Polskie sukcesy olimpijskie okiem kamery
Polskie sukcesy olimpijskie – zobacz też: Igrzyska Olimpijskie - historia i polscy Olimpijczycy
Królowa lekkoatletyki
Irena Szewińska to najbardziej utytułowana lekkoatletka w historii polskiego sportu. Trzykrotnie sięgała po olimpijskie złoto, podbijając bieżnie w Tokio (1964), Meksyku (1968) i Montrealu (1976). Prawdziwą furorę zrobiła w Tokio, kiedy obok złotego medalu w sztafecie 4x100 zdobyła srebrny medal w biegu na 200 m oraz w skoku w dal. W 1968 roku, w czasie sztafety Irena Szewińska upuściła pałeczkę, co pozbawiło nas szans medalowych. Ten wypadek był pretekstem do nagonki antysemickiej skierowanej przeciwko wybitnej biegaczce. Opowiadano sobie wówczas dowcip, że w Meksyku złoty medal zdobyła Irena Szewińska, a pałeczkę upuściła Irena Kirszenstein (panieńskie nazwisko sportsmenki).
Niepokonany
W latach 60. na ringach całego świata królowała polska szkoła bosku stworzona przez legendarnego Feliksa „Papę” Stamma. Cudownym dzieckiem ojca polskiego boksu był Jerzy Kulej. Jak mówią znawcy tego sportu, pięściarz ten nigdy nie leżał na deskach. Kulej sięgał po złoto olimpijskie dwukrotnie. Pierwszy raz w 1964 roku w Tokio, a po raz drugi w Meksyku w roku 1968. Zwycięstwo w stolicy Japonii miało swój dodatkowy podtekst. Po ciekawym pojedynku mistrz wagi lekkopółśredniej pokonał Rosjanina Jewgienij Frołowa.
Polskie złoto w siatkówce
Czy czekacie już na londyński medal polskich siatkarzy? Z pewnością tak. Warto przypomnieć, że polska męska siatkówka zdobyła dotychczas tylko jeden laur olimpijski. W 1976 roku w Montrealu podopieczni Huberta Wagnera po emocjonującym meczu pokonali 3:2 reprezentację ZSRR. Pobicie „Wielkiego Brata” ze wschodu wielu sprawiło radość nie tylko sportową.
Orły Górskiego
Wielka era polskiej piłki nie zaczęła się w roku 1974. Zapowiedzią sukcesów drużyny Górskiego były spotkania prowadzonej przez niego reprezentacji na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium. Po ciężkich eliminacjach, w których Polska zostawiła w tyle (choć o włos) Bułgarię i Hiszpanię, przyszedł czas na turniej. W jego finale zmierzyliśmy się z Węgrami i wygraliśmy 2:1. Komentujący ten mecz Jan Ciszewski nie mógł ukryć wzruszenia. Nie spodziewał się, że to dopiero początek.
Cztery lata później – w Montrealu – Polska zdobyła srebrny medal. Wynik, który pewnie jeszcze kilka lat wcześniej przyjęty byłby jak największy sukces, dla polskich kibiców jawił się jako klęska. Górski pożegnał się z reprezentacją.
Ostatni występ polskich piłkarzy na olimpiadzie miał miejsce w Barcelonie w 1992 roku. Drużyna Jerzego Wójcika zdobyła wówczas srebrny medal, przegrywając w emocjonującym finale z Hiszpanami. Wydawało się, że będzie to zapowiedzią kolejnej dobrej passy polskiego futbolu. Niestety, stało się inaczej...
Gest Kozakiewicza
Obraźliwy gest Władysława Kozakiewicza pokazany rosyjskim kibicom jest być może najbardziej znanym momentem z historii polskiego sportu. Mało kto pamięta, że wykonany został dwukrotnie, a pewnie jeszcze mniej osób wie, że obok pogardy dla rozgwizdanej publiczności na stadionie w Moskwie, wyrażał radość ze skoku na wysokość 5,78 m, będącego ówczesnym rekordem świata w skoku o tyczce.
Robert Korzeniowski – wspaniały mistrz dziwnego sportu
Każdy, kto oglądał chód sportowy, większą uwagę zwraca chyba na charakterystyczny sposób chodzenia niż na same wyniki sportowe. Nie oszukujmy się – chód nie jest najbardziej popularnym sportem, a jednak królowanie w nim Roberta Korzeniowskiego cieszyło nas jak mało co. Sięgał po złoto aż czterokrotnie: w Atlancie (1996), dwa razy w Sydney (2000) oraz w Atenach (2004). Być może swoje pasmo sukcesów rozpocząłby już w Barcelonie w 1992 roku, w czasie zawodów został jednak zdyskwalifikowany w dość kontrowersyjnych okolicznościach. Nic nie zmieni jednak faktu, że przełom XX i XXI wieku w lekkiej atletyce należał do Roberta Korzeniowskiego.
