Postmodernizm i pamięć historyczna na prawicy i lewicy
Zobacz też: Rafał A. Ziemkiewicz – „Złowrogi cień Marszałka” – recenzja
Nie wnikam w samą argumentację „Złowrogiego cienia Marszałka”, z którą można się zgadzać lub nie, ale jedna z tez postawionych już stosunkowo wcześnie w książce jest trafna. Otóż Polacy mają dziwne podejście do swojej historii, a mówiąc precyzyjnie: bardzo dziwne podejście ma szczególnie polska prawica, chociaż i inne środowiska miewają nieoczywiste pomysły.
Słowem, które paradoksalnie najlepiej charakteryzuje podejście polskiej prawicy (a przynajmniej jej części) do pamięci historycznej jest „postmodernizm”. Przeszłość zyskuje wręcz sakralny wymiar i wszystko, co z przeszłości, uświęca się przez fakt, że jest z przeszłości. Nieistotne, że obiekty takiego kultu za swojego życia szczerze się nienawidziły, a nawet otwarcie się zwalczały. Ważne, że są dobre – bo są stałe.
Ofiarą takiego intelektualnego miszmaszu najczęściej pada Piłsudski, którego miesza się w każde możliwe zestawienie i niekiedy żeni nawet w małżeństwie pamięci politycznej z Dmowskim albo z Sikorskim, a najczęściej wplata się w narracje katolicką, z którą rewolucjonista i notoryczny konwertyta niewiele miał wspólnego. Środowiska, które w jednym zdaniu krzyczą o tym, jak masoni i Żydzi niszczą (i niszczyli) Polskę, nie widzą niczego sprzecznego w kulcie Piłsudskiego, który wszelkiego rodzaju masonami się otaczał.
Dla sprawiedliwości dodać należy, że ten intelektualny postmodernizm obecny jest również i wśród liberałów z tytułami profesorskimi, czego idealnym przykładem jest Norman Davies. W jednym z wywiadów wręcz aprobatywnie wypowiadał się o Piłsudskim mówiąc, że takich ludzi jak Kaczyński to marszałek wsadzałby do więzienia. Sytuacja robi się nieco niezręczna: dlaczego przedstawiciel myśli liberalnej i zwolennik demokratycznych rządów ma wypowiadać się aprobatywnie o człowieku, który jawnie łamał reguły demokracji? W imię partykularnej interpretacji politycznych wydarzeń? Czy takie dowolne wyrwanie z kontekstu nie jest właśnie postmodernistyczne?
Paradoksalnie najlepiej z mówieniem o przeszłości radzi sobie lewica, która chyba najpewniej wbrew własnym oczekiwaniom jest postmodernistyczna. Być może z zapałem godnym lepszej sprawy szuka nowym metod i narracji, od gender po historię nieantropocentryczną. W swoich koncepcjach zachowuje jednak partykularną konsekwencję. Marksiści, rewolucjoniści, moderniści czy zwolennicy emancypacji – jeżeli wykorzystują jakiś koncept antydemokratyczny, to odpowiednio usprawiedliwiony. Nikt nie żeni na siły wody z ogniem tylko dlatego, że te były dawno temu.
Tymczasem na prawicy wszyscy czują się w obowiązku przypomnieć o Piłsudskim i szarpać go deklinacją, bo wielkim Polakiem był. Umyka jednak fakt, że przed wojną większość środowisk prawicowych byłaby w opozycji do Piłsudskiego. Niestety, taki stan rzeczy jest wynikiem słabości polskiej prawicy, bo jest ona (jakby o sobie nie myślała) uformowana przez PRL. „Prawicowe” nazbyt często oznacza tylko tyle, co „antykomunistyczne”. Gdyby inaczej ułożyła się sprężyna historii i Polacy nie znaleźliby się pod okupacją sowiecką, kult Piłsudskiego przybierałby inny wymiar. Szczególnie, że to nie piłsudczycy byliby u władzy.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Redakcja: Paweł Czechowski