, co zmysłowe z tym, co poznawalne intuicyjnie i leżące w sferze wartości – przykład tego chciałby widzieć na przykład w klasycznym antyku greckim) posługuje się modelami teoretycznymi. Autorzy XX teki „Pressji” chcą podjąć dyskusję nad tym, czy „Stary Świat”, koncentrując się na postępie materialnym, przejdzie (r)ewolucję, którą zapowiada Sorokin: czy nastąpi „Nowe Średniowiecze”, w którym Europejczycy zamienią wyeksploatowany pozytywizm na jakąś intuicyjną formę poznania, taką jak religia chrześcijańska w średniowieczu? Z punktu widzenia historyka szczególnie ciekawy jest wspomniany wcześniej artykuł Mosiejewa, w którym wskazuje się na wady uprawiania historiografii zarówno w duchu pozytywistycznym (który uniemożliwia wykrycie pewnych zależności w czasie, np. analogii w kierunku rozwoju społeczeństw) jak i poszukiwań „praw dziejowych” (które choć mogą zadowalać pragnących syntezy w dziejach ludzkości, nieuchronnie prowadzą do wypaczenia historii poprzez naginanie faktów w ramach z góry określonej teorii).
Tematem drugiego numeru, który miałem przyjemność wziąć do ręki, jest próba zrozumienia fenomenu „Solidarności” przy użyciu narzędzi... postmodernistycznych. Nie czuję się kompetentny, - choćby z racji braku zrozumienia tychże narzędzi – by oceniać skuteczność takiego manewru. W numerze można zatem znaleźć między innymi artykuł poświęcony „Solidarności i <
Drugim artykułem, który w pewnym sensie polemizuje z pomysłem prof. Staniszkis, jest „Aideologia Solidarności” Krzysztofa Mazura. Autor stara się pokazać, że wartości, którym hołdowała „Solidarność”, zbudowały jej mit i siłę ideologiczną, a z drugiej strony rezygnacja z myślenia o państwie in abstracto, a koncentracja na problemach konkretnych ludzi pozwoliła ruchowi odnieść sukces polityczny i wnieść nową jakość w myślenie o polityce (rozumianej szerzej, jako ogół relacji między obywatelami). Jest to ciekawy, wyważony pomysł pośredni między interpretacją prinicipiów „Solidarności” jako stricte wolnościowych bądź stricte socjalnych, jak chce wielu publicystów.
Spośród rubryk stałych warto wymienić recenzje książek i pokrewnych czasopism polityczno-społecznych, także tych przeciwnych konserwatywnemu profilowi, jaki mają „Pressje”; np. obok notek o ostatnich numerach „Arcanów” czy „Teologii Politycznej” znaleźć tę poświęconą „Krytyce Politycznej”. Na szczególną uwagę zasługuje jednak „Krakowski kredens”, w którym umieszczane są wywiady z postaciami związanymi z Krakowem, lecz których działalność zdecydowanie poza granice miasta wychodzi. W numerze XX można przeczytać wywiad z Ryszardem Legutką, profesorem filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim, członkiem Parlamentu Europejskiego i byłym ministrem edukacji narodowej; w XXI – Janem Andrzejem Kłoczowskim, dominikaninem, profesorem filozofii i teologii na Papieskiej Akademii Teologicznej (od niedawna znanej już jako UP JPII) oraz cenionym duszpasterzem. Pierwszy z rozmówców daje się poznać jako samotny indywidualista, który skutecznie łączy przywiązanie do tradycji z rozwiązywaniem współczesnych problemów filozoficznych, proponujący konkretny model inteligencji i jej roli w społeczeństwie. Natomiast o. Kłoczowski szuka odpowiedzi na pytanie o kondycję współczesnego Kościoła i rolę, jaką powinien oraz jaką jest w stanie dziś spełniać. Rozmowy są obszerne, nie brakuje w nich także wspomnień z okresu PRL-u i próby zrozumienia, co zmieniło się w postrzeganiu Polski przez ówczesnych i obecnych intelektualistów, a co z tamtej epoki pozostało.