Amerykański początek
Wszystko zaczęło się jak amerykański sen. W 1996 roku igrzyska nie zdążyły się dobrze rozpocząć, a już słyszeliśmy Mazurka Dąbrowskiego. Po złoto sięgnęła skromna i niepozorna Renata Mauer, która pokonała rywalki w strzelectwie sportowym, w konkurencji karabin pneumatyczny 10 m. Były to pierwsze zawody igrzysk! I pomyśleć, że z powodów osobistych jej udział w IO był zagrożony... Potem było już tylko lepiej. Po dwóch dniach igrzysk złotych medali mieliśmy już cztery – swoje dołożyli w ciągu zaledwie dwóch godzin judoka Paweł Nastula i zapaśnicy Andrzej Wroński oraz Ryszard Wolny. W sumie Polacy zdobyli w Atlancie 17 medali, w tym 7 złotych.
Pchnięcie kolosa
To pchnięcie zapamiętali wszyscy. Ponad 21 m zapewniło Władysławowi Komarowi złoty medal w pchnięciu kulą i nowy, nieosiągalny wtedy rekord świata. Jak mówi anegdota, przed turniejem Komar postanowił zażartować sobie z konkurentów. W sesji treningowej używał lżejszej kuli przez co jego pchnięcia regularnie przekraczały rekordową odległość. Kiedy przyszło do pchnięcia kulą odpowiedniego ciężaru, zaskoczył już nawet chyba sam siebie.
Skok młodości
Igrzyska w Montrealu były jednymi z najbardziej udanych dla reprezentacji Polski. Dużą niespodzianką był złoty medal zdobyty w skoku wzwyż przez Jacka Wszołę. Kiedy stawał na najwyższym stopniu podium, miał zaledwie 20 lat. Przepustką na igrzyska było zdobyte rok wcześniej mistrzostwo Europy juniorów. Nikt jednak nie spodziewał się, że ten młody talent rozkwitnie tak szybko i w 1976 roku podbije serca polskich kibiców.
Złoto zdobył po emocjonującym konkursie, przerywanym często przez rzęsiste opady deszczu. Wysokość, która dała Wszole zwycięstwo, to 2,25 m, a została przezeń pokonana w drugiej próbie. Był to ówczesny rekord olimpijski. Reprezentant gospodarzy – Greg Joy – główny rywal Wszoły, pomimo prób poprawienia tego wyniku, nie zdołał pokonać Polaka. Jak pisać będzie później polska prasa, „narodziło się cudowne dziecko Montrealu”. Cztery lata później w Moskwie Wszoła zdobył srebro.
Szermierz-agent
Pan Wołodyjowski miał w XX wieku godnego następcę. Jerzy Pawłowski określony został przez znawców szermierki szablistą wszechczasów. Niektórzy uważają go za absolutnego króla białej broni, któremu kłopoty osobiste przeszkodziły w doprowadzeniu kariery do pełnego rozkwitu. Obok niewątpliwych sukcesów sportowych, jakimi były złoty medal w Meksyku w 1968 roku, dwa srebrne w Melbourne w 1956 roku, srebrny w Rzymie w 1960 roku i brązowy w Tokio w 1964 roku, a także liczne laury na mistrzostwach świata, Pawłowski miał również swoją ciemną stronę. Przez wiele lat był agentem tajnych służb PRL. W 1964 toku zwerbowany został także przez wywiad amerykański. Przekazywał informacje o sportowcach i ich życiu osobistym. W roku 1975 został zatrzymany na szpiegostwo, a rok później skazany na 25 lat więzienia i utratę praw publicznych na okres 10 lat, po których upływie został ułaskawiony. Pomimo oferty wyjazdu z kraju, pozostał w Polsce. Do sportu nie mógł już jednak wrócić.
Popłynąć po złoto
Gdyby starożytni chcieli rozwijać swoimi okrętami niebotyczne prędkości, z pewnością wykorzystaliby w załogach Roberta Sycza i Tomasza Kucharskiego. Wioślarze dwukrotnie – na igrzyskach w Sydney w 2000 roku i Atenach w 2004 – stawali na najwyższym stopniu podium. W 2008 roku chcieli ponownie stanąć do obrony złotego medalu, nie zakwalifikowali się jednak do igrzysk. Po tej decyzji Tomasz Kucharski zakończył karierę.
Polskie sukcesy olimpijskie – zobacz też:
- Wspólnie kibicujmy Polakom na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie!;
- Igrzyska Olimpijskie w Monachium w 1972 r. – Sport i polityka;
- Kulisy zamachu terrorystycznego w czasie Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 roku;
- Pierre de Coubertin – ojciec nowożytnych igrzysk olimpijskich.