Popkultura w służbie wyższych wartości?
Sugerując się nastrojami społecznym w wielu krajach oraz obrazem świata, jaki podają nam media, możemy odnieść wrażenie, że znajdujemy się w trakcie wielkiego międzynarodowego kryzysu. Niektórzy porównują go nawet do „pełzającej III wojny światowej”. Nie chciałbym jednak dramatyzować, pozostawię więc tę kwestię na boku. Pozostaje jednak problem kryzysu demokracji, który według wielu uczonych oraz publicystów ma właśnie miejsce. Całkiem niedawno media obiegła dyskusja dotycząca książki Marthy Nussbaum „Nie dla zysku. Dlaczego demokracja potrzebuje humanistów”. Autorka upatruje przyczyny tego kryzysu w braku wartości demokratycznych wynikających z kultywowania złego modelu edukacji. Innym podejściem do tego problemu będzie tłumaczenie go przez kwestie gospodarcze, temu przyklasną zwolennicy Thomasa Piketty’ego oraz Anthony’ego B. Atkinsona.
Pomysłów jest jednak wiele – winę za niestabilność systemu można zrzucić na wartości multikulturalne, słabość autorytetów, a w końcu na strach przed terrorystami. Jakby nie tłumaczyć samego zjawiska, jest ono realne, a przed nami seria wyborów w państwach kluczowych dla porządku Paktu Północnoatlantyckiego oraz Unii Europejskiej. W czerwcu odbędzie się referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, w listopadzie wybory prezydenckie w USA, a za rok we Francji. Anne Applebaum rysuje ponurą wizję, w której cały świat zachodni może ulec partykularyzmowi. Jeśli ktoś uważa to za niemożliwy scenariusz to bardzo możliwe, ze uznaje zbyt wiele spraw za pewniki. Ład i porządek międzynarodowy miały w zwyczaju wielokrotnie rozpadać się w sposób nagły i niespodziewany. Gdy do urn wyborczych ruszą ludzie omamieni populistyczna propagandą, wystraszeni wizjami terroryzmu oraz zalewu imigrantów oraz chwiejącej się gospodarki skutki mogą być katastrofalne. Walka o wartości wyznawane przez społeczeństwa oraz charakter i cechy narodowe stała się znów ważnym elementem polityki.
W takim kontekście pojawił się klip „BE DEUTSCH!” wyprodukowany przez ZDFneo – kanał telewizyjny należący do Zweites Deutsches Fernsehen (ZDF) – drugiego programu niemieckiej telewizji publicznej. Filmik, stylizowany na teledysk Rammsteina, wyśmiewa rasistów i ksenofobów. Grupa ta jest pokazana jako bezbarwna masa bez znaczących cech, wykrzykująca proste i jednoznaczne hasła „my jesteśmy narodem” lub „precz z uchodźcami”. Na początku klipu rasiści wywlekają z autobusu Reisegenuss (niem. „przyjemna podróż“), w którym chronią się imigranci, młodego chłopaka. Po drugiej stronie znajdują się wielobarwni i liberalni Niemcy. W grupie odnajdziemy: biznesmena, muzułmankę, młodego sportowca, transseksualistę, turystę, rowerzystów, ale także pastora, rabina i… owczarka niemieckiego.
Obraz ten wpasowuje się w liczne stereotypy o Niemcach. Narracja skupia się na odrzuceniu i wyklęciu nacjonalizmu oraz autorytaryzmu jako reliktów przeszłości oraz wartości prowadzących do tragedii. Sam początek klipu rozpoczyna się parafrazą angielskiej rymowanki Remember, remember the fifth of November. Data w tekście zostaje zmieniona na dziewiątego listopada – jest to wyraźne nawiązanie do nocy kryształowej, czyli pogromu Żydów niemieckich w 1938 roku. Dodane na końcu słowa I know of no reason why our very own treason should ever be forgot zapowiadają treść krytyczną do własnej historii. Twórcy materiału stawiają Niemców w pozycji nauczycieli, którzy mając największe doświadczenie z autorytaryzmem i nacjonalizmem, mogą przekazać innym najwięcej na ten temat. Proponowanym rozwiązaniem jest długa lista cech i zachowań, które współcześni Niemcy sobą prezentują. W filmiku są oni otwarci, multikulturalni, tolerancyjni, społeczni, oświeceni, pomocni, sąsiedzcy… Lista jest długa i przedstawia pełny zestaw cech nowoczesnego liberalnego obywatela. Wśród symboli związanych z Niemcami obok wyśmianego Hitlera i sparodiowanego hełmu z rogami występują rowerzyści, skarpety w sandałach (więc to nie tylko my!), fanta oraz kebab.