Ku swojej radości w tece XXI odnalazłem bardzo interesujący artykuł dr Magdaleny Ślusarskiej z IBL PAN, dotyczący pamięci o konfederacji barskiej. Autorka pyta w pierwszej kolejności, dlaczego wydarzenie tak spektakularne i obfitujące w niesamowite przygody nie zostało wykorzystane do budowania pamięci historycznej. Dlaczego, choć Amerykanie zachwycają się najmniejszymi epizodami własnej historii, bohaterski, choć w wielu kwestiach szalony, zryw konfederatów nie doczekał się adaptacji kinowej czy choćby powieści, która popularnością dosięgłaby „Trylogię” Sienkiewicza? Z jednej strony autorka jako przyczynę wskazuje propagandę, która łączyła konfederację z zaściankowością i niesprawnym działaniem demokracji w osiemnastowiecznej Rzeczypospolitej, z drugiej – pyta o nasz dzisiejszy stosunek do własnej historii i umiejętność uczenia jej innych oraz siebie, na jej przykładach. Artykuł wart jest uwagi także dzięki lekkiemu pióru autorki.
Niestety, choć „Pressje” mają charakter czysto publicystyczny, nie każdy artykuł dostarcza przyjemności z lektury. Prym wśród tekstów trudno zrozumiałych, niejasnych i „kanciastych” wiodą analizy socjologiczne (za wyjątkiem tekstu Pawła Rojka, będącego wprowadzeniem do myśli Sorokina). Dla osób, które są obeznane z tą dziedziną, artykuły te zapewne nie będą miały większej wartości naukowej, a czytelnikom nieposiadającym wykształcenia w tym kierunku nie dostarczą wielu przemyśleń ani stymulacji. Niemniej wielu współpracowników „Pressji” (spośród których część dopiero zaczyna swoją publicystyczną przygodę) opanowało już trudną sztukę pisania zwięzłego i mobilizującego czytelnika do samodzielnego zmierzenia się z przedstawionymi problemami.
Szata graficzna pisma jest bardzo ładna, czytelna czcionka średnich rozmiarów zapełnia dwie szpalty na każdej stronie, oddzielone od krawędzi szerokim marginesem. Niestety na pochwałę nie zasługuje korekta – w wersji drukowanej pojawia się wciąż zbyt wiele literówek.
Powstrzymam się na koniec od wystawienia konkretnej oceny, polecając jedynie „Pressje” lekturze wszystkich tych, którzy chcą dyskutować na tematy polityczne i społeczne, szukając też miejsca na debatę o tradycyjnych wartościach. Błędy i kontrowersyjne tezy, czy historyczne (któryż publicysta wykorzystując historię zawsze pozostawał jej do końca wierny? – trudne to zadanie, gdy celem artykułu jest przekonać czytelnika do pewnej wizji świata, a nie ograniczyć się do dzielenia się wynikami badań źródłoznawczych) czy te bardziej filozoficzne, mnie do lektury „Pressji” zniechęcić nie zdołały. Wydaje mi się, że mylić się można na dwa sposoby: nietrafnie dobierając problemy i narzędzia do ich rozwiązywania, co skutkuje nieciekawą pisaniną lub ideologizowaniem, albo też próbując zgłębiać problematykę, która kogoś interesuje i szukać nowych środków, by rozwiązać jej aporie – formułując ciekawe pytania, lecz czasem odpowiadając na nie niepoprawnie. Wtedy czytelnik ma zarówno stymulację – w postaci dobrego pytania – jak i miejsce do własnych rozmyślań: jak ulepszyć pomysł autora? Publicystom „Pressji” na tyle często udaje się podążać w tym drugim kierunku, by ich czasopismo zasługiwało na ciepłe przyjęcie.
Korekta: Wioleta Mierzejewska