Sam pomysł popkulturowego manifestu, bo w taki sposób odczytywałbym ten klip, jest bardzo trafiony. Nie ma obecnie skuteczniejszego medium niż popkultura, która działa niemalże podświadomie i w prosty sposób potrafi przekazywać najpoważniejsze wartości. Taka forma modelowania opinii publicznej, promowania zachowań i reakcji, a nawet tworzenia autorytetów, jest w użyciu od dawna i według niektórych, na przykład organizacji School of Life, powinna być nasycana konstruktywnymi i głębokimi treściami. Z tym fenomenem mamy do czynienia w Polsce: pojawienie się mody na odzież patriotyczną czy też proponowane przez PIS wielkie produkcje filmowe, poruszające tematykę patriotyczna, mogą być interpretowane zarówno jako odpowiedź na popyt, ale także jako próba narzucania pewnych wartości. Oczywiście wspaniale byłoby, gdyby zamiast „BE DEUTSCH!” półtora miliona ludzi (tyle wyświetleń ma klip w chwili pisania tego artykułu) zapoznało się chociażby ze średniej długości artykułem argumentującym w konstruktywny sposób zasadność liberalnego podejścia do świata. Nie jest to jednak możliwe. Amerykanie częściej wzruszają się oglądając „Szeregowca Ryana” niż czytając książkę wojenną, a o czeskich pilotach w Wielkiej Brytanii dowiemy się oglądając „Ciemnoniebieski Świat”, a nie zaglądając na stronę instytucji podtrzymującej pamięć o nich. Popkultura w coraz większym stopniu będzie ideologizowana i coraz więcej dyskusji będzie inspirowanych jej wytworami.
Polecamy e-book: „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”
Czy więc klip ten trafi na podatny grunt i kogoś przekona do przemyślenia swoich poglądów? Według mnie jest to bardzo możliwe. Z pewnością nie wpłynie w żaden sposób na osoby o wykrystalizowanych poglądach, ale ogromna większość społeczeństwa znajduje się gdzieś pomiędzy prawicą a lewicą, między poglądami postępowymi a konserwatywnymi. Choć niemożliwe jest stworzenie cech narodu bądź kultury w formie takiej jak widzieli je Herder lub Vico, to skuteczne prowadzenie edukacji, informacji medialnej oraz kultury popularnej może wymiernie manipulować słupkami procentowymi.
Jednak kilka elementów tego filmiku budzi moje wątpliwości. W wielu miejscach krytyka historii Niemiec jest posunięta bardzo daleko. Zdania takie jak We are no longer murderous vandals (Nie jesteśmy już morderczymi wandalami), Human dignity is unimpeachable, even we were teachable (Ludzka godność jest bezcenna, nawet nas dało się tego nauczyć) bądź We are proud of not being proud (Jesteśmy dumni z braku dumy) mogą z naszej perspektywy być słuszne, ale czy są do zaakceptowania dla przeciętnego Niemca?
Wiele wartości wyznawanych przez społeczeństwo niemieckie wynika z poszukiwania nowej tożsamości po okropieństwach dwóch wojen światowych. Odpowiedzią na oskarżenia kierowane w stronę Niemców był etos opierający się na nowoczesności, tolerancji oraz ekologicznym podejściu do życia. To właśnie na takim gruncie budowano niemiecką dumę narodową. Mimo to istniały nurty szukające heroizmu nawet w dziejach III Rzeszy – Andreas Hillgruber w książce Zweierlei Untergang: Die Zerschlagung des Deutschen Reiches Und das Ende des europäischen Judentums twierdzi, że nawet jeżeli sama polityka Hitlera pozbawiona była szlachetnych celów, to poszczególne epizody, jak obrona frontu wschodniego przez Wermacht, mogą napawać Niemców dumą. W takim przypadku pojawia się szereg pytań związanych z współczesną świadomością narodową Niemców. Czy poprawność polityczna zawsze będzie krzywym okiem patrzyła na zdanie „jestem dumnym Niemcem”? Czy Niemcy będą mogli być dumni ze swojego pochodzenia jeżeli przyjmą nowy system wartości i spojrzenie na swoją przeszłość? Czy naród niemiecki za swoje ogromne zbrodnie w przeszłości będzie pokutował już zawsze? Czy kolejne pokolenia Niemców nie zbuntują się przeciwko takiemu podejściu do ich historii?
Możemy spróbować odpowiedzieć na te pytania i przy okazji wejść w skórę Niemców obserwując dyskusje na temat filmów takich jak „Pokłosie” bądź „Ida”. Wielu Polaków nie było w stanie zaakceptować krytycznego spojrzenia na naszą historię i uznało te produkcje za antypolskie. Teraz zastanówmy się, jak byśmy czuli się strzelając w każdej odsłonie „Medal of Honor” bądź „Call of Duty” do polskich żołnierzy. Nie staram się tutaj w najmniejszym stopniu wybielać niemieckiej historii, a raczej skłonić do zastanowienia się nad tym, jak Niemiec czuje się z własną narodowością i czy utrzymają się tam liberalne wartości kreowane przez ostatnie lata? I jak porzucenie ich może wpłynąć na sytuację za Odrą, która powinna nas interesować w najwyższym stopniu.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz